Grać do lustra

Gościnnie – Pak4

Cohen zaczął swoją karierę piosenkarską grając do lustra. W ten sposób na Hydrze powstawały jego pierwsze piosenki. I tak mu już zostało — wstydził się nagrywać, wstydził się występować. Wstydził się muzyków — jako niekompetentny amator. Wstydził się tłumów na koncertach. Sukcesy przyprawiały go o załamania nerwowe i alkoholizm, które leczył zaszywając się u zaprzyjaźnionego mistrza buddyjskiego w klasztorze. Akceptacja tego, że można wyjść na scenę i zaśpiewać, zajęła mu dobre trzydzieści lat — czyli nawet dłużej, niż powstawały jego piosenki…

Komentarzy 41 to “Grać do lustra”

  1. basia Says:

    Ponoć – faktycznie – dopieszczał swe songi długo i jeszcze dłużej… 🙂

  2. pak4 Says:

    PS.
    Przeglądałem książkę o Mariannie, co to so long. I tam natrafiłem na zdjęcie, że wcale nie do lustra, a przynajmniej nie tylko do lustra:

  3. pak4 Says:

    PS. do PS.
    Ale to co mnie najbardziej uderzyło w tej książce, to stylizacja Leonarda Cohena z 1965 roku, na Charlesa Bronsona:

  4. Kanadol Says:

    Pamiętaliście o piątej rocznicy kanadyjskiego barda? :shock;

    https://en.wikipedia.org/wiki/Leonard_Cohen

  5. pak4 Says:

    @Basia:
    Oczywiście, sugerując, że dopieszczał 30 lat, to przesadzam. Ale pisać miał długo… Że streszczę anegdotę — w latach 80-tych miał spotkać Boba Dylana i wzajemnie się pytali jak długo powstawały piosenki, które podziwiali. Cohen o swojej Hallelujah miał powiedzieć, że pisał ją rok, czy dwa; a Dylan zapytany o I and I, odparł, że zajęło mu to piętnaście minut. Przy czym Cohen przyznał, że… kłamał, bo pisał dłużej.

  6. pak4 Says:

    PS.
    Żeby było jasne: Cohen miał pisać bardzo szybko, tylko długo potem wykreślać to, co zbędne…

  7. basia Says:

    Paku4 😀 — cudowne-czarowne! 😉 😀

    Kanadolu 😀 „kanadyjskiego”? 😮 …Allleż on był tu bardem (w pewnych środowiskiach, rzecz jasna) minimum od czasów Macieja Zembatego (sama byłam na cohenowskim recitalu M.Z. w Hotelu pod Różą!… tzn z Przyjaciółką… 😆 )… a starszym i lepiej obytym był znany od „jeszcze dawniej”…

    Nasze harcerskie, bodaj najczęściej wyśpiewywane (ładnie, stylowo 😎 ) ➡

  8. basia Says:

    Paku4 (6:10; 6;12) 😀 ❗ 😎

  9. pak4 Says:

    @Basia & Kanadol:
    Ale z tą Kanadą to racja jest, choć może Cohen był bardziej popularny w Europie (musiałbym zerknąć na te sprzedaże płyt z Wiki; chyba w krajach nordyckich bardziej niż w Polsce), to się wpisywał w historię poezji kanadyjskiej 😉 Tak przynajmniej twierdzi Leibovitz w swojej książce, że przed Cohenem pewną wyjątkowość poezji kanadyjskie zbudowało kilku poetów żydowskiego pochodzenia (Laytona i Kleina; potem także Dudek), którzy połączyli mówienie o sprawach „codziennych”, ze stylizacjami języka biblijnych proroków i mitologii. Oczywiście, Cohen miał własny styl w tym nurcie, niemniej to co uderza w takim Hallelujah, czy w Who by fire, to akurat wywodzi się ze stylu czasu i miejsca jego pochodzenia (zwłaszcza Klein i Dudek mieli na jego styl wpłynąć).

  10. basia Says:

    Oczywiście „troszkę żartobliwie przekomarzałam się”… – kanadyjskość LC jest niepodważalna, tak jak i światowe jego oddziaływanie (…od dość dawna)…

    Sprzedaże zachodnich płyt w komunistycznej Polsce? – miernik popularności taki sobie – powiedziałabym… 🙂

  11. pak4 Says:

  12. pak4 Says:

    @Basia:
    Oczywiście, przed 1989 to trudno mówić o sprzedaży płyt. A potem mamy już względne porównania miejsc na listach przebojów i względne porównania statystyk płyt. Ale jak to odrzucimy to zostanie ewentualnie kwestia popularności Cohena na przełomie lat 70-tych i 80-tych, gdzie nawet jeśli Polska miała pierwszeństwo, to niewiele z tego wynika; tak jak niewiele wynika z tego, że przez pewien czas Polska miała być największym producentem motocykli na świecie…

  13. Ostoja Says:

    O Cohenie po raz pierwszy uslyszalem 42 lata temu (!) Pamietam, ze natychmiast wypozyczylem z biblioteki pare jego plyt LP. Juz wtedy byl bardzo popularny.
    Szkoda ze dzis mozemy wysluchac jedynie pare sposrod jego piosenek.

  14. pak4 Says:

    @Ostoja:
    Myślę, że można słuchać wszystkich — cała fonografia jest do wyszukania. Natomiast, jak to w życiu, jedne są popularne, a inne nie.
    Co do popularności — Leibovitz pisze, i chyba słusznie, że największa była na przełomie lat 80-tych i 90-tych; ale Cohena dostrzeżono wcześniej. To zresztą jeden z tematów jego książki — Cohen na starcie „podpina się” pod sukces Dylana, a to chwilowo jest modny styl. Ale moda się zmienia; Dylan szuka nowego stylu, a Cohen… jest sobą (choć każdy kolejny producent jego płyty sugeruje coś innego; i każda kolejna płyta to inny sposób aranżowania piosenek).

  15. pak4 Says:

  16. pak4 Says:

  17. pak4 Says:

  18. Anonimowa Celebrytka Says:

    Uśmiecham się do Was i do wdzięcznych dźwięków, jakie ostatnio serwujecie. 🙂

  19. Dyrdymalista Says:

    Różne oni tu dźwięki zapodawali, dźwięczne i niedźwięczne.. 😉

  20. pak4 Says:

  21. pak4 Says:

  22. pak4 Says:

  23. pak4 Says:

  24. basia Says:

    Ostojo, Anonimowa Celebrytko, Dyrdymalisto 😀 😀 😀

    Paku4 😀 … — piękne, pięęęękneee dzięki!!!
    (Jeszcze nie wszystko odsłuchałam na świeżo… 🙂 )

    Btw, Anthem mi tu czekał niemal pięć lat na tę właśnie, czyli wczorajszą, półpełną rocznicę, ale został tak spospolitowany w okresie a zwł. na początku pandemii, że wykosiłam… – napomknienie książki Leibovitza znaaacznie lepsze… 🙂

  25. gradus Says:

    songi mlodosci

    dzieki za przypomnienie

  26. pak4 Says:

  27. basia Says:

    Gradusie, Paku4 😀 😀

    Oczywiście, do tych songów wracamy i pozarocznicowo… Albo one wracają do nas… w tym nieprzyjemną czkawką, gdy np. jakaś niedouczona katechetka podłoży jakieś święte tekścidło pod PanaCohenowe Hallelujah… i każe je odśpiewać dzieciom w dniu ich I Komunii… – niezapomniane! 😮

  28. pak4 Says:

  29. basia Says:

    Super ten Avalanche Quartet — właśnie słucham — niesłychanie stylowy, taki cohenowski… — piękne dzięki!!! 😀 😀 😀

  30. pak4 Says:

    Dla perkusji:

  31. basia Says:

    Super! – Zaiste! 😎 😀 ❗

  32. Ostoja Says:

    Istne skarby tu zamieszczacie, np. The Avalanche Quartet! Cudne!
    Wielkie dzieki!

  33. basia Says:

    😀

    Tak, ja także podziękuję (jeszcze raz) Pakowi4 za wyszukiwanie tych i innych perełek… 🙂 🙂 🙂

  34. pak4 Says:

    @Popularność Cohena w Polsce i na świecie:
    Przeglądam jeszcze, ze względu na pewien niedosyt po Leibovitzu* inną biografię Cohena i tu popularności w Polsce poświęcono całą stroniczkę kindla.

    A było tak, że popularny na przełomie lat 60-tych i 70-tych Cohen (choć raczej w Europie, w Stanach się jego muzyka nie przebijała), w latach 80-tych znalazł się w „dołku” — zarówno finansowym (hm… piszą, że nie żył jak celebryta, ale że w jego życiu pojawiły się dzieci, odeszła żona, a sam nigdy nie wahał się pomagać znajomym finansowo), jak i zawodowym (płyty zbierały coraz lepsze recenzje, ale coraz gorzej się sprzedawały). I jak nagrał „Various Positions”, to wytwórnia nawet nie wydała tego w USA, a tylko w Europie, gdzie też sprzedawało się na początku słabo. W trakcie promocji „Various Positions” wybrał się w trasę koncertową, gdzie występował też po raz pierwszy w Polsce. I wtedy, popularność dzięki Zembatemu w Polsce odnotowano jako wyjątek.

    No, ale „Various Position” to płyta z „Dance Me to the End of Love”, z „Hallelujah”, czy „If It Be Your Will” — ona na powrót zbudowała pozycję Cohena na Zachodzie.

    —-
    *) Leibovitz pisze ładnie, ale wybiera z biografii Cohena pewne zagadnienia-problemy — o korzeniach jego poezji, podejściu do sztuki i innych artystów, o zmianach stylu na kolejnych płytach. Że Cohenowi się urodziły jakieś dzieci dowiadujemy się mimochodem, gdy są one dorosłe, tylko dlatego że o wyczyszczeniu konta powiedziano właśnie Lorce Cohen. Biografia Sylvie Simmons jest o wiele bardziej biograficzna, a mniej eseistyczna, a że mnie jakoś ciągnęło by dowiedzieć się, która muza jest która, to bardziej mi pasuje. Choć, bo ja wiem, parę ważnych rzeczy o Cohenie to mi zapadło z Leibovitza.

  35. basia Says:

    Piękne dzięki za uzupełnienie!!! —

    😎 ❗ 😎

    *** * ***

    😉 the sublime Webb sisters:

  36. pak4 Says:

  37. pak4 Says:

    Doczytałem biografię pani Simmons. I w zasadzie… to powinienem czytać w odwrotnej kolejności — najpierw usystematyzować co ważniejsze kochanki i używki Cohena* z pomocą pani Simmons, a potem szukać umiejscowienia w rock’n’rollu i poezji kanadyjskiej.


    *) To jego strona, którą trudniej mi zaakceptować. Ale też Cohen żył wystarczająco długo by z tego wszystkiego „wyrosnąć”. Cóż, niektórym to przychodzi po siedemdziesiątce…

  38. pak4 Says:

  39. basia Says:

    …The sublime Webb sisters… 🙄

    Nb, mina i cały body language of ‚my collaborator, Sharon Robinson’ — bezcenne!…
    Nie wiadomo czy celowo, czy przez przypadek… 🙄

  40. pak4 Says:

    A propos mowy ciała:

  41. basia Says:

    Wow! — Nie wiedziałam, że i gimnastykę synchroniczną potrafią… Cóż, siostry… 😎 ❗

Dodaj komentarz