Komizm

Czy istnieje szczery śmiech?
– Abnegat.ltd miał przedwczoraj swoją tezę-odpowiedź. Zaprezentowaną wcześniej u Hoko, gdzie dywagacje o (u)śmiechu trwały pod trzema wpisami … kolejnymi.

Hmmm… i wciąż złożona sprawa…
Nad tą złożonością ‚kontynuując dalej‚ dywagowanie (i kolejnych krótkich prób jej objęcia redagowanie) pomyślałam sobie, że raz na kilkaset wpisów stać mnie nie tylko na ekstrawagancję tekstu ponad-tysiącsłownego (dokładnie – jak u Noblistki: tysiąc i jeden), ale i na zacytowanie ze… słownika terminów literackich. O tym, wedle jakich prawidłowości śmiech i śmieszność sublimują się w zjawiskach sztuki w komizm.
Dość daleko od kwestii podstawowej, nieprawdaż? Zobaczymy, czy, dokąd (i ew. – w jakim czasie) nas to zaprowadzi.

Okoliczności motywujące wystąpienie przeżycia komicznego* mogą mieć postać właściwości komicznego zjawiska (obiektywne), jak też być subiektywnymi nastawieniami odbiorczymi.

Najważniejsze spośród tych motywacji to:

1. Odczucie wyższości i bezpieczeństwa obserwatora, który dystansuje się wobec komicznego obiektu (badał to już Arystoteles).
2. Zaskoczenie odbiorcy i przemiana jego postawy wskutek kontrastu między początkowymi nastawieniami i oczekiwaniami (często celowo reżyserowanymi) a ostatecznym rozwiązaniem komicznej sytuacji.
3. Ujawnienie oczywistej niecelowości, absurdu, anomalii.
4. Przypadki dominacji różnych form automatyzmu i mechaniczności nad zmiennym i wymykającym się schematyzacji nurtem życia i duchowego rozwoju.
5. Sprzeczność między prawdą a pozorem, istotą zjawiska a jego zmysłowym i momentalnym objawieniem, celem a mającymi doń prowadzić działaniami, itd.

Humanista nie byłby sobą, gdyby nie zauważył, że komizm może być dostrzeżony i zinterpretowany wyłącznie przez homo sapiens i – powtórzmy z całą powagą – należy to określenie stosować dla zjawisk usztucznionych (a w każdym razie – jakoś przetrawionych myślowo i estetycznie)… dla prosto-życiowych przeżyć pozostaje śmieszność.

___
*Passus na podstawie hasła ‘Komizm’ w Słowniku terminów literackich pod red J.Sławińskiego, Ossolineum 1988 (i wyd. późniejsze).

Komentarzy 36 to “Komizm”

  1. TesTeq Says:

    Zamiast zbudować komunizm, zbudowali komizm, bo na dwie litery farby zabrakło. 🙂 Pominęli te środkowe, żeby nie rzucało się tak w oczy.

  2. pak4 Says:

    Podobno Kundera tak definiował humor: Upojenie względnością rzeczy ludzkich, dziwna przyjemność wynikła z pewności, że nie ma pewności.
    Ale czy obejmuje to pierwszą motywację?

    Swoją drogą, komizm zanalizowany rzadko bywa komiczny.

  3. basia Says:

    @TesTeq: W tanich farsach (i drogich operach 😉 ) tak się czasem buduje scenografię… 😮

    @PAK: Na praktyce szkolnej (podczas analizy jakiejś innej jakości estetycznej) czwartoklasista powiedział mi trafnie: ‚bo trzeba pokroić jednego trupa, albo parę, żeby wiedzieć, jak ludzie mają być zdrowi’ ❗

    Ale te przykłady, które kroimy na polskim albo różnych poważniejszych analizach, miewają moc zmartwychpowstania. Potrzebny przewodnik, który ze szczętem nie ukatrupi, a tylko natnie finezyjnie tu i ówdzie… i troszkę czasu, by analityczna formalina wywietrzała…

  4. basia Says:

    P.S. Ta praktyka była prawie 20 lat temu… 😮

  5. pak4 Says:

    Co do scenografii — to ja widziałem raz taką w drogiej operze — ogród to był napis ogród, a bohaterowie chodzili wśród liter, dom — podobnie, podobnie też wschodzące słończe… I wcale to nie bylo śmieszne, choć swój sens mialo (bo nikt napisów nie usuwał ze sceny, wiec one się wciąż zbierały).

    Ale — pamiętam rozważania Szymborskiej z „Lektur nadobowiązkowych” („Przedstawiamy humor francuski”), gdzie było o Jacku i Agatce (humor i powaga) i o tym, że humor jest lepszy. Bo choć i powaga ma swoje miejsca, to jednak humor częściej jest atutem. Coś w sobie ma.

  6. basia Says:

    No pewnie, że jest atutem, bo obejmuje uchwycenie (objęcie) istoty podejścia ‚pierwotnego’ (‚poważnego’, ‚wprost’) + przetworzenie go…

    A już humor na własny temat… ozdrowieńcza, elitarna sprawa… Proste czynienie sobie z życia dzieła sztuki*, powiedziałabym 😐 😀

    ___
    *i ‚dzieła intelektu’ 😐 – poprzez wieczną autorefleksję, patrzenie na siebie z boku…

  7. pak4 Says:

    Pytanie jakiej sztuki. Ja się z siebie mogę pośmiać, ale popatrzeć na własne życie jak na tanią farsę? Brrrr… Myślę, że trzeba to dopowiedzieć.

  8. basia Says:

    Myślę, że nam to nasz instynkt samozachowawczy dopowiada (w obrębie kultury, w jakiej zostaliśmy ukształtowani). Innymi słowy – przeciwnie do szyderstw czy rechotu innych – ty sam śmiejesz się z siebie tylko na tyle, ile potrafisz udźwignąć. Jedna z magicznych i ozdrowieńczych właściwości humoru i autoironii…
    ❗ W odróżnieniu od wyrzutów (sumienia) wprost – te mogą doprowadzić do poważnych rozstrojów…

  9. Hoko Says:

    Co do „szczerego śmiechu” to śmiech wyewoluował zapewne jako komunikat w interakcjach międzyspołecznych, więc jakiś aspekt szczerości musiał tu występować. Jak pies macha ogonem, to przecież nikt mu nie zarzuca nieszczerości. U ludzi jest to bardziej skomplikowane, bo oprócz odruchów instynktownych możemy świadomie manipulować, nie mniej gdyby śmiech miał być obłudą, to jego odbiór społeczny byłby zdecydowanie negatywny. Za szczerością przemawiają też aspekty psychosomatyczne – śmiech, uśmiech, poprawiają nam samopoczucie, a skądinąd wiadomo, że rozmaitego rodzaju fałszywe zachowania raczej działają na psychikę negatywnie.

  10. basia Says:

    Po linii objaśniania Hoko szła przedwczoraj moja odpowiedź Abnegatowi (w końcu wycięta):

    Śmiech pierwotnie jest dostrzeżeniem jakiejś sprzeczności: zderzenia pomiędzy stanem rzeczy oczekiwanym a urzeczywistnieniem; stereotypem a odstępstwem od normy; hierarchią i porządkiem a anarchią, itd., itp. Ale on oczywiście ewoluował kulturowo i ten jego rodzaj, którym (przykładowo) uśmiechamy się (i od-uśmiechujemy) szczerze a przynajmniej odruchowo do bliskich i nieznajomych na ulicy jest dalekim echem tamtego pierwotnego zaskoczenia (i naszej pewnej ‘prostodusznej bezbronności’ wobec niego, poprzez głośne a nawet rżące przyznanie się, że się daliśmy zaskoczyć… Ta bezbronność (albo też – naddatek czucia się bezpiecznym… zwłaszcza w sytuacji śmiania się z samych siebie) wyewoluowała w deklarację przyjaznych zamiarów wobec otoczenia.
    [Jak wszyscy wiemy – istnieje też śmiech będący manifestacją uczuć wprost przeciwnych…]

    Można oczywiście iść w dół (w głąb) naszej samoświadomości i się autoanalizować pod kątem szczerości tych zachowań/odruchów. Tylko czy to coś da?…
    – Potrzeby pierwotne/wtórne (wśród tych drugich – bycia dobrym… a przynajmniej posiadania pozytywnego wizerunku).
    – Pragnienie akceptacji w grupie (i różnice w obrębie wspólnot… boć przecież inne zwyczaje śmiechowe panują wśród gangsterów, inne u młodzieży oazowej…) –
    – Różnice kulturowe (i Polacy na Zachodzie stający przed potrzebą pozbycia się nieco zaciętych twarzy… bo tam ‘prawie wszyscy prawie stale’ się uśmiechają – naszym zdaniem nieszczerze, ale czy również zdaniem ludzi, którzy takie zachowanie znają jako dominujące… od maleńkości?)

  11. foma Says:

    Za szczery śmiech uznaje się śmiech o czystości powyżej 99,95%…

  12. pak4 Says:

    „Oberwało mi się” kiedyś za uśmiechanie się jak Chińczyk, to znaczy maskowanie uśmiechem zagubienia i niepewności. Najzupełniej spontaniczne. (Ale sprzeczne uczucia.)

    A propos różnic kulturowych — pozostaje też motywowanie się uśmiechem (jak kiedyś notowałem Eisenhowera: http://pak.blog.pl/archiwum/index.php?nid=13903911).

  13. basia Says:

    😮

  14. pak4 Says:

    Ale właściwie, co to jest ten szczery uśmiech?
    Czy wystarczy, że jest absolutnie spontaniczny?
    Bo widzę tu jakieś wnoszenie barier. Czy jeśli się śmieję razem z publicznością z głupiutkiej farsy, to jest to uśmiech szczery?
    A może jeśli wybuchnę niekontrolowanym śmiechem w obliczu absurdalnie fałszywego oskarżenia pod swoim adresem?

  15. basia Says:

    …zauważ, że słowa ‚odruchowo’, ‚od-uśmiechujemy’ miały podprowadzić właśnie w te rejony: nacisku na spontaniczność, poniechania schodzenia w coraz to bardziej poplątane obszary autoanalizy

  16. foma Says:

    W ramach prostej, odruchowej analizy wyszło mi, że basia brzydko przeklina…

  17. basia Says:

    A kilka kamieni milowych tej swej odruchowej analizy mógłby Pan Szef Rady Grodowej Mej wskazać?… 😐

  18. foma Says:

    Proszę bardzo. Proszę jeszcze raz, literka po literce, sylaba po sylabie, przeczytać swój wpis […zauważ]. Jako że analiza była odruchowa, nie trzeba stosować zaawansowanych modeli interpretacyjnych, nawet nie należy…

  19. abnegat.ltd Says:

    Ad Hoko: ewolucja szczerzenia zebow. Zaczynalismy od odstraszania przeciwnika pokazujac mu swoje uzebienie. Teraz okazujemy swoja dominacje – bo rzymy z jego glupoty lub nieszczescia.
    Mozesz sie szczerze lub nie usmiechac. Ale smiac sie nieszczerze nie mozesz. To jest szczere okazanie radosci z cudzego nieszczescia.

    Ad Basia: zroznicujmy dwa absolutnie rozne stany: usmiechanie sie, ktore jest wykladnikiem stanow milych, oraz smiech HAHAHA ktory wskazuje jedynie na nasze calkowicie paskudne nastawienie. Toz gdy komus glowa wpadnie do muszli, powinnismy mu wspolczuc, a co robimy? Rzymy. Jest nam wesolo. Odgraniczam tu wymuszone HUHUHU oraz gilgotkowe HIHIHI jako nie majace nic wspolnego ze smiechem.

    Ja bym jednak prosil o jeden przyklad prawdziwego smiechu az do lez, takiego AHAHAHAHA – ktory bylby wykladnikiem naszego szczescia.

  20. pak4 Says:

    Abnegacie:
    Śmiech rzadko kojarzy mi się z paskudnym nastawieniem i długo się głowiłem nad tym, czy zgadzam się na pierwszy z pięciu punktów cytowanych przez Kasztelankę. Wyższość i bezpieczeństwo czasem rodzą uśmieszek, ale raczej nie śmiech głęboki.

    Co do HAHAHA — w internecie spotykałem komentatora, który się podpisywał haha, czyli bardzo podobnie. Rzeczywiście, miał paskudne nastawienie. Ale w życiu? Jeśli spotykasz ludzi, którzy śmieją się w ten sposób tylko z ‚wyższości’ i poczucia własnego bezpieczeństwa, gdy inni są go pozbawieni, to mogę jedynie współczuć towarzystwa…

    Jeśli chodzi o śmiech aż do łez będący wykładnikiem szczęścia — z tym szczęściem to jest problem, bo dobry, głęboki szczery śmiech wymaga wewnętrznego zadowolenia, ale odpowiada bezpośrednio na komizm, a nie na szczęście. Jeśli chodzi o śmiech do łez, człowieka z siebie zadowolonego, zrelaksowanego, a przy tym śmiech niezłośliwy i szczery, to owszem, znam takich. Mam nawet jeden przykład w rodzinie.

  21. Quake Says:

    „komizm może być dostrzeżony i zinterpretowany wyłącznie przez homo sapiens”

    A co z koniem z powiedzenia „koń by się uśmiał”?* 😉

    ___
    *jest to przy okazji nawiązanie do wczorajszego wpisu 😎

  22. basia Says:

    @foma: Literka po literce, sylaba po sylabie to ja go czytam przed kliknięciem ‚dodaj komentarz’. A Pana Szefa analiza winna była być nie tyle odruchowa co intuicjonistyczna. Ale wybaczam Panu – w odruchu kasztelańskiej łaskawości, rzecz jasna 😐 😉

    @Abnegat.ltd: ‚Ja bym jednak prosil o jeden przyklad prawdziwego smiechu az do lez, takiego AHAHAHAHA – ktory bylby wykladnikiem naszego szczescia.’
    Hmmm… trudno wykreślić tę granicę, po której doświadczenie afirmatywnego, zrelaksowanego śmiechu do łez już jest tym, o co Ci chodzi. Ja miałam dziś coś takiego na ulicy. Akurat się rozpogodziło (od razu lepszy humor): kupuję dla niechodzącej sąsiadki precle ‚pięknie wyrośnięte, z makiem’ na rogu Grodzkiej i Dominikańskiej. ‚Z maczkiem, już dajemy z maczkiem… dwa z maczkiem dla miłej pani…’ ‚Dobrze, że nie z maczusiem’, myślę sobie i już mi trochę wesoło (ale przecież nie złośliwie ‚przeciwko’ temu panu; zawsze tam jest, lubię go, poza tym krakowianie tak zdrabniają: rączki, paluszki, rękawiczki). Pakuję, idę w kierunku Filharmonii: z zajęć przeciskają się (w zatarasowanym autami fragmencie chodnika) studenci. Dwie dziewczyny i chłopak za ich plecami. Przechodzę a on do nich (jednej chyba) patetycznie, z przesadną dykcją ‚O tyżeś sama jako bogini!…’ One parskają śmiechem, ja uśmiecham się do nich szeroko i za chwilę nie mogę bo mi się przypomina prawie identyczne szeptanie do ucha na pewnej sztuce teatralnej z wielką przyjezdną aktorką… i wysiłki, by zachować powagę w drugim rzędzie… Dziś się jakoś opanowałam – dopiero gdzieś na wysokości świecącej fontanny. Poważna osoba, bądź co bądź, nie żadna chichotka*

    @PAK: A propos wyższości… Może ona zaistnieć w innych typach prześmiewczych, niekoniecznie prostych-komicznie. Gdy robiliśmy na seminarium magisterskim cykl o ‚Śmiechu’ Bergsona, Prowadzący wzbudził duże protesty stwierdzeniem, że Piwnica pod Baranami (wówczas na najwyższej krakowskiej fali, tuż przed ogólnopolską) to taki właśnie typ humoru: nas to nie dotyczy, to WY tacy jesteście, a już z pewnością – ONI. Wyraziste napiętnowanie etyczne uprawiania twórczości komicznej przy braku autioronii… Wtedy mi się to wydawało dziwne a nawet dziwaczne. Dziś, po doświadczeniu brytyjskim, przychyliłabym się do takiej oceny.

    @Quake: Motyw konia zawędrował dziś do PAKa.
    A ze śmiejących jest jeszcze hiena.
    Że nie wspomnę o bestiariach z ‚Madagaskaru’, ‚Shreka’ i wcześniejszych klasyków…

    Btw, kilka wieczorów temu Alicja (chyba ona) przypomniała mi (linką o P.Adamczewskiego) o kolekcji linków do wypowiedzi Steffena Moellera (po niemiecku) na temat polskiej autoironii. Pewnie każdy słyszał z 10 razy od niego po polsku o reklamie vhs, co to przegrywają szybciej, niż polska reprezentacja, ale można zerknąć, ile z tego ucieka w tłumaczeniu… i jak rechocze hałaśliwa (jak oni zwykle) grupa Niemców w studio 😉 🙄
    ___
    *choć we wcześnym dzieciństwie starsze dziewczynki nazywały mnie ‚śmiejącą Basią’ – tak mnie zresztą powitano w szkole=zerówce… na najpierwszej przerwie: ‚o śmiejąca B już w szkole!’ 🙂

  23. foma Says:

    Analiza intuicjonistyczna jest aż o osiem liter wolniejsza niż odruchowa (a w ujęciu fonetycznym współczynnik różnicy wzrasta do dziewięciu!). Na takie spowolnienie nie można sobie na polu bitwy pozwolić…

  24. abnegat.ltd Says:

    Kkurcze. Przymierzam sie do odpowiedzi – i caly czas mam wrazenie ze mam problem z werbalizacja. Jak by sie nam przestrzen semantyczna smiacia rozjezdzala.

    Nie pisze o usmiechaniu sie, hihiotaniu ani tez innych wykladnikach zaburzonej rownowagi endorfinowo-enkefalinowej.

    Pisze o smiechu. Hahahaha smiechu ktorego nie da sie opanowac, ktory wyrywa sie parsknieciem a konczy sie rechotem i lzami w oczach.

    Basiu, usmiechnelas sie do nich, skojarzenie z sytuacja komiczna wczesniej przezyta wyzwolilo smiech – samam musisz sobie odpowiediec co bylo przyczyna smiechu w tej pierwszej sytuacji. Ktos zrobil z siebie glupca a moze sama poczulas sie glupio – z czegos ten komizm musi wynikac – ot i parskniecie smiechem.

    Jezeli Wasza wykladnia smiechu jest prawdziwa: pokazcie mi szczesliwych ojcow na porodowce. Szczesliwych kochankow. Szczesliwe matki. Bedzie tej szczesliwosci.
    Nikt tu sie smiechem glosnym nie zanosi.

    Czy Wasi bliscy bedac szczesliwymi, usmiechaja sie czy sie smieja (definicja smiechu jakoby powyzej).

    A, i jeszcze jedno. Malpy co prawda nie mowia i trudno je posadzac o wyrafinowany zmysl postrzegania niuansow komicznych zdarzen – ale smiac sie potrafia. Tak ze z tym ograniczeniem zjawiska smiechu do homo erectus bylbym ostrozny.

  25. pak4 Says:

    Basiu!
    Co do wyższości — a i owszem. I na wiele sposobów. Pamiętam jak u Musila bawił mnie pomysł, by urządzić zjazd, czy konferencję pokojową w 1914 pod przewodem Austrii. Bawił mnie, bo choć pamiętałem, że to pomysł autora, to jednak połączenie wizji rzeczywistości (i miejsca Austrii w świecie), jaką prezentują bohaterowie, a znajomość historii, spełniały nie tylko warunek z punktu 2, ale i 1.
    Swoją drogą wyższość nie musi się objawiać szyderstwem, może być to uśmiech życzliwy, niejako ‚wyrozumiałego ojca/mamy’ .

    Abnegacie:
    Przykro mi to pisać, ale zawężenie zjawiska do homo erectus mnie nie śmieszy, bo obserwowałem je u przedstawicieli gatunku homo sapiens…

    Co do szczęśliwych kochanków/ojców/matek — pisałem o tym wyżej — śmiech (HAHAHA, jak go definiujesz) jest odpowiedzią na komizm. Nie tylko ‚szczęście’, co pewne samozadowolenie, satysfakcja z sytuacji wydaje się warunkiem istotnym dla obniżenia progu śmieszności, nie jest jednak jego bezpośrednią przyczyną.

  26. basia Says:

    @foma: Taaak, ten argument do mnie przemawia…

    @Abnegat.ltd: Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że śmiech do łez, nie skierowany ‚przeciwko’ komukolwiek, jest możliwy. We wpisie chciałam też powiedzieć, że sublimacja naszych (być może brzydkich) odruchów w komizm również może wywołać takie ‚bezinteresowne’ reakcje.
    Ale zdaję sobie sprawę z zasadności Twych zastrzeżeń. I z tego, że ‚dogłębną szczęśliwość’ demonstrujemy inaczej. Może z powodu przymieszki odpowiedzialności (nie tylko chwilowej beztroski, jak w chichocie, rechocie).
    Pytania o stopień, o indywidualne reakcje i ich kulturowe uwarunkowania…

  27. basia Says:

    O, PAK w międzyczasie… W większości zgoda… A o co chodzi w tych Waszych rozróżnieniach między ‚erectus’ a ‚sapiens’? 🙄 Bo jak dla mnie ten drugi to wtedy, kiedy aż sapie od myślenia… 😐 😀

  28. pak4 Says:

    Bo homo erectus to ja się ostatnio w Krakowie zasapany widziałem… W Muzeum Archologicznym. Nie uśmiechał się.

  29. foma Says:

    Może przy wyprostowywaniu się zahaczył głową o jakąś gałąź alko coś…?

  30. basia Says:

    alko, alko… 😐

  31. abnegat.ltd Says:

    Basiu, jednak nie kazdy erectus sapiens est 😉

    Paku, masz racje ze smiech jest wyzwalany przez komizm, nie odnioslem sie do tej czesci Twojej wypowiedzi wczoraj, wybacz. Czy moglbys jednak zdefiniowac sytuacje komiczne? Bo mam wrazenie ze kazda wysublimowana definicje bedziesz mogl zredukowac do okreslenia: ktos zrobil z siebie/kogos glupca lub komus stalo sie cos zlego – acz nie tragicznego.

    A ten erectus z Muzeum Archeologicznego to on niezywy jest – trudno w takiej sytuacji sie usmiechac. Moze w nocy, jak nikt nie widzi?

  32. abnegat.ltd Says:

    Jeszcze jedna mysl mi uciekla.

    Smiech jest wyzwalany przez sytuacje opisane powyzej.
    Ale pozniej, w trakcie smiechu, nie myslimy przeciez o tym by smiechem pognebic.

    Jest to radosne, wyplywajace z glebi hahaha i nie ma to nic wspolnego z szyderstwem czy drwina.

  33. basia Says:

    Nie, ja chyba najchętniej zaśmiewam się do MOJEGO EKSTREMUM z powodów afirmatywnych… Tłem, podłożem jest jakaś niefrasobliwość – chwilowa albo dłuższa, spowodowana trwalszym szczęściem albo chwilowym brakiem trosk.
    Baaardzo często powodem jest czyjaś zręczność, podziw dla umiejętności komicznych, zdystansowania się od samego/samej siebie… Więc wyższość tego kogoś, lepszość a nie przeciwnie…
    Przecież wyzwalaczami towarzyskich konwulsji śmiechu są ci,co potrafią PANOWAĆ… nad narracją, mimiką i gestykulacją, tembrem głosu… Zachować kamienną twarz gdy inni płaczą (i rozmywają sobie makijaż…)

    Jeszcze się zastanowię… 😉

  34. abnegat.ltd Says:

    …ale o czym mowia ich historie? Przeanalizuj dowcipy opowiadane przez mistrzow humoru – wskazywanie na glupote ludzka czy sytuacyjna w sposob inteligentny i rzeklbym – perwersyjnie zawoalowany, szczegolnie jezeli odwoluje sie do naszej inteligencji lub integralnosci daje najlepsze efekty komiczne.

    Probowalem sobie wyobrazic wszystkie mozliwe trigery smiechu i kazdy – predzej czy pozniej – jest redkukowalny do najprymitywniejszych odwolan.

    Brr… 😉

  35. basia Says:

    Taaak… mówimy w zasadzie o tym samym, ale zatrzymujemy się na różnych poziomach. I może (chyba 😐 ) Ty masz więcej racji w demaskowaniu aż do dna… Ja wolałam widzieć pewną ‚żetonowość’ tych pierwotnych odwołań, schematów komicznych – ich nieważność, abstrakcyjność w obliczu efektu: rozluźnienia, zbliżenia ludzi, porozumienia, uzyskania dystansu do świata, do samych siebie…

    Widzę w Twojej optyce pewne elementy tego moralisty – Prowadzącego seminarium, o którym wspomniałam wyżej 🙂

  36. Kuriozum najnowszej (auto)cenzury? | zawsze tęskniłam do formy bardziej pojemnej Says:

    […] okazji przypomniała mi się bardzo dawna dyskusja o komizmie pod blogiem głównym i argumentacja Abnegata.ltd, że po piątym roku życia nie ma czegoś […]

Dodaj komentarz