This entry was posted on 23 listopada 2007 at 6:09 am and is filed under a cappella. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0 feed.
You can leave a response, or trackback from your own site.
A wracając do wczorajszej dyskusji o własności danych chorobowych pacjenta, to nie podoba mi się idea, że dane są własnością szpitala – jak napisałaś. Wcale nie ma gwarancji, że tam dane są bezpieczniejsze niż u mnie w domu. Powinien istnieć wybór, gdzie pacjent chce przechowywać swoje dane. Model docelowy to moim zdaniem implant podskórny i mechanizm dostępu do zgromadzonych w nim danych dla szpitali.
A jazda z danymi dopiero się rozpoczyna. Konsekwencje projektu https://www.23andme.com/ i podobnych przedsięwzięć będą nieobliczalne i tym razem naprawdę przewiduję zmierzch cywilizacji, jaką znamy. Możliwość komercyjnego zbadania swojego DNA, skonfrontowania go ze stanem obecnej wiedzy i wyszukania na świecie DNA-owych krewniaków – to jest dopiero publiczne obnażenie się.
‚Absolutnie słusznie’ to był skrót myślowy: dane muszą być firmowane, interpretowane, poświadczane wiedzą i doświadczeniem specjalistów. Więc własność autorska, intelektualna…
Też wolałabym mieć moje dane w domu.* I ‚też’ pomyślałam o czipie… tylko nawet wówczas – gdzie baza, backup?…
Chyba nie ma wyjścia, tylko doskonalić procedury, karać przykładnie za ich naruszanie, doskonalić technologię przechowywania…
___
*’Property of the Trust’ – i leży sobie pęczniejąca teczka-property na parapecie okiennym godzinami (wszystko można wyczytać ze trzy razy) albo się zawierusza pomiędzy jednym a drugim mierzeniem temperatury czy zmianą ‚senior nurses’… A jak chcesz maleńką kserokopię ponad to, co przysługuje przy wypisie – to procedury i brak czasu na głupoty ‚in my busy clinic’ 😉
Witam!
O kurcze, wpisałem się pod poprzednim postem 😕
Przekopiować?
Może tylko kawałek.
——————– O danych medycznych
“Dane medyczne są tu [znaczy w GB] własnością szpitali…”
Czy aby na pewno?
Bo w Polsce to nie.
Chociaż większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy i np. wyniki badań po zakończeniu leczenia nadal tradycyjnie pozostawia w szpitalach.
Ale jak ktoś sie wkurzy i walnie pięścią w stół, to szpital nie ma prawa odmówić ich wydania.
(Znam konkretne przypadki)
Nie zgodzę się co do potencjalnych niebezpieczeństw przechowywania danych w domu.
Z tym “segregatorem na półce” to był taki skrót myślowy 😉
Niech “segregator” oznacza “zaszyfrowany plik”.
Wtedy proszę bardzo!
Niech nawet każdy szpital ma dostęp do kopii mojego “segregatora’.
Ale żeby do niego zajrzeć musi poprosić o klucz.
Mnie, albo osobę, której ufam (i której na tzw. “wszelki wypadek” przekazałem kopię klucza).
Uprościłem oczywiście, ale ideę zachowując.
——————–
Pomysł z implantem zupełnie szalony…
Drogi, niepraktyczny, niebezpieczny.
Dane trzeba trzymać w sieci, na bezpiecznych serwerach.
Identyfikatorem, takim „kodem kreskowym” może być odcisk palca (cena skanera kilkanaście USD)
Nic nikomu nie trzeba zaszywać.
(Brrr!)
@Radecki: Po ukończeniu tej czy innej procedury pacjent dostaje tu dobrą i dość detaliczną informację na piśmie. Ale wszystkie notatki oryginalne (np.: o przyjęciu na A&E, wstepnej diagnozie, przebiegu operacji, itp.) i inne dokumenty, rtg, rezonanse, … zostają w szpitalu. Można się po ich kopie zgłosić w zasadzie tylko w drodze formalnej (solicitors, insurance people, itd.) i każda kopia kosztuje: pewien formularz ok. 40 funtów, jakieś ksero – 10…
Co do implantów czipowych – to się chyba powoli zbliża… I nie wiem, czy musi być niebezpieczne, nieapetyczne. Może nawet nie będzie wiele droższe, niż inne sposoby ewidencjonowania…
Kto rano wstaje, ten się nie wysypia.
…i potem pisze głupoty.
Rzeczywiście, właścicielem danych medycznych są szpitale.
Ale faktycznie, nie mają prawa odmówić ich wydania pacjentowi.
Co ciekawe, np. Książę Konstanty Radziwiłł zdaje się o tym nie wiedzieć 😉
To była w zasadzie próba emotikonów (bo w blogach Polityki mnie ostatnio sabotują gdy chcę być emocjonalna na samym początku)
A co do adremu: ‚ten artykuł dotyczy lekarza’ 😉
Btw: mój pradziedek ze strony Taty ‚też’ był arystokratą i lekarzem w jednym. Nawet operował pewnego przyszłego świętego…
A „Co do implantów czipowych…” to…
ja tu czegoś nie rozumiem 😕
Czy po to Pan Bóg wyposażył nas w doskonałe „kody kreskowe” (linie papilarne, siatkówka oka), abyśmy jeszcze mieli sobie coś wszczepiać?
Niedoczekanie 😛
A ja słyszałem taką wersję
,,Wczesne wstawanie i wczesnie chodzenie spać prowadzi do zdrowia, bogactwa i smierci”
Jako że mało pociągająca to perspektywa więc wstaję póxno, chodzę spać bardzo póxno, a intelektualnie sprawny staję się tak najbardziej koło 23.
Na przykłąd wiele dobrych tekstów w blogu powstało po północy gdzieś.
A i jeszcze się ciągle nie wysypiam, żeby jeszcze obraz mojego niezdrowego trybu zycia dopełnić 🙂
Pozdrawiam.
Oryginalna wersja mojego dziadka, mało smaczna, jest dokładnie taka jak u TesTeqa 7:10 przed południem.
A ja myślałam, że to pomysł autorski mojego przodka.
@Radecki: Te czipy to wyłącznie dlatego, że jeszcze nie wynaleziono takich urządzeń, które doskonale przeczytają z linii papilarnych czy siatkówki oka historię naszych chorób, zwichnięć złamań (serca też), zażywanych leków, nadużywanych (czegoś tam), National Insurance Number… Może zresztą już wynaleziono, tylko producenci czipów są w większej ofensywie (na razie tylko w temacie monitorowania przestępców… tu i ówdzie).
🙂
Wersji przysłów o rannym wstawaniu jest od groma i jeszcze trochę. To konkretne przykuło moją uwagę ze względu na szacowną osobę autora.
Sama jestem osobą raczej poranną niż wieczorno-nocną, ale i długie wieczory lubię od czasu do czasu… Bardzo intensywnie-twórcze też się zdarzają (ale nigdy nie dowierzam; wolę się przespać i zobaczyć, jak sprawy się mają rano).
A znów poranki bardzo lubię, ale, że mam raczej niskie ciśnienie, potrzebuję leniwego kwadransa-dwóch na rozkręcenie się: kawka(i), wschód słońca, blogi poczytać, itp. niezobowiązujące rzeczy…
Trzeba się wysypiać! Absolutnie! Ale my, dzieci słońca (pamietam, kiedy obchodzisz Urodziny) mamy i tu fory: potrzebujemy podobno znacznie mniej snu, niż biedne koziorożce czy skorpiony… 😉
A tak w ogóle to nie pamiętam czy tu już kiedys byłem,m więc chciałem powiedzieć, że mi się podoba, a i że fajnie, że te teksty w engliszu (tzn. cytaty różniaste są), bbo ja jako ten wiecznie się angielskiego uczący i nauczyc nie mogący będę się sukcesywnie z nimi zapoznawał, a jak nie zrozumiem, to motywacja do sięgnięcia po słownik jest:)
No więc w każdym razie do polecanych dodałem u siebie.
Ja Ci Basiu polecam blog Grzesia. Jest to anarchista, styl ma roztrzepotany i rozedrgany, ale fascynujący.
Jeżeli chodzi o chodzenie spać, to ja już o 9 wieczorem rozglądam się, gdzie tu by się położyć. Mimo wszystko pilnuję się, bo i tak wstaję świątek – piątek 5.30 – 6, to tak, to będę wstawał o czwartej.
Jako skowronek usiłuję wytłumaczyć sowom, że tak, jak Wy się czujecie o 7 rano, to ja się czuję o 11 wieczorem.
@Grześ: Jesteś tu, Grzesiu, oficjalnie po raz pierwszy i miło mi, jeśli Ci się podoba. To zobowiązanie. Dzięki za zalinkowanie. Też Cię dopiszę (muszę, bo wykasowałam ostatnio Salon24 😈 )
@Jacobsky: ‚Pierwsza zmiana’ to – jak się domyślam – Twój oryginalny wkład do skarbnicy przysłów narodów? 😈 🙂
Akurat w moim otoczeniu wszystkie prawdziwe skowronki to albo ludzie wolnych zawodów, albo ci, którzy mają tak ustabilizowaną pozycję, że mogą przyjść do pracy kiedykolwiek, albo też jak ja – która przez ostatnie 5 lat chodziłam do ‚zorganizowanej’ części pracy ‚na popołudniu’… 🙂
Ale rozumiem, że Twoje uwagi to raczej zawoalowana krytyka jednego z amerykańskich Founding Fathers…
Kanadyjczyk… i jeszcze Neofita… 😉 😎
@Torlin: ‚ja już o 9 wieczorem rozglądam się, gdzie tu by się położyć.’
W jak szerokim promieniu się rozglądasz, Torlinie? (rząd wielkości: kilometry? dziesiątki kilometrów? 😉 )… Od dziewiątej do 10-10.30 pm można jeszcze to i owo zadziałać… 🙂
Ja potrzebuję znacznie mniej snu latem, niż zimą. Ale w tym roku wciąż ‚ciągnę’, na letnim zegarze (5-23) 😉 W sobotę czy niedzielę nie nastawiam budzika i czasem śpię dłużej a czasem nie (gdy wysokie ciśnienie i złote platany ponaglają do podziwów).
By zminimalizować długość – warto kultywować jakość snu (dla mnie: chłodna, dobrze ‚dowentylowana’ sypialnia, itp. klasyka).
Blog Grzesia oczywiście znam i doceniam. Był czas, że nie miałam zaległości… Teraz postaram się nadrobić a przynajmniej być na bieżąco 🙂
Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem wykładu, o którym pisze dziś TesTeq. Nie co tydzień dostaje się takie ‚teksty kultury’… może kilkanaście, kilka razy w życiu…
Gorąco polecam wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli… i sprostają filmowi 1.44h w amerykańskiej angielszczyźnie… Profesorskiej (a jednocześnie – ‚szołmeńskiej’) angielszczyźnie takiej jakości, jaka może się śnić po nocach nawet bez tego dodatkowego kontekstu, który tu ma miejsce.
Och, z tymi wolnymi zawodami to bym uwazal. W Montrealu sa ze dwa powazne biura adwokackie, gdzie „papugi” tyraja na trzy zmiany, poniewaz firma prowadzi sprawy klientow z Azji (+12 godzin), Europy (+6) i z Zachodniego Wybrzeza (-4).
Za to mnie, obecnie bezrobotnego, zaczeli zloscic ludzi, ktorzy osmielaja sie dzwonic do mnie przed 10-ta rano.
Do Ojcow Fundatorow nic nie mam, a juz tym bardziej do Franklina. Bardzo go lubie, szczegolnie na zielonych potretach. Staram sie je kolekcjonowac, ale bez wiekszego powodzenia…
Radecki mówi: „Pomysł z implantem zupełnie szalony… Drogi, niepraktyczny, niebezpieczny. Dane trzeba trzymać w sieci, na bezpiecznych serwerach. Identyfikatorem, takim “kodem kreskowym” może być odcisk palca (cena skanera kilkanaście USD) Nic nikomu nie trzeba zaszywać.”
To ciekawe, co piszesz, ale całkiem nieprawdziwe. Skoro implanty są tak drogie, to jak to jest możliwe, że obecnie wstrzykuje się je większości psów? „Czip” identyfikator podczas biegu RunWarsaw kosztuje 25 zł z torbą na ubranie, planem imprezy, koszulką Nike, butelką wody i medalem.
Cena takiego implantu przy masowej produkcji z pewnością nie przekroczy 1 zł.
A niebezpieczeństwa żadnego nie dostrzegam – wiele osób nosi w sobie różnego rodzaju protezy i inne urządzenia (na przykład rozruszniki serca).
Oczywiście przechowywanie danych w sieci jest równie dobrym rozwiązaniem, a najlepiej zastosować obydwa.
@Jacobsky: Prawników znam towarzysko niewielu. Bardzo zdolna i pracowita pani sędzia twierdzi, że nie miała nigdy kłopotów z porankami… Nawet nie zapytałam, o której najwcześniej zaczyna się jej orzekanie.
Inni, pracujący z domu, mawiają, że zdyscyplinowane wstawanie daje im na cały dzień ‚f*** discipline and structure’ (American Beauty) 🙂
@TesTeq: No właśnie, nawet nie pomyślałam o pieskach, krówkach, świnkach (ach ta Unia!!! 😉 ) Nie powiedziałabym też, że to może być już aż tak tanie…
@Torlin: A czy ja mogę powiedzieć ‚dzień dobry’? O 4:45 GMT było trochę za wcześnie, ale teraz… w Polsce prawie ósma… 🙂
Jeśli Ci chodzi o liczbę przysłów i ich klasyczne zacytowanie – trzeba zerknąć do leksykonów sensu stricte. My tu sobie z tego czy owego szablonu kultury i języka czasem zażartujemy… i to na pograniczu żywiołów językowych… raczej zanęta, niż pomoc przy konkretnym zadaniu szkolnym czy akademickim. Do czego (jednego i drugiego 😉 ) zachęcam i zapraszam 🙂
23 listopada 2007 o 6:12 am
Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje
[dokł: wczesne spać chodzenie i wczesne wstawanie czyni człowieka zdrowym, bogatym i mądrym]
23 listopada 2007 o 7:10 am
Kto rano wstaje, ten leje jak z cebra. 🙂
A wracając do wczorajszej dyskusji o własności danych chorobowych pacjenta, to nie podoba mi się idea, że dane są własnością szpitala – jak napisałaś. Wcale nie ma gwarancji, że tam dane są bezpieczniejsze niż u mnie w domu. Powinien istnieć wybór, gdzie pacjent chce przechowywać swoje dane. Model docelowy to moim zdaniem implant podskórny i mechanizm dostępu do zgromadzonych w nim danych dla szpitali.
A jazda z danymi dopiero się rozpoczyna. Konsekwencje projektu https://www.23andme.com/ i podobnych przedsięwzięć będą nieobliczalne i tym razem naprawdę przewiduję zmierzch cywilizacji, jaką znamy. Możliwość komercyjnego zbadania swojego DNA, skonfrontowania go ze stanem obecnej wiedzy i wyszukania na świecie DNA-owych krewniaków – to jest dopiero publiczne obnażenie się.
23 listopada 2007 o 7:39 am
‚Absolutnie słusznie’ to był skrót myślowy: dane muszą być firmowane, interpretowane, poświadczane wiedzą i doświadczeniem specjalistów. Więc własność autorska, intelektualna…
Też wolałabym mieć moje dane w domu.* I ‚też’ pomyślałam o czipie… tylko nawet wówczas – gdzie baza, backup?…
Chyba nie ma wyjścia, tylko doskonalić procedury, karać przykładnie za ich naruszanie, doskonalić technologię przechowywania…
___
*’Property of the Trust’ – i leży sobie pęczniejąca teczka-property na parapecie okiennym godzinami (wszystko można wyczytać ze trzy razy) albo się zawierusza pomiędzy jednym a drugim mierzeniem temperatury czy zmianą ‚senior nurses’… A jak chcesz maleńką kserokopię ponad to, co przysługuje przy wypisie – to procedury i brak czasu na głupoty ‚in my busy clinic’ 😉
23 listopada 2007 o 11:14 am
Witam!
O kurcze, wpisałem się pod poprzednim postem 😕
Przekopiować?
Może tylko kawałek.
——————–
O danych medycznych
“Dane medyczne są tu [znaczy w GB] własnością szpitali…”
Czy aby na pewno?
Bo w Polsce to nie.
Chociaż większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy i np. wyniki badań po zakończeniu leczenia nadal tradycyjnie pozostawia w szpitalach.
Ale jak ktoś sie wkurzy i walnie pięścią w stół, to szpital nie ma prawa odmówić ich wydania.
(Znam konkretne przypadki)
Nie zgodzę się co do potencjalnych niebezpieczeństw przechowywania danych w domu.
Z tym “segregatorem na półce” to był taki skrót myślowy 😉
Niech “segregator” oznacza “zaszyfrowany plik”.
Wtedy proszę bardzo!
Niech nawet każdy szpital ma dostęp do kopii mojego “segregatora’.
Ale żeby do niego zajrzeć musi poprosić o klucz.
Mnie, albo osobę, której ufam (i której na tzw. “wszelki wypadek” przekazałem kopię klucza).
Uprościłem oczywiście, ale ideę zachowując.
——————–
Pomysł z implantem zupełnie szalony…
Drogi, niepraktyczny, niebezpieczny.
Dane trzeba trzymać w sieci, na bezpiecznych serwerach.
Identyfikatorem, takim „kodem kreskowym” może być odcisk palca (cena skanera kilkanaście USD)
Nic nikomu nie trzeba zaszywać.
(Brrr!)
Pozdrawiam
Radecki
23 listopada 2007 o 11:17 am
Kto rano wstaje, ten leje jak wół do karety.
23 listopada 2007 o 12:15 pm
@Radecki: Po ukończeniu tej czy innej procedury pacjent dostaje tu dobrą i dość detaliczną informację na piśmie. Ale wszystkie notatki oryginalne (np.: o przyjęciu na A&E, wstepnej diagnozie, przebiegu operacji, itp.) i inne dokumenty, rtg, rezonanse, … zostają w szpitalu. Można się po ich kopie zgłosić w zasadzie tylko w drodze formalnej (solicitors, insurance people, itd.) i każda kopia kosztuje: pewien formularz ok. 40 funtów, jakieś ksero – 10…
Co do implantów czipowych – to się chyba powoli zbliża… I nie wiem, czy musi być niebezpieczne, nieapetyczne. Może nawet nie będzie wiele droższe, niż inne sposoby ewidencjonowania…
23 listopada 2007 o 12:34 pm
Kto rano wstaje, ten się nie wysypia.
…i potem pisze głupoty.
Rzeczywiście, właścicielem danych medycznych są szpitale.
Ale faktycznie, nie mają prawa odmówić ich wydania pacjentowi.
Co ciekawe, np. Książę Konstanty Radziwiłł zdaje się o tym nie wiedzieć 😉
Pewnie też za wcześnie wstał…
Pozdrawiam
Radecki
23 listopada 2007 o 12:44 pm
😉 !
23 listopada 2007 o 12:47 pm
To była w zasadzie próba emotikonów (bo w blogach Polityki mnie ostatnio sabotują gdy chcę być emocjonalna na samym początku)
A co do adremu: ‚ten artykuł dotyczy lekarza’ 😉
Btw: mój pradziedek ze strony Taty ‚też’ był arystokratą i lekarzem w jednym. Nawet operował pewnego przyszłego świętego…
23 listopada 2007 o 1:35 pm
😯 ❗
(to odnośnie pradziadka)
😡
(to odnośnie sabotowania)
A „Co do implantów czipowych…” to…
ja tu czegoś nie rozumiem 😕
Czy po to Pan Bóg wyposażył nas w doskonałe „kody kreskowe” (linie papilarne, siatkówka oka), abyśmy jeszcze mieli sobie coś wszczepiać?
Niedoczekanie 😛
23 listopada 2007 o 3:06 pm
A ja słyszałem taką wersję
,,Wczesne wstawanie i wczesnie chodzenie spać prowadzi do zdrowia, bogactwa i smierci”
Jako że mało pociągająca to perspektywa więc wstaję póxno, chodzę spać bardzo póxno, a intelektualnie sprawny staję się tak najbardziej koło 23.
Na przykłąd wiele dobrych tekstów w blogu powstało po północy gdzieś.
A i jeszcze się ciągle nie wysypiam, żeby jeszcze obraz mojego niezdrowego trybu zycia dopełnić 🙂
Pozdrawiam.
23 listopada 2007 o 3:53 pm
Oryginalna wersja mojego dziadka, mało smaczna, jest dokładnie taka jak u TesTeqa 7:10 przed południem.
A ja myślałam, że to pomysł autorski mojego przodka.
23 listopada 2007 o 5:08 pm
@Radecki: Te czipy to wyłącznie dlatego, że jeszcze nie wynaleziono takich urządzeń, które doskonale przeczytają z linii papilarnych czy siatkówki oka historię naszych chorób, zwichnięć złamań (serca też), zażywanych leków, nadużywanych (czegoś tam), National Insurance Number… Może zresztą już wynaleziono, tylko producenci czipów są w większej ofensywie (na razie tylko w temacie monitorowania przestępców… tu i ówdzie).
🙂
23 listopada 2007 o 5:11 pm
Witam Cię serdecznie, Grzesiu 🙂
Wersji przysłów o rannym wstawaniu jest od groma i jeszcze trochę. To konkretne przykuło moją uwagę ze względu na szacowną osobę autora.
Sama jestem osobą raczej poranną niż wieczorno-nocną, ale i długie wieczory lubię od czasu do czasu… Bardzo intensywnie-twórcze też się zdarzają (ale nigdy nie dowierzam; wolę się przespać i zobaczyć, jak sprawy się mają rano).
A znów poranki bardzo lubię, ale, że mam raczej niskie ciśnienie, potrzebuję leniwego kwadransa-dwóch na rozkręcenie się: kawka(i), wschód słońca, blogi poczytać, itp. niezobowiązujące rzeczy…
Trzeba się wysypiać! Absolutnie! Ale my, dzieci słońca (pamietam, kiedy obchodzisz Urodziny) mamy i tu fory: potrzebujemy podobno znacznie mniej snu, niż biedne koziorożce czy skorpiony… 😉
23 listopada 2007 o 5:12 pm
Witam Cię serdecznie, EMTeSiódemeczko 🙂
(Po raz drugi, po pięciu miesiącach… ale system nie zapomniał 🙂 )
Ja widzę w tych wersjach ‚pogranicznych’ 😉 zabawę stałymi związkami frazeologicznymi: przestawianie, rozbijanie, kontaminowanie.
Z tymi akurat stałymi związkami dobrze się czasem pobawić (choć prof. Bralczyk mógłby mieć inne zdanie) 😉
23 listopada 2007 o 5:36 pm
A tak w ogóle to nie pamiętam czy tu już kiedys byłem,m więc chciałem powiedzieć, że mi się podoba, a i że fajnie, że te teksty w engliszu (tzn. cytaty różniaste są), bbo ja jako ten wiecznie się angielskiego uczący i nauczyc nie mogący będę się sukcesywnie z nimi zapoznawał, a jak nie zrozumiem, to motywacja do sięgnięcia po słownik jest:)
No więc w każdym razie do polecanych dodałem u siebie.
23 listopada 2007 o 5:42 pm
Kto rano wstaje, ten widac pracuje na pierwsza zmiane.
A poza tym:
Jak kot nasika na trociny, to sie wylegaja pchly, i inne tego typu madrosci ludowe.
Na szczescie przyslowia nie sa jedyna skarbnica madrosci narodu.
23 listopada 2007 o 6:15 pm
Ja Ci Basiu polecam blog Grzesia. Jest to anarchista, styl ma roztrzepotany i rozedrgany, ale fascynujący.
Jeżeli chodzi o chodzenie spać, to ja już o 9 wieczorem rozglądam się, gdzie tu by się położyć. Mimo wszystko pilnuję się, bo i tak wstaję świątek – piątek 5.30 – 6, to tak, to będę wstawał o czwartej.
Jako skowronek usiłuję wytłumaczyć sowom, że tak, jak Wy się czujecie o 7 rano, to ja się czuję o 11 wieczorem.
23 listopada 2007 o 7:53 pm
@Grześ: Jesteś tu, Grzesiu, oficjalnie po raz pierwszy i miło mi, jeśli Ci się podoba. To zobowiązanie. Dzięki za zalinkowanie. Też Cię dopiszę (muszę, bo wykasowałam ostatnio Salon24 😈 )
@Jacobsky: ‚Pierwsza zmiana’ to – jak się domyślam – Twój oryginalny wkład do skarbnicy przysłów narodów? 😈 🙂
Akurat w moim otoczeniu wszystkie prawdziwe skowronki to albo ludzie wolnych zawodów, albo ci, którzy mają tak ustabilizowaną pozycję, że mogą przyjść do pracy kiedykolwiek, albo też jak ja – która przez ostatnie 5 lat chodziłam do ‚zorganizowanej’ części pracy ‚na popołudniu’… 🙂
Ale rozumiem, że Twoje uwagi to raczej zawoalowana krytyka jednego z amerykańskich Founding Fathers…
Kanadyjczyk… i jeszcze Neofita… 😉 😎
@Torlin: ‚ja już o 9 wieczorem rozglądam się, gdzie tu by się położyć.’
W jak szerokim promieniu się rozglądasz, Torlinie? (rząd wielkości: kilometry? dziesiątki kilometrów? 😉 )… Od dziewiątej do 10-10.30 pm można jeszcze to i owo zadziałać… 🙂
Ja potrzebuję znacznie mniej snu latem, niż zimą. Ale w tym roku wciąż ‚ciągnę’, na letnim zegarze (5-23) 😉 W sobotę czy niedzielę nie nastawiam budzika i czasem śpię dłużej a czasem nie (gdy wysokie ciśnienie i złote platany ponaglają do podziwów).
By zminimalizować długość – warto kultywować jakość snu (dla mnie: chłodna, dobrze ‚dowentylowana’ sypialnia, itp. klasyka).
Blog Grzesia oczywiście znam i doceniam. Był czas, że nie miałam zaległości… Teraz postaram się nadrobić a przynajmniej być na bieżąco 🙂
23 listopada 2007 o 7:54 pm
Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem wykładu, o którym pisze dziś TesTeq. Nie co tydzień dostaje się takie ‚teksty kultury’… może kilkanaście, kilka razy w życiu…
Gorąco polecam wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli… i sprostają filmowi 1.44h w amerykańskiej angielszczyźnie… Profesorskiej (a jednocześnie – ‚szołmeńskiej’) angielszczyźnie takiej jakości, jaka może się śnić po nocach nawet bez tego dodatkowego kontekstu, który tu ma miejsce.
http://biz.blox.pl/2007/11/Randy-Pausch.html#ListaKomentarzy
23 listopada 2007 o 9:19 pm
Och, z tymi wolnymi zawodami to bym uwazal. W Montrealu sa ze dwa powazne biura adwokackie, gdzie „papugi” tyraja na trzy zmiany, poniewaz firma prowadzi sprawy klientow z Azji (+12 godzin), Europy (+6) i z Zachodniego Wybrzeza (-4).
Za to mnie, obecnie bezrobotnego, zaczeli zloscic ludzi, ktorzy osmielaja sie dzwonic do mnie przed 10-ta rano.
Do Ojcow Fundatorow nic nie mam, a juz tym bardziej do Franklina. Bardzo go lubie, szczegolnie na zielonych potretach. Staram sie je kolekcjonowac, ale bez wiekszego powodzenia…
23 listopada 2007 o 10:09 pm
Radecki mówi: „Pomysł z implantem zupełnie szalony… Drogi, niepraktyczny, niebezpieczny. Dane trzeba trzymać w sieci, na bezpiecznych serwerach. Identyfikatorem, takim “kodem kreskowym” może być odcisk palca (cena skanera kilkanaście USD) Nic nikomu nie trzeba zaszywać.”
To ciekawe, co piszesz, ale całkiem nieprawdziwe. Skoro implanty są tak drogie, to jak to jest możliwe, że obecnie wstrzykuje się je większości psów? „Czip” identyfikator podczas biegu RunWarsaw kosztuje 25 zł z torbą na ubranie, planem imprezy, koszulką Nike, butelką wody i medalem.
Cena takiego implantu przy masowej produkcji z pewnością nie przekroczy 1 zł.
A niebezpieczeństwa żadnego nie dostrzegam – wiele osób nosi w sobie różnego rodzaju protezy i inne urządzenia (na przykład rozruszniki serca).
Oczywiście przechowywanie danych w sieci jest równie dobrym rozwiązaniem, a najlepiej zastosować obydwa.
24 listopada 2007 o 12:11 am
Czy mogę Ci powiedzieć dobranoc?
24 listopada 2007 o 7:52 am
@Jacobsky: Prawników znam towarzysko niewielu. Bardzo zdolna i pracowita pani sędzia twierdzi, że nie miała nigdy kłopotów z porankami… Nawet nie zapytałam, o której najwcześniej zaczyna się jej orzekanie.
Inni, pracujący z domu, mawiają, że zdyscyplinowane wstawanie daje im na cały dzień ‚f*** discipline and structure’ (American Beauty) 🙂
@TesTeq: No właśnie, nawet nie pomyślałam o pieskach, krówkach, świnkach (ach ta Unia!!! 😉 ) Nie powiedziałabym też, że to może być już aż tak tanie…
@Torlin: A czy ja mogę powiedzieć ‚dzień dobry’? O 4:45 GMT było trochę za wcześnie, ale teraz… w Polsce prawie ósma… 🙂
31 marca 2008 o 5:17 pm
Znacie przyslowia o rannym wstawaniu???
`Kto rano wstaje temu Pan Bog daje`
a inne…?
😉
31 marca 2008 o 5:33 pm
Witam Cię serdecznie, Ona 🙂
Jeśli Ci chodzi o liczbę przysłów i ich klasyczne zacytowanie – trzeba zerknąć do leksykonów sensu stricte. My tu sobie z tego czy owego szablonu kultury i języka czasem zażartujemy… i to na pograniczu żywiołów językowych… raczej zanęta, niż pomoc przy konkretnym zadaniu szkolnym czy akademickim. Do czego (jednego i drugiego 😉 ) zachęcam i zapraszam 🙂
7 września 2011 o 7:29 am
Kto rano wstaje – żyje dłużej.
8 września 2011 o 7:29 am
Witam Cię serdecznie, Halino Leks! 🙂
Tak, chyba dłużej i w lepszym zdrowiu, radości (choć wyjątki mogą się trafić ;)) 😀
7 czerwca 2012 o 11:06 pm
KSERO OPOLE…
[…]Wcześnie « przelotnie-pobieżnie-przejściowo[…]…
1 stycznia 2013 o 9:44 pm
Helpful information. Fortunate me I discovered your
website by chance, and I am stunned why this accident didn’t took place earlier! I bookmarked it.