A.S. Jeden ze stopni pokory zakazuje śmiechu – to już drugie miejsce w regule na ten temat. Mnich nie powinien być „łatwy i skory do śmiechu, ponieważ zostało napisane: ‚głupi przy śmiechu podnosi swój głos’” (Syr 21,20)(7, 59).
L.K. Ówcześni ludzie mieli inną mentalność. Do klasztoru przyjmowano wszystkich, którzy się zgłosili. Bez żądnej selekcji. Bez wykształcenia. W jednym miejscu razem żyli ludzie bardzo prości, często rubaszni. Chodziło o to, by okiełznać ich temperamenty. Trzeba odróżnić szczery, radosny śmiech od rechotu. Rechoczą prostacy kiedy naśmiewają się z kogoś.
Jednocześnie nie umiemy poznawać się w milczeniu. Milczenie kojarzone jest z obojętnością albo nawet z niechęcią. Trzeba ze sobą rozmawiać. Ale jak to wypośrodkować? Człowiek współczesny musi się komunikować. Wiemy jednak, że słów, gwaru, szumu mamy nadmiar. To jest zadanie dla współczesnych zakonów, zwłaszcza benedyktyńskiego: rozpracować, ustalić sens, o co w tym wszystkim chodzi, z powrotem odkryć, poprzez milczenie, wagę słów.
Jeśli przesadzimy w jedną stronę i zlikwidujemy milczenie, będziemy się mogli doskonale poznawać, ale utracimy coś istotnego.
Jeśli z kolei przesadzimy w drugą stronę i wprowadzimy całkowite milczenie, staniemy się zakonem niby-monastycznym, zatracając charyzmat benedyktyński. Powiedziałbym, że jesteśmy wspólnotą z lekką skłonnością do monastycyzmu. Przyjeżdżający do Tyńca zwracają uwagę na milczenie w klasztorze. Nie jest do pomyślenia, żeby na korytarzu ktoś krzyknął. Na ogół u nas jest cicho. Zresztą warto popatrzeć na młodych ludzi zwyczajnie w sobie zakochanych. Potrafią siedzieć przez dłuższy czas przytuleni i nic nie mówić. Słowa mogłyby zniszczyć to, co jest między nimi. Słowa tu są niepotrzebne. Nieadekwatne.
Ale – trzeba milczeć „na ten sam temat”. Można też zresztą milczeniem manipulować. Czasem muszę się przełamać wewnętrznie, żeby okazać komuś, że nie mam do niego niechęci czy urazy. Wtedy słowa mogą mieć większą wagę, niż milczenie.
Leon Knabit OSB, Tajemnice zakonu. Rozmawia Artur Sporniak. WL, Kraków 2008, s. 86-87 (rozdział ‘Pokora’)
Ten tekst czekał od końca marca na datę 17.11. Zupełnie zapomniałam, dlaczego akurat na taką. Dopiero wczoraj rano przypomniałam sobie, że mijający weekend oznaczono w Kalendarzu Owczarkówki jako ‘świętego spokoju’. Na tyle świętego, że wszyscy o nim zapomnieli…
Leon Knabit jest dla wielu jedynym wielkim i dobrym mędrcem w sutannie, jaki ‚pozostał’.
17 listopada 2008 o 7:20 am
A to bez nawiązań do śmiechu u Hoko? (Ja rozumiem, że w marcu to nie bardzo można było przewidzieć…)
Historycznie mam wątpliwości (to przyjmowanie wszystkich…), ale że dzień spokoju to dam im spokój.
(Swoją drogą, co to za dzień spokoju jak w głowie huczy „Il furrore” Vivaldiego z wczorajszego koncertu?)
17 listopada 2008 o 7:33 am
Nie, nie można było przewidzieć tematyki ostatnich wpisów Hoko w okolicach Wielkanocy ’08, gdy czytałam tę książkę.
Może nawet sam Hoko nie wiedział, co będzie publikował w listopadzie… 🙂
17 listopada 2008 o 7:34 am
P.S. Masz wątpliwości co do zakonów w ogóle czy odnośnie benedyktynów?…
17 listopada 2008 o 8:12 am
W ogóle. Przynajmniej w tym okresie.
(To znaczy nie wykluczam, że w ogóle przyjmowano, natomiast… z tego co czytałem (fakt, u angielskiego autora, ale raczej wydawał się być obiektywny), klasztory nie zmieniały ogólnych stanowych relacji, jakie trwały w ówczesnym społeczeństwie. To, czy ktoś pochodził z rodu rycerskiego, mieszczańskiego, czy chłopskiego znaczyło za murami klasztoru podobnie, jak i na zewnątrz. Jeśli więc przyjmowano, to niechętnie i tylko jako sługi.)
17 listopada 2008 o 8:19 am
Myślę, że Knabit mógł mieć na myśli nie tyle stan i zamożność, co selekcję charakterologiczną pod kątem wymogów konkretnego zakonu… taką, jaką się teraz prowadzi (np. moja znajoma psycholog jest – a w każdym razie przez dłuższy czas była – konsultantką kilku zgromadzeń żeńskich).
Więc w tym sensie ‚dawniej’ rola formacji „za murami” i bardzo literalnych zakazów była troszkę większa…
17 listopada 2008 o 8:34 am
[To ja sobie spokojnie pomilczę…]
17 listopada 2008 o 8:46 am
A, to na pewno! Podobnie jak i brak wykształcenia u kandydatów.
(I jeszcze trzeba uwzględnić kompletny brak prywatności… Ze wszystkimi tego skutkami.)
17 listopada 2008 o 9:04 am
@foma: Bardzo mile się milczy w PanaKomisarzowym towarzystwie 🙂
@PAK: brak wykształcenia, ujednoliconej kindersztuby, twardsze życie, które nawet stanowi rycerskiemu dyktowało większą impulsywność (w obu kierunkach skali).
I aż się prosi zapytać, czy obcięcie tej skali, stonowanie, wychodzi tak ‚ogładzonemu’ człowiekowi na zdrowie… I o różnice regionalno-klimatyczno-kulturowe… choćby w obrębie maleńkiej Europy…
17 listopada 2008 o 11:32 am
No dobrze, skoro nam się tak dobrze milczy to może dla odmiany ja trochę pomanipuluję milczeniem… 😉
17 listopada 2008 o 11:38 am
Nie damy się zmanipulować!
17 listopada 2008 o 11:40 am
😐
17 listopada 2008 o 11:43 am
Ale proszę tak (11:38) nie krzyczeć. Bo ja się Pani nie boję 😉
p.s. jeśli przyjąć, że celem mojego komentarza z 11:32 było właśnie wywołanie efektu dawania odporu wszelkiej manipulacji (11:38) to efekt manipulacyjny został osiągniety 😎
17 listopada 2008 o 11:50 am
Mój „śmiech w listopadzie” został sprowokowany lekturą książki Szaroty, więc tym bardziej było to trudne do przewidzenia 🙂
17 listopada 2008 o 12:03 pm
Dalej bede sie upieral ze nie ma czegos takiego jak szczery, radosny smiech. To zanika w 5 roku zycia.
Moze dlatego w formule istnieje zakaz rzenia – jako objawu mysli paskudnych wzgledem blizniego swego.
A odnosnie milczenia – czyz nie jest uzywane do maskowania mialkosci? Lem kiedys skonstatowal ze glupiec klarowny lepszy jest od metnego, bo mety moga sugerowac glebie. Bardzo mi ten cytat przypadl do gustu.
Nie optuje za mieleniem ozorem. Ale jak wymieniac mysli – milczac?
17 listopada 2008 o 1:13 pm
abnegat.ltd mówi: „Ale jak wymieniac mysli – milczac?”
No jak to, jak? Telepatycznie oczywiście. Albo rysując palcem adekwatne kształty po dosłoniętej skórze interlokutora.
17 listopada 2008 o 1:35 pm
Większość przekazu podczas rozmowy odbywa się bez udziału słów – mimiką, gestami. Można by próbować ten zakres zwiększyć do 100% 😉
17 listopada 2008 o 1:35 pm
Nie na dosłoniętej skórze, ale wręcz przeciwnie – na gołej, że tak powiem. 🙂
17 listopada 2008 o 1:39 pm
pak4 mówi: „Można by próbować ten zakres zwiększyć do 100%”
Mówisz o zakresie odsłonięcia skóry w celu rysowania palcem adekwatnych kształtów myślowych?
17 listopada 2008 o 1:52 pm
Właśnie się zastanawiam, co lepiej odsłania myśli: ubranie, czy rozebranie…
17 listopada 2008 o 1:57 pm
PAKu, to zależy czy myśli są kudłate czy uczesane…
17 listopada 2008 o 2:15 pm
No tak: kudłate trzeba okryć serwetką lub notesem; a uczesane można obnażyć jak prawdę.
17 listopada 2008 o 2:17 pm
A jak ktoś ma łyse albo wydebilowane myśli?
17 listopada 2008 o 2:35 pm
Z przodu lysieje sie od myslenia, z tylu od rozpusty. Z przodu i z tylu: od mylenia o rozpuscie.
TesTeq, czy aby poniedzialek nie nastroil Cie nieco frywolno-nostalgicznie? Ludzie w pracy, a Ty tu o odslonietej skorze i kiziamizia??!?
17 listopada 2008 o 2:40 pm
@abnegat.ltd: Najpierw pytasz, jak wymieniać myśli bez słów, a potem dziwisz się, że mi włosy wychodzą od główkowania. A poza tym Basi nie ma, to można poswawolić.
17 listopada 2008 o 2:40 pm
A’propos komunikacji bezslownej.
Gazdzina sie wsciekla i z gazdom nie gadali juz od jakiegos czasu. Wieczorem gazda napisal na karteczce: „Stara, obudz mnie o piatej”. Zbudzil sie w poludnie i na karteczce obok znalazl adnotacje: „Stary, wstawaj, juz piata”.
17 listopada 2008 o 2:41 pm
@TesTeq: toz mysmy wyewoluowali z monasterowej reguly milczenia do wlochatego kiziamizia. Prawda jest ze chlop to stworzenie co o seksie mysli nie czesciej niz 3x na minute przez ok. 20 sekund.
17 listopada 2008 o 2:43 pm
No… ale są jeszcze intelektualiści:
Jeśli mężczyzna myśli o seksie co dziewięć minut, to o czym myśli przez pozostałych osiem?
(Peter Greenaway)
17 listopada 2008 o 3:07 pm
Taaa, Basi nie ma, można poswawolić… 😮 Była przez chwilę. I nawet – przy okazji Panów reflekcji na kanwie monastycznej myśli europejskiej – wpisik na jutro machnęła… refleksyjny i ambitny wielce 😐
Ale musi znów wyjść – więc odpowiedzi na wielce poruszające (inspirujące!) przemyślenia Panów będą tylko do Maestrowej wypowiedzi z 2:17pm… :
@Quake: ’Ale proszę tak (11:38) nie krzyczeć. Bo ja się Pani nie boję’ – I to jest błąd. Kardynalny błąd. Bojaźń boża jest bowiem początkiem mądrości… 😐
@Hoko: Każda objętość dyskusji o śmiechu, prowokacji śmiechu, ostatecznie… nawet o innych prowokacjach (ten Pan z góry łaskawie odwróci głowę; to nie a propos Pana było 😐 ) jest zbawienna w dni, gdy otoczenie poświęca pół dniówkowego urobku słownego precyzyjnym i finezyjnym analizom opadów, zachmurzenia i stopnia przegnicia liści 😀
@Abnegat: Głupca klarownego można spacyfikować… Dopóki nie wiemy, co się wyklaruje, mamy mniejsze pole manewru… 😉
O szczerym, radosnym uśmiechu pozwoliłam sobie napisać aż tyle, że wyszła z tego jutrzejsza notka. Sam Pan widzi, Abnegacie.ltd, sam Pan widzi, Hoko (unlimited), że o śmiaciu można w nieskończoność 😀
@TesTeq: ’Albo rysując palcem adekwatne kształty po dosłoniętej skórze interlokutora.’ A coś więcej o tych adekwatnościach. Ja najchętniej bym tu poprosiła o wzór matematyczny, jak zwykle zresztą… 🙄
@PAK (1:35): To już niewiele zostało; marne 8% 🙂
@TesTeq (1:35; 1:39): No, teraz mi się nieco ta adekwatność doprecyzowała. Myślowo.
@PAK (1:52): Najlepiej odsłania myśli ‘Odpowiednie dać rzeczy słowo’… To jest wersja kanoniczna i proszę od niej nie dryfować zanadto, gdyszszsz…
@foma: …gdyszszsz jak wiadomo brak kartezjańsko-śródziemnomorskiej klarowności a nadmiar północnych wichur i innych szwedyzmo-duńszczyzmów najbardziej sprzyja rozkudłaceniom wszelakim 😉
@PAK (2:15): Tak, w ostateczności można nakryć serwetką. Dla pewności napisać na wierzchu e=mc2 😐
@TesTeq (2:17): ’A jak ktoś ma łyse albo wydebilowane myśli?’ Literówka za literówką… Nawet Maestro… Nobody’s perfect…
(Co zrobić z łysymi, radziła wdzięcznie pewna piosenka mojego wczesnego dzieciństwa…)
17 listopada 2008 o 3:30 pm
Brak śródziemnomorskości u wikingów? A kto się po królewsku rozpanoszył swego czasu na Sycylii z przyległościami?
17 listopada 2008 o 5:57 pm
Jak to kto? Pan Szymanowski ze swoim Rogerem…
17 listopada 2008 o 7:02 pm
Okidoki – tamci Panowie od 2:35 do 2:43 pm rozmawiali niezwykle hermetycznie 😐 o niezgłębionych i bez tego pokładach i zakątkach męskiego intelektu 😎 Bo kiedy oni w takim razie tę cywilizację zdążyli zbudować – ja się pytam? 😉 😀
…..
@foma (15:30): ’Brak śródziemnomorskości u wikingów? A kto się po królewsku rozpanoszył swego czasu na Sycylii z przyległościami?’ Epiiiizod… Nie wiadomo do końca, czy się dobrze vin clairet nauczyli (robić, pić z umiarem)… co dopiero – przesiąknąć klarownością wizji świata (o komunikacji bezsłownej nie wspominając 😉 )
@PAK: Właśnie! Szymanowskiemu et consortes możemy uznać ten epizod za zaliczony… przetworzyli co trzeba. Ile przy tym wypili – nie wliczamy (chyba nie za dużo – erudyci sprostują, jakby co 😉 ).
Ale nie wikingom 😉
17 listopada 2008 o 9:14 pm
@basia: O jakich literówkach mowa?
18 listopada 2008 o 6:51 am
Taki żart… na temat Twojego żartu z 2:17pm (przedostatnie słówko), w niawiązaniu do 1:13pm 😉 🙂
18 listopada 2008 o 7:21 am
Racja. Zapomniałem o tamtej – niezamierzonej – literówce.
18 listopada 2008 o 7:27 am
🙂
19 listopada 2008 o 6:33 am
[…] Czy istnieje szczery śmiech? – Abnegat.ltd miał przedwczoraj swoją tezę-odpowiedź. Zaprezentowaną wcześniej u Hoko, gdzie dywagacje o (u)śmiechu trwały […]
13 stycznia 2016 o 6:59 pm
[…] okazji przypomniała mi się bardzo dawna dyskusja o komizmie pod blogiem głównym i argumentacja Abnegata.ltd, że po piątym roku życia nie ma czegoś takiego, jak szczery (bezinteresowny?) śmiech – […]