Wiadomą promenadą (co to można z jej udziałem wyciąć energiczny pięciogodzinny spacer gdy nie da rady poza miasto) idą trzy gracje: smukła blond mama ma po lewej około dwunastoletni zadatek na modelkę a w swej prawicy dzierży dłoń znacznie mniej odrośniętego od ziemi zadatku. Gdy je wyprzedzam, słyszę:
– Mamo, a kiedy ja urosnę?
– Już niedługo… musisz tylko dużo jeść… marchewki, bo po marchewce się rośnie a po słodyczach…
– …nie bardzo! – wchodzi w słowo twiggy z lewicy.
Takie świergolenia bezcenne dościgną cię gdy na chwilę zdejmiesz słuchawki by się wsłuchać w obłędny śpiew ptasi*. Za wszystko inne zapłacisz… lekkim odczuciem posiadania kolan. Może na to marchewka też pasi? ;D
_____
*ryki ze stadionu (Wisły?) też dosłyszysz… i chyba uber-ryk bramkowy – lecz one nie pasują do wpisu, wylądują więc w przypisie niczym w izbie wytrzeźwień albo komisariacie
**ps, wiosna?…
24 lutego 2014 o 7:10 am
24 lutego 2014 o 7:20 am
Jadłem dużo marchewki i byłem podejrzewany o żółtaczkę, bo po marchewce skóra żółknie – na dłoniach w szczególności. I za duży wcale nie urosłem…
24 lutego 2014 o 7:48 am
TesTequ, teraz w obiegu są marchewki różnokolorowe… strach pomyśleć… 😮 😀
PAKu, pod wpływem frazy przypomnianej w dzisiejszym wpisie Red. Adamczewskiego „nowoczesność w domu i w zagrodzie” przypomniały mi się marchewkowe pola pewnej rolniczej spółdzielni produkcyjnej:
Na tę „wyższą formę gospodarowania” wysyłano nas (zamiast lekcji) w ósmej klasie bodaj 8-10 razy w roku szkolnym (a poziom nauczania i bez tego był nie najwyższy) – mogliśmy tam zaobserwować złe rządy, marnotrawstwo i totalny brak logiki w wykonaniu ludzi, którzy jeszcze rok wcześniej skrzętnie i gospodarnie uprawiali swe małe ogródki warzywne…
Lecz do marchewek jako takich mnie to nie zniechęciło… 😀
24 lutego 2014 o 8:28 am
od dzis jem marchewke
/wykrz/
zawsze chcialem byc fioletowym nietoperkiem
/wykrz/wykrz/wykrz/
24 lutego 2014 o 8:32 am
Oby tylko esteta Nietoperek uzyskał dokładnie taki odcień, jakiego od zawsze pragnie… Chyba bezpieczniej będzie zatrudnić dietetyka-dizajnera… 🙄
24 lutego 2014 o 8:46 am
nietoperek marzy o odcieniu krokusowym
z pasemkami jak na zdjeciu
tylko ladniejszymi
dietetyk nie bedzie potrafil
dietetyczka na pewno
/wykrz/
24 lutego 2014 o 8:47 am
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/ZakrzowekIInneMiejskieSpaceryTerenowe#5983672417081640786
z pasemkami jak na tym zdjeciu
24 lutego 2014 o 9:34 am
Dzieci rosną ZA szybko. A dopiero wnuki!
24 lutego 2014 o 12:52 pm
Marchewki z obrazka PAKa wyglądają jak superdizajnerskie sosydże. 😉
Lubimy marchewkę i marchewki, całą rodziną. Czy to znak, że nieabwem staniemy się rasą żółtą? 😀
Nasza wiosna znacznie mniej zaawansowana; nic dziwnego. Cieszymy się tym co mamy. 🙂
24 lutego 2014 o 2:29 pm
asia
tylko kiedy nietoperek zechce
pozyczyc wam swoja dizajnerke dietetyczke
bo idzie o to
by byc rasa zolta i skakac z nartami po 65 r zycia jak kasaj
a nie rasa pomaranczowa z lyzwami trzy tysieczne sekundy
24 lutego 2014 o 2:34 pm
http://ofsajd.onet.pl/plotki/ireen-wust-wkopala-kolege-z-reprezentacji/wtd4x
co robi rasa pomaranczowa kiedy
juz
/
wreszcie
wygra
/pyt/
barlozy
/wykrz/
25 lutego 2014 o 6:51 am
Nietoperku, dietetyczki potrafią wiele. Miejmy nadzieję (a nawet pewność), że bez sztucznych barwników potrafią… 🙄
A po(d)gląd na śpiącego łyżwiarza holenderskiego „Trzy Tysięczne Sekundy” 🙂 nie wydaje mi się ani trochę kompromitujący… wyłącznie słodki 😛 – może dlatego, iż nie miał w swym olimpijskim pokoju aż tylu rzeczy, ile musi mieć w akademiku nawet najbardziej ascetycznie-bałaganiarski statystyczny zachodni student?
(Znam kilku polskich (byłych) studentów i dwóch-trzech niemieckojęzycznych, którzy potrafią pedantyczny porządek… ale już Francuzi prawie na pewno nie potrafią… że polecę kolejnym niegroźnym stereotypem 😉 ) 😀
Joszko, za to ile radości z postęp(k)ów… w tym sportowych… 😀
Asiu, co do wiosny – u nas najlepszy jest ten kontrast do zeszłorocznych przebiegów.
Ale przypomniałam sobie właśnie, jak w 2000, zachęcona monachijskim lutym przesłonecznym, zaplanowałam czterodniowy wyskok krakowski, z podróżą nocną 18 marca… I „nadziałam się” na okropne zamiecie podczas tej jazdy (Czechy, Morawy… nawet autostrada okazała się całkiem biała!) a potem na zimną, śnieżną, pluchowatą pogodę… Jakiś koncercik w filharmonii i pobycie w mieszkanku, bo nawet mi się nie chciało na narty wyskoczyć po przeżyciach tej podróżnej nocy…
=> nie wierzę więc meteoszamanom obiecującym, że zimy już tak całkiem nie będzie… 😀
25 lutego 2014 o 9:15 am
Ja się przyznaję, że marchewkę pamiętam głównie z picia.
Ale skoro jeść, to jeść…
25 lutego 2014 o 9:28 am
Jak ci zanadto ułatwią życie twe za młodu, to potem się gryźć (życie/ z życiem) krzywduje… 😛 😐
25 lutego 2014 o 11:13 am
Żuć życie – przykra sprawa.
Pić życie – piękna sprawa.
Zgadzam się z Pakiem, trzeba wiedzieć, co dobre! 😉
25 lutego 2014 o 5:26 pm
Jasne, Gradusie, że nektarami i eliksirem rzadko kto pogardzi, ale całyczassietaknieda 😀
(A wręcz niezdrowo 😉 )
25 lutego 2014 o 8:02 pm
Dosiąść rowerka, bylejakiego,
nie dbać o światła, nie dbać o bidon,
ściskając ręką, mu kierownicę,
patrzeć jak inni zostają z tyłu…
25 lutego 2014 o 8:16 pm
A ja już byłam na pierwszych 25 km dwutysięcznego czternastego.
W niedzielę przed południem.
Już czyli dopiero bo dzięki balsamicznej pogodzie cały naród roweruje all year round… Tak by przynajmniej wyglądało na podstawie zatłoczenia trasy do Tyńca… 😀
26 lutego 2014 o 7:36 pm
Dosiadł rowerka, bylejakiego,
nie dbał o światła, wypił głębszego,
pojechał w lewo, łup – głową w drzewo,
kolejna dusza ulata mewą…
26 lutego 2014 o 8:48 pm
siądę na rower, jestem rozważny –
zadbam o światła, i o bagażnik,
na bagażniku posadzę ciebie,
przez długą chwilę będzie jak w niebie! 🙂
27 lutego 2014 o 6:40 am
Pro-fanie, to w końcu jak – rozważny czy romantyczny? 😀
TesTequ, w kontekście dwóch wierszyków rodzi się pytanie – która z dystrakcji-dekoncentracji jest głębsza… 😀
27 lutego 2014 o 7:03 am
pro-fanowi wiosna śpiewa w głowie, ja zaś zająłem się poetyką społeczną i wychowaniem w trzeźwości… 😀
27 lutego 2014 o 7:55 am
Wiem jak będzie. Najpierw długie chwile romantyczne na bagażniku z pozorami rozwagi potem baba z wozu koniom lżej. Zawsze się tak kończy:(
27 lutego 2014 o 9:42 am
Wiem jak będzie, witam Cię serdecznie! 🙂
Czasem bywa to nie znaczy, że zawsze tak bywa.
A jeśli już – to był z pewnością baaaaardzo niewygodny bagażnik 😉 😀
TesTequ, a wiesz, na jutro biskupi nakazali post za Ukrainę. Najpierw pomyślałam, że się urwali z niewłaściwej choinki… pod sam koniec karnawału… Lecz może oni starają się wychować naród do nowoczesnej dbałości o zdrowie: w piątek głodóweczka i odpoczynek dla wątroby by w sobotę i aż do wtorku czuć tym lepiej smaki życia?… chyba… 😀
Nb, nic nie poradzę, od pierwszej parafrazy PAKa chodzą za mną wersje z końca lat 70…
wsiąść do rakiety Hermaszewskiego
nie dbać o szynkę z komercyjnego
ściskając w ręku kartki na cukier
patrzeć jak Gierek…
wsiąść do rakiety Hermaszewskiego
nie dbać o szynkę z komercyjnego
ściskając w ręku portret Lenina
patrzeć…
O pączkach też coś było… 😉
27 lutego 2014 o 10:49 am
To były czasy, polski lotnik kosmonauta… 🙂
A czy na dzisiaj nie należałoby zastąpić jedzenia marchewki – pączkami, chrustami, faworkami i różami karnawałowymi? 😉
27 lutego 2014 o 11:31 am
Dziś?
Wziąć dziś rakietę od Janowicza
I zaserwować aż do Łowicza,
Ściskając w ręku rakiety rączkę
W ślizgu przemierzyć ceglaną mączkę…
27 lutego 2014 o 5:40 pm
Basia najchętniej chrupałaby marchewki nawet w tłusty czwartek. Jednak, na szczęście to rozumie, że jej patriotyczny obowiązek jest pozostawić w sklepach jakieś resztki pomarańczowych korzeni -dla przyszłych pokoleń i im podobnych zadatków, by śmigały zdrowo w górę, a potem miały szansę usportowić i pokochać góry! 😉
28 lutego 2014 o 6:25 am
Joszko, zastąpić – nigdy! Uzupełnić – ewentualnie można 😀
TesTequ, wiem, szeroko rozumiana centralna Polska ma już aż dwóch wybitnych sportowców… Ale gdy tor lodowy wybudują w Zakopcu, to Bródka będzie musiał zmienić obywatelstwo… 🙄 😀
Insajderze, Basia jada słodycze, są świadkowie, że. Ale musi mieć dobre preteksty, powody, okoliczności i nawet gwarancje jakości 😉 A nie jest niczym takim hurtowe obżeranie się narodu (rano, we dnie, wieczór, w nocy) nieapetycznym zlepkiem mąki, tłuszczu i jednego jajka na tysiąc sztuk wyrobu… [ 😦 ] 😀
28 lutego 2014 o 7:40 am
Dowiedziałem się właśnie, że mój nick wczorajszy był uzurpacją i mam wrócić „do któregoś z poprzednich”.
Wyrażam potulną samokrytykę pokorną.
Przy okazji chcę nawiązać do opinii Szanownej Wirtualnej Gospodyni Bloga (opinii całkowicie nietożsamej z poglądami Realnej Autorki 😉 ), że tor dla łyżwiarzy szybkich powstanie w Zakopcu. Nie, on powstaje, pod płaszczykiem Centrum Kongresowego, niespodzianka, tuż pod nosem Szanownej Realnej, i Ona już odnotowała ów fakt:
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/BozeNarodzenie201302#5965771552774363122
28 lutego 2014 o 7:42 am
Insajder mówi:
27 Luty 2014 o 5:40 pm
Errata:
„usportowić się”!
28 lutego 2014 o 8:17 am
Nie „mam” a „może lepiej byłoby”, „zastanawiam się”… 🙂
Ostatnio z ROI Szanownego autorka blogu rozmawiała bodaj jesienią 2012… i krótko.
Zaś (przykładowo) z ROI Nietoperka – w styczniu 2014, z ROI PAKa – jeszcze później. Gdyby oni wszyscy zaczęli przyjmować nicki „Mega-Insajder”, „Hiper-Insajder”, itp. — strach się bać! 😆
Serdecznie pozdrawiam! 😀
1 marca 2014 o 4:46 am
[…] Po poetyzujących parafrazach spod poprzedniego wpisu, wsiedliśmy do pociągu niebylejakiego… Ot, jeszcze jedna retrospekcja pasażersko-turystyczna, raczej pogodnie skontrapunktowana z siermiężnymi “czasami obecnymi” (Wspinaczka po tęczy ukazała się w 1986; datę powstawania gawęd oszacujemy uwzględniając ślamazarność ówczesnego cyklu wydawniczego). Jest jednak w tym nostalgizowaniu siedemdziesięciopięciolatka tak duża dawka synestezji poetyckiej, że owa wielozmysłowość przesłania lekko rozkapryszone wspominanie przywilejów (“miało się dzieciństwo”), pesymizm co do “przywrócenia” kiedykolwiek naturze terenów wokół fabryki Solvay, itepe. […]
3 marca 2014 o 3:46 pm
@basia: (‚to w końcu jak – rozważny czy romantyczny?’)
both! 🙂
3 marca 2014 o 5:28 pm
😀
16 marca 2014 o 4:36 pm
Tej wiosny śnieżyczki są bardzo okazałe. Szkoda, że nie umiem Wam pokazać własnych!
(Kwitną od miesiąca i nie znudziło się im jeszcze. 🙂 )
17 marca 2014 o 6:40 am
Pokazywanie obrazków jest prostsze, niż się wydaje jeszcze-nieumiejącym. Może mogłabym pomóc?… 🙂
Tu też dalej trwają. Zwinięte; od soboty deszcz, wiatr, ziąb… 😮
17 marca 2014 o 7:17 pm
Dziękuję Ci Basiu, lecz obawiam się, że wiek już nie ten…
Wy młodzi fotografujcie i pokazujcie. 🙂
18 marca 2014 o 6:07 am
Będę się jednak upierać, że to aktywność bardzo prosta a jednocześnie przynosząca mnóstwo satysfakcji… 🙂
18 marca 2014 o 10:33 am
Dla różnych osób i pokoleń pojęcie prostoty niesie ze sobą odmienne treści. Spotykając w Internecie tak wiele pięknych fotografii, wierzę, jak wielką satysfakcją stało się fotografowanie dla milionów ludzi. 🙂
18 marca 2014 o 12:34 pm
mysla
ze
sa
artystami
;p
19 marca 2014 o 6:08 am
🙂 🙂