Amatora trików kilka…

…czyli wspierajmy i motywujmy melomanów in spe!

Wczoraj Quake powiedział: ’Takie popularyzowanie raczej mi nie pasuje. Z bardzo prostego powodu: wychodzę z założenia, że jak ktoś chce coś poznać, czegoś się dowiedzieć, to i tak znajdzie sposób i drogę, żeby to zrobić’. A potem Jacobsky: ‘Prawdziwie oddany swym gustom po prostu nie słucha krytyków oraz pohukiwań z wieży z kości słoniowej.’

To wszystko najszczersza prawda. Ale problem(ik) wpisu był nieco inny: kandydat na melomana, próbujący się wspinać po szczeblach wtajemniczeń i szukający pomocy. Czyli – już chce. (Co do dawania nieproszonych rad – jestem od tego tak daleko, jak tylko sobie można wyobrazić; uważam większość takich akcji za protekcjonalny zamach na moją wolność).

Ale zdarza się czasem, że ktoś – zanęcony i zmotywowany twoją radością obcowania z muzyką, urodą grupy zogniskowanej wokół tej Pani, swoim awansem finansowym lub towarzyskim, koniecznością zawodową głębszego rozumienia (np. doktorat ‘z polskiego’) – chce w tobie zobaczyć przewodnika. Albo motywatora wstępnego (co to da pierwszego kopa, a potem ‚samo pójdzie’). Ktoś taki, jak to często w Polsce bywa, ma prawie-zerowe przygotowanie formalne, za to wiele dobrych chęci.

1. Zawsze pytam ‘czego słuchasz’, by się po amatorsku rozeznać, dokąd się najłatwiej z tego punktu odbić (i by taki meloman in spe poczuł, że ma bazę).

2. Muzyka ma ci dawać przyjemność (uspokajać, stymulować intelektualnie) – więc, jeśli (przykładowo) przez następne 20 lat zatrzymasz się na epoce Beethovena czy Brahmsa, nie przejmuj się.

3. Nie ma czegoś takiego jak ‘jestem jakiś’. Jest wyłącznie ‘staję się’. Ten wektor może iść w górę albo w dół.

A teraz zaczynają się schody. Bo, podobnie, jak przy nauce języków obcych, wiele osób myśli: ‚może do tej całej muzyki jest jakiś magiczny klucz, jakaś jedyna książka, którą tylko przeczytać…’ – i już (na koncercie czy w domu) człowiek będzie słyszał i rozumiał wszystko. I brylował w towarzystwie.
A tu owszem, kluczyki może i istnieją, ale raczej do konkretnego człowieka, niż do tej rozległej dyscypliny.

Jeden wyjdzie od kolekcjonowania płyt i nagrań. Drugi woli przestudiować ogromną książkę o historii muzyki i gatunkach muzycznych (‚bo wtedy będę się czuł pewnie’). Trzeci zacznie się namiętnie uczyć solfeżu (‚bo dobrze jest zacząć coś współ-tworzyć’). Czwarty będzie potrzebował ’znaleźć się w towarzystwie’ i zacznie bywać na koncertach (nie mają Państwo pojęcia, jak często wyszukiwarki przekierowują do tego blogu frazy ‘jak się ubrać do filharmonii/opery’!) Piąty zacznie czytać krytyków. Szósty będzie emfatycznie deklarował, że do żadnych ‘jajogłowych’ nie ma zaufania, a tylko do ‘osób sprawdzonych, które czują podobnie jak on’. Siódmego najbardziej ujmie to, że ‘mentor’ zainteresował się jego dotychczasową ‘muzą’ i docenił jego język (‘werbalny’).

Na moich rozmówców najbardziej działała historia stopieńków mojej własnej fascynacji. I opowieści o pasjach ludzi, którzy też startowali niemal od zera, a doszli naprawdę daleko (jak miałam zwyczaj się wyrażać: ‘bez jakichkolwiek pieniędzy podatnika zainwestowanych w ich edukację muzyczną’).

A reszta to: ‘musicie od siebie wymagać’ – Pani Muzyka jest przecież tego warta. Kilka spraw, do których dzięki niej dochodzimy – tym bardziej.

Komentarzy 36 to “Amatora trików kilka…”

  1. TesTeq Says:

    – Czego słuchasz?
    – Nie „czego”, tylko „kogo”! Swojej żony!

    I dokąd się szanowna Pani odbije z tej mojej bazy? 🙂

  2. basia Says:

    O, w wielu fascynujących kierunkach: na przykład można zacząć od tych wszystkich utworów, które mężowie napisali dla muzycznej edukacji swych żon (lepiej byłoby na odwrót, ale problem ‚czemu dawniej nie było zbyt wielu kompozytorek’, przedyskutoaliśmy kiedyś wyczerpująco 😉 u Pani Kierowniczki…)

  3. PAK Says:

    Gdyby słyszeć tę żonę, można by kombinować coś związanego z jej głosem 🙂 W jakiś sposób nawiązującego, jako swoisty żart muzyczny.

    PS. To, że ktoś się pyta jak ubrać się do filharmonii/opery, nie znaczy jeszcze, że chce poznać muzykę — może wymagają tego obowiązki towarzyskie… Ale rozumiem, że zostało to wzięte pod uwagę, tym bardziej, że obowiązki towarzyskie mogą do takiego celu prowadzić.

  4. basia Says:

    Liberalnie zakładam (i akceptuję 😉 ) wiele dróg dojścia… Byle tylko nie wychodzić na bankiet gdy gra Gidon Kremer 😀

  5. basia Says:

    ‚Liberalnie’ znaczy tu oczywiście ‚szczodrze’ 🙄

  6. owcarek podhalański Says:

    Ktoś taki […] ma prawie-zerowe przygotowanie formalne, za to wiele dobrych chęci.

    Nie wiem, Basiecko, jakie TesTeqecek i PAKecek przygotowanie formalne majom, ale dobre chęci majom na pewno, skoro jesce ósmo rano nie wybiła, a oni juz swoje kandydatury na melomanów zgłosili 🙂

  7. basia Says:

    Eeeetam, oni są przecież ekspertami – a ekspertów się już o przygotowanie formalne nie pyta… 😐

    A Ty, Owczarku, jakiego statusu żądasz? 😀

  8. Dora Says:

    Ha, Pani Gospodyni opisała moje kłopoty… 😉
    Ad 3: „jestem jakiś” pewnie odnosi się też do „jestem głuchy” 😆

  9. basia Says:

    ‚głuchy’
    ‚nieodwracalnie zapóźniony’
    ‚mający takie i tylko takie potrzeby’
    ‚zirytowany skrzypieniem skrzypiec i piszczeniem sopranistek’

  10. TesTeq Says:

    PAK mówi: „Gdyby słyszeć tę żonę, można by kombinować coś związanego z jej głosem. W jakiś sposób nawiązującego, jako swoisty żart muzyczny.”

    Nie będę eksperymentował z żartami, żeby nie usłyszeć pierwotnych rytmów perkusyjnych będących wynikiem masażu mojej czaszki wałkiem do ciasta. 🙂

  11. basia Says:

    To jest doprawdy jakiś tendencyjny mizogynizm – ‚pierwotne rytmy perkusyjne’ – przecież wiadomo, że kobiety intuicyjnie preferują słodkie kantyleny… 🙂

  12. owcarek podhalański Says:

    Jo, Basiecko, ządom statusu Owcarka, Ftóry Chodzi Własnymi Drogami, Z Drogami Muzycnymi Włącnie 😀

  13. foma Says:

    Co to za międzygatunkowe przemieszczenia? Owcarek nabierający cech kocich… 😯

    A dialog TesTeqa można poprowadzić tak:
    – Czego słuchasz?
    – Nie “czego”, tylko “kogo”! Swojej żony!
    – A żona czego słucha?

  14. owcarek podhalański Says:

    Jakie som koty, to pon Kipling doskonale wiedzioł. Ale podejrzewom, ze przez całe swe zywobycie nie spotkoł on ani jednego owcarka podhalańskiego. Skąd więc mioł wiedzieć, jakie owcarki som? 🙂

    A skoro o dialogak mowa, to jo niedawno natrafiłek na taki, ftóry między dwoma gazdami w korcmie sie tocył:
    – Ale sie kruca spracowołek! Wystąpiłek o dotacje z Unii Europejskiej, to w gminie pedzieli mi, ze coby dostać dotacje, muse syćkim swoim zwierzętom przycepić specjalny kolcyk do prawego ucha.
    – Oj, to spracowaliście sie, gazdo. Mocie przecie telo krów i telo owiec!
    – Krowy i owce to akurat bździna! Ale przecie opróc krów i owiec jo mom jesce pscoły!

  15. PAK Says:

    TesTeq:
    Różne są żarty. Nie wszystkie są złośliwe, czy okrutne. Żarty mogą być ciepłe, pełne sympatii… 🙂 Dlaczego od razu perkusja! 🙂

  16. owcarek podhalański Says:

    PAKecku, TesTeqecek drocy sie ino z tom perkusjom 🙂 Kie obserwuje wos, ludzi, to wse widze to samo: kie między matkom a ojcem dochodzi do sarpacki, to córka wse stoje po stronie ojca. Jeśli więc w TesTeqeckowej chałupie bedzie jakosi perkusja, to ino od upadku wałka na podłoge, po tym, jak wałek ten Ponna TesTeqówna wytrąci w z ręki Poni TesTeqowej.
    A przy okazji i Poniom TesTeqowom i Ponne TesTeqówne pozdrawiom piknie 🙂

  17. Hoko Says:

    A tam, jak Kremer gra Bacha, można spokojnie iść na bankiet…

  18. PAK Says:

    Kremer Bacha? Nie słyszałem.
    A czy można spokojnie iść — wszystko zależy od tego, czy się lubi bankiety.

  19. Quake Says:

    No jak już taki kandydat szuka pomocy to jest oczywiście insza inszość 😉

  20. TesTeq Says:

    PAK mówi: „Kremer Bacha? Nie słyszałem.”

    Ja też. Może chodzi o krem pieczarkowy w barze „Bacha”. A na deser mozartella na liszciu sałaty ze smetaną?

  21. Jacobsky Says:

    Melomania to dziwne hobby.

    Dosc biernie zwiazane ze sztuka, bo o ile sluchac z pasja moze kazdy, o tyle pojsc dalej i poprobowac wlasnych sil nie jest pisane kazdemu.

    Inaczej jest z odbiorem innych dziedzin sztuki. Pasja malarstwem czy w ogole sztukami wizualnymi moze poprowadzic do (czesto dramatycznego w skutkach) gestu chwycenia za pedzel, dluto czy za kamera, i do zalania najblizszego otoczeina wlasnymi kreacjami. Bo malowac/fotografowac/rzezbic kazdy moze, czesto nawet z interesujacym skutkiem.
    Melomania rzadko prowadzi na kreta sciezke muzykowania amatorskiego, a i tak zawsze pozostanie ono bardzo amatorskie, o czym sam wiem, bo uprawiam czynnie forme muzykowania jakim jest spiewanie w chorze.

    Uprawiam rowniez fotografie oraz grafike, na wlasny uzytek na szczescie, i juz przegladajac kreacje innych widze, ze nie jestem sam, fotografia cyfrowa czyni cuda, desktop publishing rowniez.

    Do czego zmierzam: melomanom z ambicjami, ale bez talentu muzycznego, nie pozostaje nic jak sluchanie i doskonalenie sluchania. Jedyny sposob na pokazanie sie w tej dziedzinie to wlasnie pytania z cyklu „powiedz mi czego slucham, a POWIE CI KIM JESTES”.

    Dzis sluchalem Thrillera M. Jacksona. Bo slonce, szyber-dach otwarty, wiosenna radosc serce rozpiera, a Thriller rytmiczny jak sie masz.

    Taki to ze mnie meloman-gawedziarz.

    Pozdro

  22. dora Says:

    A ja włożę kij w mrowisko:
    dlaczego „muzyka ma ci dawać przyjemność”?
    Może nie tylko o przyjemność chodzi? Może jednak o coś więcej?
    Pamiętam, jak pewien znajomy meloman, specjalizujący się melomańsko w muzyce dawnej, nagle na własną rękę odkrył Szostakowicza. To był dla niego szok poznawczy. „Słucham i płaczę” – zwierzał się…

  23. PAK Says:

    Jacobsky:
    Mój znajomy, muzyczny laik tak się zachwycił Bachem, że koło 30-tki od zera zaczął się uczyć gry na fortepianie 🙂 Więc to nie jest aż tak bierna sztuka. (O śpiewaniu przy goleniu nie wspominam 😉 )

    Pani Kierowniczka:
    A ja bym powiedział, że jest to forma przyjemności. Skąd przekonanie, że przyjemność jest tylko jednego rodzaju — wesoła i rozbawiona?

  24. PAK Says:

    Jacobsky:
    Mój znajomy, muzyczny laik tak się zachwycił Bachem, że koło 30-tki od zera zaczął się uczyć gry na fortepianie 🙂 Więc to nie jest aż tak bierna sztuka. (O śpiewaniu przy goleniu nie wspominam 😉 )

    Pani Kierowniczka:
    A ja bym powiedział, że jest to forma przyjemności. Skąd przekonanie, że przyjemność jest tylko jednego rodzaju — wesoła i rozbawiona?

  25. Jacobsky Says:

    PAK,

    i chwala mu za to, bo zaczynac pianino w wieku 30 lat to rzeczywiscie cos. Nadal jednak bedzie to forma grania dla siebie, podobnie jak pisaniem dla siebie jest pisanie do szuflady, czy inna, prywatna forma ekspresji na wlasny uzytek. Pulapka przecenienia wlasnych talentow polega na tym, ze adept danej formy ekspresji, uniesiony na fali entuzjazmu, moze zaczac starac sie promieniowac swoja nowo nabyta umiejetnoscia (?) na zewnatrz, tracac tym samym poczucie samokrytyki, i dopiero twarda konfrontacja z rzeczywistoscia w formie albo obojetnosci w odbiorze, albo wrecz niezawoalowanych uwag bardzo krytycznych ze strony innych przywraca wlasciwe proporcje wobec samego siebie. Czesto z katastrofalnym skutkiem, bo ludzie naprawde potrafia byc okrutni. Dlatego tez jesli granie na fortepianie czy malowanie jest komus potrzebne dla poczucia pelni zycia i samorealizacji, to wspaniale, byle nie obiecywac sobie zbyt wiele. Wtedy zadna krytyka nie boli, bo celem aktywnosci nie jest poddanie sie ocenie innych, lecz tylko i wylacznie zaspokojenie wlasnej potrzeby tworczej. I w ten sposob snobizmy otoczenia splywaja jak po kaczce jesli tylko ktos zostanie wystawiony na toksyczne dzialanie snobizmu.

    Nie nalezy zapominac, ze kazdy z nas potrzebuje czegos innego, aby pobudzic zmysly, poczuc sie uwznioslonym, itp. To wlasnie slowo „uwznioslenie” mogloby zastapic slowo „przyjemnosc”, od ktorego ucieka Dora w swoim wpisie. Obcowanie ze sztuka uwzniosla, co moze byc przezyciem przyjemnym, ale nie musi. Na tym chyba polega prawdziwa sztuka, ze generuje dosc szeroki wachlarz doznan u odbiorcow.

  26. Dora Says:

    No, ale czy uwzniośla np. „Nad pięknym modrym Dunajem”? 😉
    Nie ma łatwo.

  27. Jacobsky Says:

    Dora,

    oczywiście, ze uwzniośla. Uwzniośla tych, którym dane jest być uwznioślonymi słuchając „Modrego Dunaju” 😉

  28. PAK Says:

    Jacobsky:
    Za znajomego mogę powiedzieć, że wie co sobą reprezentuje. I stara się nie pozwalać mi słuchać, bo ja „wiem jak to ma być” 😉 Znajomy po prostu głębiej przeżywa muzykę, gdy ją wykonuje. Swoją drogą gdy ‚śpiewam’ bezgłośnie, towarzysząc chórowi, czy solistom, też przeżywam muzykę głębiej, niż tylko słuchając.

    PS.
    Właśnie wracam z koncertu, gdzie mój sąsiad, pozbawiony stałego partnera do rozmów, zabawiał różnymi historiami. Wspominał np. jak to w latach 50-tych zabierano go z klasą do filharmonii. A dzieci, jak to dzieci, były przekorne i nie klaskały dla muzyków, ale dla techników przestawiających fortepian 🙂 Ale mimo tej przekory, niektórzy uczniowie złapali bakcyla i chodzą do filharmonii do dziś. (Nawet jeśli się skarżą, że to żona ich zmusza…)

  29. basia Says:

    @Owczarek (11:30): ‚Jo, Basiecko, ządom statusu Owcarka, Ftóry Chodzi Własnymi Drogami, Z Drogami Muzycnymi Włącnie.’ – Mówisz i masz! 😀

    @foma: ‚Co to za międzygatunkowe przemieszczenia? Owcarek nabierający cech kocich…’ – pragnę tylko nieśmiało przypomnieć, że Pierwszym Kotem hc jest w Politykowej gminie Blogi Wielkie Bobik. Ale on odmówił wdrapywania się na(d) szafy i inne poziomy (-mki). Może Owczarek (Górski) czuje misję wypełnienia tej wertykalnej luki… 😉

    @Owczarek (12:00):
    ‚- Ale sie kruca spracowołek! Wystąpiłek o dotacje z Unii Europejskiej, to w gminie pedzieli mi, ze coby dostać dotacje, muse syćkim swoim zwierzętom przycepić specjalny kolcyk do prawego ucha.
    – Oj, to spracowaliście sie, gazdo. Mocie przecie telo krów i telo owiec!
    – Krowy i owce to akurat bździna! Ale przecie opróc krów i owiec jo mom jesce pscoły!’

    – Nie wiem, czemu, ale ten dowcip rozśmiesza mnie (jak na razie) prawie tak mocno, jak ongisiejszy quip fomy o tej samej liczbie startów, co lądowań (tzw. fraza 11:10) 😀

    @PAK (12:12): ‚Różne są żarty. Nie wszystkie są złośliwe, czy okrutne’… różni żartownisie, różni adresaci (a raczej – deszyfranci 😉 ) Więc lepiej dmuchać na zimne 🙂

    @Owczarek (12:26): ‚A przy okazji i Poniom TesTeqowom i Ponne TesTeqówne pozdrawiom piknie’ – Przyłączam się 🙂 🙂 uzupełniając Adresatów pozdrowień o TesTeqa Juniora 🙂 (że też zza każdego węgła musi się czaić jakaś dyskryminacja… i nawet za Twoją sprawą, Owczarku… 😦 ) 🙂

    @Hoko: ‚A tam, jak Kremer gra Bacha, można spokojnie iść na bankiet…’ – NIE! Jak Kremer gra cokolwiek, należy trwać i kontemplować. Skrzypce. ‚Huśtanie się’ Mistrza w pionie i poziomie. Natchniony wyraz jego twarzy… 😉 🙂

    @PAK (1:38pm): ‚wszystko zależy od tego, czy się lubi bankiety.’ – Ja tam lubię. Zwłaszcza jeśli fetują mój zespół a najchętniej – mnie osobiście 😐 😎 Ale inne preteksty też ostatecznie mogą być… 🙄

    @Quake: ‚No jak już taki kandydat szuka pomocy to jest oczywiście insza inszość’ – Nie ma takiego kandydata, drogi Panie Mecenasie, który na dowolnym etapie swego żywota nie potrzebowałby pomocy prawnika, lekarza, PRowca, ogólnorozwojowego ‚mentora’… Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że potrzebują. Im trzeba miłosiernie pomóc… pokazać, jak poważna jest diagnoza… 😉 🙂

    @TesTeq (2:31pm):
    ‚PAK mówi: “Kremer Bacha? Nie słyszałem.”

    Ja też. Może chodzi o krem pieczarkowy w barze “Bacha”. A na deser mozartella na liszciu sałaty ze smetaną?’

    I to jest myśl – bankiety muzyczne z muzycznymi aluzjami w potrawach!… Okazjonalnie można nawet ukryć pozytywkę w paradnym torcie… 😉 😀

    @Jacobsky: ‚o ile sluchac z pasja moze kazdy, o tyle pojsc dalej i poprobowac wlasnych sil nie jest pisane kazdemu.’

    Nie do końca się zgodzę, zwłaszcza w kontekście Twych porównań ze sztukami wizualnymi… Mam zastrzeżenia nie tylko dlatego, że z ‚amatorskimi’ zespołami byłam tyle razy traktowana jak ‚artystka’ (ze wszystkimi szykanami, jak dotacje ministerialne, wojewódzkie i miejskie na tournee, recenzje, media, rauty u merów i burmistrzów, konkursy ocenione jako ‚wirtuozowsko zaśpiewane’, honoraria, itd, itp.)

    Także dlatego, że satysfakcja z współtworzenia kultury muzycznej ma miejsce i wtedy, gdy trójka dzieci staje wokół pianina i ‚koncertują’ dla gości – z pewnością nieudolnie, ale tak zaczynają się większe rzeczy… A audytorium – im bardziej ‚na poziomie’ i samo w coś hobbystycznie zaangażowane – tym ma więcej zrozumienia (i wyrozumiałości) dla ‚dynamicznego aspektu’ 😉 tych wysiłków.

    A taniec!… A akordeon przy ognisku!… A gitara, flet, skrzypce na polu namiotowym!… A bardziej wysmakowane muzykowanie biesiadne!… [Nie zapomnę, jak po wiedeńskim konkursie im. Schuberta pojechaliśmy – wszyscy uczestnicy – na Grinzing (bankiet ‚młodego wina’) i, po ogólnych tanach, zaczęły się kameralniejsze muzykowania w ciągu knajpkowych piwnic. Śpiewaliśmy nasze ówczesne hity (staropolskie pieśni miłosne, opr. Sołtysika)… i bardzo szybko przybiegli chórzyści norwescy i austriaccy, ‚rzucili się na nuty’ (pomaga ich czytanie 😉 )… Odśpiewaliśmy wszystko… I za chwilę tłumaczyliśmy im fonetyczne i znaczeniowe komplikacje ‚Skarżęć się matulu moja/ nie miałam w nocy pokoja/ nie dał mi spać Kupidynek/ zuchwały Wenery synek’… i inne takie 😀 ]
    Takie sytuacje spełniają bez reszty moje rozumienie kultury stopieńkowej… I dążenia ‚coraz wyżej’. A gdy wizję hierarchiczną kultury zastąpimy ‚krystalizacyjno-sieciową’ – znaczenie ośrodków krystalizacji jest jeszcze większe. I działa to tak samo w muzyce, jak i w innych sztukach (uprawianych hobbystycznie i mniej – bo przecież te pojęcia nigdy nie były bardziej płynne i przenikające się nawzajem, niż w dobie internetu).

    A co do ‚Thrillera’… Kusi mnie post o tym, co robi z człowieczymi gustami muzycznymi prowadzenie samochodu 😉 😆 Nie ośmielam się tylko dlatego, że inni kierowcy mają na tym polu znacznie bogatsze doświadczenia… 🙂

    @Dora: ‚A ja włożę kij w mrowisko:
    dlaczego “muzyka ma ci dawać przyjemność”?’

    PAK już częściowo odpowiedział; ja dopowiem.
    Pierwotnie to zdanie wyglądało plus-minus tak:
    ‚2. Muzyka ma ci dawać przyjemność (niepokoić-uspokajać, stymulować intelektualnie-odsyłać w krainę łagodności, pobudzać wyobraźnię-utulać nas błogo do snu, motywować-demotywować wolę) – więc… itd.’
    Ale poskracałam, dając tylko sygnały i pozostawiając Czytelnikowi ‚wyczajenie’ drugiego członu opozycji… lub sprzeciw dla niekompletności 🙂

    @PAK(5:16pm): ‚Mój znajomy, muzyczny laik tak się zachwycił Bachem, że koło 30-tki od zera zaczął się uczyć gry na fortepianie’

    A ja, podczas tej podróży po Austrii, o której wspominałam wczoraj, spotkałam pana, który nauczył się grać na fisharmonii po pięćdziesiątce. Podobnie – pewna Monachijka (pianino). Przykłady można mnożyć. I ci ludzie nie tylko są sami szczęśliwszymi i dodają do ogólnej ‚sumy zadowolenia’ w swym otoczeniu bliższym i dalszym, ale i kreują kulturę. (Kulturę wysiłku i zmagań z oporną w starszym wieku materią – też).

    @ Jacobsky (6:36pm): ‚Nadal jednak bedzie to forma grania dla siebie, podobnie jak pisaniem dla siebie jest pisanie do szuflady, czy inna, prywatna forma ekspresji na wlasny uzytek’. Chyba jednak nie tylko dla siebie. A jeśli nawet – taki człowiek, który przed północą siada do swej Yamahy (słuchawki na uszy, bo żona chce spać), po serii ciężkim dyżurze szpitalnym czy poważnych negocjacjach bankowych, jest rano spokojniejszym, bardziej wypoczętym człowiekiem. Nie wszyscy to rozumieją/ przyjmują do wiadomości… Ale tak po prostu jest…

    @Dora (7:24) & Jacobsky (7:34): Czy ‚Nad pięknym modrym Dunajem’ uwzniośla?…
    Mało powiedziane – mnie ono uskrzydla 😛 (we właściwych warunkach, ma się rozumieć) 😀

    @PAK (9:33): ‚Znajomy po prostu głębiej przeżywa muzykę, gdy ją wykonuje’ Mogę tylko powiedzieć, że tak bywa bardzo często. Cóż wiedziałabym o współczesnych harmoniach, gdybym nie musiała opanować jednego czy drugiego czy trzeciego Poulenca, Debussy’ego, Ravela, Wiechowicza, Łuciuka… 😉

  30. Dora Says:

    Ha, to już Sołtysik w klasyka poszedł… mój młodszy kolega z chóru 😆

  31. basia Says:

    Jeśli to ten sam – to w naszym środowisku jest klasykiem od ‚obozu kondycyjnego’ w słowackich Tatrach Zachodnich, czyli od 16 lat! 😀

    A ćwiczyliśmy tam – prócz kondycji biegaczo-górskiej 😐 (co dla niektórych oznaczało i 3 wycieczki dziennie 😉 ) – Missa(m) super O gloriosa Domina M. Mielczewskiego na Tynieckie Recitale Organowe (zaproszenie i poręczenie głównwgo artysty, naszego Organisty A.B. wymagało poważnego potraktowania – zresztą koncert się udał a Pani Woźniakowska nagrała)…
    …I wspomniane 6 polskich pieśni miłosnych na chór mieszany… hit na wieeele lat… Oj, więcej, wiele więcej, niż hit, kolekcja grepsów, kluczy, haseł-odzewów… 😉
    ‚sam odjezdzam lecz serce tobie zostawuję’, itd. 😀

  32. Dora Says:

    Pewnie że ten sam – Włodzio 🙂

  33. Dora Says:

    Chętnie puściłabym przy jakiej okazji film, jaki Włodzio nakręcił na naszym spotkaniu chórowym sprzed dwóch lat – „Bitwa pod Marignan” też jest w robocie 😉

  34. basia Says:

    Trzeba koniecznie pokazać ten film… o ile tylko Autor wyrazi zgodę (i ew. jakieś Podmioty dóbr osobistych 😉 ) – przy okazji, bez okazji, z okazji wykreowanej okazji… 😉 😀

  35. Dora Says:

    Mówię „przy okazji”, bo mam go na płytce; bez zgody Autora nie wpuściłabym przecież w Internet 🙂

  36. basia Says:

    Czyli pozostaje znaleźć okazję… drobnostka 😀

Dodaj komentarz