…I nagle… ogród!

Brzoskwinia Ogród

A było tak, że idą sobie, idą w okolicach znanych prawie jak własna kieszeń (ale jakiś wariancik zawsze możliwy, np. drogą w lewo a nie prosto, na Nielepice) i nagle widzą na tle bardzo żywego żywopłotu, że wyjazd, a nie wjazd. A potem, że jesteś na miejscu. Regulamin potwierdza iż mają się czuć zaproszonemi i to za darmo, byle nie dewastować…

Siedem Trzynaście hektarów – labirynt, rabaty, ogród skalny, okazy arboretalne, trawnik fragmentami jak marzenie, staw w budowie…

Anglik byłby wniebowzięty.

Oni też, minus pewne zmęczenie dotychczasową wędrówką i skwarniejącą pogodą. Nic to, powrócą jesienią, a potem wczesną wiosną. Olśnienia tak mają, że się powtórzeń domagają.

Foto: Pak4 i basia
[27.6.2021: Aleksandrowice – „Dolinka Aleksandrowicka” (szlak czarny) – Burów – zbłądzenie zielonym szlakiem gminnym – Burów – Las Zabierzowski – ławeczka przy „Stanowisku Lilii Złotogłów na Garbie Tenczyńskim” – Kleszczów – Na Hektarach – Ogród Brzoskwinia – Aleksandrowice. Ślad GPS.]

Komentarze 23 to “…I nagle… ogród!”

  1. pak4 Says:

    Muszę powiedzieć, że mam filozoficzne wąty wobec „jesteś na miejscu”. Bo to w sumie oczywista oczywistość: czy można być w czymś, albo na czymś, co nie jest miejscem?

    A już myślałem, że rozważania filozoficzne ostatnio mnie interesowały w XX wieku… Ech…

    Ale miejsce miejscem — do zdjęć.

    Stan Bielan z rana 😀

    Aleksandrowice — na mojej mapie stawy nie mają nazw własnych:

    Mgiełki poranne:

    I pierwszy raz odcinek czarnym szlakiem. I takie coś…

  2. pak4 Says:

    Tu widać ten bezimienny wąwozik lepiej może:

    Mapa mi pisze w tym miejscu, z cudzysłowem, „Dolinka Aleksandrowicka” (że w opozycji do Doliny Aleksandrowickiej) — jeśli to nie nazwa jakiegoś noclegowiska, to to to.

    A potem, błądząc jeszcze zielonym szlakiem gminnym, który wprowadza w wysoką, niewydeptaną, mokrą trawę, wracamy na znaną drogę bezszlakową:

    I inne znane bezszlacze — główna turystostrada Lasu Zabierzowskiego:

  3. pak4 Says:

    Taki gość prześwietlony:

    Ależ się pyszni swoja urodą ten samczyk zięby, choć przecież nawet sama gramatyka i jej gendery sprawiają, że jest tylko mężem swojej żony:

    Mijane, smacznego:

    Kleszczów — był zimą, jest latem:

  4. pak4 Says:

    Krajobrazy:

    Popadało:

    Ten ogród:

    Gdy my patrzymy na ogród, ogród patrzy na nas:

  5. pak4 Says:

    Gąsiorek:

    I który już raz spotykamy ten lądujący, przedpołudniowy KLM.

  6. basia Says:

    Taaakkk – on zawsze latał, ten KLM… Nawet gdy Balice ucichły złowieszczo…

    Piękne dzięki za wymyślenie, poprowadzenie, wszechstronne doilustrowanie!!!…

    😎 ❗ 😎 ❗ 😎

  7. pak4 Says:

    PS.
    Jeszcze jedna wąta „filozoficzna”, bo oni piszą „labirynt” i to powielamy. A, pamiętając panią Solnit (nie wszyscy to rozróżniają), to oni nie mają labiryntu, bo istotą labiryntu ogrodowego jest podążanie i kontemplacja — cel jest widoczny, ale wciąż się zmienia, przybliża, czy oddala. To co mają, to raczej błędnik — istotą jest zabawienie przechodnia gubieniem drogi i niełatwością dojścia do punktu docelowego.

  8. basia Says:

    😉

    😎

  9. Robert Says:

    Byłem tam na weselichu, fajne mce, nie znałaś?

  10. basia Says:

    Jakoś nie… – Totalne zaskoczenie… 🙂

  11. nieroberek Says:

    jag sie idzie

    to sie spotko

    o

  12. basia Says:

    Uhmmm 🙂

    *** * ***

    Nb, fajny spis:

    https://omp.oop.org.pl/category/prywatne-ogrody-otwarte/

  13. Dyrdymalista Says:

    W ostatnich latach
    śluby w ogrodzie są raczej w modzie. 😆

  14. basia Says:

    Nie najgorsza to z mód, imho… 😀

  15. Węgierka Says:

    Miłe zaskoczenie, prawda?

    Mapy nie pokazują takich obiektów?

  16. a a Says:

    nie wszystkie

  17. pak4 Says:

    @Mapy:
    Używałem teraz mapy-turystycznej.pl — tam, owszem, jak się już wie, to się dostrzega „labirynt”, ale samego Ogrodu Brzoskwinia nie zaznaczono. Co innego Google Maps, ale ich się nie używa do planowania wycieczek zwykle.

  18. basia Says:

    😀 😀 😀

  19. pro-fan Says:

    @ott 😉 :
    w Europie EURO, w Wimbledonie Wimbledon, a u Basi cicho o sporcie?… 😯

  20. pak4 Says:

    @pro-fan:
    Sport idzie na słuchawki, więc nic nie słychać 🙂

  21. basia Says:

    😀 😀

    To, że się ktoś czymś interesuje (od lat, od dekad) to nie powód, by wciąż przypominać publiczności, że…

    Odwrotną postawą jest „chcę koniecznie mieć publiczność, przymilić się jej, więc nawet gdy nigdy mnie nie ruszały futbol, tenis, skoki, biegi, ręczna, siatka, […] – teraz będę wspominać, żeby się czuli „na czasie”… rąbali komcie, bo to podstawa” 😈
    Na początku blogopiśniennictwa polskojęzycznego (gdy run na statystyki, itp. frekwencyjną „chwałę” mieszał co poniektórym w rozumkach) wyrastały z takiej postawy niezłe kwiatki… 🙄

  22. mru Says:

    tak
    pamientam 😛

    ruskie grajom 😛 😛 😛

  23. basia Says:

    😉

    co się człowiek naśmiał – to jego

    co się dowiedział o zakamarkach a nawet otchłaniach dusz ludzkich (co poniektórych) – jego też
    (najmniejszym możliwie kosztem – bo wirtualnie)

    zatem… bądźmy wdzięczni! 😎

Dodaj komentarz