©PAK
…wcofać-wpaść poprzecznie do rowu – dość brzydko, lecz – jak się okaże – 100% niegroźnie, aż do ‚samodzielnego’ z rowu owego wyjechania (kierowca rozkojarzyła się nieco wkurzeniem swym na strażników granicznych naganiających biznes parkingowcom poprzez grożenie mandatem turystom, którzy zaparkowali na szerokich poboczach tuż przy SAMYM końcu drogi uczęszczanej wyłącznie przez wędrowców)…
…podjąć decyzję wyruszenia w wytęsknione, pierwszy raz nawiedzane Bieszczady Najdalsze – mimo pogody zapowiadającej wszystko oprócz słońca i suchości…
…zrealizować podjętą pętelkę (w całości, minus odskok na sam wierzchołek Tarnicy) – w wietrze, mgle, śliskości… i zaskakująco licznym towarzystwie, często tenisówkowym…
(ech ci nieobuci-nieobyci lamerzy! – na dwóch krótkich bieszczadzkich szlakach spotkano ich więcej, niż przez ostatnie dwie dekady intensywnego chodzenia po górach i pagórach)
…powziąć chwilowo-ambiwalentne myśli: ‚chcę czy też nie chcę tu kiedyś wrócić w celu powtórzenia-zobaczenia-utrwalenia?’
…Gdzie, jak nie w Bardiowie,
dokładniej tuż przy miejscu parkingowym, które ‚nadwornym’ nazwać należałoby, tak często go ostatnio używano… zostać wezwaną do pierwszej w życiu kontroli drogowej… – miłej i rutynowej —
— Bo czyż trzeba dodawać, że ogólnie i na ogół było cudnie i miło?!!!
1. Sandomierz. Ulucz. Dobra Szlachecka. Skansen w Sanoku. Oraz nocny spacer z Polańczyka na Solinowy półwysep.
2. Bieszczadzka Kolejka Wąskotorowa i Połonina Wetlińska a w deszczu – cerkiewki bieszczadzkie ‚najbardziej wschodnie’ (ok. 40 ujęć), Solina (ok. 10 ujęć).
3. Polańczyk, Lesko, Kamień Leski, Myczkowce.
4. Wołosate – Przełęcz Bukowska – Halicz – Przełęcz Goprowców – Wołosate. I dalej, do Radosnego Szwejkowa.
5. Cerkiewnym drewnem – ale nie tylko – znaczone okolice Komańczy (Radoszyce, Komańcza, Turzańsk, Rzepedź, Szczawne, Morochów, Mokre… Rymanów, Dukla).
6. …oraz Słowackie ‚zagłębie skarbów’ w okolicach Svidnika (w tym UNESCO – Bodružal, Ladomirová) plus Bardiów bezcenny (również UNESCO), przez niektórych po raz trzeci w ciągu 13 miesięcy nawiedzony…
18 sierpnia 2012 o 8:29 am
Cóż za utrwalające zdjęcie! Utrwalające mnie w przekonaniu, że chodzenie po górach to niebezpieczny sport, od którego powinienem trzymać się z daleka. Bo w miłym towarzystwie wciąga bez względu na pogodę…
18 sierpnia 2012 o 10:35 am
TesTeq,
wciąga w rowy.
Dobrze, że i wyciąga.
18 sierpnia 2012 o 11:49 am
@basia,
wołosate?
byłem dwadzieścia lat temu, co do dnia!
dziękuję!
18 sierpnia 2012 o 2:01 pm
TesTequ, sporty są niebezpieczne wyłącznie dla zawodowców — dla amatorów nigdy ❗
Zawado, gdyby się nie wyciągnął* (Traktorek z rowu) — prócz Jednego, gotowego do wypychania, już się był zatrzymywał drugi (obcy), czujny na drodze i dżentelmeński.. Ważne, że nie-własne autko się nie doznało ziazi… ❗
Pro-fanie, niezmiernie mi miło. Już wiem, czemu nie zdążyłam z wpisem przed sobotą… ❗
______
*tak naprawdę to wsunął się nieco tylną osią – tyci-tyci… ale jako motyw wpisu blogowego wygląda atrakcyjnie – nesepa? 😉
18 sierpnia 2012 o 5:23 pm
doniosę na tych słowaków.
kontrol(a) drogowy(a) ma być że drzazgi lecą.
miło i rutynowo to se mogą ad mortem defe***
założe się, że dużo by znaleźli, gdyby poszukali.
1 umoczone traperki
2 brak kamizelek odblaskowych
3
4
5
18 sierpnia 2012 o 7:10 pm
@mru::
1 traperki były już podsuszone;
2 kamizelki odblaskowe dwie obecne;
Że dalszych numerów nie opisałeś, to dodaję:
3 komplet bezpieczników (choć czy do tego auta wątpię, a i na pewno nie strzegących przed niebezpieczeństwem wciągnięcia w chodzenie po górach w miłym towarzystwie) — j.w.;
4 apteczka na stanowisku
5 oświetlenie sprawne i żarówki zapasowe…
Ja nawet dodam, że dowody rejestracyjne też były aż dwa, więc można było obsłużyć cały, dwuosobowy patrol słowackiej policji 😛
18 sierpnia 2012 o 7:43 pm
Tak, właśnie tak jest, jak mówi PAK — Realowy Odpowiednik PAKa trzyma w bocznych kieszeniach drzwi dwie kamizelki odblaskowe (i dwie latarki :D)
A o kwestii dowodów rejestracyjnych napisałam przedwczoraj tu https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/BodruzalLadomirovaIInne#5777575058100903698 …choć może nie za dokładnie o wesołości, jaka towarzyszyła dopominaniu się (policjantów – o mój dowód i prawko; mnie – o dmuchanie na zawartość C2H5OH :roll:).
A, niniejszym oświadczam, że podczas ostatniej wędrówki przeprowadziłam (czyt. – nie pozwoliłam ROI PAKa kierować jego własnym samochodem*) przez 1222 km, co na dodatek do Gór Stołowych (666km) i Praskiej pętelki (nieco ponad 1000), listopadowej Wiślicy, Pilska i pomniejszych — daje liczbę zdecydowanie największą spośród wszystkich nie-moich aut, jakimi dane mi było kierować 😎
_____
*ROI PAKa jest tak dobrze przygotowanym, czujnym, sprawnym i niezastąpionym pilotem, że nasze peregrynacje zdecydowanie straciłyby na jakości gdybyśmy się zamienili fotelami ❗ 😀
19 sierpnia 2012 o 7:09 am
pak4 pilotem? GPS-em?
W moim samochodzie kierowca i pasażer nie mogą zamienić się fotelami, ponieważ lewy fotel jest bardzo inny od prawego…
19 sierpnia 2012 o 7:57 am
Nie próbowałam dotąd korzystać z GPSów czy innych takich, jednak a priori domniemywam, że nawet najnowsze i najlepsze ich wersje nie umywają się do czujności i wszechstronności ROI PAKa…
Czy np. GPS poda ci jabłko pokrojone na ćwiartki?… Albo krążki kandyzowanego ananasa?… Albo kopiko?… Albo… 😉
Podejrzewam, ze on nawet nie potrafi zareagować na głos ludzki — „sprawdź (proszę), czy tam jest ta leśna dróżka w prawo, za około kilometr… na mapie pieszej, nie samochodowej…” 😀
19 sierpnia 2012 o 10:32 am
„Czy np. GPS poda ci jabłko pokrojone na ćwiartki?”
Jak popracują – to poda tik-taka. Lecz tu potrzebne są najpierw inwestycje.
19 sierpnia 2012 o 4:27 pm
Bez odbiornika GPS nie zrealizowałbym mojej jednodniowej, kalifornijskiej wycieczki samochodowej: Tesla, Apple, Intel, Berkeley, Muir Woods, Golden Gate Bridge i ulice San Francisco – te strome z „hopkami” na skrzyżowaniach.
A z ROI Paka to niezły ananas z ćwiartką…
19 sierpnia 2012 o 6:52 pm
ROI jak ROI 😀 — ale pogoda – to dopiero ananas w kratkę!
Dziś i w poprzednie dni – do 33C (teraz widzę 27C – mniam!) a jeszcze kilkadziesiąt godzin temu kto mi palce rozgrzewał?! (też mniam!… zresztą…) 😎
Tylko dwie kalorie… i to po wcześniejszych inwestycjach?!… To ja… już wolę… tak jak jest… 🙂
20 sierpnia 2012 o 10:30 am
Kalorie bywają zwykłe i podniecające. 🙂
Zaległe życzenia ślę! 🙂
Widzę pustki ostatnio, zapewne większość wybrała sierpniowe urlopy?
20 sierpnia 2012 o 2:40 pm
Gradus był tu „ostatnio” 14.6 o 11:01 am.
teraz wraca, nie tłumaczy się, i jeszcze wybrzydza.
gdzie obyczaje, ja się pytam? gdzie? 😛
20 sierpnia 2012 o 8:47 pm
Jakie pustki? 😮 – Wciąż ruch jak na Floriańskiej! 😀 Albo jak na Połoninę Wetlińską z Przełęczy Wyżniej 😈
A wiedzą Państwo… nawet na Floriańskiej cudnie jest.
Kocham miejskie upałki wieczorową porą! 😀
I wielkie dzięki za życzenia, Gradusie! 😀
(Dobre energie zbieram namiętnie – przez okrągły rok! :cool:)
20 sierpnia 2012 o 10:52 pm
Ech, Bieszczady, bywało się tam, bywało, nie jeden raz, a ostatni niestety aż 14 lat temu. Wzdycham nie po to, by pozory kreować, ale autentycznie wzdycham, bo się kiedyś w tą mityczną krainę jeździło, wpierw na zorganizowane formy wędrowne (których to zorganizowanych form zawsze szczerze nienawidizłem jak mało czego na tym swiecie), a potem juz samotnie, czyli tak jak być POWINNO (zdarzył mim się samotny nocleg na kompletnym odludziu pod granica słowacką – bezcenne!). Gdyby to ciut blizej z mojego paskudnego centralnie położonego miasta było, to bym się znów wybrał, a tak to powspominac tylko mozna.
Mam pytanie do Gospodyni: Czy spotkała Gospodyni Ojca Mateusza podczas sandomierskich przechadzek? czy wydarzyło sie jakies morderstwo w czasie Goospodyni pobytu w tym grodzie zabytkowym, bo tam często ponoc zbrodnie popełniają.
21 sierpnia 2012 o 4:59 am
@el Kondorze:
„Hotel Ojca Mateusza” nie wystarczy?
21 sierpnia 2012 o 6:37 am
basia mówi: a jeszcze kilkadziesiąt godzin temu kto mi palce rozgrzewał?!
iPad 3 z wyświetlaczem Retina? Podobno się do tego nadaje…
21 sierpnia 2012 o 7:15 am
TesTequ, dla mnie mógłby się nie nadać – ostatnio za często zapominam mieć zawsze przy sobie zapasowe baterie telefoniczne… 🙄
El Kondorze, nie miałam dotąd wspomnień bieszczadzkich (troszkę sandomierskich, raczej dawnych, lecz bez skojarzeń tiwi*) — zatem popatrzyłam na okolicę ową zupełnie na świeżo. I chyba (chyba…) popełnię jeszcze jeden pobieszczadzki wpisik… wówczas skonstatujesz i skonfrontujesz, czy i jak bardzo należy ew. tęsknić i wzdychać 😀
PAKu, widzieliśmy takowy? 😮
_____________
*bo nie zaposiadowywuję – wszystko, co ma ‚w akcji’ osoby duchowne zna za to Mama – nawet na seriale czasem zerka, choć ‚innych’ nie cierpi… 🙄
21 sierpnia 2012 o 9:59 am
Nie ma inwestycji, nie ma zwrotów.
Czasem nawet inwestujesz, i też efektów ani ani… 😦
21 sierpnia 2012 o 10:24 am
@Basia, dziś, 7:15:
Ma Gospodyni rację — nie było Hotelu Ojca Mateusza.
Był Hotel Dworek Ojca Mateusza. O, proszę:
https://picasaweb.google.com/102584670965636184827/RoznosciInne#5779039138352692034
21 sierpnia 2012 o 10:29 am
jeszcze przyjmują życzenia? 😉
to dobrze, to się dołączam – obyś zawsze tak wędrowała, jak dotąd. i lepiej, i wyżej, jeśli wola! 🙂
mru, proszę nie wypominaj mi, jak długo nie pisałam. sama to wiem. :ops:
21 sierpnia 2012 o 5:37 pm
Marzeno, kto sam się potrafi ukorzyć, nie potrzebuje już innego ukorzenia… [ :P]
21 sierpnia 2012 o 8:02 pm
Marzenko, dzięki śliczne; całoroczna dostawa dobrych energii przyda się mnie, a też Gościom tego miejsca (większość trzyma swe Specjalne Daty wyłącznie na ‚prywatny użytek’…)
I owszem, czas płynie, z kamieniami milowymi oraz bez (pamiętania o nich) 🙂
PAKu, dziękuję! Co prawda dalej nie wiem, gdzie to konkretnie było… (lecz zaćmienia mam też a propos 2. części 11 sierpnia… tak to jest polegać wyłącznie na cudzych ‚utrwalaczach’… :))…
…Zawada i Mru jako te Pytie… 🙂 🙂
22 sierpnia 2012 o 8:23 am
[…] przelotnie-pobieżnie-przejściowo widzisz? – widzę… dziwujesz się? – dziwuję się… « Gdzie, jak nie w Wołosatem?… […]
25 sierpnia 2012 o 7:15 pm
Gdzie jak nie na Wiadukcie Opatkowickim?
A co?
A dziura! 🙂
http://krakow.naszemiasto.pl/artykul/galeria/1508943,dziura-w-wiadukcie-w-opatkowicach-sprawdz-objazdy,id,t.html
Wiedzieli? 😉
28 sierpnia 2012 o 7:45 pm
Już będą wiedzieć – np za kilka godzin;
dzięki! 😀
31 sierpnia 2012 o 9:48 am
A propos:
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,12395358,To_juz_szczyt__Pchac_sie_w_japonkach_na_szczyt.html
2 września 2012 o 6:43 am
A nie mówiłam, że walczą (tam, lokalnie) o mistrzostwo świata w dyscyplinie nieobucia?… 😀