Szok, odjazd, opad szczeny po parkiet!
(Eufemistycznie rzecz ujmując).
A gdy się tu przybyło z zawrót-głowy-budzącego Poreč – troszkę trudno o te jakości.
Zatem docenią państwo naszą pod-(z)datność i skwapliwą gotowość do bycia olśniewanemi na wakacjach naszych.
Choć może mało docenią (eufemistycznie rzecz ujmując) – wszak tak ma być i tak jest zdrowo: zachwycić się i zszokować pięknem świata i dobrocią ludzi (ziemi, pogody, jadła, napoju, tradycji, skarbów, …) na urlopie naszym, w czasie naszym, za pieniążki nasze.
Szok, odjazd i opad może nas dopaść i powalić (eufemistycznie…) z powodu, iż tak długo nie wiedzieliśmy o istnieniu przed wiekami niewiasty, ba – świętej, ba – męczennicy o imieniu Eufemia. A była, po niewłaściwej stronie się opowiedziała, teraz zaś patronuje ludziom słabej wiary oraz osobliwie – miastu, do którego burzliwy los lub zegarmistrzowskie przeznaczenie rzuciło jej szczątki doczesne… patronuje ze szczytu bazyliki wezwania swego. I zupełnie się nie przejmuje, czy hordy turystów kulturowych oraz plażowych, filmowcy, statyści, gołębie, tłuste mewy (bo zakład przetwórstwa rybek)… i inne składowe populacji wyrażają się eufemistycznie czy mniej.
Choć może przeciwnie, przejmuje się, ale jako, iż nie takich tortur zwyczajna, patrzy na wszystko z góry i zostawia zwykłym śmiertelnikom ten malutki wentyl bezpieczeństwa.
Wszak muszą spokojnie dożeglować, dojeść, dopić, dojść, dojechać do siebie trasą taką, że szok, odjazd, opad szczeny… Eufemistycznie rzec…
[5.9.2017: Beram. Poreč, UNESCO. Rovinj. Jazda powrotna wybrzeżem Istrii]
Ilustracje – Pak4
16 października 2017 o 7:38 am
Wyspy i półwyspy piękne, jaszczurów i innych gadów nie lubię, przyznam.
Weekend był piękny, zwłaszcza niedziela, po raz kolejny spacerowaliśmy z rodzinką i przyjaciółką po polecanej właśnie na tym Blogu Dolinie Mnikowskiej. Niestety -wśród tłumów Krakowian.
Zgaduję, że B. i P. wybyli w jakieś dalsze i spokojniejsze miejsce.
16 października 2017 o 8:04 am
@Krakowianka Jedna:
Hm… Układam sobie listę ulubionych książek dzieciństwa. I owszem, „Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu” Nadolskiego prowadzą; ale „Gady” Dobrowolskiej też są w czołówce (choć głównie rozdziały o dinozaurach, jak to u kilkulatka) 😀
Gratuluję spacerów, nawet jeśli wśródtłumowe.
16 października 2017 o 8:07 am
PS.
Tak się łapię, że byliśmy w Wielkich miejscach 🙂 Albo „na” 😉
16 października 2017 o 8:16 am
Krakowianko Jedna, to ja co prędzej przepraszam za jaszczury i im podobne. Nie tylko dlatego, iż – spośród małych ruszających się – ROI Paka4 pierwszy dostrzega ptaszki, a jaszczury i węże na ogół ja (natychmiast mu wskazując, bo ma szybciejstrzelną maszynę tudzież oko i inne umiejętności)… ale też z powodu doboru takich a nie innych plam barwnych do blogowych wpisów niniejszej serii (Pak4 wrzuca na swego blogspota dostatecznie dużo, by była możliwość wyboru, nawet gdy do publikacji kwalifikuję wyłącznie jego ujęcia).
Tak więc sorry 😳 …ale te jaszczurki są takie śliczniutkie i tłuściutkie… 😆 🙄
Paku4… lecz nie uprzedzajmy wszystkich wielkich zjawisk minionego weekendu… :sza: 😉 😎
16 października 2017 o 8:25 am
Fajne zdjątka! Takie nadśródziemnomorskie miasteczka mają, gdy patrzymy na nie z daleka, cechę wspólną: napakowanie – jeden dom na drugim, a wokół puste wzgórza. Tak jakby jakaś siła magnetyczna, grawitacyjna albo wyższa powstrzymywała całość od rozlania się na okolicę…
16 października 2017 o 8:37 am
Tu można rzecz wytłumaczyć potrzebami obronnościowymi starych miast* (dodatkowo Rovinj było wyspą, przesmyk zasypano dopiero w 1733). lecz wjedź sobie kiedyś do „rozplaskanego” Popradu od południa (Kozie Grzbiety) — nagle, „z niczego” wyrastają bloczyska dziesięciopiętrowe a przed nimi jak ręką uciął trawka, kukurydza… żadnej pośredniej przedmiejskości. Tak jest w wielu słowackich miastach i miasteczkach!… 😮 Zesztą w węgierskich też – często położonych na zupełnie płaskim terenie.
_____
*From 1283 to 1797 Rovigno was one of the most important towns in Istria governed by the Republic of Venice. During this period three town gates were constructed and Rovinj was fortified by two rows of defensive walls, remains of which can still be seen today. Nearby the Rovinj/Rovigno pier one can find one of the old town gates, the Balbi’s Arch, dating from 1680, and a late-Renaissance clock tower. The first city statute was proclaimed in 1531. https://en.wikipedia.org/wiki/Rovinj#History
16 października 2017 o 8:38 am
@TesTeq:
Rozumiem, że ta siła magnetyczna potrafiła się zwać: piraci ;D
16 października 2017 o 8:50 am
Tak. Jednakowoż słowackim i węgierskim miastom trudno zarzucić nadśródziemnomorskość. A bloczyska na granicy pola to i na warszawskim Bemowie były, dopóki nie wylały się powodzią na to pole. Pewnie z braku piratów… 😉
16 października 2017 o 8:54 am
…A i piratach jeszcze będzie… :sza: 😉 😎
16 października 2017 o 9:01 am
Jedni się brzydzą wijcami, mnie zaś wprawiaja w dobry humor widoki rozmaitych dziwacznych pojazdów morskich i ladowych.
Pozdrówka dla wszystkich, ladny dzien czego i wam życze!
16 października 2017 o 11:03 am
Krakowianko, w proporcji do objętości całych albumów, jaszczurki są nikłą częścią. Oglądaj jeśli możesz, wówczas zachwycisz się konwencjonalnym pięknem, a „straszycielstwo” zblednie.
Piękny dzień, czekam na jesienne fotosy. 🙂
16 października 2017 o 2:53 pm
Kiełbie we łbie tyle powiem
16 października 2017 o 5:52 pm
Pięęęękny, przepiękny… — i jaki ciepły!!! 😎 😎 😎
Dzięki za uważność przy oglądaniu i miłe słowa nt albumów 🙂 🙂
Swoją drogą przeciekawe, że po miesiącu szuflowania fot dzień w dzień ktoś się jeszcze dopomina nowych… 🙄 😛
16 października 2017 o 5:54 pm
Basij-Kiełbasij – a nie powinno aby być „Basinj-Kiełbasinj”? — Myślę, że właśnie tak ❗ 😛
16 października 2017 o 8:08 pm
Pani Basiu, dlaczego Pani na to pozwala?…….
17 października 2017 o 12:00 am
Na mój dusiu! A więc słowo „eufemizm” jest świętym słowem! A jo… potela wymawiołek je z takim lekcewazeniem… 🙂
P.S. Zeby chociaz ten cały Kiełbasij był jałowcowy. Ale nawet to nie
17 października 2017 o 6:10 am
Krakowianko, najkrócej rzecz ujmując: bo sobie mogę na to pozwolić… 🙄 😀
Owczarku, otóż to — w jakimkolwiek stylu, trybie, intencji, zakusie, podchodzie, … kwestia jakości… 🙂 😎
17 października 2017 o 6:51 am
❓ ❓ ❓
17 października 2017 o 11:30 pm
A troszeczkę dalej na południe, ot rzut przerzutką, znajdują się golasowe pola Koversadą zwane 😀 Nie kusiło zaglądnąć?
18 października 2017 o 6:44 am
Abnegacie.ltd, bardzo serdecznie Cię witam ponownie! 😀
Trochę ich tam jest (tam i ówdzie) tych golasowych pól. A nie kusiły zbytnio, bo tak czy owak golasowemu radykalizmowi przeszkadzałby latem AD 2017 pewien szczegół… * — Generalnie więc zachowywaliśmy się grzecznie, choć chodzenia po górach nie odmawialiśmy sobie (gdy tylko pogoda zechciała się zbiec z dobrym terminem i planem działań 😉 ) 😎
18 października 2017 o 4:24 pm
tak.
to zdjęcie pod Gwiazdeczką zaiste wymaga careful examination. a nawet carefull medical examination. cóż Abnegat.ltd niezbyt lubi ortopedów, ciekawe, czy tych z Miasta bardziej, czy mniej.
cóż, teraz więcej rozumiem z wpisu 11.8, nie rozumiem wycieczki na Kralową, a nic innego, jak oddać kierownicę szefowi prawdopodobnie się nie dało.
bo już ryzykować zdrowie pod namiotem – jak najbardziej tak.
nie rozumiem szalonych kobiet, na pozór ostrożnych i rozsądnych.
dziękuję państwu za uwagę.
18 października 2017 o 5:46 pm
Cóż, może nie tyle rozumieć, co akceptować trzeba, że i kobieta może (czasem) wiedzieć, co jest dobre dla niej, na przykład dla jej metabolizmu, odstresowania, kontynuowania (carry on as normal)? 🙂