…a dziś jest piątkowy wieczór po serii cudnych dni i z perspektywą jutrzejszej pogody jak rybie oko…
Masz akurat czas i Kompana, zatem postanawiasz iść jak w siwy dym w następujący pakiet:
– liczne towarzystwo na drodze, także rano (po wakacjach ludzie i studenci są bardziej napaleni na doskok do jeszcze jednej zdobyczy, niż byliby np. w czerwcu czy lipcu)
– liczne towarzystwo na szlakach… albo bardzo liczne… względnie bardzo, bardzo liczne – i to od samego rana
– jeszcze bardziej liczne towarzystwo zejściowe w celebrowanej dolinie
– prawdopodobne korki już przy wyjeździe z notorycznego parkingu
– korki na drodze powrotnej, najprawdopodobniej jeszcze przed zakopianką (tym bardziej, że przed zimą otwarto liczne fronty robót, frezowań i innych lukrowań)
– wspomnienia, które i tak nie dorosną do realu, zdjęcia, które i tak nie oddadzą pełni
– jeszcze większy kontrast i żałość w poniedziałkowy poranek
Idziesz w to jak w masło i ćma w ogień (samo zestawienie tych dwóch porównań – ze sobą, a zwłaszcza z trzecim, czyli pierwszym – już kusi smakowitą perwersją).
I dostajesz… wynik znacznie lepszy, niż twe wyrachowane, prewencyjne czarnowidztwo!
[1.10.2016: Palenica Białczańska – Pięć Stawów – Szpiglasowy Wierch – Wrota Chałubińskiego (legalnie ;-/) – Morskie Oko – Palenica]
4 października 2016 o 12:32 pm
@temat: i tak trzymać, lepsze to, niż frustracja polityką, a takie echa do mnie często dobiegają z Polski.
4 października 2016 o 1:26 pm
Zgrabnie napisane, piękne zdjęcia. 🙂
4 października 2016 o 1:26 pm
===>>> Chyba masz nowy aparat. 😉
4 października 2016 o 5:19 pm
apropo masła, jest zdrowe, to raz. 🙂
a Basia mi się jawi jako ten pączek w maśle – dobrze jej, zazdroszczę, bo sama zaprzestałam chodzenia po górach (kręgosłup, kolana, i te rzeczy), to moja wina, częściowo, ale też okoliczności mocno przyczyniły się, niestety, nie wszyscy mają tak dobrze. 😦
niemożliwe, aby ten nieistniał ten blog! 🙂
4 października 2016 o 6:05 pm
Pro-fanie, echa chodzą i po Polsce samej…
Gorzej, w miarę higieniczne życie nie chroni tak całkiem przed frustracją (ba, dotleniony mózg widzi pewne nonsensy JESZCZE jaśniej, pewne długoterminowe zagrożenia – jeszcze klarowniej.
Ale odskok, reset, spotkania z pozytywnymi ludźmi w zapierających dech okolicznościach przyrody na pewno wzmacniają… 🙂
Gradusie, dziękuję pięknie 🙂 Tak 🙂
Marzeno, możliwe, możliwe – wszystko jest możliwe 🙂
A pączek się nieco wytapia w ruchu na wysokościach – to też coroczny plon wakacji i wypadów weekendowych 🙂
Dbaj o siebie… bo co mogę więcej powiedzieć, skoro nie znam najświeższych szczegółów… 🙂
4 października 2016 o 6:13 pm
Nb, warunki w Tatrach jak zapowiadano => białoooo
http://kamery.topr.pl/
I ostrzeżenia:
…Gdy w sobotę lampa krótkorękawkowa (z wyjątkiem najwyższych partii, gdzie zresztą też było relatywnie bardzo cicho!)
I bezpiecznie było, zwłaszcza jak na taką frekwencję. Co się zgadza z moimi obserwacjami w kwestii tego, KTO chodzi kiedy.
http://www.topr.pl/organizacja-topr/archiwum/288-kronika-topr-3-10-2016
Na Szpiglasowym podsłuchałam westchnienie: „jak jest tak jest, ale się nie dajemy, jeszcze dajemy radę, jeszcze się człowiek wespnie tu i tam”… 😎 😎 😎
4 października 2016 o 6:59 pm
Gratulacje. Jest czas, trzeba korzystać. B. dobre zdjęcia.
Zauważyliście, z jakimi trywialnymi kłopotami dzwonią ludzie do TOPR? Porażka.
4 października 2016 o 8:24 pm
Jak piękne obłoki tatrzańskie!Cudne zdjęcia!
4 października 2016 o 8:52 pm
Pojutrze? Dziś uciekłem z południa. Lało, lało, lało, aż w rozpaczy PODAROWAŁEM hotelowi jedną, opłaconą noc. Minąłem Częstochowę i powitał mnie błękit nieba. Południe jest BE.
4 października 2016 o 9:39 pm
A ftosi spośród owyk towarzistw na drogak i na ślakak mówił „Dzień dobry” podcas mijanki? Bo jo zauwazyłek ciekawom rzec – ze w dzisiejsyk casak mijający sie tatrzańscy turyści najcynściej mówiom se „Dzień dobry” w… Dolinie Lejowej. Cemu właśnie tamok? Podrzucom temat d badań komusi, fto fce napisać jakomsi prace magisterskom z socjologii, ba nie jesce wie o cym. A moze nawet dysertacje?
5 października 2016 o 3:05 am
Blog Basi, lek na bezsenne szpitalne noce.
5 października 2016 o 5:48 am
Zawado, zauważyliśmy.
Momentami wkurzające są te trywialne przypadki naciągnięć, odwodnień czy nawet alkoholu, lecz widać też (z Kronik TOPR), iż gdy akurat ratownicy mają poważniejsze zadania – dyspozytor po prostu doradza, jak sobie delikwent ma i musi pomóc sam. Z drugiej strony TOPR upowszechnia numer tel., aplikację Ratunek, itp., więc ludzie dzwonią a frekwencja na szlakach wciąż rośnie, wyposażenie, świadomość, kondycje też rosną. Zatem nierozsądny margines niech będzie obsługiwany (i obśmiewany) w miarę możności (TOPR musi ćwiczyć tak czy owak, utrzymywać się w gotowości)…
Dzięki za miłe słowa dla zdjęć – także Jankorze! 🙂 🙂
TesTequ, południe nie jest BE, tylko trzeba mieć tu zawsze plan BE – na niepogodę.
I oglądać prognozy długoterminowe tudzież krótsze…
I… no wiecie co… podarować hotelarzom… taka utrata?!!! Szok! 😈
A co to za jezioro?
Owczarku, a propos dzieńdoberowania na szlakach popełniłam tu zasadniczo dwa wpisy:
1. https://basiaacappella.wordpress.com/2008/07/14/style-i-stylisci/
Pogłoski o śmierci cześć-mówienia i górskiego savoir-vivre’u uznajemy za przedwczesne i przesadzone. Naturalnie, idąc jakąś dolinową czy upłazową ceprostradą w porze dużego ruchu, wstrzymujemy się z naszymi manierami. Ale wespnijmy się tylko trochę: ‘dzień dobry’, ‘cześć’, ‘hej’, ‘ahoj’, ‘heja’, ‘hejka’ – tak mówi zdecydowana większość młodszych i starszych. Gorzej, niektórzy podchodzący nie pamiętają, że to schodzący/wyprzedzający powinien pozdrowić pierwszy… i wpędzają cię w zakłopotanie. Co ciekawsze – dopiero w tym sezonie zauważono kilka przykładów efektownego ‘przerostu formy nad treścią’. ‘Ależ proszę, pani pierwsza, proszę bardzo, dopiero po pani’ – brzmi doskonale (ale i komicznie) na wąskim fragmencie ścieżki, gdy przepuszczającym jest mężczyzna w czerni, wyglądający raczej na projektanta (albo – dyktatora) mody, niż na wysokogórskiego turystę. Po wnikliwej dyskusji ustalono, że mógł to być duchowny na wakacjach. Tatry są też częstym stylem urlopu zakonnic. Tylko – biedaczki – chodzą w najgorsze nawet upały, w najbardziej wymagające wertepy… w habitach. Ciekawe, czy nie mogłyby ‘po cywilnemu’, skoro panowie mogą?
Formy górskich mini-konwersacji rafinują się wraz z obyciem społeczeństwa… albo i szybciej. Można doświadczyć prawdziwych perełek zwartości, humoru, pomysłowości. Zwłaszcza, jeśli samemu wykaże się nieco inicjatywy – cennej zwłaszcza w ubezpieczonych czy inaczej-trudnych miejscach. Nie ma to jak umiejętne odwrócenie uwagi i zbagatelizowanie pozornej grozy przejścia. Rozsądne zbagatelizowanie; by nie wziąć na sumienie początkującego, który – dostawszy, po płynnym pokonaniu w dobrą pogodę Giewontu i Zawratu, delirium montanum tremens (poznają państwo po oczach) – wyznacza sobie Lodowego Konia na jutro a Mnicha na pojutrze.
2. https://basiaacappella.wordpress.com/2013/12/03/w-o-gorach-jezyk-lata/
…zmobilizowały do napomknięcia o długo czekającym zagadnieniu:
zaśmiecaniu akustycznym wertepów* – z jednej
a mnożeniu i powielaniu bzdur o etosach, (urlopowych) oczekiwaniach, zwyczajach, konfliktach (górskich w górach, górskich w dolinach, dolinnych w/o górach… turystycznych, wspinaczych, narciarskich-ekologicznych), dozgonnie zawiedzionych nadziejach, miłościach przekształconych w nienawiści – z drugiej strony.
Weźmy niezatapialne trivium: plotki-pomówienia-insynuacje, jakoby Polacy byli mrukami, co na szlakach nie umieją z siebie słowa wydusić. Coroczna empiria wskazuje na coś przeciwnego – dzieńdoberują do upadłego, podchodząc*, także w dolinach zatłoczonych jak Floriańska. Słowacy mają znacznie więcej powściągliwości we względzie, ale czy mają wybór, zasypywani dobridenami i ahojami przez naszych? – Nie, i nawet się nieco przyuczyli. A gdy wizytują północną stronę – wręcz inicjują wymianę… ;/
Zwyczaj, prócz etykietalnego, ma aspekt praktyczny: podnieść na duchu i ewentualnie posłużyć bliźniemu-wędrowcowi jakąś formą pomocy. Czego pełny sens odczujesz dopiero na pustkowiu, np. w Masywie Kralowoholskim wrześniową porą, gdy (przy pogodzie) spotykasz na maratońskim dystansie tylko dwójkę turystów. Pozdrowienia, pogawędka będą oczywistością. Gdybyś tam wędrował (kilka dni) solo – byłyby jeszcze mocniejszym imperatywem, i to dla obu stron.
Lecz na ruchliwych szlakach, w sezonie, w pogodne weekendy (a jeszcze w „długie”!)… – można dostać bezdechu i bezgłosu. Tylko jak wytłumaczyć czepialskiemu i pretensjonalnemu urlopowiczowi, że turysta, co nie zareagował na dzieńdobera, wcześniej „pozdrowił” lub „odpozdrowił” kilkaset osób? – Hen, wysoko, gdzie prawdziwe skały i prawdziwsi wędrowcy…
No jak to? Urlopowicz też chce atmosfery i etosu! Toć on nie tylko klimatyczne, ale nawet wstęp do parku opłacił, jak każdy. Więc należy mu się jak psu miska! Opowiedzieli mu, że będzie miło, obiecali…
Wytłuszczenie byłoby moim objaśnieniem „fenomenu Lejowej” 😎 🙂
W sobotę nie dzieńdoberowałam momentami nawet pod Wierchem czy Szpiglasową, na ceprostradzie – głównie z życzliwości wobec podchodzących zmuszonych odpowiadać na setki pozdrowień… 🙂
Lecz większość czyniła to wytrwale 🙂
…I znów odnotowałam kilka przeuroczych minikonwersacji i duserów będących pochodną doskonałych górskich humorów 😎
Ja, zdrówka życzę i cieszę się, iż przynajmniej jest zasięg i tablet bądź laptop, współpacjenci nie protestują a personel nie goni (chyba, żeby jedynka…) 🙂 Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz – zdrówka! 🙂
5 października 2016 o 7:46 am
Jak się kliknie, to Instagram wyświetla Námestovo. Jezioro Orawskie w pełnej, słabo widocznej krasie. Pogoda nie pozwoliła dostrzec niewątpliwych uroków tej okolicy. O ich ewentualne istnienie pozwoliłem sobie zapytać w emailu, ale brak odpowiedzi potwierdza, że to plaża. Nie piękna, ale beznadziejna. 😦
5 października 2016 o 7:51 am
A to inne jezioro (Mucharz), które niebawem się stanie, jeśli deszcz nie przestanie…
6 października 2016 o 6:54 am
Tak to bywa… gdy się chce popełnić dysertację… 😳
(Ale nie wiedziałam o dedlajnie… ani o tak szerokim rekonesansie.)
Szkoda, że pogoda spłatała figla; w zeszłym tygodniu było przecudnie… ❗
6 października 2016 o 9:15 am
Różne są górskie drogi 😀
http://goryiludzie.pl/2016/10/jak-zdobyc-mount-kraka-w-stylu-alpejskim.html
6 października 2016 o 9:44 am
Oj, jest górska opowieść, a ja nie zauważyłam, ślepy czy co? 🙂
Już otwieram zdjęcia!
6 października 2016 o 6:27 pm
Paku4, wspaniałe! Może i ja się do nich zapiszę? — Codziennie coś se zdobyć w stylu alpejskim… mniammm!… 😎
Jasiu Beskidzki, a bo dużo tego ostatnio… pogubić się można… —
— Tak to jest, gdy się chce jak najszybciej dobić do 1111… 🙄 😎
6 października 2016 o 8:30 pm
w tatrach zima a ja sobie oglądam lato sfotografowane przez przyjaciół w sobotę. zwykłe i magiczne, prawda?
7 października 2016 o 5:32 am
Prawda… 🙂
http://kamery.topr.pl/ – białość… i mocne minusy na termometrach…