Słońce, szadzie, widoki, endorfiny.
Jasność, jasność, jasność wielka –
– pierwszy dzień zimy.
Zdjęcia: pak4 i basia
[22.12.2016: Poręba – Kamienniki – Przełęcz Sucha – Łysina – Kudłacze – Działek – Poręba. Szczyrzyc]
This entry was posted on 22 grudnia 2016 at 9:09 pm and is filed under a cappella. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed.
You can leave a response, or trackback from your own site.
23 grudnia 2016 o 7:31 am
Wystarczyło wybyć ponad smog, a już zima piękniła się astronomicznie i kalendarzowo 😉
23 grudnia 2016 o 7:41 am
Uhmmm 😎 …I tyyyle jasności w rzekomo najciemniejszy czas…
23 grudnia 2016 o 12:07 pm
I tyyyle jasności Wam życzę! ☃️
23 grudnia 2016 o 12:55 pm
I wzajemnościowo, proszę Maestra! 😀 😎
6 stycznia 2017 o 9:09 am
U nas dziś siarczysty mróz. Tym bardziej podziwiam śmiałków, którym chce się wybyć z domu w taką pogodę i potem pokazać groźne piękno innym ludziom.
Podpisano
Mela Zmarzluch
6 stycznia 2017 o 10:05 am
Moja Ś.P. Babcia mawiała w takich razach: „Zażyj ruchu, ty zmarzluchu!”
Dodając, że były w jej życiu sytuacje, gdy aby przeżyć, należało się otulić, czym się dało, przytulić, do kogo się dało, a ruszać co najwyżej dużym palcem w bucie.
Byłem z psem. Krótko, bo nie miał ochoty na harce. Teraz zabieram się do przeglądu zimowych wyczynów „Teamu B&P”. W kominku ogień, herbata na biurku, w perspektywie świąteczny obiad. I nie trzeba wyruszać na żadną prawdziwą wycieczkę. 🙂
6 stycznia 2017 o 3:35 pm
Mela Woman, jeśli idzie o tych dwoje śmiałków – jeden a dokładniej jedna jest zmarzluchem. Lecz przy okazji lubi, by się coś działo, endorfiny wydzielało, lubi piękno, radość, wspólnotę w wysiłku… Więc pewnie nie ma wyjścia, tylko wyjść czasem – choćby i dzisiaj, nawet gdy piękno nadworne nie umywa się do górskiego z trzydnówki przedtygodniowej i Kamienników przedświątecznych… Aleć zawsze to ruch, uśmiech, słońce, skrzenia, lśnienia i skrzypienia śniegu mocno zmrożonego… 😎 😀
Jasiu Beskidzki, i owszem, by kalorie zużyć w taki czas – trzeba mieć ich nadmiar i/lub perspektywę uzupełnienia. Jesteśmy tu i teraz szczęśliwcami, nawet nie wiemy, jakimi…
Tak czy owak, jako mieszkanka (przez dobrych kilka lat) niemożliwego do dogrzania strychu, nie zapomnę, co to przysiady, rozciągania i wymachy co kwadrans stacjonarnej, biurkowej pracy… 😎 😀
A teraz cieplutko… w perspektywie skoki narciarskie i wieczorne wyjście… 🙂 🙂 🙂
13 stycznia 2017 o 4:44 am
[…] wędrówki dolinkowe oraz cztery górskie odbyli; siedem dni w upojnym ruchu (niekoniecznie […]