Przewodnik po naszych lekturach bałkańskich

Wpis gościnny. Autor: Pak4

Liczba dróg na Bałkanach wcale nie jest taka mała, nawet jeśli na drogi czasem ktoś tu narzeka.
(Jest taki śmiałek/śmiałkini?). Pytanie skąd i dokąd.

Powiedzmy, że jesteś, Czytelniku/Czytelniczko spragniony wakacji w byłej Jugosławii.

Tu należy polecić „Jugosławię. Rozsypaną układankę” Pomykalskich — rzecz najbliższą przewodnika, bo w gruncie rzeczy to zbiór obrazków z podróży. Obrazków, które łączą uroki architektury, atmosferę miejsc, historię, ciekawostki i kulturę. Z książki można wynieść sporo inspiracji do organizacji wyjazdu. No chyba, że ktoś chce zdobywać szczyty, albo odwiedzać plażę — tu autorzy nie dają rekomendacji… Ale to można doczytać.

● Beata i Paweł Pomykalscy, Jugosławia. Rozsypana układanka, Bezdroża, 2017

Pewną alternatywą, czy uzupełnieniem może być „Adriatyk” Uwe Rady. Owszem, tu mniej o kulturze, czy ciekawostkach, a zupełnie już nie przypominam sobie dyskusji o kulinariach. Za to więcej i głębiej o historii — Pomykalscy podróżują jako zafascynowani turyści (choć nie są im obce poważniejsze spostrzeżenia), Uwe Rada tworzy eseje historyczne.

● Uwe Rada, Adriatyk. Miejsca, ludzie, historie, tłum. Andrzej Robak, Wydawnictwo UJ, 2016

***

Oprócz tego oczywiście istnieje wiele przewodników. Zerkaliśmy, doczytywali… Każdy ma swoje wady i zalety, wszystkie jednak bardziej służą do doinformowania niż do lektury w długie zimowe wieczory.

***

Nad Bałkanami wisi jednak widmo niedawnych wojen. Gdzieniegdzie zupełnie namacalne, jak w zrujnowanych domach w Bośni i Hercegowinie. Jeśli zaś czytać o konfliktach to wybór jest duży.

Dla nas pierwszą lekturą i to lekturą bardzo ważną i mocną były „Bałkańskie upiory” Roberta D. Kaplana. Wizja Bałkanów sprzed wojen (ostatnich), wizja mroczna — krain przesiąkniętych nacjonalizmem i upadkiem. Że Kaplan jeździł w latach 80-tych to potraktowano go jako proroka zwiastującego późniejsze zbrodnie — na co sam chętnie przystał…

● Robert D. Kaplan, Bałkańskie upiory. Podróż przez historię, tłum. Janusz Ruszkowski, Czarne, 1993

Jeśli ktoś sięgnie po gruby tom Kaplana, to zalecałbym także zerknięcie do Todorovej. O ile Kaplan pisze o Bałkanach z wyższością „człowieka Zachodu”, to Todorova tropi takie poczucie wyższości u gości. Bardziej zresztą tym tropieniem jest zajęta niż samymi Bałkanami… To dobra odtrutka i ciekawe wyjaśnienie bałkańskich historii. Należy jednak przestrzec czytelnika: to odtrutka na poczucie własnej wyższości i potępianie barbarzyńskości mieszkańców Bałkanów, ale dla pragnących je poznać nie wnosi zbyt wiele.

● Maria Todorova, Bałkany wyobrażone, tłum. Magdalena Budzińska, Jan Dzierzgowski i Piotr Szymor, Czarne, 2014

Czymś pomiędzy mogą być eseje Ivana Čolovića. To głosy serbskiego intelektualisty, który sprzeciwia się szerzącemu się wokół nacjonalizmowi. (Dodajmy: po-jugosłowiańskiemu, bo nie tylko serbskiemu.) Tropi go
w kulturze, dostrzegając że wbrew obiegowej opinii, to nie „barbarzyńskość”, ale właśnie „kultura”
nakładają przymus mordowania wrogów.

Wśród narzekań autora na wszechobecność nacjonalizmu (także po klęsce) i na toksyczność wezwań do serbskiego (czy chorwackiego) ducha, Čolović w zasadzie uczłowiecza mieszkańców Serbii. Zwłaszcza z polskiej perspektywy, bo nasz język polityczny, albo związki polityki z religią, tak bardzo się nie różnią…

● Ivan Čolović, Bałkany. Terror kultury, tłum. Magdalena Petryńska, Czarne, 2007

Kontynuując ścieżkę intelektualnych rozważań nad źródłami przemocy i czystek etnicznych muszę tu przywołać Davida Rieffa, choć on pisze już z australijskiej perspektywy, nawet jeśli zainspirowany przeżyciami z wojny w Bośni (o samej książce dowiedziałem się od Vulliamy’ego, którym dalej).

David Rieff poświęcił swój esej problematyczności pamięci historycznej. Aż się waham, gdzie postawić cudzysłów, bo po lekturze Rieffa tu „problematyczne” jest wszystko. Nie pamiętamy bowiem „historii”, a tylko pewne mity na jej temat, które nas kształtują. A skoro to nie przeszłość, to trudno mówić o pamięci.

Rieff daje do myślenia.

Mnie, na przykład, skłania do stwierdzenia, że wszystko co jest tak bardzo ludzką cechą „po coś jest”. Także pamięć fałszywych wydarzeń z przeszłości. Że sztuką nie jest więc jej odrzucenie, co znalezienie właściwych proporcji – tak by budować wspólnotę, a nie burzyć; by znajdować wsparcie dla innych, a nie wrogość; by wreszcie odstraszać napastników, ale nie mścić się na nikim…

● David Rieff, Against Remembrance, Melbourne University Press, 2011

***

Ścieżka od „Bałkańskich upiorów” zaprowadziła do kwestii pamięci historycznej. Czyli oddaliła się daleko od Bałkanów geograficznie, choć pozostała blisko tematycznie. A wracając na grunt lokalny to przychodzi czas na wspomnianego Vulliamy’ego.

Ed Vullliamy był dziennikarzem Guardiana; redakcja wysłała go, by „rzucił okiem” na niepokoje w Jugosławii — i tak się zaczęło…

Vulliamy należał do najważniejszych dziennikarzy piszących reportaże o wojnie w Bośni i Hercegowinie, to on „odkrył” obozy koncentracyjne, w których Serbowie więzili Boszniaków — z tego powodu był świadkiem w procesach zbrodniarzy wojennych i przedmiotem pytań, o to jak daleko sięga zawód dziennikarza. Książka „Umarła wojna, niech żyje wojna” to niejako dalszy ciąg — autor śledzi los poznanych wówczas Boszniaków, ich życie na emigracji, ich powroty, wreszcie ich niesłabnącą żądzę zemsty…

To ponura lektura, choć można znaleźć wiele smaczków dla siebie — np. w opisie życia muzułmańskich imigrantów w Wielkiej Brytanii.

● Ed Vulliamy, Umarła wojna, niech żyje wojna. Bośniackie rozrachunki, tłum. Janusz Ochab, Czarne, 2016

Wymieniłem tu na pierwszym miejscu Vulliamy’ego, choć po podobny temat bośniackich rozliczeń sięgnął też Wojciech Tochman, który ze względu na węższe zakreślenie tematu (interesuje go głównie odnajdywanie śladów zbrodni, tak by rodziny mogły pochować swoich zmarłych) i mniejszą objętość powinien być bardziej przystępny dla czytelnika.

● Wojciech Tochman, Jakbyś kamień jadła, Wydawnictwo Literackie, 2003; audiobook czyta Ksawery Jasieński

***

Vulliamy i Tochman piszą o wojnie z lat 90-tych. Nas ciekawiła także historia z czasów komunizmu.

Z tego punktu widzenia, szczęśliwie się złożyło, że w tym roku ukazało się „Błoto słodsze niż miód” Małgorzaty Rejmer, która postanowiła zgłębić komunizm w wydaniu albańskim, zbierając opowieści przeciwników (głównie) systemu.

Po co czytać Rejmer, skoro każdy wiele już na ten temat przeczytał? Dam dwie odpowiedzi:

Po pierwsze, Rejmer znakomicie pisze (za książkę „Bukareszt. Kurz i krew” nominowano ją do nagrody Nike, a teraz „Błogo i krew” przyniosło jej nominację do Paszportów Polityki); po drugie komunizm albański był specyficzny: Albania zerwała z ZSRR po śmierci Stalina, wciąż utrzymując związki z Chinami. Chiny jednak też stały się z czasem zbyt liberalne, a pogrążony w osamotnieniu kraj pogrążył się w wielkim kryzysie, aż przywódca umarł… Potem, co prawda, też się działo ciekawie, ale to już nie jest tematem książki pani Małgorzaty Rejemer.

● Małgorzata Rejmer, Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii, Czarne, 2018

Inna pozycja o latach komunizmu, też o czymś specyficznym z polskiej perspektywy to „Naga Wyspa” Božidara Jezernika.

Tytułowa „Naga Wyspa” to jedna z wysp Dlamacji, położona w sąsiedztwie Krk, która stała się miejscem odosobnienia dla przeciwników Tity. Swoisty paradoks: jeden z najgorszych stalinowskich gułagów został stworzony dla izolacji i reedukacji zwolenników… Stalina.

Božidar Jezernik wgłębia się w psychologię więźniów, pokazując szczegółowo, jak destrukcyjnie działało to więzienie. A z punktu widzenia turysty, pokazuje jak złowrogie dzieje mogą mieć pozornie urocze wysepki na Adriatyku.

● Božidar Jezernik, Naga Wyspa. Gułag Tity, tłum. Joanna Pomorska, Joanna Sławińska, Czarne, 2013

***

Wciąż chodziło za nami pytanie o źródła bałkańskich nienawiści. Wojna z lat 90-tych miała się zacząć od zaburzeń w Kosowie, które z kolei wywołały serbski nacjonalizm, który z kolei zintensyfikował przemoc w sporach graniczno-niepodległościowych…

Trzeba było więc sięgnąć po historię bitwy na Kosowym Polu. Tu bym polecił zbiór artykułów wydany pod patronatem Histmag.org: Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych. O bitwie co prawda dowiemy się tu niewiele, ale właściwie wszystko to, co jest potrzebne dla zrozumienia miejsca Kosowa w pamięci narodowej Serboów. Bo od bitwy ważniejszy jest kulturalny kontekst sprawia, że dla Serba Kosowe Pole to dużo więcej niż jakakolwiek bitwa — to istota kultury narodowej.

Źródła nienawiści. Konflikty etniczne w krajach postkomunistycznych (praca zbiorowa), Histmag, 2009

Spragnieni bardziej szczegółowej wiedzy mogą sięgnąć też po Bitwę na Kosowym Polu Ilony Czarmnańskiej, która dokończyła książkę nieżyjącego już Jana Leśnego. W porównaniu do artykułów ze „Źródeł nienawiści” nie wnosi ona wiele do wiedzy o bitwie na Kosowym Polu, jako czynniku nacjonalizmu, ale lepiej ilustruje okoliczności i znaczenie — choćby rolę takiego Dubrownika w jej czasach.

● Ilona Czarmańska, Jan Leśny, Bitwa na Kosowym Polu 1389, Wydawnictwo Poznańskie, 2015

***

Z przeglądu wynika mi, że nie napisałem jeszcze o czterech książkach. Dwóch z nich jeszcze nie przeczytałem, stąd i brak zrozumiały. O dwóch mogę jednak wspomnieć, tylko trudno je gdzieś podpiąć.

Bo takie „Międzymorze”? Ziemowit Szczerek napisał książkę o Europie Środkowej, niejako badając istotę „Międzymorza” wydumanego przez polską dyplomację. Notuje więc czasem lokalne osobliwości i style, ale wszystko to z pamięcią o Polsce — trudno więc polecać go, jako przewodnik po byłej Jugosławii i jej historii. Chyba, że ktoś chce wiedzieć akurat tyle, ile mu potrzeba do krytykowania polskiej dyplomacji…

● Ziemowit Szczerek, Międzymorze. Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową, Agora S.A., Czarne, 2017

O Ivo Andriciu pisałem już raz, trudno mi więc się powtarzać. Dodam tylko, że również na podstawie innych lektur most w Visegradzie staje się niejako punktem centralnym Bałkanów. Piszą o nim: Vulliamy, Pomykalscy,
Szczerek, oraz niewymieniony wyżej Christopher Hitchens we wstępie do „Black Lamb and Grey Falcon” Rebekki West.

● Ivo Adrić, Most na Drinie, tłum. Halina Kalita, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, 1985

***

Dwie wciąż nieprzeczytane książki, leżące w pamięci czytnika, to: „Black Lamb and Grey Falcon” Rebekki West, oraz „The war in Eastern Europe” Johna Reeda. Może przyjdzie jeszcze na nie czas?

Komentarzy 46 to “Przewodnik po naszych lekturach bałkańskich”

  1. pak4 Says:

    Ilustracji nie ma, ale nie wszystkie zdjęcia z wyjazdu już pod blogiem były… Nie straszę więcej — wszystkie nie będą, ale kilka — owszem.

    Ucka z drogi na Istrii:

    Też z drogi na Istrii:

    Z nadadriatyckiej magistrali:

  2. pak4 Says:

    Paski Most:

    Nadadriatycka z obarierkowaniem jej:

    Bura podrywająca wodę:

  3. pak4 Says:

    Nadadriatycka — c.d.:

    Ucka — c.d.:

    Kvarner — c.d.:

  4. pak4 Says:

    PS.
    Na dniach jakieś wielkie demonstracje studentów w Albanii się odbywały. Władze podniosły znacząco czesne — studiowanie w Albanii jest kilkukrotnie droższe niż w ościennych krajach — Chorwacji, Serbii, czy Kosowie, przy nie wyższym poziomie nauczania.
    Podobno efekty wizualne trochę jak „żółte kamizelki”, tylko kraj mniej obecny w mediach.

  5. Kasia Says:

    Pak, szok, i Ty to wszystko przeczytałeś?
    Padam na kolana na widok objętości i jakości!

    p.s. gdybym nie mogła później, już teraz ślę najlepsze życzenia świąteczno-noworoczne Basi, Przemkowi i wszystkim Bywalcom bloga! 🎄 🎄 🎄

  6. basia Says:

    Paku4, dzięki za ilustracje wszyyyystkieee!!!
    😎 😎 😎
    …I za praktyczną ilustrację zjawiska dość typowego dla wędrowców szosowo-szlakowych: gdy tam już byłeś, się zainteresowałeś, wgłębiłeś… zgłębiłeś… — wówczas to trwa długo po powrocie… a często do końca twoich dni…

    Kasiu, dzięki 😎
    …przeczytał, wynotatkował… 😀
    A to nie wszystko przecież… dalece nie wszystko.
    Druki zwarte jeno (choć częściej w formie elektronicznej, niż papierowej)… Niektóre z nawrotami.
    (Ja mam ogromną potrzebę nawrotów – Kaplana czytam po raz trzeci… ale Todorową przejrzałam tylko, jak na razie; West i Reeda pozyskałam metodą przedegzaminacyjno-polonistyczną, czyli z dobrych omówień anglojęzycznych…)

    Oczywiście cytatowo-notatkowy blog Paka4 jest tu nie-do-przecenienia!!!

    https://pakcytaty.wordpress.com/

  7. pak4 Says:

    Kasiu,
    Tochmana tylko słuchałem. Jeszcze to i owo powinienem, ale się nie wyrabiam.

  8. basia Says:

    Właśnie! — Pod nasze recenzowanie – oprócz aspektu merytorycznego – podpada coraz częściej, która z zainstalowanych (w laptopie, tablecie, komórce) aplikacji czytających odda tekstowi (obrazkom, przypisom…) najlepszą sprawiedliwość 🙄
    …i czy lektor był dobry, stosowny, neutralny, irytujący, … 🙂

  9. Masz Czas - Czytaj! Says:

    Brawo, brawo, jeszcze raz brawo!

    Podnosicie wydatnie polską średnią!

  10. Węgierka Says:

    Zacznę od „Adriatyku”, dzięki Wam!

  11. Angol Says:

    Gratulacje!
    To się nazywa mieć intelektualne wakacje.
    Nie mylić z ‚holiday making’…;)

  12. Nudysta Says:

    Czego Jaś nie przeczytał.
    Tego Jan nie doczyta.
    Choćby na głowie stawał.

  13. pak4 Says:

    Wniosek: zostać jak najdłużej Jasiem 😛

  14. basia Says:

    Masz Czas – Czytaj!, hmmm, „podnosicie średnią”…
    Wiele razy, na przykład tu:

    Czytelnicy


    albo tu:

    Książeczki


    napisałam dobitnie, co myślę o statystykach polegających na zakupie jakiejś liczby książek czy nawet omieceniu ich wzrokiem…
    Co powiedziawszy, nie mogę nie przypomnieć różnicy, jaką natychmiast zauważyłam, wszedłszy w kilkanaście rodzin monachijskich: pomiedzy brytyjskim a bawarskim czytelnictwem domowym, w tym – przygotowywaniem się do podróży.
    (Statystycznie, jako dość przypadkowe egzemplarze klasy średniej… choć może w tym nieprzypadkowe, iż wszystkie zatrudniły „akademicko zorientowaną” B jako opiekunkę/lektorkę angielskiego dla swych pociech i siebie… 🙂 )
    Ale nawet w Monachium już wówczas wydywało się domy bez książek, nawet tych wszędobylskich albumów landszaftowych z coffee table. Teraz – w erze czytników – ponoć moda na gremialne czytanie tu i ówdzie się odradza. Bo i owszem, kilkadziesiąt tomów zapakowanych zgrabnie w telefonie to mobilizacja. Nie masz wymówki w kolejce do kasy (przy trudniejszych rzeczach, a łatwiejsze zasysają „same”) 🙂

    Węgierko, od „Adriatyku” można, a gdy sobie uświadomić, że młody stażem prezydenckim Bill Clinton informował się o Bałkanach u Kaplana (zresztą niefortunnie – podczas lektury upewnił się, że nie należy interweniować… co smuci autora, ale nieprzesadnie… Clinton powstrzymałby się na tym etapie od interwencji pod byle pretekstem, twierdzi Kaplan).
    Tak czy owak łaził ponoć po Białym Domu z „Bałkańskimi upiorami” pod pachą… 🙂

  15. basia Says:

    Angolu, to była podróż wakacyjna — tyleż travelling co holiday making. Nie napinaliśmy się przesadnie… A gdy wspomnę moje wyczyny z lat 80. i 90. (w kwestii dotarcia – i to w tempie – wszędzie, gdzie „należy”)… to był luzik całkowity i luksusik 🙂

    Nudysto, masz rację i nie masz racji – jednocześnie! 🙂
    Bo świeżość i wieczne bycie Jasiem (por. Pak4) – z jednej strony. Ale i dojrzewanie, dorastanie, doroślenie, a w tym wszystkim odczytywanie nowych tekstów oraz na nowo – starych… – z drugiej.
    Zatem rozwój, to słówko jest kluczem. Taka lektura, by z nią iść do przodu… 🙂

  16. GK Says:

    „nawet w Monachium” – czyli na ogół Angole byli tymi, którzy czytali mniej? kto by przypuścił? 😛

  17. pak4 Says:

  18. basia Says:

    Tak, GK — choć jedni i drudzy lubili (i pewnie wciąż lubią) pewną malowniczą ostentacyjność w tym względzie: te boczne stoliczki (nie tylko sypialniane), te kawowo-ławowe kompozycje książkowe.
    Lecz przyznajmy – mniejsze to zło. Bo – jeśliby się wszystkiego czepiać – już samo ułożenie na półkach jest „dekoracją”…

    …Ważne, żeby czytać, to jedno. A żeby w głowie się układało, to drugie.

    (Czytam teraz – między innymi – Gombrowicza Klementyny Suchanow* – https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/gombrowicz
    – I tam raz po raz przewija się, jak mało miał on książek… nawet na etapie warszawskim, nie mówiąc o argentyńskim… jak duże braki, np. w propedeutyce filozofii (nadrabiał)… Więc samo czytanie to jeszcze nie żadna filozofiia — robota zaczyna się „po”, zaczyna się „dalej”… Choć „w trakcie” też. Bo ważne nie czy, tylko JAK czytamy… księgę a zwłaszcza księgę życia i naszej w nim obecności.

    Paku4, o, to też ważne… świeżość… radość życia i chłonność zmian, twojego dostosowyania się do nich. Inaczej jesteś… w najlepszym razie oczytanym zakapiorem… w gorszym — oczytanym nietolerancyjnym zakapiorem. (Pod „zakapiora” można podstawić „zakuty łeb” bądź pokrewne… 🙄 🙂
    _____
    *”głęboki II tom, czyli już początki Berlina po powrocie do Europy

  19. GK Says:

    właśnie.
    i jak tu dekoracyjnie rozłożyć na ławie w liwingu tablety i smartfony?
    ale tak, żeby było widać, że czytasz gombrowicza a nie ostatnie wpisy na fejsie? 😉

  20. Węgierka Says:

    Dobrze, spróbuję może i „Upiory”, jeśli się doczekam w kolejce bibliotecznej.

    Zapytam nawiasem, choć widzę, że lektury podróżne zdominowane przez Bałkany: czy Państwo przyswoiliście sobie ostatnio coś też węgierskiego? 😉

  21. pak4 Says:

    Węgierka:
    Podczytujemy, nawet wspólnie, „Węgry. Polskie ślady. Przewodnik historyczny”. O „Budapeszcie” i „Tysiącu lat zwycięstw w klęskach” chyba było? Podczytuję też „Białą damę z Lewoczy” Mora Jokaia, ale przyznaję, że dziewiętnastowieczna powieść historyczna… Chyba wyrosłem z tego…

  22. mru Says:

    czytać, czytać, czytać

    a kiedy żyć, jak żyć? 😛

  23. wkur--- Says:

    kiedy zyc

    ?

    jak oczy wysiondo

  24. pak4 Says:

    Ze źródełka informacji o konkursach i grantach dostałem właśnie zawiadomienie, że nasze MSZ szuka loga na „Szczyt Bałkanów Zachodnich” w Poznaniu.
    Czy „Bałkany Zachodnie” to była Jugosławia z dodatkiem Albanii?

    PS.
    W sumie, to usypać im taki Korab…?

  25. Bardzo Pretensjonalny Anglofil Says:

    jak tak jadę dzień po dniu,interesowały was głównie zabytki UNESKO ?

  26. Kłódka Says:

    Pretensjonalni muszą mieć pretensje, to jasne. 🙂

  27. pak4 Says:

    @Bardzo Pretensjonalny Anglofil:
    Nie wiem, czy dotarłeś do Kotoru/Dubrownika…
    Bo ja nie wiem, jak Tobie odpowiedzieć.
    Zasadniczo pojechaliśmy na objazd, który mi się na mapie narysował 😉 Ciekawiła mnie Boka Kotorska, Durmitor (miałem mapę 😉 ), ogólnie wybrzeże i Paklenica (miałem mapę 😉 ). Ale te punkty węzłowe trzeba było jakoś połączyć. No i szukaliśmy największych atrakcji po drodze, a te zwykle zaczyna lista UNESCO.

  28. Kłódka Says:

    Te listy są zestawiane PO COŚ.

  29. owcarek podhalański Says:

    Na mój dusiu! Kocioł bałkański kotłem bałkańskim, ale jakom piknom literature mozno w tym kotle uwarzyć! 🙂

  30. basia Says:

    GK, przecież ci, co najlepiej i najmądrzej czytają i tak się nie muszą chwalić (długością czasu spędzanego, objętością, głębią lektury)… — po prostu po nich proces lektury permanentnej (niekoniecznie książkowej) widać, słychać, czuć. Czytniki elektroniczne tylko wyostrzyły do maksimum prawidłowość znaną od stuleci… 🙂

    Węgierko, ja w październiku przeczytałam:
    The hidden Europe what Eastern Europeans can teach us Francisa Tapona —
    …wiele rozdziałów, ponad połowę sporej książki, a zaczęłam od rozdziału o Węgrzech, po prostu chcąc doczytać o faszyzmie segedyńskim.
    Książka jest online; voila!
    https://books.google.pl/books?id=GlbAmn_cajYC 🙂

    …A potem jeszcze kilka rzeczy uzupełniających kwestię Holokaustu na Węgrzech. Sporo solidnej wiedzy znajdziesz w sieci (publikacje anglojęzyczne).

    Owszem, wspólna lektura Polskich śladów na Węgrzech jest bardzo przyjemna i pożyteczna. Wczoraj przypomnieliśmy sobie, że „podwójna bitwa” była też pod Mohaczem
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Nagyhars%C3%A1ny
    …Ekspert KV bodaj o tym pisał, ale czasem gdy trzeba sobie przypomnieć, wiesz, że dzwonią, ale już nie – w którym kościele… 🙂

    Mru, żyć na wyjazdach, w górach, dolinkach (gdy jeszcze nie zrównane przez Maestra TT)… na zakupach, w kolejce do kasy (zanim dobędziemy smartfona z Gombrowiczem albo Sienkiewiczem 😉 )… ech, życia wszędzie pełno… 😛

  31. basia Says:

    Wkur—, w dobie dzisiejszej są – jak się i tu ujawniło – audiobooki… 🙂

    Paku4, to hasło górskie robili chyba uczestnicy „wyprawy”, co się za pierwszą zimową podaje… 😉
    Wszystkie inne ciekawostki równie wdzięczne… 🙄

    Anglofilu, to naprawdę nie nasza wina, że ktoś je wciągnął na jakąś listę… Już nie mówiąc, że miejscowości Vrboska poświęciliśmy kilkakrotnie więcej czasu, niż juneskowemu Szybenikowi… Nie mrugnąwszy okiem na tę „niesprawiedliwość”… 🙂

    Kłódko, z pretensjami czy bez – pytanie zasadne: o zasady selekcji miejsc wartych naszej uwagi… Pak4 odpowiedział szczerze, aż za szczerze 😉 …bo wszak można też jechać zupełnie od przypadku do przypadku, a dzięki zdumiewającej bystrości inteligencji swej nałożyć potem na to siateczkę logiki, spójności elementarnej bądź jakiejś jeszcze ściślejszej kompozycji… wręcz klasycznie-muzycznej. I co, zabronisz bogatemu? 😉

    Pewnie, że po coś! 😎

    Owczarku, tylko ile można zjeść tak gorąco-ostrych potraw?… Po pewnym czasie człowiek zaczyna tęsknić do krainy łagodności… Gdzie ona?… Gdzie one?… W późniejszych latach nastych XXI wieku?… … … 🙂

    *** * ***
    A gdy się komu jedna ostrość znudzi — ma drugą… ostrą mglistość — You called me nebulous!… 😆

  32. pak4 Says:

    @Basia & nazbyt szczerze:
    Ech..
    W słowach to się wszystko upraszcza.
    Mieliśmy trzy warianty wyjazdu jeszcze kilka dni przed. Warianty z dokładnością do odwiedzanych państw. Wszędzie coś, co się marzyło.
    Wybraliśmy ten, bo był najluźniejszy (a my też obawialiśmy się niespodziewanego nadejścia jesieni). To znaczy: można było odwiedzić wybrane miejsca i jeszcze mieć czas na improwizację, labę, czy nawet szybszy powrót, jakby co.

    UNESCO?
    Visegrad przyznaję, marzył mi się latem (gdy czytałem Andrićia), ale nie miałem ochoty przekraczać wciąż granic — zdecydowaliśmy się go włączyć w poniedziałek rano.
    Durmitor — wymarzony na miesiące przed, o czym świadczy zapobiegliwy zakup mapy…
    Stećki — jedyny przypadek, gdzie zerknęliśmy na listę zabytków UNESCO i postanowili odwiedzić. Ale też mieliśmy blisko — w linii prostej parę kilometrów zaperwne.
    Kotorem, a raczej Boką, zachwycałem się przed wyjazdem — był w planach, choć UNESCO nie miało znaczenia.
    Że Dubrownik chciałem ominąć już było 😉
    Mostar… miałem umiarkowaną chęć przekraczania wciąż granic (patrz Visegrad). Wszedł na listę „na pewno odwiedzimy” dzień przed.
    Hvar wypadł przypadkiem. Choć bardzo szczęśliwym.
    Split, Trogir, Szybenik — rysowały się na mapie. UNESCO było z nami zbieżne,ale nas nie inspirowało. Prędzej linia brzegowa Adriatyku.

    Dodałbym, że taki Ostrog bardziej mi się zamarzył niż połowa unesek z listy. Albo Paklenica. Ale też przy żadnym marzeniu się nie upierałem.

  33. basia Says:

    Bardzo ładnie powiedziane – prędzej linia brzegowa Adriatyku 😎

    A Ostrog… zupełnie zapomniałam, że do niego też mieliśmy więcej, niż jedno podejście drożne… 😀

  34. pak4 Says:

  35. basia Says:

    Nie sztuka skopiować, sztuka przeprocesować… 😉

  36. mru Says:

    >>przeprocesować

    ostrzegam przed dwuznacznym formuowaniem myśli!
    Zbigniew Ziobro

  37. pak4 Says:

    OK. Przeprocesorować.
    Uprasza się intela i amd o datki…

  38. basia Says:

    😆 😆

    siem nie bojem! 😛

  39. Renata Says:

    Zacznę od tych najlżejszych opowieści – kolega pożyczył mi P.P. Pomykalskich bardzo polecając. Więc mam dwa polecenia,a bardzo mi się chce dowiedzieć czegoś o tamtych stronach.
    Właśnie leczę przeziębienie i już conieco widzę na oczy,bo jeszcz e powinni wymyśleć takie urządzenie gdzie można włączyć i wyłączyć głos na żądanie.:-)
    Zmierzajcie zdrrowo do Świąt!
    A ja wracam do czytania! 🙂

  40. pak4 Says:

    Zdrowia!
    Pomykalscy są trochę chaotyczni, ale z drugiej strony w tym szaleństwie jest metoda.

  41. basia Says:

    Tak, tak — podziębienie sprzyja lekturze. Może nie etap, gdy zatoki całe zajęte (czym innym, niż)… lecz „potem” fajnie się pozyskuje treści i rozmyśla nad… No, chyba, że prace zaległe gonią… 🙂 🙂

    Zdrówka Renato! 🙂
    Zdrówka nam wszystkim! 🙂
    (Najgłówniejszy grzańcem pachnie cały… 😎 )

  42. pak4 Says:

  43. pak445 Says:

    No i Rejmer dostała Paszport Polityki:
    https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/paszporty/1777502,1,malgorzata-rejmer-laureatka-paszportow-polityki-w-kategorii-literatura.read

  44. basia Says:

    Oczywiście gratulacje od czytelników i zaznajomionych! 😎

  45. pak4 Says:

    O_O Jak relacjonuje lektury biblijne, to nie relacjonujemy lektur bałkańskich…

    Bo właśnie skończyliśmy Adriatyk Edigo Ivetića, czyli kompleksową historię wschodu i zachodu, północy i południa tego morza, z uwzględnieniem nawet środka, czyli morza, jako morza. Pochwaliłem zasięg, nawet pochwalę dążenie do obiektywizmu (a przynajmniej niewielkiej tylko preferencji dla Włochów względem Słowian; choć może Grecy i Albańczycy niedoreprezentowani). Do zganienia — długie, pokraczne zdania (ile autor, a ile tłumacze tu winni), no i dość suchy tekst.

  46. basia Says:

    Taaakkk – by ocenić potoczystość frazy, naturalność gramatyki – trzeba by przeczytać oryginał…
    Fajnie się słuchało… 😎 😀 ❗

Dodaj komentarz