Przeprzygodowo

Nie mają za wiele sensacyjnych opowieści z drogi i szlaku.
Póki co.
Samochod nie psuje się jak dotąd (kiedyś coś się zdarzy, kwestia statystyki… ooodpuuukaaać), a największą (jak dotąd) interwencją w trakcie podróży była wymiana żarówek nad słowackimi Koszycami o piątej rano w drodze ku ukraińsko-słowackim Bieszczadom. Wrzesień 2014, kwadrans lub mniej.
Czasem czegoś zapomną (nigdy przeglądu autka!), lecz uda się zawrócić te kilkaset metrów, jak po plecak ostatnio.
Kolizje i wypadki omijają (tak trzymajcie Opatrzności i Aniołowie Pańscy …nb, urodziny ś.p. Taty mają miejsce właśnie w święto Aniołów Stróżów).
Pojazd prowadzą raczej ostrożnie (choć nie ślamazarnie), starając się przestrzegać przepisów i dając sobie najczęściej plenty of time na drogę tudzież odpoczynki/zmiany za sterami.
Przygotowują się do przebiegu podróży, ew. odskoków i innych spontanów; w drodze są towarzysko-komunikacyjno-newsowo off-line, jednak śledzą pilnie pogodę miejscową, tranzytową i docelową, ew. utrudnienia drożno-bezdrożne, itp.

Nuda.

Tymczasem ten powrót… Gdzieś tam mignęło, że Polacy wprowadzili (ach wybory u bram) kontrole i przymknięcia granic. Ze Słowakami (ach, dopiero były wybory) i Austriakami (ach nie wiemy o wyborach, ale jakieś bilbordy FPO się wdzięczyły)… a nawet Czechami (też wybory czy tylko jesień i trzeba odwrócić uwagę od rosnących kosztów życia jakimikolwiek państwo-nianiowymi posunięciami?)…
Gdzieś tam coś tam mignęło, lecz nie zastanawiali się dłużej: wyrywkowe kontrole, powrót przez Skalite (nie jakąś Łysą P.) – tak najporęczniej od doliny Wagu i Żyliny.

Coś mignęło na dole w Oszczadnicy w postaci kilkunaściorga śniadych postaci na klepisku, gdzie w drodze „tam” zatrzymali się na drugie (deszczowe) śniadanie… O, Romowie się rozbili na naszym… Skrót przepogodny do Skalitego, dzionek jak marzenie… Granica zamknięta, czytają po słowacku. Jeszcze raz sprawdzają. Poważne media, powołujące się na agendy rządowe (wszystkiego się nie da, zasięg taki se), mówią, iż Zwardoń otwarty. To tylko parę km w górę, sprawdzamy!

Jeszcze jeden słowacki napis, że granica zamknięta, i oto. — Betonowa blokada, za betonem pięć postaci z kałachami czy innymi berylami wycelowanymi w nadjeżdżających i w maskach jakby wciąż był kowid.
Z prawej pod drzewami (dzień krzycząco chłodniejszy, niż tam, ale i tak przypieka) siedzi leniwie kilka szczupłych śniadych osób. Jak te z klepiska na dole. Łatwo przeoczyć, ale skoro trzeba zawrócić, wejdą w oczy.
Noto zawrót. Parkują. Ona jak zwykle w takich razach postanawia zasięgnąć języka.
Zamknięte, bo niech pani popatrzy… Ale nie ma na liście zamkniętych… Zjedzie pani na dół i wjedzie na ekspresówkę… Nie mamy winiety i nie zamierzamy jej wykupywać na tak krótki odcinek, na liście nie ma Zwardonia… A jakie inne przejścia… Nie wiemy, my nie stąd… Tu pani znajdę [smartfon w dłoń] …Też sprawdzaliśmy na dole, było, że tu przejdziemy… A co jeśli ktoś jedzie na ostatkach paliwa, nawet skróciliśmy drogę przez góry by ominąć Czadcę … Tylko przejście piesze [a „imigranci” akuracik pieszo!] …I o co chodzi… Widzi pani, imigranci… Forsują granice? …Nie, siedzą, a jak się im znudzi to idą… Widzieliśmy podobnych na dole, a to nie Romowie? Nie, to na pewno nie są Romowie!!!… Lecz dlaczego taki brak informacji, na dole tylko po słowacku, ani po angielsku, ani po polsku, jak za komuny… Nie to nie jest jak za komuny! [jedyna żeńska wojaczka jest wyraźnie urażona]… Itede. Itepe.

Sobie pogadawszy z przetransportowaną z daleka pograniczną ekipą (jak pamiętasz stan wojenny to ci się od razu przypomną transporty innych stróżów prawa i sp… praworządności) zjeżdżają do krzyżówki, skąd do Cieszyna, stąd do Bielska, gdzie utykają w piątkowych korkach i remoncie sławnej obwodnicy… potem korki Kęt, Andrychowa… Dwa-trzy poważnie wyglądające zdarzenia drogowe żeby se zerknąć dla adrenaliny. Szósta pi-em w progach. Dzień dalej jak marzenie…

Foto: Pak4 [6.10.2023]

Komentarzy 15 to “Przeprzygodowo”

  1. pak4 Says:

    No tak, Traktorek się spisuje. Co prawda raz dojechaliśmy z awarią, ale poza tym, że pierwszy dzień po przyjeździe umawiałem mechanika, to nie odbiło się to na naszych planach i działaniach.

    Gospo pyta, czy mam uwagi… No, powiedziałbym, że śniadych mężczyzn (czy były tam kobiety? — coś mnie zdziwiło, że jakby mało, ale mało nie znaczy wcale, ale to wrażenie z przejazdu) to w Oszczadnicy widzieliśmy raczej ze 30, niż kilkunastu. I jakieś wypakowywanie zgrzewek wody dla nich. Potem jeszcze paru w Skalitem. Może wypada też wyjaśnić, że zamknięta była stara droga na przejściu, ale nowa nie, ani możliwość przejścia pieszego — mogliśmy więc przejść do Polski, pod warunkiem zostawienia samochodu w Słowacji. No albo wykupić winietę, znaleźć wjazd na nową i tak…

    Z tekstu to może nie wynika dokładnie — granice austriacko-słowacką i czesko-słowackie przekraczaliśmy główniejsze, więc nie wiemy, czy tam też coś pozamykano, ale nie słyszeliśmy. Bo o to były głównie pretensje słowackie (i w sumie nasze też) — inną rzeczą są kontrole, tym bardziej wyrywkowe, inną zamknięcie z dnia na dzień, bez podania informacji (ha, jak napisaliby, że na przejściu w Zwardoniu zamknięto jedną z dróg dla ruchu samochodowego, pozostawiwszy resztę otwartą?), przygotowania objazdów itp. Zresztą skoro telefonia przysyła SMSy, że się jest w kraju X, to należy dzwonić na Y w wypadku wypadku, to dlaczego nie ma informacji o zamknięciu przejścia — to w końcu ważniejsze.

    Zresztą kontrole wyglądały inaczej. I austriackie i czeskie nie były prowadzone przez nieokreśloną formację militarną w strojach maskujących, maskach, z długą bronią, ale przez jawną policję, w odblaskowych kamizelkach z lizakami w dłoni. Można więc tak. Poza tym Czesi rzeczywiście kontrolowali wyrywkowo — zatrzymywali tylko ciężarówki. Austriacy nawet nie wiem, mam wrażenie, że wszyscy opuszczali szyby samochodów, ale wymiana słów z policjantem, czy to już kontrola?

    No i chodzi Nam (niezależnie Nas naszło) po głowach idea spiskowa, no bo skąd imigranci w Słowacji? Jako żywo, musieli przyjść z Węgier, jako kraju granicznego Schengen dla tras migracyjnych z Bałkanów. Czyżby Orban postanowił pomóc rządzącym w Polsce i nagłośnić problem?

    Foto:

  2. pak4 Says:

    PS.
    O zamknięciu przejścia nie wiedziały też nic nawigacje w komórkach… Tam też powinno pójść info.

  3. Szpila Says:

    Wina Polski czy Słowaków?

  4. basiaacappella Says:

    Szpilo 😀 – jak powiedziano wyżej, obstawiamy, że w pierwszym rzędzie wina Putina, Łukaszenki i Orbana, w drugiej kolejności – uciążliwie nam panujących od ośmiu lat mędrków, ale nade wszystko… wiadomo, kogo …to wina… 😉

    Paku4 😀 …tak, różnica w wyglądzie i zachowaniu law enforcers tu i tam znaczna… poziomu kompetencji policjantów austriackich czy czeskich nie sprawdzaliśmy jednak.

    Nb, na zdjęciach ze Skalitego widzę też kobiety-immigrantki… ale wówczas prowadziłam i zawracałam-parkowałam ja, a potem konwersacja z pogranicznikami zaabsorbowała…

  5. pak4 Says:

    @Szpila:
    „Czy”, zakłada „lub wykluczające” i istnienie niewinnego 😛

    Bardzo nie podoba mi się styl i jakość działania polskiej strony — nadmiarowe epatowanie niebezpieczeństwem, brak koordynacji (Słowacy się skarżyli na brak informacji o zamykaniu przejść — nawet jeśli by im nie ufać, to brak informacji dla obywateli przebywających za granicą, brak polskiej informacji na granicy, zaleceń dla podróżnych — to wszystko polska wina; przysłanie strażników, którzy „nie wiedzą, bo nie są stąd” też pokazuje niekompetencje).

    Słowacy? No cóż, to nie był pierwszy dzień — powinni zorganizować objazdy.

    Sami migranci? — Ktoś ich wpuścił do Schengen. I obstawiam w tej roli Orbana. I podejrzewam cel polityczny — Słowacy mieli wybory tydzień temu, Polacy mają za tydzień. W obu krajach straszy się migrantami i gra nimi politycznie.

    Samo zjawisko migracji? No to potęgujemy problem, bo mamy masę czynników, z globalnym ociepleniem (czyli czymś, do czego się wszyscy dokładamy), z bliskowschodnią polityką USA, czy Rosji, ale też z nierównowagą ekonomiczną — oni potrzebują naszych pieniędzy, a my ich pracy… Ja tu już muszę się poddać przed złożonością problemu.

  6. Szpila Says:

    >>A co jeśli ktoś jedzie na ostatkach paliwa

    ale przyjechaliscie a potm pojdziecie na wbory obalic pis

  7. Anonimowa Celebrytka Says:

    Smutne to….

    Lecz – z pewnością trzeba pójść i właściwie zagłosować!

    Czekam na bardziej optymistyczne opowieści z tras u szlaków urlopu. 🙂

  8. basiaacappella Says:

    Taaakkkk… 😀 😀 😀

  9. pak4 Says:

    Słucham:

    I się zastanawiamy, czy jesteśmy turystami, nobo w hotelu ostatnio to chyba w Kimpulungu nocowaliśmy w 2014, a wycieczka zorganizowana przez biuro podróży to rejs na Kornati w 2019.

    Ale wygląda na to, że skoro organizujemy się sami i potrafimy przenocować w namiocie, to nie kwalifikujemy się na turystów, tylko na podróżników… O_O

  10. basiaacappella Says:

    Tak jest – wędrowcy, podróżnicy, a jeśli turyści – to tylko kwalifikowani, wysokogórscy, bezmapowi i nowo-mapowi (Chorwacja wciąż tyczy nowe szlaki na lądzie i wyspach, mapy niekiedy nie nadążają 😉 )… — tak, to My!!! 🙄 😀 😎

  11. owcarek podhalański Says:

    POZOR. Uzavretý hraničný prehod…
    A godali, ze pozory mylom… 🙂

  12. pak4 Says:

    No wiesz, Owczarku, my różne rzeczy przeżywali przy okazji wyjazdu. Na przykład przeżyliśmy już parę dni w listopadzie w tym roku 😀

  13. basiaacappella Says:

    Owczarku, Paku4 😀 😀

    https://lingua-art.pl/blog/nazwy-miesiecy-po-chorwacku/

  14. gk Says:

    >>>Nuda

    nie nuda, a elementarna odpowiedzialność!

    nnudne jest coś przeciwnego – epatowanie samozwańców globtroterów wpadkami-przypadkami, których uniknie czternastoletni harcerz.. rozgarnięty

  15. basiaacappella Says:

    Haaarcerzz… ćwierć wieku temu znajomy, oddelegowany na moment do ówczesnych mediów w celu „skonsumowania” wygranego przez siebie projektu na słuchowisko – usłyszał tam „jesteśmy profesjonalistami, nie harcerzami” (! O_O) …przeszły mu od tego momentu uszczypliwości pod adresem harcerzy… 😀

    Globtroterów w przyrodzie moc, i czymś muszą epatować… Tak się im wydaje.
    Lecz dzięki temu, dzięki skali zjawiska (samodzielnego lub mniej podróżowania i relacjonowania) na samej szpicy powstaje też wiele relacji naprawdę wartościowych. (O Chorwacji czytaliśmy ostatnio, już parę miesięcy temu, Fjaka. Sezon na Chorwację Aleksandry Wojtaszek*. Bardzo fajne… Wydatnie poszerzające horyzonty… I oczywiście nieepatujące, choć autorka z pewnością miałaby czym 😀 )
    ______
    * https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5062414/fjaka-sezon-na-chorwacje
    https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/fjaka

Dodaj komentarz