Dzikie jedzenie

Gdy Borys Johnson postanawia poskromić nie tylko własne dzikie apetyty (zbędne kilogramy niemal kosztowały go życie w starciu z covidem), ale też wilczy głód swoich kompatriotów — ja zapytam w konwencji baśniowej:

Pamiętają państwo Dzikie łabędzie Andersena?
– We mnie siedzą naprawdę trwale! Wyraziściej, niż Dziewczynka z zapałkami czy Królowa śniegu.
I ile razy pozyskuję w blasku dnia całoroczny zapas kwietniowych pokrzyw – wyobrażam sobie Elizę zbierającą o północy naręcza starszych i bardziej piekących okazów, by uratować braci.

Nad Wisłą coraz więcej jest środowisk, gdzie wycieczkowe, ba wszelkie inne niewłasne zbiory mają branie i lansowanie. Oj, to już nie pani Gumowska i jej akacjowe przysmaki, nie początki blogowania, gdy nawet światowi, ogólnie-otwarci medycy młodawego pokolenia potrafili się zdumieć nad wielorakimi zaletami parzącej zieleniny… że nie tylko dla kurczątek babci…

Do tego pandemia. Wszelkie eksperymenty twórczych osobników zalokdaunowanych… Szerowania zupy ze stokrotek, którą my mamy (nnno… na okładce książki kucharskiej otrzymanej od przyjaciółki w połowie lat 90…;-/)

Ba, nawet BBC się podłącza:
http://www.bbc.com/travel/story/20200507-foods-you-can-forage-from-your-own-garden

Przypominają się punkty węzłowe dzikojedzeniowego życia własnego. Bajka o Tomciu Paluszku (w lesie może znajdą dosyć jagód i orzechów, aby przeżyć… biedna matka zaczęła gorzko płakać, ale i ona nie mogła nic pomóc). Dziecięce zbiórki-suszenia dla Herbapolu (kwiatu „białej pokrzywy”… jak się dzieć nauczył pokory, choć pracowitą cierpliwością oraz wyobraźnią (w kwestii puchowej wagi wysuszonego skarbu) myślał był, iż dysponował).
Gdzieś na Łemkowszczyźnie w połowie lat 80. napój z najżywszej dzikiej mięty.
Czosnek niedźwiedzi podczas majówki węgierskiej 2017. – Wędrowanie wieczorne, podziw jeno dla łanów, choć może trzeba było… pozyskać, przywieźć, posadzić? Jak poziomki zeszłoroczne z wycieczki malutkiej w Beskid Średni, którym tak się spodobało w donicy, że aż dostąpiły przeniesienia, nawożenia (organicznego!), wysadzenia, wychuchania.

Tu dochodzimy do granic… ogródka, pewnego pólka niepryskanego chemią, pieskami, kotkami… Jednej czy drugiej wycieczki oficjalnej bądź pół…

…Grzyby, borówki, jeżyny, tymianek, kwiat dziurawca, lipy, sok brzozowy, szczaw, koniczynka, i setki innych pożytków kojarzą się wędrowcowi tak dobrze, orzeźwiająco, obiecująco z banalnego powodu: historii pozyskiwań, spożywań na endorfinowym haju, w nieziemskich okolicznościach przyrody, w towarzystwie ludzi podobnie przeszczęśliwych z relaksowych dokonań, dopiero-co upolowanej zdobyczy. Zsynergizowały się synestezyjnie we wspomnieniach, niosąc wciąż na nowo naddatek odżywczy niezestawialny z żadną (nad)kalorią, wonią, makro- czy mikroelementami!
— Stoliczku-nakryj-się, perpetuum mobile!!!

Tak daleko da się odtruchtać od Johnsona i jego wąsko-politykierskich przeciążeń deliberacyjnych na temat śmiertelnie ważny dla nich od ćwierćwiecza, dla nas niewiele krócej.

*** * ***

Foto: Pak4 i basia
[23.5.2020: tam, gdzie…]

Komentarzy 36 to “Dzikie jedzenie”

  1. pak4 Says:

    Taaa… ale jak Wohleben pisze o smaku wiosennego kambium, albo mówi jakie są najsmaczniejsze larwy w lesie, to już wychodzi lekki hardkor. Chociaż samo kambium…

  2. basia Says:

    Taaakkk… Każdy ma gdzieś tę swą granicę… 🙂

    Gdy ja byłam „w samym środku” eksperymentów i klasycznych przepisów (połowa lat 90.) — dla niektórych takowym były nasze zwyczajne, pożywne, pożyteczne, smaczne pokrzywy…
    Dla innych hardkorem wciąż są szpinak, wątróbki… 🙂

    Larwy, ślimaki, etc. …nie mówiąc o zwierzętach jedzonych na żywo, takoż przyrządzanych (znęcanych-się-nad!) — to dla mnie ze dwa mosty za daleko…

    ****** * ******

    Nb, przy okazji – gdyby tylko ktoś miał czas w sobotę 🙄 —
    …dzikie życie, dzikie tycie, zmiany myślenia w dzikich kierunkach…
    U „nich”… 😉

    https://www.theguardian.com/politics/2020/apr/06/hospital-admission-puts-new-focus-on-boris-johnsons-health

    https://www.theguardian.com/environment/2020/may/18/a-new-normal-how-coronavirus-will-transform-transport-in-britains-cities

    A i Trumpowi ktoś ostatnio insynuował, iż jest morbidly obese… 🙄
    — pokrzywki, lebiodka, sałatka z mniszka lekarskiego nie zaszkodziłyby tak czy owak…

    Poza wszystkim – to jest przeprzyjemne, to jest pyyyyszne!!! 😎 😀 😎

  3. Ja Says:

    Do czego to doszło, dawniej odchudzano kapustą, jabłkami, teraz Basia podsuwa wielkim… pokrzywy? 🙂

    Wielkie nieba! 😀

  4. basia Says:

    Myślę, iż jesli zje za dużo, to się nie odchudzi… Nawet pokrzywami…
    (Znałam przypadki koleżanek przechodzących na monodiety… czereśniową… winogronową… i dziwiących się, że waga ani drgnie…)

    My natomiast w tej kwarantannie strasznie poszerzyliśmy spektrum wypiekanych ciast, produkowanych deserów, dodatkowych łakoci (ziarna, orzechy, suszone owoce…)
    Jemy to wszystko regularnie… nawet w postne piątki jedliśmy… I… nie jest źle. Bo ważna jest celebracja, ważne jest powiedzenie sobie (a jak trzeba, to i bliźniemu), że dwa kęsy super, trzeci niekoniecznie… Poskromienie dzikusa w nas… Tego atawizmu, że jutro może nie być pokarmu w lodówce, na sklepowych półkach, na grządce, łączce czy w ruderalnych chaszczach… Choć… te ostatnie, gdy zrobi się ciepło, dostają bogatą konkurencję ślimaków. I trzeba przyjechać rano, po chłodzie i rosie, by nie musieć strząsać tych maleństw…
    W tym roku byłam sama… 😀

    …Co piszę wciąż jeszcze mocno poparzonymi palcami – dostało mi się wczoraj, gdy gumowy oręż był tylko na prawej dłoni, a ja odruchowo chwyciłam w pewnym momencie stary korzeń pokrzywy eradykowanej w kącie przyszłego ogródka… — Tak się potrafią bronić, weredy jedne!…
    …Czy może chciały dać znać, iż wiedzą, o czym będzie jutrzejszy (czyli dzisiejszy) wpis?… — Niewiele wiemy o sekretnym życiu i przeczuwaniu pokrzyw… 😆 😆 😆

  5. pak4 Says:

    Po FB krążyły takie kwiaty jadalne Polski:

  6. basia Says:

    😀 😎 😀

    Padammm… padammm… padammmmmm 😉

  7. pak4 Says:

    Widoki były ostre, niczym cień mgły. Ale Tatry czekają na GIMPa, więc tylko Beskid Wyspowy:

    Jakby ktoś nie wiedział, jak wygląda pluralizm na małopolskiej prowincji:

  8. pak4 Says:

    Przeprosiłem się z gimpem i dodam jednak te Tatry:

  9. basia Says:

    Taaakkk… piękne były… z drogi główniejszej, z drogi podrzędnej, z pól, znad Dunajca…

    A teraz pada… pada… Wreszcie… 😎

    Padammmm… Padammmm… — Od jakiegoś czasu, ale teraz jeszcze milej… Po kąpieli przyjemnie-upojne znużenie! A za chwilę sen do wtóru deszczu po intensywnym, a w porywach męczącym dniu (np. ładowanie sprasowanego siana do stodoły 😎 ) 😀

    *** * ***

    Achhhhh… Ochhhhhh… Rojalsi, nawet oni dosiadają… I pewnie wykupują innym sprzed nosa! 😛

    https://www.hellomagazine.com/royalty/gallery/2020052390306/best-photos-royals-riding-bikes-cycling/1/

    🙄

  10. czarny Says:

    Jak wy dajecie radę ciągle dodawać tyle tych zdjęć marszowych?

  11. basia Says:

    😮 — Najkrótsza odpowiedź: bo pracujemy nad kondycją!

    😉 😆 🙄

    Nb, nie tylko marszowych – jazdowe i pobytowo-delektacyjne też się trafią… 🙂

    *** * ***

    A Ryś wczoraj też o ruchu… Właśnie odsłuchuję po raz drugi (dziś; wczoraj nie było czasu…):

  12. czarny Says:

    😀

    Fajne – GPS a kompas.

  13. basia Says:

    Taaakkk… – sugestywnie-topikalne 😉

    Inna topicality:

    https://deon.pl/wiara/duchowosc/bog-przyroda-i-endorfiny-czyli-dlaczego-warto-modlic-sie-na-spacerze,875251

    Wychodząc od kwietniowej tęsknoty za Zakrzówkiem i rowerowaniem do Tyńca, autor przeciwstawia miasto-molocha…

    Oraz…

    Na szczęście, w ostatnim czasie można zauważyć kilka trendów, które – nawet jeśli są tylko modnymi hasłami marketingowymi – mogą wnieść w nasze życie dużo dobrego. Wzrosła na przykład popularność słowa „slow” (ang. wolno). Wszystko, co ma w nazwie „slow”, jest „na topie” („slow life”, „slow food”, „slow travel”). Modne staje się również prowadzenie prostego, spokojnego życia, w którym kładzie się nacisk na relacje, cieszenie się z drobnych rzeczy i życie w zgodzie z naturą. Jednym z założeń duńskiego „hygge” (komfort, wygoda, przytulność), fińskiego „sisu” (wytrzymałość, siła woli, hart ducha, determinacja w dążeniu do celu mimo barier fizycznych, w praktyce wyrażająca się na przykład kąpielami w lodowatej wodzie) i japońskiego „shinrin-yoku” (nastawione na kontemplacje odpoczywanie w lesie) jest zawsze kontakt z przyrodą.

    O potrzebie odcięcia się od elektroniki niby każdy wie…

    O konieczności ciszy też… Przyrodzie jako ikonie Absolutu…

    Wiecie? — Noto poczytajcie jeszcze raz! Przy niedzieli!

    Bóg, przyroda i endorfiny czyli dlaczego warto modlić się na spacerze

    🙂

  14. bezdomny Says:

    basia Says:
    23 Maj 2020 o 6:46 am
    Taaakkk… Każdy ma gdzieś tę swą granicę… 🙂

    Taaaaak, – – >
    https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=1507129822791499&id=100004834860679

    🙄

  15. dociekliwa Says:

    >>topikalny<>topicality<<

    konieczne?
    nie sądzę.

    poza tym miło zajrzeć po wielu latach, przekonać się, że blog działa.

  16. pak4 Says:

    @bezdomny:
    To rowery też obejmuje kwarantanna? O_O

    @dociekliwa:
    Właśnie znajduję:
    Napój regeneracyjny QNT Recovery POWER 750 g – smak topikalny
    Czyli co, bądź na czasie, pij QNT Recovery? Hm… ale widzę, że to całkiem popularny smak. Trzeba będzie spróbować 😀

  17. basia Says:

    Bezdomny, słupek w istocie fajny! Tylko kto oń oparł jakiegoś bicykla? I czy to nie podpada pod znieważanie barw i godła?… 🙄 😛 😈

    Dociekliwa, witam po latach! (Ba, po prawie dekadzie!) 😀

    Jeśli użyte przez świadomego użytkownika – było konieczne. Po prostu… 😀

    Paku, topikalne smaki są nęcące, chyba, że… zmęczymy się ciągłym gonieniem, nadążaniem za topikalnością… 😀

  18. profdocdr Says:

    „Wciąż o pokrzywach głoszą!” 😉

    Tylko nie mówią, jak je zrobić, żeby były jadalne dla takiego jak ja. 🙂

  19. Madziar Says:

    Zapisałem, co kiedyś tu podawała Basia: oliwa, czosnek, ewent. cebulka i ostra papryczka pocięta w kostki. Zeszklić. Na to rzucić pokrojone pokrzywy, lekko zasmażyć.
    Moim kobietom nawet smakuje, a mnie tak sobie. 😉

    Czosnek niedźwiedzi, Węgry, znana postać.:
    http://palikot.pl/czosnek-niedzwiedzi/

  20. Szpila Says:

    „Tak daleko da się odtruchtać od”

    Daleko
    ?

    Ja bym powiedział że blisko.
    I stale w ty samo miejsce
    rusz się a będziesz zdrowy młody bogaty szczęśliwy

    ;P

    A tak nie jest i nie będzie.

    Tylko drażni denerwuje wszystkich
    dla których „rusz się” nie jest ani radą ani rozwiązanie problemu

    😛

  21. Madziar Says:

    Szpila, rozwiązaniem to może i nie jest, ale początkiem – tak, może się stać.

    Znasz to?

  22. basia Says:

    Profdocdr 😀 jak słusznie zauważa Madziar 😀 – to może być gust nabyty, nieoczywisty… Wymagający czasu. Ja już od ~30 lat* zjadam je z apetytem, mam metody pakowania i procedury mrożenia. Tę wersję podsmażoną (lekko) można wzbogacić lekkim groszkiem, małą fasolą (ja daję żółte połówki, ugotowane w przyprawach), doprawić kuminem (kminem rzymskim to się zwie po polsku?) – i do naleśników jako farsz.
    W zasadzie co się da zrobić ze szpinakiem – powinno i z pokrzywami.

    Mama ostatnio suszy (kurczątkom i sobie… na herbatkę).
    Nie mówiąc, że pokrzywy ponoć dobre też jako oprysk organiczny gdyby coś tentego padło na nasze rośliny.
    Wszystkiego nie pomnę, a nie będę się mundrować świeżo nabytą wiedzą internetową, którą pozyskać może każdy sam-samodzielnie 😀
    _____
    *a jeszcze wcześniej regularnie wiosną stosowałam na odżywianie i nabłyszczanie włosów

    Szpilo, drażni jednych, podnosi na duchu innych. Nochyba, żeś chciał stwierdzić wprost, iż własnie dlatego, iż ruch, mobilizacja do niego buduje co poniektórych, iż tą prostą metodą można w dowolnym, nawet najgorszym momencie życia poprawić sobie humor — …właśnie dlatego inni będą zirytowani, zmier_zeni… Bo fajniej nie tylko samemu się dręczyć w tym piekielnym kotle beznadziei, ale i innych wciągać na sam środeczek jeśliby się który tylko troszkę wygramolił ku kalderze… 😀

    Nie, całego świata nie zbawisz… Ale kilka egzemplarzy sapiącego homo – może?…?…?… 🙂

  23. owcarek podhalański Says:

    Tak jakosi drugi obrazek od Pakecka przybocył mi ten śpas, jak to dwie kozy jadły taśme filmowom. I tak gwarzom:
    – Dobry film.
    – Owszem, ale książka była lepsza 🙂

  24. basia Says:

    A który film, Owczarku? (Zapytałaby może kekoza 😉 ). —
    Bo ten, co szybko dostał sześć czy ile-tam milionów odsłon, nie miał przed sobą książki… A za sobą… A, już wiem, to właśnie okoliczne kozy pożarły ważne afisze prymasa, rozesłane do wszystkich parafii polskich, a których to afiszy nie było widać w sobotę w przykościelnych gablotach… … … 😦

  25. marzena Says:

    ludzie starsi i średnie pokolenie często kojarzą „dzikie jedzenie” z czasami biedy i niedoboru:
    – babka lancetowata, bo nie ma w aptece plastrów
    – lebiodka i pokrzywa, bo na straganie sałata zwiędła i droga
    – te desery nieszczęsnej pani Gumowskiej, kwiaty bzu w cieście naleśnikowym, akacja w cieście naleśnikowym, róża może też? 😛

    by może takie biwakowe wygi, jak wy widzą w tym coś pociągającego, ja wolę dostać smakołyk przygotowany przez fachowców, i ładnie opakowany.

    czosnek niedźwiedzi próbowałam, paskudztwo.;-)

  26. anglofil/anglofob Says:

    @marzena
    spróbuj najpierw z pastą serową, sosem śmietanowym, itp.
    jak chwyci, poeksperymentuj. ale świeżym, jak sama zerwiesz, nie z papkami sprzedawanymi jako bio, eko, śmo.

    http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/7,154946,24699021,jak-wykorzystac-niedzwiedzi-czosnek.html?disableRedirects=true

  27. basia Says:

    Marzeno, ładnie i nieekologicznie opakowany – to tak. Najczęściej… I wciąż ma branie nadmierne opakowanie w tym kraju przywiślańskim… 😦
    Ale czy „fachowe” przygotowanie to jest istotnie to, co chcemy jeść?… W kontekście dążności do coraz to dłuższego życia półkowego wszelkich produktów spożywczych…

    Z czosnkiem niedźwiedzim powtarza się u „testerów” to samo: jakaś słoiczkowa papka sprzedawana tu i ówdzie na straganach. Jej węgierska odmiana odstręczyła K. Vargę (znęcał się mocno nad swą jedną-jedyną próbą smaku); my widzieliśmy podobne słoiczki w słynącej z leśnych połaci niedźwiedziego czosnku Lanckoronie… Nie skusiły nas…
    Ale świeże listki można przywieźć najbezpieczniej z Węgier; u nas pozyskiwanie (choć w Małopolsce technicznie legalne), obwarowane jest poręcznie-przyczepnymi obostrzeniami:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Czosnek_nied%C5%BAwiedzi#Zagro%C5%BCenia_i_ochrona

    Zatem listki normalnego czosnku zerwane rano z własnego ogródka wydają się oczywistszą opcją 😆

    Anglofilu/Anglofobie, otóż to! Spróbować w nastroju przychylnym innowacjom. Jeśli nie podejdzie – nie zmuszać się następnym razem. Nie obrzydzać bliźnim, jeśli im smakuje (wszystko, cokolwiek!!!!!!!)…
    I dbać o jak najkrótszą drogę z uprawy na talerz — zerowa zasada termodynamiki ekologicznej… 😎

  28. GK Says:

    Amen.

  29. Anonimowa Celebrytka Says:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Irena_Gumowska

    Przepisy i filozofia życia Pani Ireny Gumowskiej bardzo mi odpowiadały w l. 80. I chyba pozostanę wierna…
    Kwiat akacji w cieście, smażony jak pączki i posypany cukrem pudrem, zjadłabym z przyjemnością nawet dzisiaj, teraz, ponieważ mam miłe wspomnienia związane z tym przysmakiem. Podobnie ze smażeniem i podawaniem kwiatów bzu w takowym cieście.
    Tylko kto się będzie bawił w dzisiejszych zwariowanych i wygodnickich czasach w takie akcje kulinarne? 😉

    Pozdrawiam Was ciepło, gratuluję bezliku pięknych fotografii, osiągnięć wędrówkowych, domkowych, ogródkowych. 🙂 Apropos, mieliście wczoraj grad?

  30. pak4 Says:

    @Anonimowa:
    Nie, nie mieliśmy gradu. Dach zatrzymał. Ale na ogródek spadł 😀

  31. Anonimowa Celebrytka Says:

    PAK 😀

    Jak szkód nie ma, to dobrze.

  32. Slowacki j Says:

    Ale czosnku
    czosnku szkoda

    Nie cierpie

  33. pak4 Says:

    Milijon cierpi. Słowacki nie 😛

  34. Slowacki j Says:

    Pak4 wie.

  35. owcarek podhalański Says:

    Do Basiecki – 26 maja, godzinecka 6:39 ej-em
    Jo ten śpas słysołek jesce w casak, kie licono, kielo widzów przisło na film do kina, a nie kielo było odsłon. Ale… niewyklucone, ze historia sie powtórzyła. Tym bardziej, ze ona (ta historia znacy sie) podobno lubi to robić 🙂

  36. basia Says:

    GK, 😀

    Anonimowa Celebrytko 😀 „Kuchnia pod chmurką” to moja pierwsza własna książeczka kulinarna… Dokładniej kulinarna-plus. I mam ją dalej pod ręką. Bo masz pełną rację, to było też zebranie, dowartościowanie pewnego stylu życia.

    „Kto się będzie bawił”? — No właśnie ostatni lokdaun pokazał, że jest mnóstwo osobników, dla których podobne zabawy okazały się świetnym, arkadyjskim wręcz relaksem 😎 ❗ — Może nie zabawy z kwiatem akacji, bo pojawił się AD 2020 późnawo (że porównam do słynnego objawienia początkowomajowego w 2018! 😉 )…
    …Chętnych, pracowitych, pomysłowych nie brakuje na tej ziemi 😎

    Grad troszkę pokaleczył liście pelargonii. Poza tym był chyba miękki, na pewno nie duży (mówiąc o przekrojach gradzin).

    Piękne Ci dzięki za miłe słowa, komplementy! 😀 😀

    Slowacki J 😀 nic na siłę. Ale… iluż ja widziałam zdeklarowanych niecierpków tego czy owego, którzy nie wyczuli w potrawie dużych ilości-objętości flagowego niecierpienia swego…! ❗ 😈

    Owczarku 😀 – oj lubi, lubi. Z modyfikacjami, fikołkami uwspółcześnień lub przeciwnie, przedziwnych anachronizmów…

    Ja na ten przykład nie słyszałam jeszcze tego, co pewien bezrefleksyjny notariusz zrobił z polskim hip-hopem (Klata w TP napisał, że to, co z polską konstytucją). W tym celu idę w górę „Trocinek” by wreszcie kliknąć na filmik… On nieaktualny… Wyszukuję inny… ma pod 10M odsłon… Sama się przyczyniam do kolejnej… Dalej nie odsłuchawszy epokowego dzieła… Lecz nie chcem, a muszem… Skoro tak wszyscy i wciąż gadają tą ostrą mgłą… 😛 🙄

    Powiesz, że Konstytucja była zdecydowanie lepsza…

    W dzikich żyjemy czasach…

    ***** * *****

    https://www.theguardian.com/world/2020/jun/03/obesity-and-coronavirus-how-can-a-higher-bmi-increase-your-risk

Dodaj komentarz