W (o) górach język lata

Nieczęsto bywa, że to, co prawi o górach przekazior, zgodne jest w tak dużym stopniu z obserwacjami długoletniego systematycznego wędrowca. Z radiowej Dwójki popłynęły niedawno opinie tak logiczne (i wysmakowane dźwiękowo;/), że aż zmobilizowały do napomknięcia o długo czekającym zagadnieniu:
zaśmiecaniu akustycznym wertepów* – z jednej
a mnożeniu i powielaniu bzdur o etosach, (urlopowych) oczekiwaniach, zwyczajach, konfliktach (górskich w górach, górskich w dolinach, dolinnych w/o górach… turystycznych, wspinaczych, narciarskich-ekologicznych), dozgonnie zawiedzionych nadziejach, miłościach przekształconych w nienawiści – z drugiej strony.

Weźmy niezatapialne trivium: plotki-pomówienia-insynuacje, jakoby Polacy byli mrukami, co na szlakach nie umieją z siebie słowa wydusić. Coroczna empiria wskazuje na coś przeciwnego – dzieńdoberują do upadłego, podchodząc*, także w dolinach zatłoczonych jak Floriańska. Słowacy mają znacznie więcej powściągliwości we względzie, ale czy mają wybór, zasypywani dobridenami i ahojami przez naszych? – Nie, i nawet się nieco przyuczyli. A gdy wizytują północną stronę – wręcz inicjują wymianę… ;/

Zwyczaj, prócz etykietalnego, ma aspekt praktyczny: podnieść na duchu i ewentualnie posłużyć bliźniemu-wędrowcowi jakąś formą pomocy. Czego pełny sens odczujesz dopiero na pustkowiu, np. w Masywie Kralowoholskim wrześniową porą, gdy (przy pogodzie) spotykasz na maratońskim dystansie tylko dwójkę turystów. Pozdrowienia, pogawędka będą oczywistością. Gdybyś tam wędrował (kilka dni) solo – byłyby jeszcze mocniejszym imperatywem, i to dla obu stron.
Lecz na ruchliwych szlakach, w sezonie, w pogodne weekendy (a jeszcze w „długie”!)… – można dostać bezdechu i bezgłosu. Tylko jak wytłumaczyć czepialskiemu i pretensjonalnemu urlopowiczowi, że turysta, co nie zareagował na dzieńdobera, wcześniej „pozdrowił” lub „odpozdrowił” kilkaset osób? – Hen, wysoko, gdzie prawdziwe skały i prawdziwsi wędrowcy…
No jak to? Urlopowicz też chce atmosfery i etosu! Toć on nie tylko klimatyczne, ale nawet wstęp do parku opłacił, jak każdy. Więc należy mu się jak psu miska! Opowiedzieli mu, że będzie miło, obiecali…

W krzyżowym ogniu potrzeb:
Idziesz solo – pomedytować, pobyć ja z mną i z tak zwaną naturą. Zamiast tego słuchasz wartkich sprawozdań z miejsc pracy, włącznie z finalnymi etapami negocjacji (hurtowego nabycia opon) i obietnicą opicia dilu „wódzią z prochem”. Albo fragmentu debaty dwóch atrakcyjnych-elokwentnych, wyminiętych w zejściu ścieżką Mięguszowiecką. Pokonują stromą i trudną okolicę (klamry)… i kłapią jak najęci o korporacji versus byciu na własnym, nadmiarze zleceń, że dobrze się czasem podzielić z kolegą fuchami, choć różnie się na tym wychodzi… – Podziw absolutny zarówno dla szczytowej etyki biznesowo-kumpelskiej, jak i panowania nad oddechem w setacji wymagającej mocy wznoszącej.
…Obsługiwać prawnie tę czy inną fundację, bujając się na gorczańskiej huśtawce jest jednak nieco łatwiej ;p

Nie, nie podlinkujemy ostatniej denuncjacji. Bywalcy albumów wiedzą, do czego pijemy, ale czasem stawiamy tamę własnemu świętoszkowaniu…

Gdyż na sanctimony mogą sobie pozwolić z sukcesem bezkarności (oczywista we własnym mniemaniu) ci, co chodzą rzadko, dawno albo wcale***.
My, nawet jak czasem to czy owo uszczypliwie przyuważymy, w kolejnej minucie przypomnimy sobie (a pamięć jak na razie służy), iż sami grzeszyliśmy.
I że zupełnie inaczej, z innymi potrzebami i nastawieniami, idzie się w pojedynkę, inne dynamiki wchodzą zaś w ruch a nawet obroty w duecie, trio, gromadzie. Więc można ironizować, jak to niby nie pasuje tanie, repetytywne czułostkowanie do „majestatu” kotła Morskiego Oka… by za kilka czy kilkanaście miesięcy osobiście się znaleźć w roli szczebiotki.
A już ci, co w 1992 dawali się codziennie ponieść mega-głupawce górskiej (w dowolnym miejscu pozowania, piknikowania, celebrowania, tryumfowania), nie powinni kłuć nie tylko kamyczkami, lecz nawet nie wypada im otulać bliźnich najcieńszą pajęczyną zawoalowanych przytyków ;| Każdy kiedyś był stonką, licealną wycieczką, rozamorowaną parą, nie-do-końca-rozsądnie obutym chojrakiem, nieumiarkowanie egzaltowaną zachwytowiczką…

Pojętny wędrowiec to nie ten, co nigdy nie zgrzeszył niekontrolowanym wybuchem śmiechu (a nawet pisku) albo głośniejszym zdaniem w akustycznym żlebie – ale który bystro się nauczył samokontroli i rozumienia (bodaj na ogół ;/) innych, rozochoconych pokonaną trudnością, widokami co się otworzyły, niedotlenieniem, uszczęśliwioną kompanią.

I takiego też pojętnym nazwiemy, który nie spodziewa się w górach, w pewnych ich rejonach, o pewnych porach, czego tam znaleźć nie może.
Bo usłyszy i przekleństwa, i tartaki oraz ekspresówki w dolinach, traktory i piły spalinowe z lewej, prawej tudzież przed sobą. Quady i motocykle bez tłumików (gdy się już wyśpią), zimą – skutery śnieżne i psie zaprzęgi mobilizowane kwieciem dialektalnej polszczyzny. Na białych klepiskach zaatakuje go moc decybeli (wdzierających się w najcichsze doliny żeby świstaki wiedziały że mają zawijać a nie spać). Wiecznych rezydentów schronisk też doświadczy (chętnie się zwących ludźmi gór: jakoś taki dotupta, rano w koszuli flanelowej się zwlecze (czasem przed jedenastą), kolesia rannym ptaszkiem okadzi… piwko zamówią…).
W sobotę po południu widzi się uszczęśliwionych piwoszy nawet na Zawracie czy Świnicy. A na Krywaniu – o poranku. I oczywiście pandemonium Giewontu czy Morskiego, gdyby się tam zapchać później, niż o 7:30 am.
Wieczorny łomot gitar w schronisku, ryk schrypniętych, niemuzykalnych głosów, przerwie przędzę całodziennej melodii wietrzno-mgielnej (oraz nadziei że, uciekłszy od „krupówek” tu, gdzie wysoko i „prawdziwie” – zazna się harmonii i spokoju.)

Bystry-pojętny oczytanym być musi. Ergo, wie doskonale, że w temacie ekologii akustycznej, choć tak wiele zadań pozostaje (zarówno w górach, jak i w dolinach) – w niebezpiecznych wertepach mamy postęp.
Wrażliwiec Karłowicz, narzekający na zbyt dobry pogłos kotła Czarnego Stawu Gąsienicowego (zob. link „Dwójkowy”), Zaruski czy Żuławski (strzały na wiwat, pohukiwania turystów uniemożliwiające rozróżnienie wołania o pomoc, utrudniające akcję ratowniczą)… – oni wszyscy mogliby się dziś mile zdziwić. I to naprawdę wieloma elementami stylu wędrowania.

Co nie znaczy, że „niema problema” (samo)wychowywania do kultury ciszy.
Do zrównoważonego bycia na tak zwanym łonie natury w tłumie i na bezludziu.

I do wykorzystywania okazji, by pomilczeć.
Gdy podejrzewamy, że powiedzieliśmy wszystko,
że nie mamy nic do dodania w konkretnej kwestyjce,
że nie byliśmy nigdy w nawet w przybliżeniu analogicznej sytuacji – na przykład zimą na Broad Peak lub w dowolnym miejscu powyżej ósmego tysiąca…

Dopiero wraz z nagromadzeniem i jakością doświadczeń oraz z „wydyskutowaniem ogólnym” dopuścimy myśl o uniwersalnej słuszności aroganckiej rady francuskiego prezydenta. Jednak!

A wkoło język lata, wciąż lata jak łopata.

Jak nie język – to klawiatura furkoce gorzej niż najszybsze wrzeciono. Dźwięk niespecjalnie wyrafinowany; na dobitkę wydaje nam się, iż w pobliżu brak Moniuszki lub innego Karłowicza do się-zainspirowania, przetworzenia, uogólnienia…
_________
*o innym zaśmiecaniu
**pierwszy pozdrawia schodzący, wyprzedzający, dochodzący do odpoczywających
***im dalej od zagadnienia, tym uogólnienia wychodzą płynniej spod palców czy z otworu gębowego

Komentarzy 110 to “W (o) górach język lata”

  1. TesTeq Says:

    Ciemne okulary na oczy, wypasione słuchawki na uszy i w góry! Pozdrawiacze z drogi,
    Bo przetrącę nogi!

  2. basia Says:

    W górach to i może słuchawki (im bardziej wypasione, tym szczelniejsze, więc niech im tam…) lecz w dolinach dojściowych (np. Białki/Rybiego Potoku – pandemonium trudne do ominięcia gdy się wyrusza lub schodzi w okolicach Morskiego Oka) królował ostatnio „otwarty ogień” głośniczków telefonicznych… 🙄

    Nogi? – Też tam. Niektóre panie tak pracowicie i szeroko wiosłują kijkami na wąskiej ścieżce wokół „Oka”, że o mało mnie raz czy drugi nie wtrąciły w odmęty słynnego stawu… 😀

    Lecz są i tatrzańskie pustkowia. Nie tylko Dolina Kamienista…
    Czyli – dokładnie tak, jak radzi Michał Jagiełło w zalinkowanej audycji* – kto tylko może (zdążyć na poranny autobus z Zakopanego, dysponuje transportem własnym bazując w dowolnym miejscu Podhala, Spisza, Liptowa, Orawy…) — niech rusza w góry słowackie! Tatry i inne… Zwłaszcza inne, powiedziałabym 😀
    _________
    *wciąż do odsłuchania;
    gdyby miała wisieć tylko miesiąc – zainteresowanym doradza się pośpiech: data opiewa na 9 listopada

  3. kij włóczy Says:

    kumpela nazywa „oddawaniem czci”
    :
    „dziś oddałam cześć dwustu pięćdziesięciu trzem”

    pożyczyłaś – musisz oddać.:)

  4. Asia Says:

    „Podziw absolutny zarówno dla szczytowej etyki biznesowo-kumpelskiej, jak i panowania nad oddechem w setacji wymagającej mocy wznoszącej.” 😆

    No nie wiem, czy teraz dałabym radę Przełęczy pod Chłopkiem? Z rodziną włóczymy się wolno i nisko. 😉

  5. Asia Says:

    A propos „oddawania czci”.
    Rodzice poszli ostatnio na Leskowiec.
    Idą, sapią, a tu schodzą dwie dziewoje i mówią „hejka!”
    Tata, że to było do niego.
    Zgoda, szedł pierwszy, był bliżej, może bardziej do niego, ale czy rzeczywiście? Raczej do obojga staruszków, za dzielność – nie daje za wygraną mama.
    Ale on już marzy, że gdyby zrzucił parę kilo i kupił sobie „łazikowe łaszki”, to może by się której „udał”.
    I co teraz? Jeszcze mi się staruszkowie rozwiodą przez wycieczkę na Leskowiec i dziwne odzywki na szlaku? 😯

  6. basia Says:

    Kiju Włóczy, powiedziałabym, że oni pożyczyli tobie… to różnica – subtelna, lecz jednak 😀

    Asiu, w kwestii tego „wolno i nisko” młode rodziny są usprawiedliwione… 😀 chwilowo… 😈

    Serdeczne pozdrowienia dla młodej pary tuptającej na Leskowiec 😀 Pięknie-młode pozdrowienia były dla obojga – musiały:!:

  7. zawada Says:

    Dziś wykorzystam okazję, by pomilczeć.
    Zgodnie z poleceniem. 😐

  8. byłyłazik Says:

    Misie wszystkie misie kłaniają jeszcze skwapliwiej. 😉

  9. basia Says:

    Byłyłaziku, witam Cię serdecznie! 🙂

    Nawet w pokłonach – misie najlepsze na pewien dystans… misie wydaje… 😀

    Zawado, lecz pamiętaj, iż
    milczenie jest złotem, lecz w tym cała bieda
    że się w żaden sposób przetopić go nie da!
    😥

    Co, świeżo po zwiedzeniu Europejskiego Centrum Numizmatyki Polskiej*, na nowo rozważam w sercu swojem… 😀

    ________
    * https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/UHuttenCzapskiego

  10. gk Says:

    Wystrzałowo. I konstruktywnie:

    Wiwat! 😀

    Zdrówka! 😀

  11. pak4 Says:

    @Asia:
    Stareńką anegdotę mi przypomniałaś — Goethe i Beethoven przechadzają się razem po parku. Co chwilę się im ktoś kłania. Goethe się grzecznie odkłania, Beethoven nic. W końcu Beethoven do Goethego:
    — Nie musi się pan tak męczyć, zapewne niektórzy z nich mi się kłaniają…

    PS.
    Samo pozdrawianie się pewien sens ma — przynajmniej dla początkujących. Bo pokazuje, że jest się w jakimś serdeczniejszym nieco towarzystwie, niż w dołach przeróżnych.

  12. TesTeq Says:

    Dużo borówek!

  13. Joszko Says:

    Sto lat! 🙂

  14. GK Says:

    Jak borówek – to i borowików! 😀

  15. Joszko Says:

    Racja, parytety. 🙂

  16. GK Says:

    Parytety?
    Może jest gdzieś śpiewający Basiek, kto wie? 😉

  17. pak4 Says:

    @GK:
    Znalazłem jednego Baśka, ale nie ma co obniżać lotów bloga jego publikowaniem…
    Znalazłem bezparytetowe Bar Bar Bar, ale też nie radzę…
    Cóż, trzeba się uczuć nieuparytetowionym.

  18. basia Says:

    GK (7:46): Fraza Szanownego Pana tak bardzo pasuje do Barbariańskiego 😉 święta, że chyba pozwolę sobie skopiować ją tu i ówdzie… oddawszy cześć i honor Autorowi, rzecz jasna 😀
    Dzięki! 😀

    PAKu, oczywiście, że pozdrawianie się na szlakach ma ogromny sens! Dobrego obyczaju, ogólnej życzliwości i czujnej troski o bliźniego naszego nigdy za wiele. Chciałam tylko zwrócić uwagę na pewne okoliczności łagodzące… 😀

    A co do Asinego (a dokładniej Rodzicielskiego) „hejka” (i pokrewnych) – spotyka się też ludzi w wieku średnim (oraz plus ;)), którzy jakoś się naburmuszają na „cześć” i odpowiadają sztywno „dzień dobry”… Nie żeby „dzień dobry” było gorsze – idzie o ton 🙂
    Bo gdy młodsi reagują dzieńdoberem na cześć – można domniemywać, że z szacunku… 🙄

    TesTequ, Dzięki! Uwieeeelbiammmniamm! 😀
    (Ale borówki bywają niebezpieczne… na przykład łasucha borówkowo-brusznicowego może pokarać za łakomstwo… listek – tak wrednie się przylepiając-zakleszczając w przełyku, że aż człowiek rozważa emergency… 😀

    Joszko, dzięki! 😀
    I pomyśleć… Trzetrzelewska we wrześniu (’14) skończy kopę lat… Zdumiewające! 😀
    Parytety w runie leśnym emfatycznie popieramy! 😎

  19. basia Says:

    PAKu, skoro Szanowny nie radzi… to… zbiorę w sobie całą odwagę… i zajrzę… 😀

    Zdrowie Wszystkich Miłych Gości! 😀

  20. basia Says:

    …Kładka Bernatka bardzo wporzo 😎 …

  21. pak4 Says:

    Sto lat!

  22. nietoperek Says:

    akustycznego
    WPORZO

    winszuje
    nietoperek

  23. nietoperek Says:

    i oto
    pod czym
    sie wpisał
    /szok/

  24. TesTeq Says:

    I pomyśleć… Trzetrzelewska we wrześniu (’14) skończy kopę lat…

    Zaraz, zaraz… Kopa to 144?

    A nie, to gros. Kopa to cztery mendle, czyli pięć tuzinów, a nie tuzin tuzinów.

    Ale według Wikipedii kopa niekiedy stanowiła 50 sztuk – stopa piętna.

    Zaś 64, a nawet 80 lub 100 sztuk było nazywane kopą chłopską.

    No więc w końcu co z tą Trzetrzelewską?

  25. gradus Says:

    A gdyby tak: „W ogórach język lata”?
    Wiemy, że ogórek bardzo ładnie śpiewa. Albo wcale, czyli milczy, ale dusza śpiewa. A o to chodziło! 😉

    Niech Gospo ma wszystko, o co chodzi. 🙂

    P.S. Posłuchałem audycji Pr. II i przyznaję, wiedzą, o czym prawią.

  26. pak4 Says:

    @TesTeq:
    Między kopą niekiedy, kopą chłopską, a Kopą Kondracką 😛

  27. basia Says:

    PAKu, nagranie bardzo wporzo też… Dosłuchuję, w akustyczny błogostan się zatapiając, tako, jako Nietoperek winszuje. Dzięki! 😀 😀

    TesTequ, co z tą Trzetrzelewską? —
    Posłuchajmy! (za chwilę ;)) – Clear Horizon

    Gradusie, zmieniwszy pocztę, musiałeś odczekać 🙂
    Czyli ogórek ma duszę? Wygląda na udowodnioną…
    (Hmmm, więc nie tylko żelazko… :eek:) 😀

    PAKu (6:02pm), nie zapominajmy też o tatrzańskich Kopach Królowej… 😀

  28. zawada Says:

    Nocna zmiana!

    Jak obiecała, tak zdetonowała. 🙂

    Umpa, pumpa, parara… 😀

  29. zawada Says:

    Umpa, pumpa, ramparara
    Idzie górnik i Barbara
    Umpa, pumpa, pararam
    Zawsze miły jest dla Dam!

    A kto? 😉

  30. Asia Says:

    Umpa-pumpa, rym cięzkawy
    wkracza Asia do zabawy
    Umpa-pumpa tralala
    Imieniny Basia ma! 😀

    PAKu, słyszałam podobny dowcip, o Churchilu i de Gaullu. 😀

  31. Tom Says:

    Umpa – pumpa, łeb ciężkawy,
    Dawaj, żonka, mocnej kawy!
    Umpa – pumpa, akustyka,
    Niema hałaśnika nad górnika! 😀

    Sto lat! 😀

  32. TesTeq Says:

    Umpa, pumpa, przed północą,
    Kiedy gwiazdy się rozzłocą,
    Złożą się w znajomy zarys.
    Księżyc wejdzie w znak Barbary…

  33. TesTeq Says:

    Umpa, pumpa, o poranku,
    Kiedy widać zarys ganku,
    Gwiazdy się wtapiają w kosmos.
    Czas zatęsknić już za wiosną…

  34. basia Says:

    O, proszę – adaptacja orkiestry górniczej do warunków turystycznych!* — jak uroczo, jak stosownie! Dziękuję serdecznie wszystkim Dobrze Życzącym! 😀

    Zawado, mój Tata czasem mówił „detonować” na obniżanie, schodzenie pod dźwięk 😀

    Asiu, dowcip z (od)pozdrawianiem funkcjonuje w różnych konfiguracjach; de Gaulle jest też bohaterem anegdoty, którą przetrawestowano mi z francuskiego: dostał polecenie ukorzenia się, wypracowania pokory… powiedzmy na spowiedzi, dostał, nie pomnę szczegółów ani początku historyjki, czyli pierwszego, nieudanego podejścia Francuza do zadania…
    To może pielgrzymka do Lourdes?
    – Doskonały pomysł, zrobimy objawienie się ludowi!
    De Gaulle dostaje ostatnią szansę – wizytę u betlejemskiego żłóbka:
    „Dla małego Jezuska od wielkiego de Gaulle’a” – pisze na swym darze…

    Tak misie przypomniało – częściowo a propos, częściowo nie, częściowo antycypacyjnie 😀

    Tom, Niema hałaśnika nad górnika! — No jak to? 😮 A artylerzysta?! 😀

    TesTequ, nie mogłam zaobserwować, czy i w co wszedł księżyc bo niebo zasnute chmurami, śniego-deszczem dmuchnęło, do świętej Łucy** jeszcze aż osiem dni… Za wiosną tęskno mi (Panie) już od pierwszych przymrozków czyli końca września, ale chyba wcześniej przyjdzie się nieco zaprzyjaźnić z zimą… 😀
    ______
    *pumpy jako kultowe portasy wędrowca 😎
    **co dnia przyrzuci… ale tylko z wieczora, i to po kilku dniach… czyli de facto zaledwie zatrzyma popołudniowe ubywanie go…

  35. basia Says:

    Ale, ale… —
    Zdrowie Ciepła Międzyludzkiego i Radosnej Życzliwości! 😀
    Zdrowie Poezji, Poetów, Wszystkich Wrażliwych na Piękno! 😀

    Niech żyją naaaaaammm!… 😀

  36. gradus Says:

    Zmieniłem pocztę 🙂 Wszyscy zmieniają, gradus też 😀

    Słyszałem reklamę, że duszę mają też domy i mieszkania. Musisz kupić u określonego developera 😀

  37. Jankora Says:

    Wystrzałowo tu..-:-D
    Moc serdeczności,Basiu!

  38. TesTeq Says:

    gradus pisze: Zmieniłem pocztę

    A co? Godziny otwarcia nie odpowiadały, obsługa była niemiła czy listonosz nie doręczał?

  39. gradus Says:

    Wszystko „wporzo”. Tylko wykładzina PCV.. 😉

  40. basia Says:

    …w niewłaściwym kolorze na dodatek… i z niewłaściwej firmy 😀
    Gradusie, teraz pod moim blogiem prezentujesz się i wyróżniasz wyśmienicie! 😀

    TesTequ, w/na Poczcie Polskiej wszystkie wymienione przez Cię elementy są do poprawienia… 😀 (uśmiech do Opiniodawcy, nie do problemu!)

    Jankoro, jak jes okazja to i szczały być muszo! Dzięki! 😀

  41. TesTeq Says:

    @basia: U mnie już poprawiono – dlatego dziwię się gradusu, że zmienia. A może w ogóle zmienia na Deutsche Post, motyla noga!

  42. basia Says:

    Nie wiem, jak u Gradusa, u mnie niby się poprawia, ale zdarzają się paskudne regresy… Im większa konkurencja, tym powinno poprawiać się szybciej. Teoretycznie 😉

    Motyle, mam nadzieję, śpią schowane po głębokich i ciepłych szparach, norach, etc. — Tu duje hałaśliwie, ale (chyba) miało znacznie bardziej… – trzeba się cieszyć 🙂 …jest to też wichura bezśnieżna a nawet bezdeszczowa (jak dotąd), zatem spoko w porównaniu z doniesieniami polskimi i europejskimi*.
    (Oj, pamiętam kilka brytyjskich zimowych wietrzysk (w tym pierwszy, gdy płynęłam promem w styczniu 1993)… oraz polską wichurę ze stycznia 2007 – tę może bardziej jako apokalipsę niespełnioną, na szczęście! :))

    ____
    *np. wioseczka zmyta do morza http://www.dailymail.co.uk/news/article-2519311/The-homes-fell-sea-Beach-houses-destroyed-coastline-battered-huge-storm-surge.html

  43. mru Says:

    mru wieczorową porą przybywa,
    zaraz się z resztą zmywa –
    butelczyna go wzywa.

    za nim
    sto lat!

  44. basia Says:

    Trzeba tylko uważać, żeby nie zmyło (jak tę wioseczkę do morza, zalinkowaną 6.12 o 5:19pm)… 😛
    Mruderowi dzięki! 😀

    Tu klimaty zdecydowanie niepłynne – mrozik, ale za to jaka zorza przedświtowa! 😀

  45. pak4 Says:

    Klimaty się upłynniły, ale coś o ochłodzeniu donosiły infografiki…

  46. basia Says:

    Ochłodzenia, upłynnienia, skoki ciśnienia i inne zimowe hopsasy… ale jedno jest pono pewne (przynajmniej w/g kalendarza wschodów i zachodów słońca dla Krakowa http://calendar.zoznam.sk/sunset-pl.php?city=3094802 ) — od wczora dnia już nie ubywa z wieczora! 😀
    Na 15:38 będzie stał (zachód) aż do 19.12… – dobre i to, choć wschody (jak zwykle opóźnione), osuwać się będą aż do 29.12, gdy staną na 7:39 aż do 5.1. 2014. A potem będzie wiosna! 😉

    (Tak, tak, ludzie gór mogą a nawet powinni czasem sprawdzić (nominalną i) realną długość nie tylko górskiego, lecz i dolinnego dnia 😎 )

  47. pak4 Says:

    O! Szczęśliwa Gospodyni!
    U mnie jeszcze będzie dzień malał z wieczora przez cały tydzień, o całą minutę…

  48. basia Says:

    Gdyby zaś zaokrąglić dane nie do minuty, a do godziny – to (pewnie?) dzień stoi w miejscu (tu i tam) przez sześć tygodni… albo cuś takieguś… 🙄 😀

  49. TesTeq Says:

    Gdy się zaokrąglą dane,
    Muszą zostać rozbiegane!
    Kiedy ciężar mają spory,
    W kablach tworzą się zatory!

  50. basia Says:

    nawet zabiegane dane
    będą wciąż zaokranglane
    gdy po piwkiem popijane
    albo kiełbasą wzmacniane

    …przedwyborczą
    bo już przewyborną to niekoniecznie… 😕

  51. gradus Says:

    TesTeq mówi:
    6 Grudzień 2013 o 9:29 am
    @basia: U mnie już poprawiono – dlatego dziwię się gradusu, że zmienia. A może w ogóle zmienia na Deutsche Post, motyla noga!

    Dojcze? A w życiu! :shoock:

  52. basia Says:

    Nie zarzekać się, psze bardzo… – Np jednego dojczebana to ja baaardzo mile wspominam… i jego tikety szenewochenende, co mnie do tylu alpów bawarskich dowiozły i z powrotem a nawet w towarzystwie (bez piątki ajgenekindern, choć można było :)) 😀

  53. TesTeq Says:

    Na piechotę będę szedł, a do takiego bana nie wsiądę!

  54. zawada Says:

    A propos – był ktoś?
    (Gospodyni nie widziałem 🙂 ):

  55. zawada Says:

    Chodziło o najnowszy – znajdziecie sobie 😉

  56. basia Says:

    Zawado, znaleźliśmy! 😉 http://www.kfg.pl/
    Nie byliśmy. Ale popieramy wszystkiemi kończynamy 😀

    TesTequ, ban umożliwia piechotę… oskrzydla ją i uskrzydla, powiedziałabym 😀

  57. zawada Says:

    Właśnie to. Thanks. 🙂

  58. basia Says:

    😀

  59. Anonimowa Celebrytka Says:

    Pokazujesz jeden z przykładów, gdzie ludzie zabierają swoje problemy życiowe, cały bagaż, na urlop, wyjazd, przerwę, gdy rzekomo powinni uciec od rutyny i odstresować się.

    Trudno jest pozostawić pracę w pracy a uprzedzenia i niedowartościowanie, problemy – u ich źródeł. Lecz starajmy się nad tym panować!

    Piszesz:
    „Albo fragmentu debaty dwóch atrakcyjnych-elokwentnych, wyminiętych w zejściu ścieżką Mięguszowiecką. Pokonują stromą i trudną okolicę (klamry)… i kłapią jak najęci o korporacji versus byciu na własnym, nadmiarze zleceń, że dobrze się czasem podzielić z kolegą fuchami, choć różnie się na tym wychodzi… – Podziw absolutny zarówno dla szczytowej etyki biznesowo-kumpelskiej, jak i panowania nad oddechem w setacji wymagającej mocy wznoszącej.”
    – Ja nie jestem aż tak wielkoduszna. Gdy chodziłam, czasem zwracałam uwagę: „Czy nie moglibyście zostawić tego na dole? Przeszkadzacie innym, którzy chcą odetchnąć, zapomnieć na kilka dni a może tylko godzin”.

    Polacy mają małą higienę antystresową, większość ciężko pracujących nie stosuje zabezpieczeń, nie ma świadomości, że rozmawiać przy rodzinnym stole o problemach firmy nie tylko że nie wypada, lecz też jest niezdrowo.

    ____________ _ ____________

    Z innej beczki – miałaś imieniny! 🙂
    Wiele serdeczności i najlepszego zdrowia życzy Zosia.

  60. TesTeq Says:

    Anonimowa Celebrytka pisze: Polacy mają małą higienę antystresową,

    Uprasza się o kierowanie Polaków na poczytne strony BIZNESU BEZ STRESU: http://biz.blox.pl/

    Anonimowa Celebrytka pisze: większość ciężko pracujących nie stosuje zabezpieczeń, nie ma świadomości, że rozmawiać przy rodzinnym stole o problemach firmy nie tylko że nie wypada, lecz też jest niezdrowo.

    Wypada, wypada…

    Bo wszyscy tu w biurze
    To jedna rodzina
    Starszy czy młodszy,
    Chłopak czy dziewczyna…

  61. Fanka Michała Says:

    Gdy w dyskursji bierze udział p.Michał Jagiełło – zawsze jest coś do posłuchania. Nie dziwię się, że uznałaś opinie w tamtej audycji za logiczne, choć nie wszystkie były takimi.(Moim zdaniem).

    Pozdrawiam,
    zaglądam do zdjęć czasem, dużo chodzisz.

  62. basia Says:

    Anonimowa Celebrytko, dzięki! 😀
    Oczywiście rażą mnie wszystkie talkings shop na szlaku, podczas spotkań rodzinnych, towarzyskich… obrabianie szefów (i kolegów) pracowych czy wolontariackich poza ich plecami, etc., etc.
    O „estetycznej niestosowności” tego obyczaju dowiedziałam się bardzo wcześnie (w dzieciństwie); wiedza o higienie psychicznej i konieczności zmian nie tylko samych aktywności, ale i „skupień umysłu na” przyszła niewiele później… Ale nie wszyscy mogli mieć szczęście posiąścia i zinternalizowania takiej postawy… 😉 Stąd męki postronnych, gdy za stołem usiądą dwie-trzy osoby pracujące w tym samym banku, znające tego samego profesora, będące „podwładnymi” tego samego dyrygenta (niech nawet w różnych latach czy dekadach), itd., itp. —
    — Trzeba upowszechniać kulturę konwersacji, umiejętności rozmawiania i doboru tematów w „mieszanym” gronie, w sytuacjach relaksu… Ale to nie jest łatwa sprawa i nie oczekuję cudów ‚overnight’ 😀

    TesTequ, oczywiście BIZNES BEZ STRESU jest kopalnią wiedzy w temacie. Lecz nawet on nie obejmuje i nie wyczerpuje wszystkich obszarów i zagadnień 😮

    Poza tym słów objawionych słuchać to jedno a wypełniać je – to drugie.
    (Może dlatego rzeczone strony są tak poczytne?.. że niektórzy czytelnicy (SzP) sądzą, iż jakościowa zmiana w ich życiach dokona się li tylko z czytania 😉

    Na spotkaniu przedświątecznym w biurze zalecałabym o biurze nie dywagować… Posunę się nawet rewolucyjnie dalej – zalecałabym nie dywagować o biznesie bez stresu ani BIZNESIE BEZ STRESU… 😈 😀

  63. basia Says:

    …o nartach, wędrówkach, nawet akcjach ratowniczych – można…
    (chyba, żeby to był opłatek pogotowia lub Pogotowia z ich rodzinami – wówczas ostrożniej) 🙂

  64. basia Says:

    Fanko Michała, witam Cię serdecznie! 🙂
    Ja także wsłuchiwałam się w opinie i porady Michała Jagiełły szczególnie uważnie. Z oczywistych względów: życiorys, częste bytności na Podhalu i w Tatrach teraz, gdy jest na emeryturze; osobowość kontaktowa, mająca nawyk ciągłej weryfikacji swej wiedzy i poddawania uprzedzeń (które nieustannie gromadzą się w każdym umyśle) próbie empirii…
    Być może inni dyskutujący (zwł. prowadzący i dzwoniący do audycji ;)) wzięli na siebie rolę tych
    co chodzą rzadko, dawno albo wcale
    – lecz (mimo tego a nawet z tym zastrzeżeniem!) obraz ogólny wyszedł wiarygodny i dość całościowy 🙂

  65. były łazik Says:

    Gaździnie dzięki za witacke;)

    Fankom poleca sie przestudiowanie przebiegu życia idola. Nie wątpie, że zrobił troche dobrego, choć z drugiej strony nie zawse mu
    -ciągła weryfikacja wiedzy i podawanie uprzedzeń próbie empirycznej-
    wychodziły, choć lata mioł.

  66. basia Says:

    Taaak – gdyby ktoś dotąd nie wiedział – sygnały znajdzie nawet w nocie biograficznej MJ podlinkowanej o 7:08am 🙂

    Były Łaziku, zmieniłeś nieco nick i dlatego Cię przytrzymało w moderacji, nie z powodu przerzucania pod blog wywrotowych treści czy dokumentacji 😉

  67. Fanka Michała Says:

    Za co cenię Michała Jagiełłę?
    Otóż za to

    http://www.przegladpowszechny.pl/2010/05/31/uwagi-o-milczacej-mniejszosci/
    http://www.zw.com.pl/artykul/448268.html

    I za wiele podobnych opinii!

  68. były łazik Says:

    Gaździnie dzięki.

    Fanka, cenić można, do pewnego stopnia. Mam sam na półce „Wołanie w górach”.
    Tylko spojrzyj, co za linkę tu podałaś:
    -Michał Jagiełło, były dyrektor Biblioteki Narodowej, działacz Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a także autor książek o górach uważa, że podstawy szczególnej odmiany polskiego himalaizmu – sportu intelektualistów i buntowników – sięgają końca XIX-wieku, czasów rozbiorów. – Żadna władza nie sięga gór, to przestrzeń wolności. Już wtedy kształtował się mit polskiego taternika – opozycjonisty – wspominał.- ( http://www.zw.com.pl/artykul/448268.html -Ludzie kultury chodzili w góry-)
    Czy człowiek, co był świadkiem OSKARŻENIA w procesie taterników, przerzucających do Polski wydania „Kultury Paryskiej” a zagranicę dokumenty o represjach po 1968-mym( http://pl.wikipedia.org/wiki/Micha%C5%82_Jagie%C5%82%C5%82o ), nie powinien dać spokój z tego typu panelami dyskusyjnymi? Wykorzystać okazji żeby pomilczeć?!
    Moim zdaniem tak, Ty możesz mieć inne zdanie.

  69. basia Says:

    Mili Państwo, tylko jeden link w jednym komentarzu, proszę!
    Zmoderowałam uwagi Fanki Michała, z czego prawdopodobnie Były Łazik wysnuł wniosek, że jego komentarz przejdzie z dwoma odnośnikami.

    Pozdrawiam serdecznie, do meritum odniosę się później (jeśli będzie taka potrzeba) 😀 😀

  70. były łazik Says:

    Dziękuję, nie wiedziałem o takiej regule.

  71. Anonimowa Celebrytka Says:

    TesTeq, znam, mam w zakładkach, kiedyś zaglądałam systematycznie, ostatnio choroba męża..

    Basia, rozsądnie piszesz.

    Były Łazik, nie sądźcie a nie będziecie sądzeni.

  72. TesTeq Says:

    były łazik pisze: Czy człowiek, co był świadkiem OSKARŻENIA w procesie taterników, (…) nie powinien dać spokój z tego typu panelami dyskusyjnymi? Wykorzystać okazji żeby pomilczeć?!
    Moim zdaniem tak, Ty możesz mieć inne zdanie.

    Ja mam inne zdanie. Gdybyśmy odmawiali tym, którzy pobłądzili prawa do powrotu na dobrą drogę, to wyrządzalibyśmy i im, i sobie wielką szkodę. To tak, jakbyś powiedział, że człowiek, który zrobił błąd ortograficzny, powinien do końca życia powstrzymywać się od pisania. 😯

  73. basia Says:

    Hm, to raczej nie jeden (czasem odruchowy) błąd ortograficzny, ale pisanie latami/dekadami powieści życia w jakiejś manierze i tendencji a następnie zaprzeczenie temu…

    Naturalnie, ludzie mają prawo do błędów, do przyznania się do nich, odkupienia ich. Ale my też chyba mamy prawo pamiętać, dociekać. A kombatanckie wspominki i inne ‚moral high griunds’ brzmią wiarygodniej z ust ludzi, co się załapali na ‚tę drugą stronę’ jako jedni z pierwszych (często z licznymi nieprzyjemnymi konsekwencjami) a nie dlatego, że prawie wszyscy kumple już przeszli do opozycji i łyso tu samemu, i pusto jakoś na imprezach…

  74. TesTeq Says:

    Pamiętajcie, dociekajcie, domagajcie się i marszczcie czoła nad przeszłością. Zostawcie innym zbieranie plonów teraźniejszości ❗

  75. pro-fan Says:

    @basia
    @tesTeq
    @były łazik, Fanka Michała, Anonimowa Celebrytka

    ‚historia magistra vitae est’!

  76. TesTeq Says:

    Historia magistra – życia chrzest:
    Wciąż myśli, miast działać – smutny jest!

  77. basia Says:

    Może dalej od tematu, ale wciąż (przypowiastkowo) w obrębie podstawowych didaskaliów dramatu „Milczeć lub uakustyczniać – oto jest pytanie!” —

    — Poczytuję ostatnio „Bałkańskie upiory. Podróż przez historię” R.D. Kaplana. A bit unlikely read, jak na moje upodobania ostatnich lat (lub przedostatnich ;)) …i jak na moje poglądy, stabilne od dwóch dekad, nt miejsca i proporcji nauczania historii i geografii we przyszłościowej szkole średniej: aby elementy tych dyscyplin były li tylko załącznikami, przypisami do 1. socjologii, 2. psychologii, 3. ekonomii…
    Tak wyposażona i UK-ierunkowana, czytam z ciarkami maszerującymi w tę i wewtę po strunie grzbietowej (nie żeby pierwszy raz podczas historycznych lektur ostatnich miesięcy, por. choćby oblężenie Wrocławia w „Mikrokosmosie” Daviesa)…
    I przypominają mi się rozmowy z okresu „marzec 1988 – lato 1990”. Ze starszą panią, która spędziła wojnę nad Adriatykiem jako żona wysokiego oficera polskiego. Prócz przeciekawych opowieści o przedwojennym Lwowie, błysku, polocie, dowcipie jego życia towarzyskiego… i jak pszenno-buraczanie czuł się człowiek gdy musiał potowarzyszyć mężowi pociągiem nocnym do Poznania… no szok o poranku, inny świat, zgrzebny, siermiężny, ludzie z zerem poczucia humoru…
    …prócz takich i podobnych smaczków i wycieczek, opowiadała sporo o Bałkanach. A ja, niby tak otwarta, bystra, oczytana, na tak wysokim poziomie studiowania, już po wymagającym egzaminie z historii powszechnej i ojczystej (odbytym krótko po rozszerzonej maturze z historii, na pięć z wyróżnieniem)…
    słuchałam jakoś tak… ćwierć-uchem.
    Przewijały się dwa motywy:
    – jak dobrze i stosunkowo bezpiecznie miała szczęście przeżyć wojnę, jaki to piękny, bogaty kulturowo rejon (akwarelki na ścianach potwierdzały)
    – i że wrze, że Tito trzymał problemy pod pokrywką, ale zaraz wybuchnie i będzie problem.

    Zaabsorbowana naszymi strajkami wiosny i lata 88, potem Miodowiczem contra Wałęsa, Okrągłym Stołem, Wyborami… poza tym studiami, życiem kulturalnym, chórem, towarzystwami… – myślałam: ot starsza pani; miła, mądra, ale przewrażliwiona, ma bzika na punkcie jakichś drobnostek… no jak to, ta zasobna Jugosławia, na pół w bloku sowieckim, ale pszesz paszport i dewizy trzeba mieć jak na zachód?!…

    Teraz, przemierzając z Kaplanem Chorwację, Rumunię, Bułgarię, Macedonię, itd., łapałam się ciągle na wysiłkach odkopania w pamięci wrażeń własnych z tych samych lat (1988-90)… i nawet momentami żałowałam, że w drodze powrotnej z Grecji (październik 89) nie wybraliśmy kolejowej „opcji belgradzkiej” (nie wiadomo było, czy i na kiedy da się zrobić „OK” z naszych „opens” lotniczych bo lotnisko w Sofii poszło do remontu i z Plovdiv latały tylko samoloty Balkan Air; LOT, którym przylecieliśmy na Bałkany, zawiesił kursy).

    Ileż więcej widział, rozumiał, przewidywał amerykański Żyd, R. D. Kaplan tylko dlatego, iż znał historię regionu. (Był też dwa razy starszy :)).
    Aż za dużo wiedział, skoro jego książka tak przeraziła świeżego wówczas prez. Clintona (komplikacją uwarunkowań, zapętleń, nieoczywistością aliansów, zadawnioną zapiekłością krzywd, niewyobrażalnością okrucieństw, egzotyką mentalności)… do tego stopnia, iż powstrzymała go ponoć przed interwencją w Bośni…

    Czy jest nauczycielką życia… Tak, współnauczycielką – i tylko w przypadku chosen few
    Uczy procesów dziejowych, determinizmów, o jakich wolelibyśmy nie wiedzieć, najmroczniejszych psychologii tłumów i mob culture, nawet umiejętności poznawania się na konkretnych, pojedynczych, bardziej wyrafinowanych charakterach i charakterkach uczy.

    Współnauczycielką mogą być również, z wszystkimi proporcjami, literatura, sztuka, filozofia.

    Najbardziej – działanie w tak wielu kręgach, konfiguracjach, rolach, jak się da. Wtedy najbardziej „poznajesz się na ludziach” i nie bierzesz wszystkiego takim, jakim chciałoby ci się przedstawić na pierwszy rzut oka. Po czym obserwujesz, jak inni dochodzą do „twoich” konkluzji po pięciu, dziesięciu, piętnastu i więcej latach…

    Ufff, coś się rozpisałam przy sobocie a tu życie wzywa… 🙂

  78. basia Says:

    A Maestro w międzyczasie krótko, zgrabnie, w punkt… 🙂

  79. zawada Says:

    W niektórych biznesach niedaleko zajedziesz bez wiedzy o historii klientów i kooperantów. Na przykład – jako tour operator. 🙂

    Ogólnie: im bardziej globalny i typowy produkt, usługa, tym mniej możesz wiedzieć o specyfice „targetu”. Ale i tu życie cię czasem zaskoczy.

  80. zawada Says:

    Bałkany to przypadek ze skrajniejszych.
    Lecz popatrzcie – hordy Polaków ciągną na Chorwację i gdzie im w głowie dociekanie, co tam się działo jeszcze kilkanaście lat wcześniej! Usługa ma być na poziomie, słonce, ceny do przyjęcia.

    Czasem lepiej nie wiedzieć i nie pamiętać za dużo. Na plaży nie przyda się znajomość z upiorami, bo i na co! 😉

  81. basia Says:

    co tam się działo jeszcze kilkanaście lat wcześniej
    …i dlaczego… czy są i jak duże są szanse, że się znów dziać nie zacznie..
    jak bardzo warto się angażować, inwestować, zwłaszcza jeśli się przychodzi z zewnątrz… z trochę innej albo ze zupełnie innej kultury…

  82. zawada Says:

    Gdyby kiedy Gospodyni potrzebowała materiałów i wrażeń do artykułu „W ogórach pieniądz lata” – mógłbym się przysłużyć (starannym wyborem ).. 😉

  83. basia Says:

    …latać lata… lecz chyba nie zaśmieca akustycznie czy pekuniarystycznie… tych ogórów, co, jak wiadomo, są zawsze cool*, bez względu na okoliczności? 😀

    Nb, w górach jest wszystko, co kocham! …naturalnie… 😈

    ______________
    *a propos cool – tu jest jak najbardziej, lecz nie w sensie zimnoty: ostatnio w mgiełkolubnym Smoczogrodzie rozsłoneczniało się już z samego rana, trawniki zielone, dziś nawet mrozu nocnego nie było (słonka też nie ma, ale za to wczoraj, przedwczoraj, onegdaj!)… — lubię taką zimę; tam, gdzie biało da się wszak szybciutko dojechać 😎

  84. basia Says:

    Także lata nasz Mistrz Świata… w górach, oczywiście 😎

  85. gradus Says:

    nie po darmo lata w tych górach 😉

  86. basia Says:

    niech się tylko Małysz ogarnie, pozbiera to do Soczi nasza drużyna poleci po złoto… 🙄

    (wczoraj zdajsie srebro Bieguna na Uniwersjadzie… :))

  87. gradus Says:

    właśnie!
    niech se popaczy na Aho, niech weźnie pszykład z Kasaja! 😉

  88. gradus Says:

    Adam, nie Biegun

  89. Ja Says:

    😀

  90. basia Says:

    Zaiste, Adamowi nie pozostało nic innego jak ustabilizować formę i błysk 😀

    Tymczasem Kamil — 142.5 m

  91. TesTeq Says:

    Dodajcie do tego Fortunę i Marusarza! Ech, nie potrzeba nam dawnych mistrzów. Mamy tu-i-teraźniejszych!

  92. basia Says:

    Ech, „nam” 🙄 — Maestrowi może nie potrzeba a a cappelli potrzeba do tego stopnia, iż, odkąd zagustowała w Dawnych Mistrzach (w pacholęctwie, Uffizi lipiec 1984, kilka dni później Muzea Watykańskie), musi do nich latać gdy się tylko napatoczą na horyzoncie… w Dreźnie po raz pierwszy… albo tysięczny pierwszy w National…

    A koleżanki-malarki, co bardzo ekscentryczne produkty sztuczne już na studiach potworzyły – musiały też kopiować Dawnych, laserunków się uczyć i innych takich. Tak jak Stoch, choć się odżegnuje od Małysza a sylwetkę w locie ma nieskazitelną (i nigdy nie wachlował lewą nartą 😎 ) — korzysta z dorobku i świadomie, i bezwiednie, i mimowolnie…

    😀

  93. TesTeq Says:

    I – mniemam – nasz mistrz nie nauczył się leserunku – tak powszechnego w innej, popularnej dyscyplinie sportu, która rozgrzewa race do białości.

  94. basia Says:

    Tu do białości jest śnieg… Albo od.
    A zawodnicy mają raczej problem, że chcą za bardzo i muszą stabilizować motywację 😎 😀

  95. Asia Says:

    Wczoraj zajrzałam na polskie fora informacyjne, skąd dowiedziałam się, że skoczkowie trzymają się mocno.
    Gdy zakomunikowałam to dziś staremu Polonusowi (któremu czasem robię ‚prasówki’ z wydarzeń krajowych), ten orzekł:
    ‚To dobrze, że nie tylko tenis jest siłą polskiego sportu.’ 😀

  96. basia Says:

    …Ten pan Polonus to może spokrewniony z bywającym tu Pro-fanem?… 😀

  97. basia Says:

    A propos górskich (wz)lotów różnorakich – Brytyjczycy piszą, jak to trzech samozapartych zdążyło w dobę (ba, nawet z 22-sekundowym zapasem) wypożyczyć ciężki (50 funtów!) miejski rower londyński, dotrzeć pod szczyt alpejski Mont Ventoux, wjechać nań (jeden śmiałek – „tylko” 1912m npm, ale wyniesienie 1150, Tour de France tamtędy tez wzlata), sfrunąć, wrócić, uniknąć 150-funtowej (pieniężnej tu, nie wagowej) opłaty za rozpoczęte kolejne 24h… za pierwsze jest dwa funty sterlingi…
    http://www.telegraph.co.uk/news/newstopics/howaboutthat/10523156/Cyclist-rides-London-Boris-bike-up-French-mountain-and-returns-it-in-under-24-hours-for-charity.html 😀

  98. pak4 Says:

    Czego to ludzie nie zrobią dla dwóch funtów 🙂

  99. basia Says:

    Dwa czy sto pięćdziesiąt – dedlajny mają rozwojową moc przemożną… może nawet głębinowo-kulturową… kulturotwórczą…?… 😀

  100. TesTeq Says:

    Ja wolę finiszlajnę od dedlajny…

  101. basia Says:

    Na oko brzmi lepiej… 🙄

    😀

  102. pak4 Says:

    I tak wszyscy się spotkają na mecie 😛

  103. TesTeq Says:

    Coś proponujesz? Meta w dobie całodobowych „Alkohole 24h”?

  104. pak4 Says:

    Chyba kiedyś widziałem metę, pod nazwą „Meta”, w której można się umówić na metę. A potem przerobić metempsychozę 😛 gdzie spirit ulatuje z jednego pojemnika do drugiego, i z drugiego w dal…

  105. basia Says:

    Można kupić gdziekolwiek i – koło gorącego południa – zacząć „to” nieść (koniecznie w ilościach hurtowych i w białym, rwącym się woreczku plastikowym) z Palenicy do Morskiego albo dalej, do Czarnego Stawu… Wydając przy tym odgłosy różne… momentami psychotyczne… metem…
    Ale przecież prawdziwych turystów nie ma już o tej porze tak nisko; oni więc natkną w drodze powrotnej na bardzo mało zaawansowanych piwoszy… lub, jeszcze później, na prawdziwych estetów, koneserów księżyca i mgieł nocnych nad Czarnym Stawem… 🙄

    😀 😀

  106. nietoperek Says:

    metem metylo

    nietop woli etylo

    /wykrz/

  107. pro-fan Says:

    …Ten pan Polonus to może spokrewniony z bywającym tu Pro-fanem?…

    @kto mnie wołał, czego chciał:
    Isia poleci do Australii.
    teraz może leci do Krakowa albo z Krakowa. o ile nie ma mgły?
    😉

  108. basia Says:

    Tak jest, proszę Nietoperka, lepiej być po bezpiecznej stronie… 😀

    Pro-fanie, na moje oko nie było za wielkiej, ale czytam, że skoczkowie się najpierw opóźnili z Balic a potem aż się musieli przetransferować do Katowic… – to nasze lotnisko jest położone dość specyficznie…
    Teraz* przejrzystość rewelacyjna (jak zresztą co dnia w ostatnim, dłuuuugim okresie), szadź na autach, złoto-różowo-fioletowy wschód słońca się rozkręca… cuuuudo! 😀

    ______
    *wczoraj mgiełka przyszła o późniejszym poranku, gdy słońce zaczęło operować

  109. pro-fan Says:

    @basia:
    doprawdy, jużem skołowany, czy i gdzie ona leci?
    może z Czech do domu przyleciała wcześniej i spokojnie świętuje, a do Australii wybiera się po Christmas? 🙂

    mgły lepiej żeby nie było w sezonie podróżowania. z Isią czy bez Isi lepiej się lata „w przejrzystości”.

  110. basia Says:

    …A zwłaszcza przy Święcie, gdy ruch znacznie intensywniejszy 🙂

Dodaj komentarz