Višegrad albo most na Drinie

Wpis gościnny. Autor: Pak4

Toż mnie Gospodyni ubrała w temat!

No, ale trudno. Prawdą jest, że czytałem Most na Drinie Ivo Andricia, zresztą wcale nie dawno. To czyni mnie niejako ekspertem od tego uneska, którego jednak wolałbym nie komentować.

Ale, OK, opowiem o co w tym chodzi.

Otóż, Mehmed Pasza Sokolović, Turek, ale „swój” (pochodził z dzisiejszej Bośni, zrobił karierę w Turcji, zostając wezyrem) kazał wybudować most na strategicznym szlaku, na wciąż górskiej i przełamującej się wśród skał Drinie. W Visegradzie. Jak sobie przypomnimy, że tenże Mehmed Pasza walczył pod Mohaczem przeciwko Węgrom, to tym bardziej sobie uświadomimy, co za czasy i strategia.

Most ma 179 metrów i cechuje się wielką elegancją. Dotrwał do I wojny światowej. Po odbudowie do II. A po kolejnej odbudowie trwa do dzisiaj.

Wartość dodaną stworzył Ivo Andrić — pisarz jugosławiański. Most na Drinie powstał podczas wojennego aresztu domowego. Tekst trudno mi zdefiniować literacko. Chyba należałoby powiedzieć o zbiorze opowiadań, których miejscem akcji jest miasteczko Visegrad i jego most. Opowiadania dotyczą różnych miejscowych wydarzeń (a czasem tylko legend), począwszy od budowy mostu, do jego uszkodzenia w czasie I wojny światowej. Most na Drinie pokazuje świat wielokulturowej miejscowości, w której ludzie żyją zasadniczo zgodnie — opresja przychodzi zawsze z zewnątrz — ze strony Turków, Austriaków, czy wylewającej rzeki Driny. Dobro też przychodzi czasem z zewnątrz — jedną z bohaterek jest hotelarka — Żydówka spod Tarnowa…

Andrić dostał Nobla, a w samym Visegradzie ma swój pomnik. W „ostatnich latach”, pod kierunkiem Emira Kusturicy powstał Andrićgrad — „kiczowata” rekonstrukcja wielokulturowego miasteczka z tych terenów. (Cudzysłów, bo Andrićgrad ominęliśmy szerokim łukiem, nie z jakiejś odrazy, tylko braku zainteresowania i czasu. W każdym razie, nie oceniam tego, co widziałem tylko z daleka.)

Wszystko to jak dotąd powinno brzmieć zachęcająco: UNESCO, powieść, Nobel za całokształt, elegancja zabytku i jego pewna oryginalność z polskiej perspektywy (osmańskich zabytków u nas brak).

Tylko…

Tylko o tej wielokulturowości, współżyciu w zgodzie, Andriciu dużo trudniej pisać po wojnie domowej w byłej Jugosławii.

Nie jest tu winien pisarz, nie jest winny most. Cóż, stali się przedmiotami nacjonalizmów. Obecnie Visegrad leży w Republice Srpskiej, czyli części Bośni i Hercegowiny, która w myśl porozumienia w Dayton jest niejako serbskim państwem w bośniackim państwie. Sam też Andrić (urodzony w Bośni ale w katolickiej rodzinie, deklarujący się jako Serb) stał się pretekstem dla miejscowych władz do wychwalania wielokulturowości i współistnienia, ale w ramach Serbii, przeciwko Boszniakom, na przykład. A jak jedni biorą na sztandar, to drudzy wprost przeciwnie…

A żeby nie było dość, to sam most stał się miejscem kaźni kilku tysięcy zamordowanych Boszniaków, których ciała zrzucano do Driny (1992-95). Podobno, choć przywódców ukarano, to „zwykli” sprawcy wciąż chodzą pewni siebie po miasteczku…

I jak tu pisać o Visegradzie z lekkim sercem?

Zdjęcia: basia i Pak4

[17.9.2018: … Višegrad… ]

Driną, w górę rzeki

Ilustracje – Pak4

Komentarzy 25 to “Višegrad albo most na Drinie”

  1. foto-ekspert Says:

    Dziękuję za ciekawe treści pięknie ilustrowane.

    A w kwestii stosunków ludzkich tak powiem, że nie tylko w tamtych miejscach bałkańskich tak się plecie,że nadzieja i poprawa przeplata się z szaleństwem i zbrodnią. Napisaliście mądrze pod poprzednim tematem, moje ujęcie jest tak bardziej od i do prostego człowieka.

  2. basia Says:

    Dzięki! 🙂

    Ta sinusoida potrafi jednak być strasznie frustrująca, „wnerwiająca”… — jakkolwiek wcześnie i dogłębnie byś nie pojął teoretycznie otchłanności natury ludzkiej… psychologii tłumu, dynamiki małych i średnich grup ludzkich…

  3. pak4 Says:

    @foto-ekspert:
    Wszystkie kraje bałkańskie (w tym Turcja), próbując uporać się z problemem mniejszości etnicznych, uciekały się do podobnych rozwiązań, mianowicie do przesiedleń i asymilacji. W rezultacie pierwszych do znacznych przemieszczeń ludności — między państwami i wewnątrz państw — doszło po pierwszej wojnie światowej, w okresie międzywojennym i po drugiej wojnie światowej: emigracja Greków ze Stambułu w latach pięćdziesiątych XX wieku, emigracja Niemców i Żydów z Rumunii Ceaucescu, emigracja turecka z Bułgarii w latach pięćdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku itd. Z kolei asymilacja przyniosła kilka pozytywnych rezultatów: integrację i asymilację ludności słowiańskojęzycznej w północnej Grecji oraz resztek ludności pochodzenia greckiego na wybrzeżu Morza Czarnego itp. A mimo to łatwiej wskazać porażki: obszary z nierozwiązanymi kwestiami mniejszości — Bośnia, Macedonia, Kosowo, Siedmiogród, Tracja i Cypr — są, ogólnie rzecz ujmując, potencjalnymi punktami zapalnymi na Bałkanach.
    Maria Todorova, Bałkany wyobrażone, tłum. Magdalena Budzińska, Jan Dzierzgowski i Piotr Szymor, Czarne, 2014

    PS.
    Ja wiem. U Todorovej czasem irytuje mnie to przybieranie neutralnego tonu: zajścia, przesiedlenie, za którym kryje się ludzka tragedia. Ale coś w tym wyjaśnieniu do mnie trafia, nawet jeśli „jednonarodowość” Zachodu jest dyskusyjna (weźmy taką Belgię, czy długie tradycje Heimatu w Niemczech), to przecież tak może być odbierany on na Bałkanach. A skoro kraje nie są pewne swojej tożsamości…

  4. pak4 Says:

    PS.
    Umnknęło wprowadzenie. Todorova twierdzi, że współczesne państwa bałkańskie narodziły się w XIX wieku, w momencie panowania ideału „państwa narodowego”; co — jako zachodni wzór nowocześności — próbowały uzyskać, niejako na skróty niszcząc po-osmańskie wymieszanie narodów i religii.

  5. Węgierka Says:

    Myślę, tak odczuwałam to wtedy, że przerażenie Bałkanami (u oczytanych i myślących) dotyczyło też faktu „banalności zła” (i zbrodni) a także świadomości, jak łatwo rozniecić ognień, jak rozprzestrzeniają się pożogi. że może też u nas, może nawet na Zachodzie coś takiego byłoby wciąż możliwe.

    Piszecie, że wciąż widać ślady kul. Po dwudziestu latach?

  6. pak4 Says:

    Raczej 25… Widać ślady kul, widać porzucone domy. Choć widać też odbudowujące się meczety w Republice Srpskiej.

  7. pak4 Says:

    PS.
    Oczywiście, jako osoba z inż. przed nazwiskiem interpretuję most jako konstrukcję techniczną, stanowiącą część infrastruktury drogowej. Osoby bliższe humanizmu podkreślają, że Andrić wybrał most na bohatera, by uczynić z niego metaforę Bałkanów, jako miejsca spotkań kultur Wschodu i Zachodu, chrześcijaństwa, islamu i judaizmu,

  8. Węgierka Says:

    Przyczyną bieda czy niepewność jutra, tymczasowość granic?

    (Podejrzewam, że wszystko..)

  9. pak4 Says:

    @Węgierko:
    Wiki sugeruje, że za wojnami w byłej Jugosławii stał także kryzys gospodarczy. A w zasadzie — był jako praprzyczyna, bo doprowadzić miał do wystąpień nacjonalizmu kosowskich Albańczyków, na co odpowiedzieli wzrostem nacjonalizmu Serbowie i się zaczęło…

    Todorova sugeruje, że raczej to pochodna rozpadu. Narody zaczęły „samostanowić”, ale bynajmniej nie były to jakieś granice etniczne, bo te nie miały się kiedy wytworzyć, związane z samoidentyfikacją — i zaangażowani przywódcy zaczęli to wyrównywać, tak by stanęło na ich.

    Teza Todorovej ma to do siebie dobrego, że wskazuje dlaczego wojna objęła Bośnię (Bośniacy właściwie nie mieli wykształconej świadomości narodowej; Boszniacy organizowali się wokół islamu i często w odpowiedzi na mordy na sobie dokonywane); ale nie objęła np. Czarnogóry (która ze względu na małą dostępność przez góry właściwie zawsze była trochę osobna…).

    Mhm… my wciąż wyprzedzamy materiał, bo to dopiero poniedziałek, trzeci dzień wyjazdu, a próbujemy już zalatwić całą politykę miejscową… Fakt, można zostawić trochę miejsca dla miejscowej przyrody, czy nawet dziedzictwa kulturowego… W każdym razie dodam, że czytałem serbską (?) polemikę z nacjonalistycznym językiem oficjalnej Serbii i zupełnie nie ruszało mnie to. To był nacjonalizm (przepraszam za wtręt polityczny, lokalny) na poziomie „biją mnie Niemcy!” Rokity, a nie naszego ONRu… Czyli przynajmniej w sensie używanego języka, my się tak bardzo od nich nie różnimy.

  10. Przyjaciele Smutnego Diabła Says:

    „Fakt, można zostawić trochę miejsca dla miejscowej przyrody, czy nawet dziedzictwa kulturowego”

    Zwłaszcza, gdy jak widzimy pogoda sprzyjała.

    A z ludziskami to tak już jest, że niestety bardziej widzisz dziesięciu pyskaczy i jednego zbrodniarza, niż stu budowniczych mostu górskiej trasy albo zapory.

    Pozdrawiamy, będziemy śledzić kolejne odcinki , zaległe nadrobimy. Dotąd pogoda była za dobra na siedzenie przed komputerem. 🙂

  11. GK Says:

    Węgierko,
    także migracje, ucieczki, emigracja, niski przyrost naturalny.

    Wojna domowa to coś innego, niż np. II Wojna na polskiej prowincji, poza frontem. – Zaryzykuję stwierdzenie, że to coś gorszego.

    Balkan International Migration in the 1990s
    Corrado Bonifazi, Cinzia Conti and Marija Mamolo (2006)

    Kliknij, aby uzyskać dostęp Demobalk_Papers_Doc_00016.pdf

  12. basia Says:

    Węgierko, Paku4, GK, Przyjaciele Smutnego Diabła 🙂 🙂 🙂 🙂 — wielkie dzięki za ogromnie ciekawą dyskusję!

  13. Krakowianka Jedna Says:

    Ładnie tam, bardzo!
    Szkoda tym większa, że pokazywane bałkańskie miejscowości budzą tyle złych skojarzeń, bo to napewno odstrasza wielu ludzi, na przykład mnie, którzy chcą na urlopie nie musiec myśleć o okropnościach…

    Bardzo Wam dziękuję za wszystkie relacje I przemyślenia.

  14. basia Says:

    Krakowianko…, a jednocześnie bezpieczne obejrzenie jeszcze jednego kraju, w tym śladów stosunkowo niedawnej wojny w nim*… wojny bardzo unaocznionej dzięki szybkim mediom, wciąż zresztą sprawozdawanej i analizowanej medialnie… przyciąga innych, wielu.

    Jeszcze inni jako główny motyw wyjazdu podadzą w miarę bezpieczne dotarcie do (odbudowanych, odbudowywanych, odnawianych) skarbów kultury, miejsc kultu.

    A tych wszystkich, którzy jakby zbyt natarczywie przyglądają się pomnikom, grobom, ruinom nie nazwiemy tak od razu miłośnikami „turystyki katastrofalnej”…
    Wszak impuls, by sfotografować się na tle przerośnietej drzewkami, potrzaskanej kulami, wielopiętrowej ruiny wcale nie przekreśla motywacji, głębi, wszechstronności przygotowań do kulturowego wniknięcia w miasto, okolicę… Niektórym przechodzącym gest wyda się niesmaczny, inni natychmiast wybaczą, jeszcze inni nawet nie odczują kontekstów, niestosowności… Bo za młodzi są, bo wtedy gdy toczyła się wojna mieli małe dzieci i naprawdę nie oglądali telewizji, bo…

    Zaś wielu niefrasobliwych turystów zacznie się interesować tym, co zobaczyli, zgłębiać, wgłębiać – dopiero po powrocie…

    [Generalnie zaczynam mieć wrażenie, że nasze tu rozmowy wydać się mogą znaaaacznie bardziej „dołujące”, niż był pobyt… — podróż płynąca – na wszystkich jej odcinkach, także na tym – gładko, aktywnie (endorfiny szybko rozświetlają spojrzenie na sprawy, nawet przy pogodzie znacznie, znacznie gorszej od naszej… która była idealna…) …w nastrojach pogodnie-wyważonych, pozwalających dostrzec więcej śladów nadziei i poprawy, niż jątrzenia, zapiekłości i „wrzenia pod pokrywką” a nawet „nad” (kampania wyborcza w BiH)]

  15. Węgierka Says:

    Pak4, dziękuję za obszerne objaśnienia.

    Czy rzeczywiście wojna nie objęła Czarnogóry?
    Wydaje mi się, że jej tereny przewijały się w doniesieniach o konflikcie?

  16. pak4 Says:

    Węgierko,
    Czarnogóra była długo zjednoczona z Serbią w Jugosławii. Oddzieliła się jako ostatnia, wcześniej wspierając np. ostrzał Dubrownika, wskazuje się także na pomoc dla Serbów przy ich zbrodniach; z drugiej strony, Czarnogóra była także miejscem ucieczki Kosowarów przed prześladowaniami. Na samym terytorium Czarnogóry jedyne walki, to ataki NATO, ale piszą, że na niewielką skalę.

    Krakowianko,
    Szczerze mówiąc chciałem, planując wyjazd, początkowo ominąć Bośnę i Hercegowinę, oraz Serbię; ale jakoś pociągała mnie Czarnogóra, więc w końcu wyszło, że najwygodniej nam jednak Serbię przeciąć… A potem nam wyszło, że jesteśmy blisko Visegradu, a co UNESCO, to UNESCO.

    Basia:
    Zerkam do kolejnej publikacji „na temat” i tam autor pisze, że rok 2014 był rokiem pełnym nadziei. Ale potem wybory wygrali ci co zawsze, topiąc BiH w korupcji i nacjonalizmie — bo jakoś te dwie wartości dobrze się mają razem.

  17. Kłódka Says:

    Piszcie jak czujecie. Jac Czasem to tez

    Foty super i jak zwykle tyle żeby zgłębic klimaty a nie tylko poglądać pocztówy. Thnx

  18. Kłódka Says:

    ma byc
    jak czasem dołująco to też piszcie

  19. nudy Says:

    spoko som smenty

    bendom gory

    pewne jak w banku skok

  20. Krakowianka Jedna Says:

    Basiu, Paku, wszyscy, ja doskonale rozumiem, i to nie był zarzut czy przytyk wprost preciwnie, będę z zainteresowaniem czytać i oglądać, zwłaszcza teraz gdy psuje się pogoda.
    Chciałam powiedzieć, że mimo iż mi się podobają te tereny to przypuszczalnie nie wybrała bym ich na urlop.
    Ale teraz wyrosło pokolenie, któremu nic nie straszne, i dobrze.

  21. pak4 Says:

    Krakowianko,
    Dlaczego?
    To znaczy częściowo rozumiem, bo świadomość mordów na pewno utrudniała beztroskie zwiedzanie. Ale:

    — Nasza świadomość była cząstkowa. Nie zdążyłem się w pełni przygotować do wyjazdu lekturami. Teraz to nadrabiam. A niektóre lektury są na pewno „cięższe” niż obserwacje na żywo.

    — Mamy „pod bokiem” Oświęcim i jakoś z tym żyjemy, z województwa nie uciekamy… Ba, myśmy nawet kiedyś pojechali obejrzeć tamtejsze kościoły i zamek.

    — Żyjący sprawcy? Cóż, czasem lepiej i u nas nie pytać ludzi, co robili w czasie wojny, czy tuż po…

    Bezpieczeństwo na ulicach?
    Szczerze mówiąc, to lepiej się czułem w Serbii, czy Czarnogórze, niż w Republice Srpskiej, ale nie chodzi o sprawców. Chodzi o biedę i żebractwo, którego w Polsce już się praktycznie nie spotyka.

    Podobno w Czarnogórze wciąż funkcjonują podziały plemienne, zwyczaj noszenia broni i wpływy mafii włoskiej, ale niczego z tego nie spotkaliśmy naocznie. Spotkaliśmy taką „biedniejszą Chorwację”, kraj nastawiony na turystykę, z atrakcyjnymi miejscami, który nadrabia opóźnienia. Zresztą Chorwacja… przecież Chorwaci mogą się ścigać z Serbami na zbrodnie, a jakoś kraj się odbiera bez takiej etykietki…

  22. Masz Czas - Czytaj! Says:

    Cieszę się, że nie spuszczacie z tonu.
    Paskudna pogoda sprzyja refleksji.

    Do miłego, kiedyś.

  23. Nudysta Says:

    Masz Czas? – Zarabiaj!
    (Będziesz miał na wycieczki! 😛 )

  24. mru Says:

    nie! 😛

    masz czas – jedź!
    bo jak jedziesz to nie jesz
    i nie grubniesz 😛

    prawda Gospodyni? 😛

    (nie masz czasu to też nie jedz 😛 )

  25. basia Says:

    (nie masz czasu to też nie jedz… — a wie Mru, moja Mama przez większość znanego mi jej życia stosowała tę zasadę… z konieczności… efekty były adekwatne a gdy wreszcie „uzyskała” od życia nieco czasu, też z przyzwyczajenia ceni możliwość zgrabnego, szybkiego poruszania się i inne profity sylwetki…
    …i tak trzy ćwierci wieku już… 😎

    więc Gospodyni odpowie – prawda, przenajświętsza prawda: najważniejsze to ustalić priorytety i „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”… 🙂

    — Nasza świadomość była cząstkowa. Nie zdążyłem się w pełni przygotować do wyjazdu lekturami… 🙄 — Krakowianko, obawiam się jednakowoż, iż w odczuciach jego samego przygotowanie przedwyjazdowe Paka4 czyli Teamu 😈 nigdy nie będzie pełne… …Ale kwestię „w jakim stopniu niepełne” można rzecz jasna efektownie niuansować… 😀

    Masz Czas – Czytaj! — obiema rękami popieramy, zwłaszcza w popołudnia takie, jak ostatnio-niedzielne (w Krakowie) czy jak dzisiejszy wieczór… 🙂

    Wszystkim Państwu, wielkie dzięki za uwagi (i Uwagę), komplementy, dobre energie wszelkich typów!
    🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂

Dodaj komentarz