Fałszyki

To chyba perspektywa czwartkowych pączków, chrustów, faworków (za którymi nie przepadam, ale jakże nie skosztować-pochwalić, gdy częstują?!) sprawiła, że wczoraj przyśnił mi się szczegół lipcowej przebieżki po Orlej, o którym zapomniałam już po trzech kwadransach.

Jest zatem poniedziałek, 28.07.08, przed siedemnastą. Schodzę ostrożnie z Krzyżnego do Piątki: przykrym, stromym, piarżystym żlebem. Jestem jeśli nie ‘skutecznie mrtva’ (bo z ‘konsumpcją’ takiego stanu należy poczekać co najmniej do parkingu Palenica), to z pewnością dość ‘umordowana’, co czuje się właśnie teraz, gdy opada napięcie… Na szczęście kolana spoko… – dobre i to, ale raczej nie nadgonię po ‘płaskiej’, trawersowej części ścieżki.

Szlak jest przykry zupełnie tak samo, jak 21 lat temu i zejście daje niewielką ulgę…

…Chociaż… pod górę wspinają się powoli dwaj panowie i dwójka nastolatków. Nieodpowiednie buty, niepraktyczne spakowanie. Dziewczynka co trzy kroki zatrzymuje się i pociąga spory łyk wody z dużej butli, co wzbudza impulsik irytacji nie tylko, bo czegoś takiego w podejściu robić się nie powinno, ale też z powodu wyczerpania moich zapasów (zbyt skromnych na tak forsowną wycieczkę). Lecz właśnie po prawej widać źródełko, skręcam, napełniam (kilka łapczywych łyków lodowatego płynu spowoduje naturalnie chrypkę…)
Małolaty przeszły, dochodzą tatusiowie.
– Cześć-cześć!
– …czy daleko do góry?
– Ale skądże! – i tam wyżej żleb będzie mniej przykry.

Czarno to widzę – choć nieco udobruchana wodą – jednak na powrót zgorszona obuwiem facetów, ich tempem, stylem, porą… siedemnasta tu to murowane ‘zamroczenie się’… daleko przed Gąsienicową.
Jednak turysta górski kulturalny jest… ma być… bodaj dla własnej higieny psychicznej…

– Tam za nami idą dwie dziewczyny; niech im pani powie, że są zuchy, bo one już zwątpiły we wszystko!…
– Dobrze, powiem, oczywiście. Piękny widok będzie z Krzyżnego!

Troszkę odpoczywam, pań ani śladu. Schodzę więc powoli, popijając wodę.

O, wloką się. W moim wieku, plus-minus; każda z nadwagą; buty białe ‘adidasopodobne’… Morale podobne: ‘ja już nie mogę’ – pojękują w rozdzierającym serce duecie.
– Cześć-cześć!
– Daleko jeszcze? Bo już tu skonać idzie!
– Nie, niedaleko… i proszę nie upadać na duchu, dzielnie sobie panie radzą! A bardzo trudny dzień dzisiaj, coś musi być w powietrzu… ale trzeba dojść, prawda?… Ja? – do Palenicy, potem muszę zdążyć do krk… A może wody?… tamci panowie mówili, że mogą panie potrzebować…
– A, to tylko dlatego nas pani tak pociesza, że oni panią poprosili, a gdyby nie, to by pani tego wszystkiego nie mówiła?… że dzielne jesteśmy?…
– Ależ skądże, na ogół zagaduję gdy idę sama i są warunki, tym bardziej dziś, bo nie mogę za szybko, choćbym chciała. Przecież to na oko widać, że panie dojdą… tu jeszcze będzie troszkę tego żwirku, potem lepiej, widoki z przełęczy obłędne a po drugiej stronie zdecydowanie łatwiej…

(Tu troszkę mityguję szarżę, bo nie pamiętam doprawdy, czy tuż pod Krzyżnem w stronę Pańszczycy nie ma kilku ubezpieczeń (a stromiej będzie na sto procent!)… I przecież tak się niedawno oburzaliśmy, gdy, łapiąc oddech na Szpiglasowych Perciach, podsłuchaliśmy trzech chłopaków perswadujących małolacie, że zejście Zawratem (w sobotę!) będzie łatwiejsze, niż te kilka łańcuszków, które przed chwilą pokonała… Tyle, że tamci mogli zmienić plany, wycofując się Roztoką a nie oszukiwać dziewczynę, gdy najwyraźniej się bała… tu nie ma o tej porze dnia wyjścia – tylko wyjść!
Słowotoczę jak na roztoczańską klimatykę przystało… jak tu cudnie i super pogoda… i szkoda byłoby… a choć i człowiek padnięty, toż przecież przejdzie, po czym wspomnienia na całe życie, etc., etc….
– To pani też wykończona?… to dobrze!… Bo myśmy myślały, że tylko my takie niedołęgi…
– No jasne, że wykończona jestem, totalnie… każdy jest pod koniec górskiego dnia; organizmy ludzkie są podobne, mają swe ograniczenia, cała różnica w bojowym duchu…

Ej, chyba przeholowałam, myślę sobie. Mówię więc, że na mnie czas, a w duchu (bojowym) mam nadzieję, że panie zajmą się podchodzeniem a nie sprawdzaniem, czy istotnie tak opadłam z sił, jak im wciskałam.

Praktykowanie psychoterapii to wyczerpujące zajęcie. A jeszcze ta moralna dwuznaczność! – z taką myślą obudziłam się, zdumiona, że tak szybko i skutecznie wyparłam epizod z pamięci. Jak tłusty pączek, przy którym uśmiechamy się i dziękujemy, boć luksus notorycznej prostolinijności dany jest rzadko i niektórym…

A może powinnam była ‘pouczyć’ tych facetów, że podchodzenie z rodzinami pod Krzyżne ok. 17:00 jest przejawem… itede?…

Komentarze 32 to “Fałszyki”

  1. PAK Says:

    Nie widząc twarzy rozmówcy o wiele łatwiej dawać surowe porady.

  2. basia Says:

    Miał Pan Szanowny oczywiście na myśli księży w niektórych konfesjonałach… 😉 😐

  3. Mru Says:

    Kto nie lubi pączków, ten jest niewiarygodny* i nie może pouczać zapchanych w Orlą Perć turystów!!!! 😈

    *TA JEST NIEWIARYGODNA :TWISTED:

  4. basia Says:

    Taż mówię wyraźnie, że nie pouczałam a tylko uprawiałam nad nimi psychoterapię… 🙄

    Przełęcz Krzyżne to koniec Orlej Perci. PUNKT końcowy 🙂

  5. TesTeq Says:

    Zatem: psychoterapia to tworzenie wirtualnej rzeczywistości, żeby pacjent poczuł się lepiej na kozetce.

    Po wyjściu z gabinetu może sobie skręcić kark (spadając po ciemku z górskiego szlaku), ale lekarz dał mu te kilka minut złudzeń, że nie jest totalną ofermą.

  6. basia Says:

    Oj często tak bywa… A i gorzej: tworzenie sytuacji uzależnienia od terapeuty czy ‚grupy wsparcia’. Po to, by jeden nabijał sobie kabzę a drudzy poczuli się bodaj odrobinę lepsi, silniejsi, potrzebniejsi…

    Ale tam w górze dołowanie byłoby de facto skazywaniem na… helikopter?…
    Czasem kryzys przechodzi i człowiek dostaje wiatru w żagle – i tu z powodzeniem tak się mogło zdarzyć gdy upał żlebu minął a zdobycie słynnej przełęczy stało się faktem. Co nie zmienia faktu, że do Zakopanego z Krzyżnego bardzo daleka droga.

  7. pak4 Says:

    Basiu:
    W gruncie rzeczy to miałem na myśli pogaduszki internetowe. Ale i konfesjonały takie bym znalazł. (Dla niektórych to chyba żadna różnica 😉 )

    TesTeq:
    Tak nie powinno być. Niektóre metody psychoterapii są po prostu metodami mobilizacji (z zadaniami na kartkach itp.). Być może należy jednak wcześniej wkupić się w łaski poddawanego terapii zrozumieniem dla niego.

    PS.
    A jaki jest kurs zrozumienia na dzisiaj? W tym kryzysie?

  8. basia Says:

    Żywy człowiek w samym środku potencjalnie niebezpiecznej sytuacji to coś odmiennego jakościowo od penitenta kościelnego czy internetowego.

    Co do metod terapii: znamienne są losy telefonicznych pomocników kryzysowych w UK – wolontariuszy The Samaritans. Przez jakiś czas mieli zakaz używania wszelkich harsh phrases, imperatywów (np. pull yourself together); potem się z tego zaczęto ciszkiem-milczkiem wycofywać…
    Różne style zadziałają na różnych pacjentach… A i z tym samym pacjentem w różnych sytuacjach, etapach życia różnie bywa.

  9. marzena Says:

    powinnaś wziąć numery komórek i sprawić im manto wieczorem 😀

  10. basia Says:

    … w stylu: „o, doszli państwo jakimś cudem do Kuźnic… to ja teraz słówko do państwa: kto był inicjatorem i szefem tej wycieczki?!!!…” 😐
    😀

    …najlepiej tak, by cały autobus (powrotny do krk) słyszał i miał rozrywkę… 😉

  11. foma Says:

    Poproszenie o numer telefonu mogło być opacznie zrozumiane. List otwarty we wszystkich krajowych i regionalnych gazetach załatwiłby sprawę…

  12. basia Says:

    Opatrznościowy list otwarty… 😐

  13. foma Says:

    😳 poranny nadmiar cukru potrafi działaś bardzo podstępnie. Można prosić o korektę, zanim się opatrzy…?

  14. basia Says:

    Szef dba o morale ortograficzne wzrokowców! 🙂 Już poprawiam!!!

  15. pak4 Says:

    foma:
    A kto dzisiaj gazety czyta? Ogłoszenie płatne w telewizji z wymiarem ogólnodydaktycznym 😀

  16. basia Says:

    A jeszcze lepiej – tapeta na stronie startowej Google…
    Albo przymusowy wygaszacz wszystkich komputerów świata (na dwuznaczność tekstu ‚pouczeniowego’ tak umocowanego zwrócił niedawno uwagę PAK)
    😀

  17. Quake Says:

    Hm. Rozumiem oczywiście motywy, które doprowadziły do tych tatrzańskich rozmówek ale sam pewnie na taką rozmowę bym się nie zdecydował. Staram się w ogóle nie rozmawiać z takimi turystami. Szkoda moich nerwów (nic tak nie denerwuje jak rytualne pytanie podchodzącego: „daleko jeszcze?”) i szkoda ich nerwów (bo ja zapewne bym nie wytrzymał i nieco ich „pouczył”).

  18. Renata Says:

    Nie chodzę po górach, ale pamiętam ze szkoły,że najsłabszego nie powinno się zostawiać z tyłu,a ma iść z prowadzącym. Chyba,że ta reguła już nie obowiązuje?

  19. TesTeq Says:

    @Renata: Obecnie najsłabsze ogniwo wyrzuca się z programu (robiła to osobiście pani Kazimiera Szczuka).

  20. Renata Says:

    TesTeq,
    Lecz to dzieje się w świecie „na niby”,nie w rzeczywistości,prawda? 🙂

  21. TesTeq Says:

    @Renata: Myślę, że już niedługo nastąpi przełom i podczas wycieczek górskich, co godzinę uczestnicy będą głosowali, którą ofiarę porzucić na szlaku, na pożarcie niedźwiedziom. Dopiero wtedy turystyka będzie nie tylko męcząca, ale i emocjonująca. ❗

  22. Renata Says:

    Wolałabym nie dożyć takich czasów i emocji. A z drugiej strony – chciałoby się pożyć, nie? 😀

  23. pak4 Says:

    TesTeq:
    To może sprowadzić w Tatry tygrysy? 😉 Na następny dzień kota 😀

  24. TesTeq Says:

    @pak4: Może być. Leopardy z Niemiec już mamy – może je wypuścić na wolność?

  25. basia Says:

    Proszę, proszę – to ja sądziłam, że co najmniej jakiś blog moralnego niepokoju tu dziś będzie – a te Łobuzy… 😮 chrześcijanie dla lwów, turyści górscy dla tygrysów… leopardy na wolność… 😆

    Wpadam, wpadam… i lecę znów… Poodpowiadam wieczorem 🙂 🙂 🙂

    Nad moją częścią miasta przez wiekszość dnia niemożebny huk helikoptera (-ów) – jak co najmniej w L podczas zamachów 7/7. Jakieś NATO się zbiera nieformalnie (naco – nie wiadomo). I korki takie, że… ceregiele, sygnały. Ech, tak to jest, gdy człek mieszka na prowincji, ale niedaleko Sheratona 🙄

  26. abnegat.ltd Says:

    …taak.
    I wiara w ludzi.
    I zatroskanie szczere.
    I wyrzuty – sumienia.

    …jednak nalezalo do d. nakopac…

  27. PAK Says:

    Tak — gdzie indziej Krakowiacy i Górale też donoszą o NATO.
    U mnie zaś jest pięknie — po raz pierwszy od… no, paru dni.

    PS.
    Niepokoi mnie, że turyści mogą się kryć w Morskim Oku… Jakieś piranie może?

  28. Robert Says:

    Przyganiał kocioł garnkowi.

    Bo chodzenie po wysokich górach w pojedynkę też jest wbrew zasadom bezpieczeństwa. Zwłaszcza w przypadku kobiety. ❗

  29. dotty Says:

    Może oni ze schroniska byli? Jeśli z Zakopca to trzeba bylo uświadomić, że w nocy się ciężko wraca i nogę można skręcić.
    @Robert Zwłaszcza w przypadku kobiety? To by oznaczało, że kobietą to generalnie niebezpiecznie być, więc może dla dobra kobiiet wprowadzić irańskie standardy?

  30. PAK Says:

    Robert chyba sugeruje, że to woła o pomstę do śmigłowca GOPR 🙂

  31. basia Says:

    @Quake: Ja też raczej się staram unikać takich rozmów, ale tu się jakoś wkręciłam, przy źródełku stojęcy 😉 A skoro już obiecałam ‚powiedzieć, że są zuchy’ – to musiałam pociągnąć ten spektakl…

    @Renata (10:58): Obowiązuje… I tu powinna być raczej przestrzegana. Co jest trudne, bo małolaty na ten przykład nie bardzo potrafią ‚iść równo’: wyrywają do przodu nawet, gdy są bardzo zmęczone.
    Więc generalną regułą powinno być, że mamy się wzajemnie w zasięgu wzroku;
    na łańcuchach dobry jest ‚dozór’ wprawniejszego tuż nad albo poniżej;
    a gdy ktoś jest padnięty fizycznie i psychicznie – nie wolno go oczywiście pozostawiać samemu sobie daleko w tyle.

    Inna sprawa, że takie ‚wykończone’ (czy – mające gorszy dzień) osoby czasem wręcz naciskają: nie przejmujcie się, idźcie w swoim tempie, poczekacie na górze.
    I nie chcą być widziane w ‚wersji’ spoconej z rozgorączkowaną twarzą, biadolące…

    Morał jeden: w Tatry trzeba przygotować kondycję. Nie liczyć, że tam się sama cudownie pojawi… i jeszcze pozwoli schudnąć z dnia na dzień 10 kg…

    @TesTeq (12:02): Ileż ja zyskuję, nie oglądając tv!…

    @Renata (12:05): Świat ‚na niby’ przesiąka-przecieka do rzeczywistości. Osmotycznie, ciszkiem-milczkiem… 😦

    @TesTeq (1:12pm): Niedźwiedzie tatrzańskie po tygodniu padną z przejedzenia… 🙂

    @Renata (1:26pm): Tatry mogą wydłużyć i uprzyjemnić życie; w skrajnych przypadkach moga je też skrócić…

    @PAK (1:41pm): Jak sprowadzać to już teraz. Na dzień kota powinny być dobrze zadomowione! 😉

    @TesTeq (2:17pm): Niemcy na tatrzańskiej wolności zachowują się typowo dla tej nacji: zawsze ponadprzeciętnie hałaśliwi, gdy w grupie. Ale kochają przyrodę 😐

    @Abnegat.ltd: Nie miałabym szans… 6:1 😀 Niech nawet zmęczeni… 😐

    A potencjalną grozę ich sytuacji uświadomiłam sobie w pełni dopiero ‚wczuwając się’ w położenie pań, których zaczęłam wypatrywać w dole (skoro poproszono o pocieszenie)…

    @PAK (5:07pm): W mieście szczytu NATO też było pięknie. Tylko czasu brakło by bodaj skoczyć na Zakrzówek…

    @Robert: Wiele zdobywczyń chodziło w pojedynkę. I niektóre wciąż żyją 🙄
    A tak w ogóle, to pozwoli Pan Szanowny, że zrobię o tym kiedyś wpis. Mam małe porachunki tyrolskie z takim (męskim 😉 ) stylem myślenia…

    @Dotty: Nie, panie wyraźnie powiedziały mi, że towarzystwo idzie do Kuźnic (nocleg gdzieś na Podhalu, nie w samym Zakopcu, o ile pamiętam). Zapytałam, czy mają jakąś latarkę, bodaj w komórce; jedna odpowiedziała, że mąż ‚chyba coś takiego ma’.

    Prawda, jak bardzo kuszą te wszystkie zakazy, ograniczenia… Zawsze dla dobra, niewątpliwie-naturalnie… Z małą wiarą, że ktoś może mieć głowę na karku: myśleć, wnioskować, zadbać o siebie…
    A kobieta to już z definicji ma słabszą głowę… 😮 🙂

    Inna sprawa, iż opisywany przypadek pokazuje dorosłych, którzy nie potrafili zadbać o siebie, współmałżonków, przyjaciół, dzieci. Ale to nie ma nic wspólnego z płcią…

    @PAK: Chodzę po górach już ponad ćwierć wieku ale jeszcze ani razu ja czy podopieczni nawet się nie otarli o myśl-pokusę wzywania jakiejkolwiek pomocy. Co – naturalnie – nie wyklucza zaistnienia takiej potrzeby w przyszłości 🙂

  32. Sama?! « przelotnie-pobieżnie-przejściowo Says:

    […] mnie spotyka ten wyrzut-zarzut… w realu (na szlaku, w mieście), także pod blogiem (tu, także tu): niby tyle mówisz o bezpiecznym poruszaniu się po górach i pagórkach, a sama […]

Dodaj komentarz