– czyli urodzinowo na Przełęcz Lodową przez Dolinę Małą Studeną albo Zimnej Wody.
Mając urodziny w samym środku lata – z upałami i ich konsekwencjami muszę się liczyć* od zawsze. Obrazków, gdy żar lał się z nieba na jeziora, góry, miasta oraz inne takie, pamięć dostarcza mnóstwo. Wspomnień pod tytułem „urodziny naprawdę cool” – jeszcze więcej.
Jednak wczorajsza rocznica była… – nie, nie wpadniemy w pułapkę dyskredytowania dalszej przeszłości na rzecz chwili obecnej, która z definicji najcudowniejszą jest… –
— jednak 6 sierpnia 2013 był naprawdę, naprawdę, naprawdę really cool!
Jednodniowa ucieczka z miejskiego skwaru i duchoty w Tatry, choć to pomysł bardzo atrakcyjny, niesie wszak niebezpieczeństwo, że wysiłek i nieposkromione słońce całkowicie zniwelują efekt wysokości i subklimatu.
Mala Studena przyszła więc na myśl nie przez przypadek: w Tatrach spiekota i duchota letniego zenitu może się zdarzyć w bardzo wielu miejscach, na bardzo wielu trasach, ale raczej nie w Dolinie Małej Zimnej Wody.
Tak i tym razem – po dzielnym dojściu ze Smokowca na Siodełko-Hrebienok, szybko odczuliśmy pierwsze chłodne powiewy. Studzące cieki wodne towarzyszyły nam co krok, lód w termosie dawał dodatkowe poczucie bezpieczeństwa zaś gorąca kawa sprawnie rozprowadzała czekoladowe zastrzyki energii (takowych potrzebują nawet dobrze zaaklimatyzowani urlopowicze, nie mówiąc o miejskich-niedospanych jednodniowcach).
Posiad-popas na wygrzanych głazach pod Chatą Tery’ego – gdy podmuchy wiatru przyprawiały o gęsią skórkę, bicze lodowatej wody masowały stopy a słońce niezmordowanie kombinowało, gdzie by tu złożyć swe podstępne całusy (nie żebyśmy mu jakoś przesadnie gorliwie przeszkadzali) – pozostanie w pamięci jako jeden z klasyków górskiej rozkoszy. Takoż gorąco-lodowe przystanki nad Lodowym Stawkiem i na Lodowej Przełęczy (2376 – siedliśmy wyżej na grani, na co najmniej 2379, z dobrym widokiem na Mały Lodowy ;/). Niektóre kostki krakowskiego lodu doniesiono aż pod Murań i to była rozkosz wyższego rzędu – kawa frappe z chroboczącym wsadem, gdy zmęczenie długiej i wyczerpującej wędrówki na i z najwyższej turystycznie dostępnej przełęczy tatrzańskiej narasta a Dolina Jaworowa nie tylko nie chce się skończyć, lecz zaczyna chuchać-buchać zwrotnikiem (choć pogodny wieczór zapada, i to w górach!)
W mniejszym termosie, pozostawionym wraz z butlą wody mineralnej w samochodowym bagażniku (pod izolacją) na intencję udowodnień powrotnych, nic już nie chrobotało… lecz kiedy jak nie po zejściu z Lodowej Przełęczy docenić pożytek także z lodu roztopionego!
W tym trybie funkcjonowaliśmy aż do końca: bardzo zimna klima na zmianę ze „zwykłym” nawiewem podczas jazdy (aklimatyzacja powrotna ;p),
wiele nocnych gorących życzeń (od tych, którzy nie dopukali się wcześniej z powodu braku zasięgu) oraz, jak dzień wcześniej, lody z mrożonymi owocami
i jeszcze więcej wody z lodem po potrawce, w której znalazły się może 3 ziarenka czerwonej ostrej papryczki ;] …gorąca mocna kawa na drogę… i jeszcze troszkę mineralnej z lodem…
Teraz tylko dopieścić ślady po słonecznych całusach. Lód i zsiadłe kozie mleko prosto z lodówki?… I wanilowo-czekoladowo-truskawkowe lody na śniadanie? — cooooool…
_________
*pierwsza musiała Mama: na początku porodu rozszalała się burza i położne dzieliły się nad debiutantką dylematami, co będzie w wypadku komplikacji, skoro linia telefoniczna, czyli łączność ze szpitalem powiatowym, zerwana?
7 sierpnia 2013 o 7:42 pm
@Basia&temat:
wszystkiego naj, naj! 🙂
a zwłaszcza dalej tak pięknej wędrówki życia, jak wynika z bloga Autorki i wielu relacji z wędrówek górskich, które dzięki Tobie mam okazję oglądać. 🙂
pozdrowienia!
7 sierpnia 2013 o 7:44 pm
@ps,
z bloga wynika też, że Autorka ma ciekawą i pozytywną osobowość. dawno to chciałem napisać, a teraz jest pretekst. 🙂
@ temat: to dobry pomysł, uciekanie w Tatry Wysokie przed upałem. 🙂
7 sierpnia 2013 o 9:03 pm
Nie mógł bym tego wyrazić trafniej, niż kol. Profan.
Basiu, zdrówka i wędruj kiedy tylko możesz, a tacy jak ja powspominają.;)
Twoje zdrówko!
Nawiasem mówiąc, nie wyobrażam sobie miejsca w pobliżu Polski, w którym w tych dniach jest dostatecznie zimno, by podchodzić tyle metrów w górę, ile Wy zrobiliście. Szacun, jak mawia młodzież.:)
7 sierpnia 2013 o 10:22 pm
Se dogadza! Tam i wczora!
8 sierpnia 2013 o 5:51 am
Pro-fanie, podziękować! 😀
…poza tym… 😳
Ja, podziękować też! 😀
I wyobrazić sobie jednak zaleca się 😉
TesTequ, tam i przedwczoraj, już niestety, dokładnie 😀
(Choć dokładnie w tym czasie to gdzieś na Obidowej albo trochę dalej :))
8 sierpnia 2013 o 7:31 am
I jeszcze kostki lodu w kubku, do ssania po drodze 🙂
8 sierpnia 2013 o 7:46 am
O właśnie… po drodze popołudniowo-wieczornej, Jaworową wypłaszczoną na tyle, że kubek mógł wędrować w dłoniach i nic nie uronić… 🙂
8 sierpnia 2013 o 7:53 am
…I jeszcze kryształki soli na policzkach… „odkryte” nieco wyżej w Jaworowej… 🙂
8 sierpnia 2013 o 12:42 pm
A po co zabierać ze sobą wodę? Nie łaska – jak kozice i lemury pić z potoku albo z dziury?
8 sierpnia 2013 o 1:07 pm
Piliśmy z Lodowego Stawu – może być? 😀
Nb,
1. W samochodzie została butla półtoralitrowa mineralnej wysokonasyconej, mały termos z lodem, jakaś butla zwykłej wody (chyba), ponad kilo winogron
2. Do autobusu smokowieckiego czyli w góry zabraliśmy (prócz furażu białkowego, bułek, chleba, trzech czekolad – zjedliśmy jedną)
warzywa (papryki żółte, ogóreczki gruntowe)
owoce (banany, brzoskwinie, śliwki (w plastikowym opakowaniu typu punnet)
termos ca litrowy z wrzątkiem na kawę (+instant a nawet 4 śmietanki by niektóre kawy były uroczystsze, niż inne)
termos odrobinkę mniejszy z kostkami lodu
po dwie półlitrowe butelki wody mineralnej i innej na osobę
Podczas podejścia Zimną Wodą piliśmy mało; kto chciał to się zraszał. Pod chatą już się bardziej udowodniliśmy (bo i udowodniliśmy sobie, co potrafimy ;))
Jeszcze jeden próg – i butelki trzeba było dopełnić, co wystarczyło, choć po Jaworowej stronie możliwość poboru wody jest stosunkowo wysoko.
Nb, każdy szlak górski, przemierzany latem wymaga też przygotowania się pod kątem dostępu do wody:
Czytamy z mapy, gdzie są źródełka; przewodniki często opisują trasę z wyraźnymi wykrzyknikami „ostatnia woda” (czasem takie ciurkadełko jest strasznie oszczędne, i by pobrać pół litra, trzeba się nieźle naczekać). Nie muszę dodawać, że praktyczniejsze są trzy butelki 0.5 litra, niż jedna półtoralitrowa (jeśli lubimy płyn chłodniejszy – otulone odzieżą, by się nie nagrzewały).
Naturalnie, są trasy (Orla Perć, Otargańce, Czerwone Wierchy, wiele innych), gdzie powyżej pewnego punktu wody już po prostu NIE BĘDZIE. Wówczas niesiemy więcej, w podejściach pijemy mało, potem ew. sobie bardziej pozwalamy, zawsze zostawiając zapas „na czarną godzinę” (skręcenie stopy, pobłądzenie, etc.)
Nieco się rozpisałam… — lecz może się komuś przydadzą te oczywistości. Teoretycznie lub praktycznie przydadzą 🙂
8 sierpnia 2013 o 1:27 pm
A nie mówiłam -wybyli! 😀
Piękna wycieczka,i dobrze, że piszesz,jak się trzeba zachowywać w górach w czasie upału. 😀
Uff,teżmam lody w zamrażarce. Chwilka jeszcze,i wyciągam. 😀
8 sierpnia 2013 o 2:05 pm
bielskie tatry
znam ten adres
dwoch szwagrow
siostra
powinowaci
kolega z woja
i kilku cozem zapomnial co za jedni
dobry adres
8 sierpnia 2013 o 2:08 pm
pomocy
ratunku
nawigacja misieprzegrzala
do domu nietrafie
czydziejsciosiemipol i wciaz w gore lezie
przycupne se u gospo pod sufitem
w chlodku lodowym
/smajl/
/łink/
8 sierpnia 2013 o 2:39 pm
Jankoro, kiedy jak nie dziś, kiedy, jak nie teraz?! 😀
Nietoperku, tu o 14:00 było 37.5… powiedzmy (na moim termometrze zaokiennym, 2.5 h po odejściu słońca odnotowałam 40C ale odejmuję zawsze te dwa, dwa i pół stopnia, by być po bezpiecznej, niesensacyjnej stronie odczytu 😉
Teraz, 14:30 widzę, że się lekko obniżyło… do tego suche powietrze, wiaterek, naprawdę chłodne noce…
Do tego nie musiałam iść dziś nigdzie; cały dzień pracuję z domu Wczoraj przedefilowałam 3 km, w tym przez most D, w południe, by się NA MIEJSCU dowiedzieć o awariach, stanach niemal-wyjątkowych 😛 i uchwaleniu pracy własnej… plus, oczywiście konieczności marszu powrotnego. Do tego niedospana byłam nieco… może zmęczona i przegrzana deczko po wtorkowej imprezie (żadne mięśnie, zakwasy, kości, stawy – NIC z tych rzeczy… lecz tak ogólnie :))
Więc dziś luksusik, lodówka na miejscu, spokój, komfortowe odzienie, cień… 😀
Wiele jest dobrych adresów na świecie… 😎
8 sierpnia 2013 o 3:58 pm
Właśnie,Basiu,kiedy jak nie dziś? 🙂
A tak nawiasem,przypomniało mi się,gdzieś tu czytałam, że Pak pobił rekord na Krzesanicy.?.. Czyli wynikałoby,poprawił na Lodowej, Brawo! 😀
Żar jest,lód jest!;-)
8 sierpnia 2013 o 6:18 pm
Ad „nawiasem” – niewykluczone, że tak, lecz na pewno wie najlepiej zainteresowany 😀
Żar wciąż jest, ale lżejszy – chyba nawet spadł poniżej 35 stopni… 🙄 — dzieciaki wyległy na harce, rowerzyści na trasy…
Lody mam (używam ostrożnie), lód produkuję na bieżąco — Cuuuuuuudne latooooo! 😀
8 sierpnia 2013 o 7:21 pm
Lodołamaczom – gratulacje. 🙂
Łamaczce serc – hm… 🙂
Piękny dzień, też bym się przebiegł, tylko żeby z własnej woli wstać o czwartej… hm.. 🙂
8 sierpnia 2013 o 9:44 pm
basia pisze: w góry zabraliśmy (prócz furażu białkowego, bułek, chleba, trzech czekolad – zjedliśmy jedną)
warzywa (papryki żółte, ogóreczki gruntowe)
owoce (banany, brzoskwinie, śliwki (w plastikowym opakowaniu typu punnet)
termos ca litrowy z wrzątkiem na kawę (+instant a nawet 4 śmietanki by niektóre kawy były uroczystsze, niż inne)
termos odrobinkę mniejszy z kostkami lodu
po dwie półlitrowe butelki wody mineralnej i innej na osobę
Tyle dobra? Żeby to dźwigać potrzebny jest chyba jakiś osioł! 😀
9 sierpnia 2013 o 5:43 am
TesTequ, precyzyjniej rzecz ujmując – dwa osiołki lubiące ucztować w pięknych okolicznościach przyrody! 😀 Żeby było różnorodniej – po górach (w tym wysokich a nawet bardzo) chadzają też zwierzaczki noszące na grzbietach dom z sypialnią, więcej furażu, przyodziewku a nawet rozrywki. Taki garb bywa ciężki, ale, gdy jest zimno, grzeje a gdy wieje na grani, nie pozwala sfrunąć za wcześnie w doliny 😀
Zawado, bo jeszcze ktoś tu pomyśli, że Szanowny nie potrafi wstać o czwartej dla przyjemności!… O_O
😀
9 sierpnia 2013 o 7:29 am
@Jankora:
Masz rację — rekord pobity 🙂
@TesTeq:
Osioł? Ambicja wystarczy 😛
@rem:
Jakoś nie mogę się oprzeć skojarzeniom z piosenką — choć przecież nie na temat. Tylko ten lód rozpalony…
9 sierpnia 2013 o 8:05 am
Gdybym był nadobną niewiastą, jak Szanowna Gospodyni, to bym nie musiała niczego nosić na swoich plecach. Zaraz jakiś osiołek taszczyłby mój tobołek! 😀
9 sierpnia 2013 o 8:11 am
Tak… osiołek to ma przynajmniej napęd 4×4 i w nim przewagę nad człowiekiem 😉
9 sierpnia 2013 o 8:24 am
Tak zupełnie bez tobołka to strasznie niestylowo jest, na co nadobne niewiasty nie mogą sobie wszak pozwolić 🙄 — Kompromisem jest tobołek lżejszy lub bardzo 😀 😀
Nb, niewiasta opowiadała już chyba ze trzy razy, jak to, zjeżdżając – całkiem nieobjuczona i w białych, zupełnie nie-górskich reebokach – po ostrych piargach* spod Inaccessible Pinnacle (Isle of Skye, Scotland) dostała ochrzan od dwóch starszych turystek, że się szlaja po poważnych górach w morning slipers i co by się stało, gdyby temu z plecakiem coś się stało…
_____
*najbezpieczniejszy, w zasadzie jedyny bezpieczny sposób zdescendowania z przełęczy
9 sierpnia 2013 o 10:51 am
Gratulacje! 😀
Serdecznie życzenia! 😀
I pozdrowienia z… Polski!
Od całej czwórki 😀 😀 😀 😀
9 sierpnia 2013 o 4:56 pm
O, podziękować! 😀
I powitać! 😀
Mam nadzieję, że znosicie końcówkę rekordowych upałów. Zwłaszcza, że się ochładza powoli… tu od trzech kwadransów wreszcie deszczyk – jak kropidłem albo wcale – i niezdecydowane pomruki grzmotów.
Dla przytomności i potomności – rekordy żarowe i inne takie:
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/112747,najcieplejszy-dzien-w-historii-pomiarow
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/112743,w-zakopanem-upal-wszech-czasow
http://www.twojapogoda.pl/wiadomosci/112746,upal-wyzwala-w-nas-zwierzece-instynkty
😀
9 sierpnia 2013 o 8:19 pm
Ja trudno znoszę koniec upałów. Zrobiło się zimno – musiałem biegać przy +27C. Żeby tylko nie skończyło się to katarem!
9 sierpnia 2013 o 8:30 pm
„Zawado, bo jeszcze ktoś tu pomyśli, że Szanowny nie potrafi wstać o czwartej dla przyjemności!…”
Nie znajduję motywacji, żebym musiał sobie przypomnieć, jak to jest. 😦
10 sierpnia 2013 o 9:07 am
Taaak, bo Maestro dał się zaskoczyć a ja wczoraj już od rana obawiałam się zimy i w rezultacie maksymalne temperatury zapgrejdowały mi się (na żądanie czyli łyszful fynkin) z prognozowanych 29 do 31… Dziś luta zima, ale przyszła stopniowo – doceńmy i wdzięczni bądźmy! 😀
Zawado, zatem po pierwsze trzeba przebiec (albo przejść) pamięcią, gdzie też motywację ową mogliśmy (byli) zgubić… Może tam dalej leży i kwiczy… tj. czeka 😀
10 sierpnia 2013 o 10:49 am
mrrr… wrrr…
niezła wycieczka.
mrrr… wrrr…
idę z wami za rok. :p
jak mnie nie będziecie chcieli, to też idę!
mrrr…
🙂
11 sierpnia 2013 o 8:24 am
Och, „nie będziecie chcieli” 😮 — od ponad pięciu lat wisi tu gdzieś ogłoszenie o możliwości załapania się na wędrówkę 😎
Więc kto chce – łapa w górę!
…Na wycieczkę taką czy inną, pojutrze, albo ze sporym wyprzedzeniem – wszystko zależy od bieżących planów, uwarunkowań, zaklepań, aktualnego kształtu kalendarza oraz innych ‚good shapes’… 😀
11 sierpnia 2013 o 1:34 pm
Ja w takim razie reflektuję na spacer po górnych półkach Tesco. Albo Reala (pun intended 🙂 ).
12 sierpnia 2013 o 8:07 am
Maestro to niby taki consummate consumerist, a jak przychodzi co do czego – to „po górnych półkach Tesco”… taż tam nawet najwyższe półki wcale nie są wysokie!…
Naprawdę niebotyczne to jam żem widziała w monachijskich walmarktach czy faumarktach (już nie pomnę, może obu)… —
Się przespacerować pod samą-że dacho-blachą czegoś takiego, zwł. w ostatnie upały – to byłby wyczyn!… tak sądzę… 🙄 😀
12 sierpnia 2013 o 1:27 pm
A pewnie, że po górnych półkach. Mnie towar z dolnej półki nie interesuje!
(wysłane z mojego iPada SuperRetina z napędem fotonowym)
12 sierpnia 2013 o 6:47 pm
znalezionego na gornych polkach tesco albo reala
/pyt/
12 sierpnia 2013 o 8:10 pm
Kto /pyt/ nie /błąd/
13 sierpnia 2013 o 6:42 am
😆
😀 😀
13 sierpnia 2013 o 7:56 am
Lepszy wiel/bład/ przed marketem, niż /pyt/on na górnej półce 😛
13 sierpnia 2013 o 9:51 am
/pyt/on –> /pyt/off i po kłopocie /wykrzyk/
13 sierpnia 2013 o 1:40 pm
Chopacy
jestesta Ganialne
/wykrz/
a nietop
nie wyzywa
Gornych Slow
nadaremno
/wykrz/
13 sierpnia 2013 o 5:08 pm
Masz rację, Nietoperku — można wpaść w zachwyt i już nie wypaść… 😮
😀 😀 😀
…Bystrzaki jedne!… 😎
14 sierpnia 2013 o 9:16 am
Hi, hi! Fotorelacja zaczyna się od fotokolacji urodzinowej. Czyżby zaszła fotokorelacja?
14 sierpnia 2013 o 7:47 pm
Rzeczona fotka jest fotorelacją z pokolacji wigilijno-urodzinowej, który to seans można też zinterpretować jako lody (z wsadem) na cześć Gościa i że dojechał szczęśliwie mimo remontów. Prawdziwa kolacja urodzinowa nie została foto… jakoś… Ale za to prawie 😉 wszystko inne (co jedl… pardon, spożywaliśmy szóstego sierpnia AD 2013) wyliczyłam gdzieś wyżej albo pod poprzednim wpisem 😎
Fotokorelacje i nie tylko zachodzą… 😀
(Zachodzi przy skręcie – piszą lokalnie na autobusach… chyba przegubowcach, choć może wszystkich? :eek:)
14 sierpnia 2013 o 9:04 pm
Mam nadzieję, że dzięki remontom stan Gościa się poprawia. Nawet w domowych warunkach lepszy jest Gość odrestaurowany niż taki, któremu tynk leci z fasady. 😀
19 sierpnia 2013 o 2:16 pm
Zaglądam za otynkowaną fasadę, a tam ani Gościa, ani Gospodyni ❗
Czyżby Gość i Gospodyni
Byli na ustawce w Gdyni?
I miast się na słońcu prażyć
Meksyk robią tam na plaży! 😀
19 sierpnia 2013 o 5:34 pm
Nie, nie w Gdyni – ale swe bezcenne autko faktycznie ustawiła na (ponoć) otwartym terytorium wroga (bo gdy ostatnio na tym terytorium – to w garażu)… – i nic, spoko, plaża… 😀
Dziś i tu jeszcze większa plaża (choć nie aż tak prażąca, bo bez zdobywania pagórów w środku dnia :cool:); chwilę temu bez grzmotów spadło dosłownie kilka kropel (w stylu ‚deszczyk leje słońce świeci’) a chłopcy z gazowni zagrzmieli na powitanie, że czemu nie ma gospo do podpisu nowych liczników, skoro oni wymienili…
…a niby skąd miała wiedzieć… a gdyby autko ustawione (etc.) zdemolowali (tamci, nie chłopcy z gazowni), to nawet gdyby wiedziała, to by mogła nie… zdążyć albo nie być w stanie odebrać odbioru tegoż owegoż licznika…
Gazomierz ustawiony na zerozerozerozerozero… Fasadę ładną ma ale bardzo podobną do tej, która wskazała za te wszystkie lata mniej, niż tysiąc… 🙄
19 sierpnia 2013 o 7:08 pm
Jazda na gazie? Na szczęście nie – gazomierz wskazuje zerozerozerozerozero!
19 sierpnia 2013 o 7:20 pm
…na benzynie – nie opłacało się przerabiać bo bagażnik już i tak mały… 🙄
20 sierpnia 2013 o 6:36 pm
nietop ma zawsze racje
a tu cisza
wywialo wszystkich na
/pyt/
21 sierpnia 2013 o 8:12 am
Na lodowce? To być może 😀
Ale ochłodziło się (a nawet rozdeszczyło nieco*) i tu – może więc powoli wrócą? 😎
______
*deszcz był bardzo potrzebny, bardzo!
21 sierpnia 2013 o 9:01 am
To jesień…
21 sierpnia 2013 o 3:32 pm
Jesień? — Od czwartku aż do końca sierpnia widzę nie mniej niż 24 stopnie (do 32… ulga bo było w planach nawet 35 ;))… plus burze, niestety, ale nie wszystkie się ziszczają tego lata, więc luzik, radość… i nadzieja 🙂
Nie, nie polało tyle, ile powinno było…
21 sierpnia 2013 o 6:39 pm
Ciepłowidzka? 😯
21 sierpnia 2013 o 8:56 pm
Komu łatwo ‚marzną paluszki’ – stara się być ciepłowidzem jak najdłużej może. Liczmy, że mamy dopiero połowę kanikuły; np. dwa lata temu ciepłota się ledwie zaczynała, po przykrym lipcopadzie i niewiele lepszej pierwszej połowie sierpnia… 🙂
22 sierpnia 2013 o 12:26 pm
Lodopalca
Tańczy walca;
Zimnnoucha –
Taniec brzucha!
😛
22 sierpnia 2013 o 2:43 pm
1. Temperatura i życie są w sam raz.
2. Gospodyni powinna wreszcie coś napisać bo już nie mogę patrzeć na te oksymorony i ekstrema.
Może w weekend, co? 🙂
23 sierpnia 2013 o 7:14 am
Jakoś się trzeba próbować rozgrzewać, psze Maestra 😀 … A też nie zaniedbywałabym jeszcze produkcji lodowych kostek — lato trwa i ma się nie tylko w sam raz ale wręcz i wnóż doskonale, Ja ma generralnie rację… (załóżmy, iż wpisik powstał już przed weekendem, by można było wcześniej przestać patrzeć na ekstremalne oksymorony… :roll:) 😀
23 sierpnia 2013 o 9:50 am
tu byl zar
a pod nastepnym jest zer
komentarzy
/wrrr/
23 sierpnia 2013 o 10:12 am
Kiedyś mottem gry planszowej „Chińczyk” było „Człowieku, nie irytuj się!”
Ja powiem teraz „Nietoperku, nie irytuj się!” 😀 –
– Widocznie wczoraj mechanizm antyspamowy Akismet pożarł (odbił w niebyt) Twój komentarz. Dziś, doceniając cierpliwość Twoją – wysłał go do moderacji… Powinien był tak postąpić już wczoraj, ale błędy zdarzają się nawet maszynom… 🙄 — Przepraszam w ich imieniu 🙂 😳
23 sierpnia 2013 o 10:43 am
alesz
.
.
.
gospo mnie dotad nie zna ❓
.
.
.
😀
24 sierpnia 2013 o 7:47 am
Trochę jednak zna, aleszszsz… 🙂