Rozmaicie można zaaranżować płynne przejście z gór w doliny.
Niezłym sposobem na odzyskanie miejskiego rytmu i czucia realności bywa zwykła-luksusowa kąpiel wieczorna, z mnóstwem soli, pachnideł i innych wonności, ostrym światłem lub też migotliwymi świeczuszkami (w zależności od tego, czy potrzeby higieniczno-kosmetyczne powstały w wyniku tygodniowego wędrowania* niżnotatrzańskim odcinkiem Cesty hrdinow SNP, czy doskoków w owe pagóry z niezależnego i przestronnego (ba, dwupoziomowego!) apartamenciku na Liptowie).
Kusztyczek demianowki (albo innego specjału z apelacją względnie lokalizacją) dopełni obrzędu – wychylony, naturalnie, za zdrowie tych, co gdzieś na twardej ławie czy pryczy szałasu-utulni, na zewnątrz którego spadł właśnie pierwszy śniego-grad sezonu**, próbują w tej chwili się zregenerować przed wymaganiami jutrzejszej wędrówki. (Może w dreszczach próbują a polopirynki nie mają?)
Tak utulony, ludź powędrówkowy zasypia błyskawicznie i super-mocno; o poranku co prawda nie za dobrze wie, gdzie się zbudził (i poleciałby najchętniej prosto na chocze i chopoki (a co najmniej ploski) – tak lekko i sprężyście się czuje*), jednak z każdą sekundą powracającej świadomości poczuwa się jakoś tak wdzięcznie zadomowiony w ciepłym, osiadłym, uregulowanym życiu.
I może – z niesłabnącą sympatią, ale też pewnym dystansem – wspominać objuczonych wędrowców graniowych, których spotkał dwa razy – po obu stronach Czertowicy – (góra z górą, człowiek z człowiekiem…)
Za kilka dni właśnie oni docenią proste i wyrafinowane smaki, zapachy i wygody cywilizacji, gdy już tryumfalnie dojdą do swego Donovaly czy innego celu.
Jeśli się wycofają z powodu pogody – też docenią. Tym bardziej.
Włączą komputer, sprawdzą poczty, zrzucą zdjęcia.
Może posłuchają nagrań z festynu w Bańskiej Bystrzycy. Albo szumów potoków.
I Vivaldiego w końcu posłuchają…
Zdjęcia pooglądają, uśmiechną się do tych obłoków, co i tak się ich nie da uwiecznić, ale…
Włosy uczeszą kolana podleczą, skórę nawilżą.
Że kwiaty przetrwały ucieszą się…
A potem znów będą tęsknić do wertepów, umorusanego i spoconego po nich wędrowania, wyssanych upałem i przeszytych wiatrem powrotów na ostatnich nogach a nawet w dreszczach…
Znowu otworzą przewodniki i wyszukiwarki, zerkną na cudze foty i relacje.
Bo tyle jeszcze obłoków czeka, by się wspiąć tuż pod nie a nawet wyżej!
*** * ***
Liptów 2013:
9 września: Dolina Prosiecka – Borowianki – Kwaczańska; Luczki, Wyżni Kubin
10 września: Jasna – Przełęcz Polany – Deresze – Chopok – Dziumbier – Szeroka Dolina – Jasna
11 września: Kieżmark, Vrbov, Zamek Spiski, Spiskie Podgrodzie, Kapituła Spiska
12 września: Liptowska Ciepliczka – Kralova Hola – Andrejcova – Liptowska Ciepliczka
13 września: Ostredok, Jasna, Demianowska Jaskinia Wolności, Liptowski Święty Krzyż, okolice Łaziska
14 września: Bańska Bystrzyca, z Czertowicy na Lajstroch, Liptowski Mikulasz
15 września: z Likawki na Wielki Chocz
Kompan Wędrówek: [9] [10] [11] [12] [13] [14] [15]
_____
*w Niżnych Tatrach są trzy schroniska – małe chaty pod Dziumbierem, Chopokiem i Chabencem; poza nimi na dziewięćdziesięciokilometrowym szlaku granią główną możemy liczyć na skłonienie głowy w ‚utulniach’ – szałasach-szopach, w ciasnym, brudnym kącie „przedsionka” stacji przekaźnikowej na Kralovej Holi, itp.:
Prowizoryczne schronienie w stacji przekaźnikowej na Kralovej Holi
„Hotel Chocz” pod Wielkim Choczem
**już dojście w dreszczach z Andrejcovej do Liptowskiej Ciepliczki a potem dojechanie kilkudziesięciu kilometrów do czasowego domu, może stać się pamiętne – mimo „czekających”: gorącego prysznica, aspiryn, ciepłej pościeli w ciepłym pokoju…
18 września 2013 o 7:31 am
Byle obłoki nie poszły za nami. Ale na to się dziś nie zanosi.
18 września 2013 o 7:43 am
Tu obłoki wciąż się pasą (ba, rozpasają) na nieboskłonie… i to bezczelniej, niż tylko w formie baranków wełnianych…
— cuszsz, przeczekamy… 😉 😀
http://www.piwnicapodbaranami.pl/piosenki/patelnia.html
http://teksty.org/halina-wyrodek,pasa-sie-pasabarany-welniane,tekst-piosenki
18 września 2013 o 7:46 am
Ło matko, co za intensywność, po której aż trzeba się wykąpać! W soli! I leczyć kolana!
18 września 2013 o 7:57 am
Sól jest dobra! (I nie tylko do konserwowania faraonów) 😀
18 września 2013 o 8:23 am
Testeq, po kilku dniach w warunkach, jakie widać na fotografiach, wykąpać się trzeba musowo. 😀
Dobrze, że jesteście z powrotem cali i zdrowi, a do tego tyle przywieźliście do oglądania! – Aż słońce wyszło zza chmur z tej radości:-) 🙂
18 września 2013 o 8:27 am
Pozwolicie, że ja tu jednak przekopiuję piękną piosenkę „Piwnicy pod Baranami”, o baranach na niebieskiej patelni:
Pasą się pasą
Barany wełniane
Chmury białe
Tak jak na patelni
Na niebieskiej łące
Owieczki niedzielne
Słońce zwiastujące
Słońce słoneczko
Rozgrzane złociste
Chmury białe
Pasterz złotowłosy
Białą wełnę gładzi
Halą idzie bosy
Dokąd je prowadzi?
To na niebie
Ponad głowami
Płyną te baranki stadami
Niedziela wstaje
Rosą obmyta
Jak uczesana młoda kobita
Połoniny modre
Kiedy w słońcu stoją
Ciepłe łąki dobre
Wielka chata moja
Pasą się pasą
Barany wełniane
Owieczki białe
Pasą się pasą
Na halach niebieskich
Połoninach wiecznych
Hale hale płyną
Hale hale giną
(Na link Basi ktoś mógłby nie kliknąć, i tyle stracić… 😉 .)
18 września 2013 o 8:36 am
Po tej intensywności 😉 (ergo – braku czasu tam i wtedy na refleksję przemijania) muszę sobie cały czas wmawiać, iż dobrze, że jestem z powrotem… (na pewno rzucało śniegiem nie tylko nocą i wysoko… padało mocno a nie tylko chwilami kapuśniaczyło, etc., etc. :roll:)… Idzie to ciężko, zwłaszcza, że na niebieskiej patelni… hmmm… znów coraz więcej niebieskości… 😎 😀
Piosenkę bardzo lubię, wielekroć słyszałam na żywo (w więcej, niż jednym wykonaniu), zatem ślicznie, iż Pan Szanowny ją tu przekopiował 😀
18 września 2013 o 9:56 am
Obłoki
Obłoki, straszne moje obłoki,
jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi,
chmury, obłoki białe i milczące,
patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. Wtedy spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy. O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.
Czesław Miłosz
btw.
Wędrowanie w tak pięknych okolicznościach przyrody zapewne napawa entuzjazmem na kolejne wyprawy wszelakie.
18 września 2013 o 10:43 am
Witam Cię jeszcze raz serdecznie, John! 🙂
I dzięki za przypomnienie pięknego wiersza! 🙂
Nie ma wyjścia, tylko napawać (endorfiny, gdy je już uruchomimy, nie zależą od nas prawie tak samo, jak te przeciwstawne weredy (suchy szloch w tę dżdżystą noc, itp.)…
…Tylko ta zima na horyzoncie, marznące (w niej) paluszki i przetarte buty (po piętnastu sezonach intensywnych wypraw wszelakich, zatem osiąg godny 😎 co nie zmienia faktu, że przed śnieżną Halą Krupową trzeba kupić i rozchodzić nowe… 😥 :roll:)
18 września 2013 o 11:32 am
mnie kreci tylko piatek 13
18 września 2013 o 11:33 am
i co wy ludzie z tymi powrotami
/pyt/
kein big deal
18 września 2013 o 11:35 am
@nietoperek:
Ciesz się, że nie odwiedziliśmy innej jaskini 😉
18 września 2013 o 11:42 am
dal bymse rade i tam ;P
18 września 2013 o 12:06 pm
Zdjęcia cudowne…więc może teraz w ramach odpoczynku od wypraw przyszedłby czas na jesienne przetwory (tak smakowite),
które zapewne będą uwiecznione na fotosach 🙂
Koniecznie nowe butki dla Pani Gospodyni 🙂 🙂
18 września 2013 o 12:45 pm
ciastko
a twoje fotosy
/pyt/
gospo pokazuje
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/Lato2013#5904842233560395682
ale sie nie obnosi
to nie jej styl
a wy ludzie to by chcieli zaraz obie reki
jak wam daja duzy palec
/wykrz/
ogarnijcie sie
/wykrz/wykrz/
18 września 2013 o 12:58 pm
Uuuu… obrońca uciśnionych się znalazł…
18 września 2013 o 1:05 pm
zadna tam obrona
czysta logika i szczera ciekawosc
btw
ty widzial ucisnionou gospo
/pyt/bigeyes/
bo nietop nie
zawsze se poradzi dziewczyna
/wykrz/
18 września 2013 o 1:06 pm
btw’
w nietoperzectwie na boisku sie mowilo
jak nietop sie znalazl to ciastko sie pogubil
/;P/
18 września 2013 o 1:15 pm
Chyba zamknę się w sobie…
Jak tak można napadać na niewinne ciasteczko ?
Ale nietoperki już takie są…
18 września 2013 o 1:37 pm
Nietoperzęctwo niech się nie zaperza tylko pokaże swoje przetwory lub potwory (na fotosach) – bo inaczej PAKowy postrach jaskiniowy nabierze mocy ontologicznej wprost niezgłębionej 😛 😀 😀
John, na moje jesienne potwory przyjdzie czas gdy opiszę pozostałe 6 dni niżnotatrzańsko-choczańskich wędrówek i ich kulturowych obudówek, przybudówek i dobudówek. Ale nawet wówczas nic nie wiadomo na 100%, bo to praca, chóry, wolontariaty, życie osobiste, towarzyskie, kulturalne, kolejne wyjazdy, szopingi, fitnes miejski… imieniny, święta, sylwester, narty, karnawał, narty, walentynki, wiosna, narty, wędrówki, lato, rower wędrówki, jesień, wędrówkirower…
Lecz nawet gdyby przyszedł (czas) – nie wiadomo, czy go starczy na obfocenie i się-chwalenie (gdybym przez przypadek zdecydowała, iż wszystkie aspekty mojego życia wystawiam na sprzedaż (albo, co gorsza, na sieciowe rozdanie)… Dalej nie będę ciągnąć, bo się strrrrasznieee śpieszę. Dodam tylko – nie przejmuj się Nietoperkiem, to czarno-szczero-złoty chłopak. — Nie zamykaj przed nim serca swego, o nie! 😉 😀
18 września 2013 o 2:31 pm
jam jest
niezaperzony
oblok w spodniach
moze byc czarnych
/wykrz/
a ciastko niech pisze o oblokach w gembie
i pokazuje
socjalistyczny podzial pracy
/;P/
18 września 2013 o 6:02 pm
Cóż za pojednawcze Nietoperzęctwo… 😮
18 września 2013 o 8:40 pm
Płynne przejście z gór w doliny? – Najlepiej z rzekou w ulewie, albo wogóle popłynąć na całość, z wodospadem. 🙂
Ja ideu na cauość ze zdjęuciami Basi – nie oglądam w kawaukach ale zrobieu to płynnie jak będą wszystkie gotowe, to pół dnia zabawy murowane kole uykendu. Płyny doczekają może.. 🙂
Zazdroszczę Wam tych Niżnych – raz byłem, w pamiętnym wrześniu 1989, z doskonałą paczką znajomych. Wędrówka była klasa, ale i to, co się działo na dole, zapamiętaliśmy na lata.
Se ne vrati..
18 września 2013 o 10:07 pm
Witojciez!
Zawsze mnie zastanawiało, czemu na szyi wędrowca miała by być apaszka szamotana wiatrem. Taki niepraktyczny przedmiot – apaszka?
A może pan poeta coś brał?
Jezusicku…
18 września 2013 o 11:29 pm
@zawada, dwa dni, i siedem dni, to by już była całkiem niezła płynnosć?;)
@basia, dzięki za wszystkie fotki i za wycieczki, gdzie byliście,
tak się wybieram i wybieram w Niżne, a coś mi dotąd nie wychodzi, zawsze się znajdzie przeszkoda, no i jeszcze droga z mojego kąta jest dalsza, niż od was, czego zazdroszczę:)
@temat, czy zauważyliście, z największego pagórstwa w okolicy nigdy nie ma dobrych widoków, nawet z pana Gie, takie to wszystko jakoś robi się rozplaskane chyba?
pozdro dla @@@towarzystwa:) a szczególnie dla drugiego wyprawcy czyli szefa:)
19 września 2013 o 6:52 am
Zawado, ja czekałam na możliwość letniej wędróweczki po Niżnych… ponad 20 lat… i teraz też sobie nieco zazdroszczę… 🙂
Spośród Twych proponowanych upłynnień wybieram płyny akompaniujące łykendowi… W niewielkich dawkach, by nie zaburzyły percepcji 😀
Gradusie, może od producentów apaszek brał? 😀
Nb, jedwabna może być praktyczna (miękka, cieplutka, chroniąca) byle ją omotać parę razy wokół szyi, jak zrobiłam bodaj na grani Deresze-Chopok… 😀
19 września 2013 o 6:52 am
gradus mówi: Zawsze mnie zastanawiało, czemu na szyi wędrowca miała by być apaszka szamotana wiatrem. Taki niepraktyczny przedmiot – apaszka?
A ja zawsze marzyłem, żeby na mojej szyi szamotała się nadobna Apaczka! 😉
19 września 2013 o 6:58 am
Witam Cię serdecznie Kiju Włóczy! 🙂
Dzięki za dobre słowa! To zawsze satysfakcja, gdy się nasze relacje komuś do czegoś przydadzą, np. do zmotywowania, zorganizowania się wokół jakiegoś pomysłu 🙂
Co do widoków z „najwyższego pagórstwa okolicy” – bywa z nimi różnie. Niektóre faktycznie spłaszczają, ale przychodzi mi też na myśl odwiedzony w ostatnią niedzielę Wielki Chocz – bez wątpienia najwyższe wyniesienie okolicy – a ileż tam było dramatyzmu i trójwymiarowości! (Bliżej i dalej). Król Tatr też daje niesamowite wrażenia ze szczytu i podczas wędrówki nań 😀
19 września 2013 o 7:00 am
TesTequ, wokół tego marzenia też się trzeba po prostu zorganizować – i ono się ziści! 😀
19 września 2013 o 7:58 am
Z chopoków na ziemię, to zawsze przykre,Współczuje.
19 września 2013 o 8:33 am
Ann, dokładnie! 😀
Zastanawiam się nawet, czy nie popaść z tej okazji, rozpędu i z Zawadowych wodospadów w jaką jesienną deprechę… 🙄
Witam Cię serdecznie! 🙂
19 września 2013 o 2:17 pm
ciastko
gdzie jestes
/pyt/
19 września 2013 o 4:25 pm
Powiedziałbym, że najdłużej (bo czy najlepiej, to oddzielna sprawa) wspomina się te wycieczki, wyjazdy narciarskie, kajakowe, żagle, nury, itd., z których wracało się w gorączce samemu, lub ktoś z ekipy tak wracał.
Bywają też miękkie czy twarde lądowania prosto w szpitalu, które nikogo nie odstraszają, bo się wie, że sprawy po prostu czasem muszą się potoczyć tak a nie inaczej.
A i tak najwięcej wypadków i wypadeczków zdarza się w domu przy sobocie.
Żeby mi się w ten weekend nic takiego nie przydarzyło 😉 – przy sobocie Wasze foty obejrzę sobie; z Zawadą i drinkami. 😀
19 września 2013 o 4:54 pm
NIetoperku, bo widzisz, skoro najpierw śmieszysz, tumanisz, przestraszasz – to potem się nie dziw, iż taka delikatna strukturka się spłoszyła… 🙄 😀
Tom, z tym szpitalem bym nie przesadzała, ale faktycznie znam takich, których nawet przedunijne ceny w szpitalach austriackich i okolicznych nie odstraszyły od nartowania w [dowolny kurort wstawić] 😎
Chętnie poczytam coś o tych Waszych weekendowych płynnościach. I czy degustacja będzie „korespondencyjna” czy może nawet w jednej przestrzeni albo tak zwanym realu… 😀
Na temat „chorych powrotów” własnych i cudzych (zawsze lekko i niegroźnie, jak dotąd – odpukać) kusi mnie, bi się porozpisywać. Lecz zwalczę mężnie pokusę – za dużo tych wspomnień, niektóre barwne i pamiętne niesłychanie… – słowem okropne trudności w selekcji 😀
19 września 2013 o 8:24 pm
Odpozdrawiam Towarzystwo 🙂 szczególnie Kija Włóczykija 😉
@Tom:
Hm… nie wiem… Owszem, pamiętam powrót z Beskidów z rosnącą gorączką, ale jeszcze lepiej pamiętam powrót z wycieczki szkolnej, gdzie kolega się rozśpiewał Marylą w drodze powrotnej. Po całym górskim dniu brzmiało to trochę, jak majaczenia rozgorączkowanego, ale takim czymś nie było…
19 września 2013 o 9:56 pm
w zasadzie, to ja włóczę dwa kije;)
dzięki za miłe powitanie @basia @pak4:):)
@basia, myśle, że Babia jest przykładem rozpłaszczania chyba najgorszym, Gerlach ma te swoje kotły i duże rzeczy obok i dalej, co w podejściu daje klimaty, ale z okolicznych szczytów widać znacznie lepiej, np. chociażby z turystycznej Małej Wysokiej, że wezmę pierwszy przykład z brzegu.
z Choczem to masz rację, pomyślę skąd się to bierze.
podpisuj te foty @basia bo już czekam, co na nastepnych:)
20 września 2013 o 6:59 am
Ja też odpozdrawiam Towarzystwo Szanowne bardzo gorąco!!!
😀 😀 😀
PAKu, ten Bal ma widocznie w sobie wyraziście transowo-górskie moce :twisted:— mnie się kiedyś nie chciał „odczepić” podczas podejścia na Krzyżne https://basiaacappella.wordpress.com/2008/09/11/natrectwa-pod-gorke/ 😀
A górska euforia znakomicie udaje majaczenia. Gorzej, jeśli doświadczana jest za często – wówczas wchodzi w krew, w nawyk, styl zachowania na nizinach – i to dopiero jest problem, zwłaszcza w naszym, wciąż nieco skisłym i zawistnym-o-radość społeczeństwie… 🙄
Kiju Włóczy, to może zmień nick na „Dwa Kije Włóczy”, od razu się też skojarzy z „Pije Kuba do Jakuba” 😈
Owszem, Babia to świetny przykład na zjawisko (percepcyjne), o którym wspominasz. Ogólnie dobrze jest oglądać rzeczy z różnych punktów, w rożnych porach dnia, roku, oświetleniach. Także w życiu do rozumienia spraw i ludzi nie wystarczy wysokodErektorski stołek… 😀
20 września 2013 o 7:22 am
ja chce ciastko
/wykrz/
20 września 2013 o 7:37 am
@nietoperek:
„JEDZ ciastko przed lustrem, będziesz miał wrażenie, żeś zjadł dwa.”
Łapkin*
*) „Szczery jak ziewnięcie. (KRECIA PATACZKÓWNA)” w Bracia Rojek „Myśli ludzi wielkich, średnich i psa Fafika” 😉
20 września 2013 o 7:53 am
nie takie Pak
nie takie
ja chcem siem ciastkiem zabawic
a ono
przyszlo i poszlo
tak sie nie robi
/wykrz/
20 września 2013 o 4:29 pm
Panowie,
ciastko, jak samo pojęcie wskazuje, ma kruchą strukturkę i bawić się nim a i z nim nie wypada… Bo co by było, gdyby wyszło nie o własnych siłach, a w okruszkach na szufelce? 😮
– Wieczyste wyrzuty sumienia by były, proszę panów! 😐
😀 😀
20 września 2013 o 10:50 pm
wszyscy płynnie przeszli w weekend?
na mru nie poczekali?
😦
21 września 2013 o 7:46 am
Eetam, „nie poczekali” — dołączyć trza na dowolnym etapie a nie pytać, czy zwolnią… 🙄 😀
21 września 2013 o 10:06 am
oglądam. fajne te Niskie Tatry.
koty powinny być w niedzielę, na deser, a nie na początek.
znaczy kompozycja do bani! 😛
21 września 2013 o 12:33 pm
PAK,
ja to najmocniej pamiętam, jakeśmy kiedyś ryczeli w cichej dolinie „Przeżyj to sam”. Dziewięciu chłopa, wszyscy przemoczeni do ostatniej nitki, a to był późny październik, wiatr mroźny, przenikliwy do szpiku kości. Do szałasu, gdzie zaplanowali nocleg, było jeszcze z 10 km, a kiepsko się orientowaliśmy, jak złe warunki miały tam czekać na nas.
Ale to były czasy, to się pamięta, i chciałby człowiek, żeby też dziecka załapały bakcyla (o co w Ameryce chyba łatwiej, niż we współczesnej Polsce. Takie obserwacje wynieśliśmy z Asią z ostatniego pobytu: że ma miejsce jakiś (zupełnie niezrozumiały dla nas) przypływ rozpieszczania, stwarzania cieplarnianych warunków – i po co to?!).
Ad „Liptów 2013”
Obejrzałem wczoraj (a w zasadzie to wczoraj i dziś), przy dobrej whiskey (z Zawadą korespondencyjnie niestety, ale cośmy się wypisali, to nasze 😉 ) wszystko, co się dało, czyli 12/14, jeśli licząc albumami, bo B pokazuje więcej. 🙂
I powiem szczerze, że Wam okropnie zazdroszczę, tak, że prawie warczę! 😉
Basia, szpital też sprowadza na ziemię z obłoków. Jak przy tym przetestujesz moc portfela – to jeszcze bardziej. 🙂
Mru, zdrówko! 🙂
A Ty to bywasz ostatnio wyłącznie „na deser”, czyli w weekendy, jeśli w ogóle. 😉
21 września 2013 o 12:34 pm
Ale się Tom rozpisał! 😯
21 września 2013 o 2:17 pm
nie dosyć, że rozpisany, to jeszcze spostrzegawczy. 😛
no to chlup! 🙂
21 września 2013 o 9:21 pm
Za wędrowców,żeby im zawsze było ciepło:-)
21 września 2013 o 9:28 pm
Jankoho, dhophecyzujmy -żeby im bhiło wtedhy siepło jak na dworzhe jessst zizimno a jak odwhotnie tttto żheby chło… chłodziłooo.
No to sihup. 😉
21 września 2013 o 9:34 pm
Racja,Zawada, Ty się nzasz na górach!:-)
21 września 2013 o 9:42 pm
Siho Jhankoho, jesss shobhota, za..zawodowcom nalheżhy sie..
to thylkho amathoszy ganiajhą siedem dni nha thydzieńńńń
Ziuppp p p
21 września 2013 o 9:49 pm
Racja,Zawada -zawodostwo ma swoje rygory.
Teraz jeszcze łyknę za Basię,żeby się jej dalej chciało chodzić i opisywać
-i niniejszym spadham pod ławę;-)
21 września 2013 o 9:55 pm
Za Basię obowiązkowo. Inaczej by nas tu nie było.
Dobranoc Jankoro. 🙂
22 września 2013 o 6:56 am
😀 😀 😀 😀
😥
O tak wczesnej porze nie mogę (a nawet nie wypadałoby, gdybym mogła) odwzajemnić tych przesympatycznych toastów. Dziękuję zatem serdecznie. Bardzo!
22 września 2013 o 7:12 am
Mru, nad publicystyczno-literackimi trickami kompozycyjkowymi pracuję nieustannie; w fotoreportażach bogato utekstowionych najlepszym chwytem jest, moim zdaniem, stara i jara chronologia… Ale uwagi Szanownego przemyślę jeszcze raz. A koty, jako że jeden figuruje prominentnie czyli na okładce albumu, nie zostały w żaden sposób zlekceważone! 😐 😀
Tom, ach, „Przeżyj to sam” – song pokoleniowy naszych czasów! 😎 Co prawda zagustowałam w nim w towarzystwie znacznie młodszych, bo licealistów, podopiecznych obozu narciarskiego (naukowego) w MFatrze, ale wiadomo, że ci nieco młodsi lubią się czasem troszkę podpinać pod… 😀
Co do rozpieszczania polskich dziecek, niedostatecznie przygodowego środowiska, jakie im tworzą na pozór sensowni rodzice (bo mniej sensowni to i za moich czasów rugali „nie idź, nie dotykaj, nie biegnij – spocisz się, ubrudzisz się, skaleczysz się…” :roll:) — owszem, chyba jest taka tendencja… bezmyślność, zero perspektywy pro-rozwojowej (nie mylić z pro-karierową) i pieniądz, dostatek załatwią wszystko… Chciałabym się mylić i przesadzać…
Do rozpisywania się zachęcam. Na ile tylko czas pozwala!
Jankoro, Zawada ma całkowitą rację, Profesjonalista jeden :twisted:… gdy pomyślę, że życzenia jeszcze większej górskiej ciepłoty miałyby się ziścić 6 sierpnia… albo podczas powrotu ze Śnieżnika doliną — ciarki mnie przechodzą a nawet dreszcze… 🙄
😀 😀
Dzięki wielkie Wszystkim za uwagę, za życzliwe słowa nt. relacji zdjęciowych i za toasty.
Niech żyje radość!
Niech żyją Przyjaciele!
Niech żyje aktywność na świeżym (i wertepiastym, jak się tylko da)!
😀 😀 😀
23 września 2013 o 11:47 am
Witajcie już w jesieni! 🙂
Dobrze, że pada, skoro mam nie tylko wszystkie zdjęcia gotowe do obejrzenia, ale też tak dużo Waszych uwag pod wpisem.
Joszko, do roboty! 😀
23 września 2013 o 2:28 pm
Basia pisze pod zdjęciami wierszem! 😀
Dopowiedziałbym tą samą monetą, ale mi się każą zalogować zanim wpiszę, a nie wiem jak. 😦
Wołają na obiad -Joszko schodzi z obłoków na ziemię. 🙂
23 września 2013 o 4:02 pm
Etam od razu wierszem – w dobrym humorze byłam (za dobrym być może) i tak mi się zawierszydełkowało raz czy drugi… 😀
Co do zalogowania dla uwag pod zdjęciami (bo z tym problem, jak rozumiem?) – trzeba założyć gmail, pocztę na Google. Niestety, teraz nie ma innej opcji tylko Google+ (chyba, że ja się mylę) a słyszę same złe i złowieszcze opinie* o ich szpiegowskich zapędach. Żeby nie było, że nie ostrzegłam 🙂
Serdecznie pozdrawiam i raz jeszcze dzięki za uwagę i miłe słowa! 😀 — Wie człowiek, dla kogo poświęca godziny na selekcję i opisywanie wszystkich tych eskapadowych notatek obrazkowych! (ostatnio wyszło 1111 sztuk z siedmiu dni :cool:)
____________
*por. choćby komentarz z 21 sierpnia 2013 pod tą fotką: https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/RoweremPoOkolicach#5911635510609150290
23 września 2013 o 7:32 pm
Wierszydełko – przyrząd, za pomocą którego można zrobić piękne wierszale.
24 września 2013 o 7:10 am
Tak, naturalnie… 💡
A liczbą pojedynczą dla ‚wierszale’ jest oczywiście ‚Wierszalin’… 😀
24 września 2013 o 11:38 am
Basia, powiem CI wędruj i pisz! 🙂
24 września 2013 o 12:29 pm
Kartkę z nieudanym wierszalinem zgniatam w kulkę i wrzucam do koszalina! 😀
24 września 2013 o 1:15 pm
@TesTeq, 😀
@gk, poprawię, jeśli pozwolisz: ‚Basia, wędruj, pisz i foto-sprawozdaj!’ 😀
@basia, fajny wyjazd, fajne obrazki, wiele doskonałych. congrats! 😀
a już się zaniepokoiłem, gdym tu zajrzał parę razy, tydzień czy dwa temu – bo nic i nic nowego. 😮
(nigdy nie wiesz; a gdyby się autorowi znudziło?..)
24 września 2013 o 4:56 pm
TesTequ, ja bym się jednak nieco obawiała że morze porwie ten koszalin. A twórcy i nawet maestrowie już tyle razy mylili się co do nieudaności dzieł swoich… 😦 … 😀
GK, Pro-fanie, a cóż to za okazja? Ani Christmas, ani urodziny, ani nawet imie-… 😀 😀
Pięknie dziękuję, piszę i wędruję
Czasem nie mam czasu, więc po czasie raportuję… 😉 😀
😳
25 września 2013 o 6:55 pm
pobiesiadowali
poszli
/;(/
25 września 2013 o 8:07 pm
ja już czekam na następną wycieczkę;)
25 września 2013 o 8:24 pm
Kiju włóczy, nie poganiaj mnie bo tracę oddech!… 😉 😀
Nietoperku, „przyjdą zaś” — jak na razie zawsze ktoś zajrzy, incognito lub mniej… i oby tak dalej… 😀
A dziś z Krakowa było pięknie widać Babią (Police, Pilsko) i Tatry z chmurami u stóp – zupełnie jak z Liptowa w poranek Kralovej holi…
Skoro się nie da już-teraz wyskoczyć – można zawsze powspominać i popodziwiać z daleka (Lodowy… i wszyyyyystko :cool:)
25 września 2013 o 9:02 pm
otóż to, @basia, otóż to, dusza się wyrywa ale ta inna część ciała musi siedzieć, zarabiać na dziś i na jutro;)
taka kozica nie straci za łatwo oddechu, nie wyrzucam sobie poganiania:)
26 września 2013 o 6:58 am
basia mówi: Kiju włóczy, nie poganiaj mnie bo tracę oddech!
Hola, hola, Szanowna Gospodyni! Publika przychodzi, publika wymaga. Żądamy wycieczek i wpisów w cyklu tygodniowym. Bo inaczej… 👿
26 września 2013 o 7:38 am
W cyklu tygodniowym sienieda nawet w sezonie – i nawet gdyby pogoda podpisała wieczysty traktat o kooperacji –
– som prace, som chóry, som rodzinno-prywatne powinności, jezd kurtura do poprzeżuwania, skóra do ponawilżania, itepe …
Zatem sory Winetu – dyć racja, ze kozica oddycha z łatwościom (a tylko casem tak udaje, ze nie), a pogonek ani nagonek się nie boi, unik w bok zrobi, i już!
O! 😎 ❗
😀 😀
26 września 2013 o 8:11 am
powiem banał,
żeby poczuć znowu potężny zew gór, trzeba trochę pokiblować w dolinach.
jak nie w tym, to w przyszłym roku znów sie spotkamy na szlaku:)
26 września 2013 o 2:11 pm
kiju
nie mow banalow
trafiles do bandy
gdzie mowi sie wylacznie rzeczy
niepodrabialne
niepowtarzalne
nie poczules dotad
zewu oryginalnosci
i blyskotliwosci
/pyt/
26 września 2013 o 2:36 pm
„Zewu” czy „zwu”? 😉
26 września 2013 o 3:07 pm
jago zwal
togo zwal
pozwu
26 września 2013 o 4:50 pm
;]
26 września 2013 o 4:51 pm
@nietoperek, zaczynam poczuwać;)
26 września 2013 o 6:30 pm
Zatem sory Winetu? Jak miło mi to słyszeć!
26 września 2013 o 8:51 pm
TesTequ, a bo chciałam spolszczyć-uswojszczyć, a tu podglądają, powtarzają, poprawiają (pisownię)… 😉 😀
Kiju włóczy i Ja, jak Panowie widzą, Nietoperek nam tu wyrasta na poetę lingwistycznego 🙄 — mam nadzieję, że wszyscy uśmiechnęliśmy się szeroko (tego dnia zimnego, mokrego, wietrznego; w Krk nawet z burzą) …a nie wprost przeciwnie…
😀 😀 😀
…Jeszcze nadejdzie Indian Summer! 😎
29 września 2013 o 11:19 am
„Tak utulony, ludź powędrówkowy zasypia błyskawicznie i super-mocno..”
Ktoś mógłby pomyśleć: „W czym problem? Zmęczony – to zasypia”.
Jednak jest.
W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, po powrocie z gór do Krakowa, dzieci nasze i znajomych często miały kłopoty z zasypianiem i z reguły w następnym dniu rano bolała je głowa, pokąd nie zanurzyły się w smog w pełni czyli (jak mówi się dziś) „na full”. 🙂
Nie będę oryginalna, i pogratuluję pięknych wędrówek po mniej znanych górach.
Chopok znam wyłącznie od strony narciarskiej.
Dziś rano było tak zimno (choć zrobiło się pięknie), że można się poczuć jakby w narciarskim marcu, tylko oczy trzeba przymrużyć na listowie. 🙂
Pozdrowienia dla Towarzystwa wędrówkowego i blogowego. 🙂
30 września 2013 o 7:13 am
Tak, lądowanie z obłoków na krakowskiej ziemi bywa(ło?) szczególnie trudne… Ale pocieszę, że po „prawdziwym” wylądowaniu w Londynie też mnie czasami bolała głowa (po autokarowym przemieszczeniu się tam – nigdy) — widać za pobujanie w obłokach trzeba zapłacić… niekiedy… 😀
Dziękuję, odpozdrawiam serdecznie! 😀
2 października 2013 o 10:44 am
ktos zapomnial
ze ma bloga
2 października 2013 o 11:07 am
Ważne!
http://www.bbc.co.uk/news/health-24335710
2 października 2013 o 5:22 pm
Nietoperku, do tego stopnia nie zapomniał, iż przedwczoraj (jeśli dobrze pomnę) zaprogramował wpis bożonarodzeniowy… 😀 — chciałbyś już przeczytać? 😈
…Oki-doki, ten bliższy pościk, też od dawna czekający, objawi się lada dzień. Czuwajcie więc i bądźcie gotowi, nietoperkowie niebiescy i wszelka inna ptaszyno… 😀
Zawado, tak, doniesienia o doniosłych odkryciach ruchu jako remedium na wiele, pojawiają się w mediach cyklicznie.
Gdyby go jeszcze (tego rucha) zakląć w jaką pigułę i zarezerwować patent na naszą bardzo własną (najwłaśniejszą!) firmę farmaceutyczną… — Bo z darmowymi dobrymi radami to wiesz, jak jest — o placebo, cukier mlekowy i inną homeo-szarlatanerię oskarżą, obśmieją do imentu, i tyle się ludzkości pogubionej przysłużysz… 😀 (smajlik do Ludzia czyli Zawady a nie do problemu 😦 )
2 października 2013 o 5:43 pm
Tere, fere, kuku! Chciałbym zobaczyć ten wpis bożonarodzeniowy. Najlepsze są oświadczenia, których z definicji sprawdzić nie można. Wnioskuję o powołanie sejmowej komisji śledczej w celu wyjaśnienia tej sprawy. 😛
2 października 2013 o 5:45 pm
Mam wysłać linkę do preview na mejla? 😛 😀
Pierwsza literka tytułu: „W”, ostatnia: „a”.
Pierwsza literka tekstu „B”, ostatnia: „j!”.
Liczba słów : 808.
20 grudnia 4:44 am
You just wait and see… 😎
2 października 2013 o 6:38 pm
Homeopigułkę się akurat chyba da — zastosować pot leniwca i rozcieńczyć 😛 Tylko, jak homeopatia nie działa, tak dalej działać nie pędzie 😛
2 października 2013 o 6:53 pm
gospo leniwca nie jest
i przez to teraz ty czlowieku
a nawet i nietoperku
masz niecale 3 miesiace
na przeczytanie
1000 slow
albo nawet wiecej
/wykrz/
bum
/Oo_oO/
2 października 2013 o 9:06 pm
Pierwszy raz Nietoperek wygląda mi na przerażonego?.. 🙂
I TesTeq też jakoś nie podjął rękawicy „przeczytania” wpisu świątecznego już w początkach października? 🙂
PAK, 🙂
Basia, ludzkości pogrubionej się czasem przysłużysz, a czasem nieprzysłużysz. Wszystko zależy od egzemplarza, jak sama dobrze wiesz. 🙂
3 października 2013 o 6:52 am
W…..a B…..j?
Warszawa – Biłgoraj?
Według map Google: 253 km, 3 godziny 32 min (212 minut, 12720 sekund)
808 słów?
To daje ponad 313 metrów lub prawie 16 sekund na jedno słowo!
3 października 2013 o 6:53 am
Zawada podsumował, że gospo by lepiej nie potrafiła… 😉 💡
😀 😀 😀
(…A na zewnątrz wcale nie aż tak zimno, jak wieszczyli (że będzie)… :cool:)
3 października 2013 o 7:01 am
Maestro wrzucił dane i uzyskał bardzo, bardzo interesujący wynik… 🙄
😀
(A ja, podczas ongisiejszej damskiej wyprawy rowerowej po Roztoczu (koniec lat 80.), bardzo chciałam też do Biłgoraja. Lecz Kol. Przewodnik (sama byłam Kol. Kierownik ale procedur przestrzeegałyśmy pedantycznie) przegłosowała i po powrocie tylko (lub „jeszcze”, na ironię większą) mi podarowała broszurę o miejscowości i jej atrakcjach (z nieodbytej wyprawy do)… od tamtąd ma żądza wiedzy o B pozostaje niezaspokojona i nieutulona… wciąż… :|)
3 października 2013 o 9:52 am
zawada terefere
gospo spieszmy sie pisac wpisy
bo inaczej
nie przeczytamy
3 października 2013 o 9:54 am
o
jakies album jest
ogryzkowate co prawda
lepsze niz nic
3 października 2013 o 12:26 pm
Nietoperek, widzę, szykuje się – także mentalnie – do zimy stulecia? 🙂
3 października 2013 o 1:02 pm
zawada
jes jes jes
zre
gdzie sie da
ile sie da
kogo sie da
;]]]
3 października 2013 o 8:09 pm
Aleszszsz, Nietoperku, może wcale nie musisz być aż tak dożarty? 😮 — Bo widzisz, w kwestii zimowych prognoz są w konflikcie dwie wersje, obie uczonych najlepszych w świecie czyli radz… rosyjskich i amerykańskich ❗ I jedna szkoła wróży nam zimę stulecia (zgadnij, która ;)) a druga – łagodność co najmniej jak w 2006/07 albo i łagodniejszą (tyle, że z wichurami :roll:)…
Zatem?… 😀
3 października 2013 o 8:29 pm
@basia:
ja na waszym miejscu to bym wierzył prze-najlepszym naukowcom… brytyjskim. 😉
4 października 2013 o 6:52 am
Tym wierzymy zawsze!… 🙄
4 października 2013 o 5:29 pm
99…
4 października 2013 o 5:30 pm
100.
4 października 2013 o 5:31 pm
101!
4 października 2013 o 6:02 pm
Jak widzę, Mru dokonał finalnie-płynnego sprowadzenia nas z obłoków na ziemię… 🙄