Dzień na tej wyspie miał wszystko: długawy dojazd z widokami, przeprawę przez most obrotowy (Lošinj kiedyś był częścią Cresu; przekopano), zmianę pejzażu (południe => szał flory), wężowe;-/ promenady nadmorskie kurorciku Mali Lošinj, dzikość ścieżek, wielką liczbę zaliczonych plażowych zatoczek (energia szła również na ochy-achy), pustotę upalną, plażowanie jako takie, skwarne podejście na punkt widokowy (wart wysiłku!), zejście do palmowego Veli Lošinj, późny powrót (z przystankiem) na północ, (teraz) tundro-podobną.
Foto: Pak4 i basia
[30.9.2020: Lošinj – aktywnie. … Ślad GPS]
5 listopada 2020 o 5:55 am
Cres z drogi D100:

Masyw Osoršćicy — najwyższej góry Losinja, z której widoki lansują jako jedną z największych atrakcji Kvarneru. Noale lekka mgiełka, więc nie tym razem… W ogóle wyszło, że Osoršćica ze swoim Televrinem czekają na jakiś inny wyjazd…

5 listopada 2020 o 5:56 am
Rab widziany z Losinja:

O:

Przyjemniaczek:

Inny przyjemniaczek:

5 listopada 2020 o 5:58 am
Mali Losinj — tylko przechodzimy. W ogóle Mali większy niż Veli. Ot, tak kazała historia. Ale przecież i w Małopolsce większe góry niż Wielkopolsce, więc się zdarza:

Mali, port, Osorscica:

5 listopada 2020 o 5:59 am
Generalnie to idziemy „drogą delfinów”, ale spotykamy tylko te dwa:

No i takie tam dzikie plaże bez dzikich tłumów:

Droga:

5 listopada 2020 o 6:00 am
A inni promem:

Ostatnia z plaż tego dnia:

Ciągle śmigały pod nogami, ale zapozować to nie. Długo nie:

Veli Losinj, bardziej historyczny, a przy tym mniejszy niż Mali Losinj:

5 listopada 2020 o 6:01 am
No i Veli:

5 listopada 2020 o 6:03 am
A internet daje mi coś takiego:

5 listopada 2020 o 6:31 am
piekna dystrakcja od oczekiwania na wyniki:)
5 listopada 2020 o 6:39 am
Paku4, pięęękne dzięki za wszechstronne doilustrowanie wraz z rozszerzeniem! 😀 😎 😀
I za wypunktowanie „porachunków”, jakie wciąż mamy z tym urokliwym zakątkiem! 😉 😎
Z Chicago, oczekiwanie może jeszcze potrwać; lepiej uzbroić się w cierpliwość… i wynaleźć kolejne dystrakcje… 😉
— W razie czego służymy inspiracjami 😆
5 listopada 2020 o 6:43 am
dzieki
i tak zagladam regularnie:D
5 listopada 2020 o 6:47 am
Niezmiernie nam miło! 😎 ❗
5 listopada 2020 o 6:52 am
wczesnie wstajo
ladne dajo
😛
5 listopada 2020 o 7:03 am
Szanowny Pan też dziś skowronek… 😉 😀
5 listopada 2020 o 7:20 am
Piękne widoki! Wyobrażam sobie odczucia:ciepło, powiewy…..
5 listopada 2020 o 7:29 am
…spokój… czystość… zapachy… 🙂
5 listopada 2020 o 8:05 am
W tym listopadzie plażować będziemy się TU, w Polsce,zobaczycie! 😀
5 listopada 2020 o 8:28 am
@Przedmówca:
chmury nie pozwolą. To będzie tzw. „zgniły wyż”.
Zdjęcia przystojne, jak zwykle. Brak ambitnych celów wybacza się. 🙂
5 listopada 2020 o 8:44 am
Przystojne.
Nawiązując do rozmowy pod poprzednią notą, w razie przenosin na FB, proszę na mnie nie liczyć.
5 listopada 2020 o 8:45 am
@Robert:
Faktycznie, tego dnia to się łamałem — iść na Osorscicę, czy nie. Słabe widoki zniechęciły. A „droga delfinów” okazała się wcale „ambitna” — 14 km (endo przesadziło z deniwelacją — raczej należy ją podzielić przez 2, czyli ze 300-350 metrów, a nie ponad 600…), po drodze z często chwiejnych kamieni (niejeden szlak tatrzański wydaje się „łagodniejszy”, a przynajmniej wymaga mniejszej koncentracji). Mieliśmy swoje w nogach tego dnia.
5 listopada 2020 o 9:06 am
@Prawie Znajomy:
Na FB zwykle jest kilka (ok. 3) zdjęć i link do notki na blogu. Więc FB jest reklamą bloga, a nie na/zastępcą.
5 listopada 2020 o 9:10 am
PAK, ok, skoro 14 km dało Wam w kość, to ja już nie mam pytań. 😉
5 listopada 2020 o 9:22 am
@Robert:
W kość, to może bym nie powiedział. To nie jest odpowiednik zdobycia dwutysięcznika. Ale 14 km + 300 (nawet) metrów deniwelacji, plus chwiejne kamienie, a czasem skała pod nogami… To odpowiednik wcale solidnej wycieczki beskidzkiej, a nawet wielu tatrzańskich.
5 listopada 2020 o 9:45 am
„wielu tatrzańskich.”
ze szczytowych widze w tym zakresie wysilkowym tylko nosal i/lub kopieniec
poszła by @basia na takie ambitne cele? 😀
5 listopada 2020 o 9:53 am
@Robert:
Hm… kolejką na Skalnate Pleso, a potem na Rakuską Czubę? Zapewne bliżej, deniwelacja zbliżona, pewna niewdzięczność kamienistej drogi też będzie zbliżona. Czyli wysiłkowo wyraźnie mniej, ale trochę w tym guście.
5 listopada 2020 o 10:01 am
Pak4, nie wiedziałem, że z Pana taki delikacik! „Niewdzięczność kamienistej drogi”? 🙂
A niby jaka ma być górska droga? – I dobrze, że jest jaka jest. 😉
Oboje Państwo wykonali wspaniałe zdjęcia. Przyjemnie było obejrzeć. 🙂
5 listopada 2020 o 10:27 am
Do Morskiego i nazad bedzie łosimnaście kilo.
5 listopada 2020 o 10:41 am
@NIEKRAKUS:
No tak, ale jest tam jakiś trudniejszy odcinek?
Tu Jaś Beskidzki pisze, że jestem „delikacik”. OK, Gospo nie narzekała, ale ja też nie pamiętam równie niewdzięcznej, w typie nawierzchni, drogi w okolicach masywu Babiej Góry (oczywiście, jak odcinkami ta „droga delfinów” wyglądała, bo były i przyjemne odcinki). No dobrze, chodzenie bez szlaku po szczytowym rumowisku skalnym — to tak, coś w ten deseń może by było. W każdym razie, stąd miałem skojarzenia tatrzańskie, mimo że droga biegła może z pół metra nad poziomem morza.
5 listopada 2020 o 10:56 am
Dalej, więcej pod górę, a co do trudności – dla każdego coś innego.
5 listopada 2020 o 4:16 pm
Stale węże i jaszczury.. -Dlatego nie lubię ciepłych krajów……
A wy musicie co rok paradować po zagranicy>
5 listopada 2020 o 4:30 pm
Ejże, ja jaszczurki i węże lubię 🙂
5 listopada 2020 o 4:36 pm
PS.
Nie wiem, czy było, ale Cres (i Losinj) uchodzą za „wyspy szczęśliwe”, bo choć węży jest tam dużo, to brakuje wśród nich jadowitych. Zaleca się więc branie kamieni na odczynienie jadowitowści 😀
5 listopada 2020 o 4:43 pm
„późny powrót (z przystankiem) na północ, (teraz) tundro-podobną.”
A moze, Basiecko i PAKecku, to nie była zodno okolica tundro-podobno, ino po prostu tundra? Jeśli tak – nic dziwnego, ze ten Was powrót tamok był taki PÓŹNY 🙂
5 listopada 2020 o 4:50 pm
Pak, udajesz.
Owcarek, jak były kosze na karte -to nie tundra, sorry.
5 listopada 2020 o 6:09 pm
@Kastet-Kasta-Kakao:
Że co? Jako niespełniony terrarysta, bo terrarium nigdy nie miałem, traszkę miałem przez chwilę, ale to płaz, a nie gad, węże i jaszczurki lubię. Oczywiście, węże niejadowite, ale to chyba normalne — ludzi też się lubi niejadowitych.
5 listopada 2020 o 7:27 pm
🙂 🙂 🙂 🙂
6 listopada 2020 o 7:00 am
Hohuliku Chochuliński, obiecują, ale czy się spełni… Nam na przykład przedwczoraj znów dolało pod 15 mm albo i więcej. Przy wysokim już poziomie nasączenia wodą wszystkiego, co sią da i nie da… Teraz zobaczymy, kiedy przymrozki… I ile okazałych malin się zmarnuje… 😉 😀
Robercie, dobry i zgniły… zresztą jaki ma być w listopadzie… Żadne wyże nie gniją tak pięknie, jak polskie! 😀
…Było ambitnie-relaksowo, btw… 😛
Prawie Znajomy, skąd taki pomysł, że się przenoszę… przenosimy… na FB?… Pak4, zredukował swe konto, drastycznie liczbę „znajomych” (podobno… nie widziałam tego/o tym 🙂 ). Ja zaś co prawda „zaklepałam sobie” nick z dekadę temu, ale jeśli nawet wówczas odrazą (!) napełniało mnie takie angażowanie się, co dopiero teraz, po wszystkich skandalach (co do których, że wypłyną, mądrzy nie mieli wątpliwości i w 2010-11).
Doskonale rozumiem więc wszystkich, którzy bojkotują fb „dla zasady”… Poza wszystkim to strasznie tępe narzędzie… Przy czym perfidne od czasu do czasu 😆
Zaglądam, podglądam, zdumiewam się, że niektórzy traktują swą tam obecność… rolę… aż tak serio… 😮 😯
Paku4, Robercie, dla mnie najgorsze jest dużo równego (zwł. asfaltu) do szybkiego przejścia na początek dnia… Wertepy pochłaniam… jak to kozice… 😆 😆 😉
…Lecz nie wszyscy muszą tak samo, proszę Jasia Beskidzkiego… Pak4 ma na ogół nieco inaczej w temacie kamoli, a mimo to dogadujemy się bez trudo (jak na razie)… górsko, nizinnie, wertykalnie, horyzontalnie… 😀
NIEKRAKUSie, i niby asfaltem, a jak on się potrafi dać we znaki w szybkim podejściu, w zejściu, gdy masz pół grani w nogach… Znam, doświadczyłam… moje kolana i staw biodrowy z pewnością pamiętają… 😀
Kastet-Kasta-Kakao, czy „musimy”?… — Hmmm, gdyby nie zdecydowana postawa ROI Paka4 przez cały wrzesień – ja byłabym skłonna odpuścić dalszą podróż… Tyle, że blisko o tej porze niekiedy nie ma co robić (ostatnie wrześniowo-tatrzańskie „upały” pojawiają się regularnie gdzieś na początku jesieni… nie zawsze, ale… a potem to już najzwyklejsza loteria…) — a zmarnować ostatni tydzień urlopu to przecież grzech! 😎 Więc pojechaliśmy w najoczywistszym, najbardziej oswojonym kierunku. I blisko, i na jeszcze-nieznaną wyspę, i szacując, ile deszczu możemy dostać tu, ile pod Zadarem, ile w Dubrowniku… 😀
Paku4, szczęśliwe kamyki z dziurkami nawet pozyskaliśmy… Pokażemy w swoim czasie… 😀
Owczarku, jakieś palmy (i dużo kwitnących juk) widywaliśmy i w naszym miasteczku stacjonarnym… Zatem nie całkiem tundra… Lecz w porównaniu z rozbuchaną Losinj, zwłaszcza niektórymi jej zatokowymi zacisznościami… – nieco ostroklimatycznie się poczuliśmy… 😆
Asiu, 🙂 🙂 🙂 🙂
6 listopada 2020 o 7:12 am
jadowite niejadowite wszystkie obmierzle jak dla mnie
ktos moze miec inaczej
6 listopada 2020 o 7:37 am
Mówią, ze Croacja wyszła z mody, a u was dopiero wchodzi?
Aleście zacofani! 😛
6 listopada 2020 o 7:46 am
@Basia &:
FB: No to trochę inaczej było. Okazję do zmiany konta wykorzystałem do paru „porządków” — nieodnawiania znajomości z ludźmi, którzy poszli w jakieś klimaty spiskowo-skrajne (a których w realu dawno nie spotkałem); do unikania „lajków”, poza prywatno-towarzyskimi (polityka to moja sprawa wewnętrzna, ewentualnie mogę dopuścić do wglądu kartę do głosowania, nie będzie mnie FB odtajniać). Ale i przed, i po, FB jest dla mnie do czytania bardziej niż pisania. Za dużo przypadków widziałem, jak się ludzie tam kompromitują, by się samemu na to wystawiać.
Droga jeszcze: duży odcinek „drogi delfinów” przypominał mi w stylu nawet nie szlak górski, ale wysokogórski. Stąd moje skojarzenia z Tatrami. Na krótką metę to może i atrakcyjne, ale na dłuższą — męczące.
Tundra: Cres nam się bardzo podobała, ale w przewodnikach ma opinię wyspy górzystej, „ciasnej”, surowej. Losinj, mimo że kiedyś to jedna wyspa była (patrz: Liburnowie i brak węży jadowitych), jest o wiele bardziej turystyczny, południowy itp..
6 listopada 2020 o 8:12 am
PAK
Wysokogórski? Nie widze przepaści. 😛
6 listopada 2020 o 8:30 am
Nie widzę też długich i żmudnych podejść/zejść, podciągania się na rękach a nawet konieczności wspomagania się rękami.
Bez tego nie ma szlaku wysokogórskiego, sama nierówna nawierzchnia ścieżki nie wystarczy, nie przesadzajmy. 🙂
6 listopada 2020 o 9:15 am
Ale tego typu „chropowatości”, jakie mieliśmy w odcinkach na tej trasie, też mogą dać się we znaki… Poza wszystkim wycieńczył nas upał, nuda plażowania stacjonarnego ;-/ a też ochy-achy podczas wędrówki dołem i górą… 😆 ❗ 😎
Robercie, Szpilo, Paku4, Modysto, Kastet-Kasta-Kakao —
— 😀 😀 😀 😀 😀 ❗
…Chyba ów legendarny wyżyk zaczyna się ujawniać… Jeszcze nie zdążywszy podgnić – korzystajmy, kto może!
(I piękne dzięki za uwagę poświęconą naszym nudnym i niemodnym wakacyjkom kilkudniowym!!! 😎 ❗ )
6 listopada 2020 o 9:34 am
@Robert:
Długie zejście: nie było.
Podciąganie się: nie było.
Asekuracja rękami: hm… chyba się trafiło.
6 listopada 2020 o 12:14 pm
Robert, ależ Ty się czasem czepiasz. Każdy ma swoje odczucie zmęczenia, co zależy nawet od konkretnego dnia, nie mówiąc o innych czynnikach.
Pozdrowienia, dobrego weekendu i trzymajcie za Amerykę. 😉
6 listopada 2020 o 1:44 pm
„Poza wszystkim to strasznie tępe narzędzie…”
To po co tam bywać, to po co go używać? 🙂
6 listopada 2020 o 6:44 pm
Paku4, asekuracja rękami? …Chyba w stylu „machania skrzydełkami dla równowagi”… Jak na wf podczas przechodzenia po belce… 😆 😉
Asiu, trzymamy… ze zmęczeniem coraz większym, ale …dystrakcji nie brakuje… 😀
Będzie dobrze! 🙂 🙂 🙂 🙂
A co do innych zmęczeń – 30.9 to był cudny dzionek, po prostu!!! 😎
Tom 😀 większość moich bliższych krewnych i znajomych nie jest na fb; nic mi nie wiadomo o trzech przyjaciółkach najdłuższych stażem…
A ja sama… Chyba ten luźniejszy a wcześniej dociśnięty lockdown sprawił, iż postanowiłam się rozejrzeć… Troszkę, odrobinę… Wciąż się zdumiewam tym i owym, po kilkunastu tygodniach… 🙄 Ale to materiał na dłuższą wypowiedź…