Co można (by) napisać dzisiaj?…
O dzikości… nie, nie serca… raczej o dzikich sercach bijących w zaskakujących zakątkach Centralnego Londynu. Już było…
O brytyjskiej perwersyjnej miłości do piesków i zwierzyny wszelakiej (dla dzieci czasu nie starcza i trzeba je ekspediować do zimnych internatów). Niniejsza prowokacja już to objęła… i kilka innych spraw.
O Kwiatkach Św. Franciszka i różnych kwiatkach oraz ptaszkach (stylistycznych, kulturowych) w ich obrębie.
O zwierzętach biblijnych (apokaliptycznych nie wyłączając) – kilka smakowitych prawidłowości da się tu wyabstrahować.
O przysłowiowych pięknościach i bestiach, ze świata zwierząt na pomoc naszym retorykom i perfidiom przywołanych.
O ciężkich czasach, nadchodzących dla brytyjskich pets (w związku z wiadomo-czym).
Tymczasem po okolicach podkrakowskich Liszek buszuje od paru dni lwica… albo puma. Przyjmijmy, że lwica.
Są to ulubione cele wypraw rowerowych pewnej zodiakalnej lwicy – obejrzała więc z natężoną do białości uwagą bardzo kiepskie nagranie komórkowe wyczynów krewnej. Będąc pewną, że wycieczkom nic nie grozi; przecież potrafiłyby się jakoś dogadać w obrębie królestwa… wszystkie te podobieństwa charakterów, itepe…
4 października 2008 o 9:15 am
Ta lwica to pewnie jakosi kobieta pracująco, ftóro zodnej pracy sie nie boi i teraz akurat pracuje w tyk Liszkak jako straznik przyrody 🙂
4 października 2008 o 9:19 am
…czyli nie tylko podobieństwo charakterów, ale i stylów życia… 😐 🙄
4 października 2008 o 11:20 am
Ano lwica to coś (tym bardziej, że nie ma zodiakalnych pum). Będąc w okolicach „Kwiatków św. Franciszka” należałoby do lwicy wyjść z dobrym słowem 😉
PS.
Znajoma będąc na Wyspach przyłączyła się do protestu w obronie polowań na lisy. No bo jakże to, odesłać psy myśliwskie na bezrobocie? Jej czułe dla zwierząt serce by na to nie pozwoliło…
4 października 2008 o 2:13 pm
Basia Londyn wizytuje,
A w Krakowie lew grasuje.
Na ogonie jego kita,
Czy to lew jest, czy Rokita?
Lecz nie widać kapelusza,
Podpartego na lwich uszach.
Nie Jan M. więc skrył się w buszach –
Z gołą głową się nie rusza.
Nawet, kiedy jest w alkowie,
Musi mieć coś na swej głowie!
4 października 2008 o 4:00 pm
@PAK: O, w Boxing Day zeszłego roku, będąc na wycieczce w Chiltern Hills, widziałam demonstrację (siły) Countryside Alliance. To ich tradycyjny dzień na wyjście ‚w pola’ za lisem. Co ciekawe, usiłowali nam wcisnąć, że chodzi też o większe prawa ‚ramblers’, podczas, gdy zorientowanym doskonale wiadomo, iż ludek ten próbuje jak tylko może ograniczyć ‚right to roam’, wszelkie ścieżki z prawem przejścia, i w ogóle – plątanie się miejskiej biedoty po pięknych okolicach… i zakłócanie wspaniałego stylu życia posiadających przez ‚the great unwashed’…
Psychologicznie – całkowita odwrotność polskiej sytuacji, gdzie wsi – z rozpędem uprzedzenia albo wiedzy sprzed 20-30 lat – przypisuje się wszelką biedę, zacofanie, niepoinformowanie, brud w kuchniach i łazienkach…
@TesTeq: 😀 😀 😀
Taaak – z Rokity ponoć ostatnio pisarz (dziennikarz 😉 )… może nie mieć czasu na rambling… Ale to mogła być Nelly…
I ona mogłaby opowiedzieć o alkowianych zwyczajach nawet bez przesadnych nacisków ze strony antyterrorystów poszukujących tajemiczego zjawiska…
4 października 2008 o 6:07 pm
Gdyby to była Nelly, to już PiS by zaprotestował przeciwko prześladowaniu zwierzęcia w Małopolsce…
Co do polowań i znajomej — to wielka miłośniczka psów, gdy więc widzi ich interes, na przykład to, by biedactwa się wybiegały, to go wspiera…
4 października 2008 o 7:04 pm
Może PiS zadziałał zakulisowo… bo nie słyszę, by antyterroryści mieli już/wreszcie jakiś sukces. A PiS ma służby… byłe-obecne… tajne-jawne i dwupłciowe… byłego Koordynatora (na Bielanach)… byłego Prokuratora Generalnego (nie wiem gdzie… znaczy, wiem, ale nie powiem)…
Zatem…
Tutejszy ceremoniał ‚wybiegiwania’ psów miejskich i posiadłościowych powoli się prosi o oddzielny wpis… 😉
4 października 2008 o 11:07 pm
Wychodzi na to, że rozważania o braku tematu same mogą się stać niezłym tematem 😉 😎
5 października 2008 o 6:51 am
@Quake: O nadmiarze tematów chyba… zamyśiła SzP Autorka. 😉
BTW, Nelly R. też nosi kapelusze.
5 października 2008 o 7:32 am
@Quake, Tom: To jest wpis o szczególnym typie indecision, za trwanie w którym można być zjedzonym przez lwa 😈
5 października 2008 o 10:53 am
Kiedy Nelly spaceruje,
W garderobie Jan buszuje;
Kocie kroki, zmysł sapera:
Kapelusze jej podbiera! 🙂
5 października 2008 o 11:08 am
😆
…ma Pan imponującą wiedzę zakulisową… tj garderobianą… 😎
5 października 2008 o 12:22 pm
Tak sobie myślę, że trzeba będzie wprowadzić drobną poprawkę do map obejmujących okolice Krakowa – przy gminie Liszki należy umieścić dopisek ubi leones 😉
5 października 2008 o 2:41 pm
😆
Panie Radco. Zakrztusiłam się (trzecią) kawą. Całkiem spokojnie.
Ale tylko błyskawicznemu refleksowi memu zawdzięczał Pan będzie nie-dostanie kwitu z pralni 😐 😀
[Wpadłszy na chwilę pomiędzy sumą w Brompton Oratory (Missa Sancti Nicolai Haydna, Ave Maria Palestriny, etc.), V&A (Islam – nowa galeria, Chiny, Japonia i wystawa czasowa ‚Cold War Modern. Design 1945-1970′)
…A przed lunchem (paradnym, na który zaraz pędzę).
Po nim miałam wrócić (5’, tylko przejście na drugą stronę ulicy) i zaliczyć Science Museum i Natural History Museum.
Ale pada (trochę… a miało bardzo) – i wszyscy mieli ten sam pomysł. Szerokim chodnikiem pod „Muzeum z dinozaurami” formalnie się nie można przecisnąć, a pod makietą statku Apollo, Rakiet V2 i takich tam będzie tyle samo dzieciarni, ich rodzicieli, turystów, par, singli, itp.
Chyba pójdę we wtorek (też ma padać) a teraz (znaczy – potem) się do roboty wezmę…
Jeszcze chciałabym wspaniałą kolekcję instrumentów dawnych w Royal College of Music (w tym tysiącleciu nie byłam… ciężki wstyd 😳 bo to też za progiem – pod Albert Hallem).
I to by było na tyle na ten pobyt… no, chyba, że jeszcze do Tate Britain na płatną (kolejki po bilety) – ‚Francis Bacon’, niedawno tu wspominany… na stałych ekspozycjach też już byłam (plus – darmowa czasowa ‚Rubens w Londynie’ (gł. fresk na sklepieniu Banqueting Hall na Whitehall) + w National + w Museum of London + w Tate Modern… starczy!]
😳 błyskawiczny przegląd muzealny siem zrobił 😳
5 października 2008 o 4:42 pm
…Nb, Liszki słynęły dotychczas wśród mieszczan i mieszczek krakowskich z kiełbasy lisieckiej…
5 października 2008 o 5:25 pm
A sława ta, na lwim grzbiecie, rozniosła się dalej…
5 października 2008 o 6:07 pm
…a sławę tę lwi grzbiet rozniósł dalej…
(żeby nie było, że ona taka perpetuum mobile… ta sława)
5 października 2008 o 7:13 pm
Wlazła sława na grzbiet lwicy,
A tam lokatorzy dzicy:
Pani Pchłowa, Pcheł, trzy Pchełki –
Grzbiet ten światem ich jest wielkim.
Pcheł ukąsił lwicę w zadek,
Sława zaliczyła spadek.
5 października 2008 o 7:19 pm
😆
…słowem – wygryźli ją… per procura…
5 października 2008 o 7:23 pm
Gratuluję bywania, słuchania i zwiedzania. A lokalnie słońce świeciło i było pięknie 😉
(Co piszę, by zazdrość zeżarła. Bo zazdrość jest gorsza od pcheł… 😉 )
5 października 2008 o 7:34 pm
Nie, (niech) nie zeżre… 😐 😎
Bo było-jest lepiej, niż prognozy ostrzegały… Ale nie aż tak ładnie, jak w Polsce pd 😉
Za to jutro… Za to w czwartek…
Powinnam w zasadzie pojechać wreszcie do Gloucester… po raz najpierwszy. Ale tam już gorzej obiecują…
Chyba pójdę piechotą na spotkanie wieczorne, kameralne… skoro nie pada…
W a cappelli novej dwa albumy z V&A – dzisiejszy i sprzed roku (nie wrzucony, bo w basi in london zaczynało brakować mca)…
Nie podpisane i niezbyt… tego… techniczne (jak to pchłą w pomieszczeniach), ale coś tam widać 😉
5 października 2008 o 10:48 pm
RSPCA
– The Royal Society for the Prevention of Cruelty to Animals.
Zastanawiałam się, jak ew. wpleść tę organizację (zasłużoną ale i kontrowersyjną) w weekendowy tekst.
I oto mam reportaż… akurat… – po drodze na spotkanie wysłuchany.
Typowa sytuacja:
Inspektorzy RSPCA ‚are overzealous’: gonią i karzą właścicieli za domniemane okrucieństwo, podczas gdy albo ich wrażenia są przesadzone, albo nic się nie da czasem zrobić, by polepszyć byt zwierzęcia (choroba, starość, pogorszenie się zdrowia właściciela, nie radzenie sobie z innych powodów…)
Konkluzja dziennikarza-autora: ‚…simply prosecuting people when they ARE NOT GUILTY!’
Tak też bywa z tym całym okrucieństwem…