30 marca 1909 – krakowianie są oburzeni brakiem czujności policji. W samym centrum miasta dokonano śmiałej kradzieży. Jak pisze prasa: „sprawca włamał się do handlu wędlin p. Bialika przy ul. Floryańskiej w ten sposób, że przelazł przez otwarte okno nad głównym wejściem, które nie było zamknięte na żaluzyę, tylko na kratę drucianą. Złodziej zabrał z lady podręcznej 800 koron i rewolwer a ze sklepu zapas wędlin”.
Kraków.pl, dwutygodnik miejski. Nr 5 (48), 17 marca 2010, Kalendarium krakowskie (s.25).
Wykorzystując do maksimum ‚zwrotnikową’ passę pogodową, w zeszły wtorek B wybrała się na dłuższy spacer do Lasu Wolskiego*. Jak na metropolię – w prawie-dzikie prawie-góry; zwłaszcza o tej porze roku widać głębie wąwozów, stromość i biel skałek…
Chcąc zamknąć przynajmniej ‚pętelkę mniejszą’ – B maszeruje żółtym szlakiem na południe, w dół, ku zameczkowi przegorzalskiemu. W pewnym momencie jej trasę przecina spore stado saren. Puszyste białe pupy migają jedna za drugą, prowokując myśl-postanowienie, że chyba najwyższy czas nabyć drogą kupna sprzęt (foto), który umożliwiłby błyskawiczne rozpoczęcie skutecznego polowania…
Ledwie myśl o polowaniu p(w)ostała w głowie B – kolejny hałas pobudza zmysły: w odległości ok. 70m przebiega w szyku i z godnością… pięć dzików. Okrągłe, dorodne, nie żadne tam warchlaki czy mizeroty cudem ocalałe z ciężkiej zimy.
Przebiegają z prawej na lewą – dokładnie w kierunku planowanego spaceru B – zachwyt dostaje więc lekką przymieszkę niepokoju:
Dzik jest dziki, dzik jest zły
dzik ma bardzo ostre kły (a przynajmniej najeżoną dziczą skórę)
kto spotyka w lesie dzika
ten na drzewo prędko zmyka!
Na drzewo? Nie B! Ona na 112!
„Dzień dobry, jestem na spacerze w Lesie Wolskim na żółtym szlaku w pobliżu Przegorzał. Ścieżkę przebiegło właśnie w niedalekiej odległości pięć dzików i pobiegły dokładnie w kierunku, w jakim zaplanowałam pójść. Proszę wybaczyć, jeśli zawracam głowę, ale mam pytanie, czy kontynuowanie tej trasy jest bezpieczne”
„Proszę poczekać, współpracujemy z firmą zajmującą się odławianiem dzikich zwierząt; zaraz panią z nimi połączę”
/czekanie trwa, dobrze, że 112 to numer darmowy…/
„Halo, w czym mogę pomóc?!”
„Jestem na spacerze w Lesie Wolskim i mam takie nietypowe pytanie odnośnie mojego bezpieczeństwa…”
/po poważnym i kompetentnym wypytaniu o wszelkie możliwe detale/:
„Nic się nie przejmować… można iść. Po prostu spłoszyła je pani i se poleciały…”
Se poleciały w bardzo uczęszczaną część lasu – teren częstego ‚urzędowania’ wielu cyklistów-kaskaderów…
A zaspokojonej bezpiecznościowo i ciekawościowo B (przez spokojnego profesjonalistę zaspokojonej) przypomina się cytacik o zuchwałości, żaluzyi, rewolwerze i składzie wędlin – i przestraszona z przed-chwili nie może powstrzymać się od spazmów śmiechu na myśl o dziczyźnie, którą mogła-była upolować nie tylko w trybie foto…
…Postawić wędzarnię (z żaluzyjami albo i bez)… i…
Radosnych i smacznych świąt tudzież po-świąt życzę!
Z wiosną koniecznie, z dziczyzną – opcjonalnie!
___
*W niedzielę 21.3 odwołano mnie ze Słonecznej Promenady na półdniowe narty, powtórzone we środę (co to dla nas podchodzenie i nocne zjazdy po nieoświetlonych stokach! ;D); czterogodzinną ‚maxipętlę wolską’ uskuteczniłam zatem dopiero w czwartek… (najbardziej-tropikalny piątek ‚zmarnowałam’ na mycie okien i inne wysokowysiłkowe elementy tzw ‚spring cleaning‚… – kondycja (przedmiot niekłamanego samozachwytu) jak znalazł na 12-godzinne zasuwanie + 3h ‚ambitniejszej’ pracy!… ;/)
**Po-sąsiedzkie podglądanie polowania na Kornelię M pod PZN troszkę opóźniło środowy wypad na narty…
30 marca 2010 o 4:58 am
Już Święta? A nawet PO-Święta? PO- to były wybory, prosz Pani. A raczej pra-.
Co zaś się tyczy dzików i saren, to coraz śmielsze są. Albo ludzie jacyś lękliwsi? (Sam dzików w mieście nie spotkałem, choć nasłuchałem się, i choć chyba widziałem ślady ich obiadowania, pozaświątecznego jednak. Sarny, to inna rzecz, choć jedynie w drodze do pracy je widuję (czasami…). Za to na ostatnim spacerze widziałem 19 gatunków ptaków, które ćwierkały, syczały i skrzeczały (dwa kolejne tylko słyszałem).)
Skoro o ptakach mowa: pozostaje mi życzyć smacznego jajka i zdrowego spalenia świątecznych kalorii!
PS.
Ale czasem człowiek nie wie co mija, chyba, że mija innych ludzi ze swymi bodyguardami na smyczy, a zwłaszcza bez smyczy. Taki bodyguard zerwie się i pogoni zająca przy drodze, którego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało…
30 marca 2010 o 7:58 am
W niektórych cywilizowanych krajach za odpowiedź „“Nic się nie przejmować… można iść. Po prostu spłoszyła je pani i se poleciały…” wylatuje się z pracy, ponieważ w razie jakiegoś nieszczęścia miasto płaci wielomilionowe odszkodowania poszkodowanym.
30 marca 2010 o 10:01 am
@PAK: po-święta będą…
a para-wybory były… w PO 🙄 😀
Święta już są – dla niektórych od przed-Palmowego piątku czyli głównego sprzątania tudzież podejmowania ptaków powracających – czasowo – z Lądka Zdr. do zimnych krajów… (taka finezyjna aluzyja do wielkiego mnóstwa gatunkowego, od czego znanym i niekwestionowanym Ekspertem jest Szanowny Komentator…) 😀
Ale czasem człowiek nie wie co mija – eeetam – CO mija to ZAWSZE wiadomo — CZAS, niestety… 😥 😉 😀
Kalorie na razie prawie-wyłącznie spalam (ruchem i stresem – niestety), więc za smaczności życzeniowe podziękuję koło WCzwartku… 😉 😀
@TesTeq: Też się spodziewałam rady typu powrót w górę (na północ – okolice zoo, pętla końcowa autobusów)… ale jak profesjonalista ‚zreaszuruje’ to ludź czuje się tak ‚zreaszurowany’, iszszsz może nawet dzik to czuje?… 🙄 😆
30 marca 2010 o 1:00 pm
Ubic dzika nie problem (choc koszty duze, Wartburg wuja wygladal jak by staranowal drezyne kolejowa) – ale jak to potem zatargac do domu?
Na pomoc, jak widac, nie ma co liczyc.
„Jak se Pani utlukla to niech se teraz sama do domu zawlecze…” 😉
30 marca 2010 o 1:19 pm
A tutaj tylko czasem jakiś bażant zapieje…
30 marca 2010 o 1:20 pm
…a teraz koszty jeszcze większe – wartburgi podpadają już pod „vintage cars”… 🙄 😉
W kwestii transportu: tylko wędzarnia na miejscu!… ale czy surowawe drewno bukowe się nada? 😐
30 marca 2010 o 1:25 pm
@Komerski: A bo jak kto chce w stolycy mieszkać, to niech chociaż Londek Zdr. wybiera – tam lisy, sarenki, szczury, ryb w bród (i na głębi)…
…Jak zresztą już dawno opisano 😉
30 marca 2010 o 1:27 pm
z transportu się nie zrezygnuje. mięso z dzika strasznie suche, dobrze podrasować wieprzowiną. czyli albo dzika do świni, albo świnię do dzika 🙄
komerski,
najlepszy bażant jest Zlaty 😎
30 marca 2010 o 1:30 pm
Fachowiec prawdziwy – jego rady cenne są ❗
30 marca 2010 o 1:54 pm
…a ze słów jego złota nie trzeba wytapiać, bo całe są złote 🙄
30 marca 2010 o 1:56 pm
O! Zlaty to tak…Co na tych blogach ostatnio wszyscy o piwie? Jakaś moda wiosenna?
@ basia: Do Londka na łykend majowy… Ale tam już ponoć czerwonych wiewiórek nie ma…
30 marca 2010 o 2:26 pm
Wąż upolował kiedyś o świcie bażanta w locie przy pomocy lusterka bocznego prawego. Lusterko na kabelku jeno wisiało smętnie.
Widzę, że lody ruszyły. Dobrze wiedzieć. 🙂
30 marca 2010 o 10:40 pm
Ubicie dzika – jeden Wartburg.
Drewno do wedzarni napredce skleconej w Lasku Wolskim – jedna roboczodniowka.
Mina straznika przyrody – bezcenna.
8)
31 marca 2010 o 5:57 am
Właśnie oglądam ofertę — Wartburg z 1988 za 600 zł. Chyba niepalącego kierowcy, który zasadzał się na niepalące dziki, bo widzę też oferty za 350 i 200 zł.
31 marca 2010 o 5:59 am
PS.
Ale fakt, aparat na spacerach się przyda, by pstrykać dzikie serca dzikiej przyrody. Wczoraj takiego ładnego Mustanga (Forda) widziałem pod Żabką 😯 Pewnie jaki Prezydentowicz Miejski zajechał, co by sprzedawczynię odczarować… I co? I nic… aparatu nie miałem przy sobie… 😦
31 marca 2010 o 11:36 am
Basiecko, a te dziki to w jakim kierunku pohybały? Bo jeśli w zachodnim, to znacy, ze uwidziałaś DZIKI ZACHÓD 😀
31 marca 2010 o 12:12 pm
Pak, czyli ze preliminarz nie wyglada zle…
600 siekierka za 3.50 promocyjnie z Castoramy…
Potem jeszcze prawnik dobry ktory udowodni ze to byl
a/ wypadek
b/ dzialania w pomrocznosci jasnej (tu powinna pomoc wedzarnia)
W najgorszym wypadku zastosuje sie gambit Kargula na pastowanego kabana.
😮
31 marca 2010 o 12:39 pm
Dzikość serca w istocie nierjedno ma imię!
http://picasaweb.google.pl/acappellasupernova/WiosnoPrzyjdzZe#5453960685797898386 !
W użyciu były „ostre kły”, czy raczej pazury? 😦 😀
31 marca 2010 o 1:54 pm
Celebrytko,
Jak widać, w użyciu była pięść. Bezprawna.
(Owcarku, doceń dzikozachodnią aluzję! 🙂 )
1 kwietnia 2010 o 5:51 pm
😀 😀 😀 😀 😀 😀 😀
Tyyyyyle ciekawych uwag i pomysłów – a ja znów nie mam czasu, by pociągnąć wielce-kreatywne planowanie zagospodarowania dziczy i dziczyzn (wszelakich)… 😦 😉 😀
Wszystko nadrobię po świętach… 😉 😀
Tymczasem
Pięęęęęknych Świąt Państwu życzę: radosnych, energetyzujących, cieplutkich, rodzinnych, relaksujących, smacznych, niosących wszelkie potrzebne nadzieje (i odrodzenia/odświeżenia)…
🙂 🙂 🙂
I wielkie dzięki za życzenia tudzież dobre energie…
🙂 🙂 🙂
A teraz pędzę śpiewać ‚nowe’ Stabat Mater…
1 kwietnia 2010 o 9:22 pm
jakież to Łotr żarty dziś stroi:
Anonimowy Celebryta said -1 years ago (…)
1 kwietnia 2010 o 10:04 pm
O dzikim kraju już-em słyszał. Teraz wiem, że „to jest dzikie miasto”. 😉
Emigrować przyjdzie… 😦
Rozważam Florydę. 😎
Po świętach – na które życzę radości i ciepła. 🙂
6 kwietnia 2010 o 12:13 pm
Żarty łotrowe rozciągnęły się ponoć na całe Święta… Np. Mru miał pierwszego (późnym wieczorem) esemesowe pretensje nie tylko o to, iż koło ósmej widział był komentarz Celebryty z godziną „przyszłą” (teraz widzę, że chodziło o 10:04 pm), ale że komentarz Mru piętnujący to oszukaństwo AC 😉 nie wszedł dwa razy 😮 😯 – nie ma go w spamie ani oczekujących… dotąd mi Łotr takich łotrostw przecie nie robił…
Asia i Tom piszą w życzeniach mailowych z WSoboty, że ich też Łotr nie puścił z życzeniowym komentarzem… – ‚spam’ i inne kosze puste analogicznie do casusa Mru… 😦 😮 …
No, trudno – zobaczymy, czy już ten przedłużony primaaprylis przeszedł… 🙄 😉 😀
(A ja za kilka kwadransów biorę się do ogólnego obrządku blogowego… o ile mnie coś nie oderwie… albo Łotr nie sfrustruje… 😉 🙂 )
6 kwietnia 2010 o 12:15 pm
P.S. …Ale PAK sobie (pod następnym wpisem) jakoś poradził… Może Łotr nie chce zagrywać z krajowymi informatykami?… (bo już zagramanicznych się nie boi… 🙄 😀 )…
7 kwietnia 2010 o 8:32 am
@foma: Do tej pory znałam tylko „milczenie jest złotem/ lecz w tym cała bieda/ że się w żaden sposób/ przetopić go nie da”… a teraz widzę i rozumiem, że ze słów zwyczajowo się złoto wytapia… a czasem nie trzeba… 🙂
(Jak rozumiem, próbę owego złota pobiera się wedle normalnej procedury?… 🙄 😐 )
@Komerski: Nie ma czerwonych wiewiórek ani brązowych… tylko wstrętne, przerośnięte i agresywne szare szczury drzewne z Kanady rozmiarem płynącej… 😥 😉 😀
@Kiciaf: Co za kosztowne polowanie!!! 😮 Nie mógł przy pomocy lewego?!!! Przecież każdy wie (a zwłąszcza wąż-w-kieszeni!), iszsz boczne prawe lusterka są droższe, niż lewe! 😐 😐 😉 😀
@Abnegat.ltd: Mina strażnika przyrody – przeciwpiechotna (ale my tam wszak wjedziemy suvem… 😐 ) 😎 😀
@PAK: Na nienapalone dziki… Stąd pilna niezbędność wędzarni-z-prawdziwego-zderzenia… 😉 😐 😎 😀
Btw, Prezydentowicz mógł zapałać miłością do żabki czyszczącej okna… Jeśliby przeczytał prodakt-plejsmentową rekomendację Owczarka P w jego blogu… 😉 😀
@Owczarek: Zeznaję raz jeszcze i precyzyjnie: biegły z dzikiego zachodu na wschód, gdzie musi być jakaś cywilizacja (ci kaskaderzy-dewastanci)… Do nie-dzikiego zachodu słońca pozostało jeszcze ca 2h 35′ 16” 😉 😀 🙄
@Abnegat.ltd (31.3;12:12pm): Aaaaaaaa… 💡 – wędzarnia blaskiem ognikowatym swym uczyni pomroczność jasną (the people that walked in darkness have seen a great light?… 😉 ) 😐 😀
@Anonimowa Celebrytka& Mru: Bezprawne narzędzie metalowe, niestety… 😦 😦 …
@foma (1.4; 9:22pm): …dziś Łotr całkiem potulny (touch the wood…) 😉 😀
@Anonimowy Celebryta: Uważaj na Florydę a najlepiej jej w ogóle nie rozważaj: think Everglades, think Jeff Bush!!! 😉 😐 😀
/Wczoraj, w trakcie próby wysłania tego komentarza ‚padł’ internet w dużej i poważnej instytucji, gdzie pracowałam… jeśli człowiek ma jeszcze dwa kwadranse ‚wolniejszego’ czasu – to coś innego ‚wyskoczy’… 😦 🙂 /
7 kwietnia 2010 o 11:58 am
Mąż stanowczo oświadcza, że pierwszego kwietnia 2010 dodawał komentarz tak, jak zwykle. I że na pewno nie było to po dwudziestej drugiej. Na godzinę, jaka się wyświetliła nie zwrócił „oczywiście” uwagi. 😀
7 kwietnia 2010 o 12:56 pm
Mąż, jak zwykł był to robić każdego pierwszego kwietnia 2010 roku, dodawał komentarz. Nie zwracał uwagi na godzinę. Wyjątkowo było już po dwudzieste drugiej… 😆
8 kwietnia 2010 o 4:45 pm
@Anonimowa Celebrytka & foma: Już wiem! Winowajczyni-Kamila się przyznała (skruszona) do małego figielka*…
…A myślałam byłam, że udostępniłam kod dla celów autentycznie-badawczych – trzeba będzie „coś” z tym zrobić, bo to Osóbka w gorącej wodzie kąpana… nawet jeśli kąpanie potomka pochłania jej ostatnio tyle czasu, że nie powinno go teoretycznie wystarczać na ‚gupoty’ 😉 😀
___
*prawdziwy czas publikacji komentarza AC? „coś kole późnego popołednia” – K tęskni do nart i górali 😉
7 czerwca 2010 o 4:47 am
[…] naturalnie, przelotnie i przejściowo podczas marszu mego (najczęściej znacznie dalszego, np. do dzików). Często sekwencję ową zakłócają młodzi z wózkami… …albo – jak przed-ostatnio […]
15 października 2010 o 7:04 am
[…] Lecz z drugiej strony o bezrefleksyjności innych może myśleć (ze zwodniczym spokojem) ktoś, kogo władza u(spo)koiła wiosną raz i na zawsze w dziczym temacie – inni, płochliwsi, opowiadają o dziuplach(!) i o przerażającym zapachu, który płoszy […]
5 czerwca 2017 o 8:10 am
[…] cywilizację aktywny ludź ma do czynienia od dekad i nawet repetytywnie. Na początku daje wyraz co poniektórym olśnieniom, potem się (mu to) znudza. Lecz przedwczorajszy close encounter… […]